Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Minęła już pierwsza godzina lekcyjna. No i wreszcie doczekałem się zajęć sportowych. Mam tylko nadzieję, że zagramy dzisiaj w koszykówkę. Jest to moja ulubiona dyscyplina, w której czuję, iż naprawdę na coś mnie stać.

- Ayato-kun! Poczekaj! - Z moich myśli wyrwał mnie dziewczęcy głos. Odwróciłem się i po tym zobaczyłem przed sobą Sore.

- Coś chcesz?

- Umm... Bo wiesz... Zauważyłam, że nie radzisz sobie zbytnio z matematyką i pomyślałam, że ci może w jakiś sposób pomogę. N-nie to, że uważam, iż nie dałbyś sobie sam rady! Po prostu...

- Nie tłumacz. Rozumiem, ale nie potrzebuje niczyjej pomocy. A gdybym nawet kiedyś tej pomocy potrzebował,  sam bym to sobie załatwił.

Chciałem już pójść dalej, lecz dziewczyna zatrzymała mnie, łapiąc za rękaw mundurka.
Westchnąłem i podrapałem się w tył głowy. Ta dziewczyna chyba naprawdę nie da mi spokoju...

- W taki sposób nie zdasz do następnej klasy. Daj sobie pomóc.

Wyrwałem rękę z jej uścisku mrucząc z zirytowania.

- Naprawdę nie chcę pomocy. Nie będę się już powtarzał... - Po tych słowach postanowiłem udać się do sali sportowej.

Usiadłem na ławce i oparłem tył głowy o ścianę. W tym marnym życiu już mnie chyba nic nie zdziwi. Nienawidzę, kiedy ludzie wprost mówią mi o moich błędach i wadach. Wtedy czuję, że coś się we mnie gotuje. Mógłbym nawet pewnego razu stracić panowanie, a wtedy to w ogóle wyrzuciliby mnie ze szkoły albo zostałbym zawieszony.

- Przesuń się. - Usłyszałem nagle. Spojrzałem na osobę, która miała czelność w tak stanowczy sposób się do mnie odezwać. Osobą, okazała się być nasza nowa białowłosa uczennica. Jak ona miała na imię? Nanami? Netami?

- No sorry, nie wykonuję poleceń. Tym bardziej od DZIEWCZYNY. - Odgryzłem się i założyłem ręce przy klacie. Coś tu jest chyba nie tak? Nie będę ustępował osobie, której wydaje się, że jeśli ma ładną buźkę to może sobie każdego podporządkowywać. Poza tym, jest świeża w tej szkole. To ja tu powinienem się z nią trochę podrażnić.

- Tss... Czuję, że się jednak nie dogadamy.

W tym momencie przybrałem swój naturalny, wredny uśmieszek.

- Hmm? Mało mnie to obchodzi szczerze mówiąc. - Machnąłem ręką. - Bardziej zaciekawiony jestem, dlaczego chcesz usiąść akurat obok mnie. Masz wiele innych ławek wokół siebie. Czyżbym ci się po-do-bał?

Na jej twarzy natychmiastowo wkradły się rumieńce, a w głosie zacząłem dostrzegać panikę.

- A w życiu! Kto by chciał tak zapyziałego debila! - Odpowiedziała szybko i sobie poszła. Szczerze, jestem dumny z tego, że to ja wygrałem tą walkę.

Po chwili, po calutkiej szkole dało się słyszeć dzwonek na kolejną lekcję. Wziąłem plecak i udałem się do szatni męskiej. Od razu zauważyłem, że coś tu nie gra. Wszyscy byli trochę poddenerwowani, co skutkowało chaosem w całym pomieszczeniu.

- Co tu się dzieje...? - Spytałem.

- Bez jaj. Nie wiesz, co zadecydował nasz trener? - Odezwał się Daisuke, jeden z moich kolegów z klasy.

- No nie.

- Dzisiaj będziemy łączeni z grupą dziewczyn!

- Żartujesz?! - Błagam niech powie, że to prank. Miałem dzisiaj ochotę na zawziętą walkę, a nie opieprzanie się z dziewczynami.

- Nie. Mówię poważnie.

- Czym wy się przejmujecie? W ten sposób mamy szanse oglądać podskakujące piersi! - Wtrącił rozmarzonym głosem Gin.

- HENTAI!! - Wykrzyczeliśmy równocześnie.

Aby nie tracąc więcej czasu, przebrałem się z niewiarygodną szybkością i poszedłem do sali.
No i tak jak chłopcy mówili, będziemy grali z dziewczynami... Co to za walka? One na bank przegrają. Żadnej adrenaliny.

Wszyscy rozgrzali się, a następnie ustawili w równej linii przed trenerem. Zaczęliśmy dzielić się na drużyny. No i oczywiście to ja zostałem kapitanem całej grupy.
Stanąłem na środku sali i ustawiłem się. Obok mnie stanęła również wyznaczona osoba z przeciwnej grupy. Okazała się nią być ta... Białowłosa. Naprawdę nie pamiętam jej imienia.

Nauczyciel podszedł do nas i włożył gwizdek do ust, aby przygotować się na rozpoczęcie gry. Gwizdnął i rzucił piłkę do góry. Skoczyłem wysoko i odebrałem z łatwością piłkę. Dziewczyna nie miała nawet szans.

Rzucałem w tą i z powrotem, w lewo, w prawo, do kolegów, do tyłu i tak w kółko. Uniemożliwiałem przeciwnikom dojście do piłki, przez co można było usłyszeć ich ciche zażalenia.
Jednak nagle w drogę weszła mi białowłosa dziewczyna. Chciałem zwinnie ją ominąć, lecz ta nie poddawała się tak łatwo. Zaczęła niebezpiecznie machać rękoma w celu odebrania piłki. Cofnąłem się o kilka kroków obserwując jej każdy ruch. Uczennica napięła się, zmierzyła w moją stronę, po czym popchnęła mnie całym swoim ciałem. Zdziwiłem się nagłym ruchem, automatycznie wypuszczając piłkę. Ta szybko ją zabrała i pobiegła w stronę naszego kosza. Ale takie ruchy nie są dozwolone! Gdzie jest gwizdek?!
Spojrzałem na trenera, który co się okazało, rozmawiał z jakimś nauczycielem. Zamiast nas pilnować urządził sobie poranne pogaduszki.

Wkurzyłem się i pobiegłem jak torpeda w stronę dziewczyny. Nie zwracałem już uwagi na otoczenie. Skupiłem się na piłce, która została teraz rzucona w stronę naszego kosza. Podskoczyłem wysoko i strąciłem piłkę w bok. Jeszcze chwila, a by wpadła.

Kiedy z powrotem spadłem na podłogę, nie mogłem złapać równowagi i poleciałem w tył tym samym na kogoś upadając.

- Kyaaa!~ - Usłyszałem pisk dziewczyny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro