Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Promise II

- Nie jest pan w ciąży – myślał, że te słowa wywołają u niego ulgę, jednak sprawiły, że czuł się zagubiony. Z jednej strony się cieszył. Nie wiedział, czy był teraz gotowy, aby zostać ojcem, jednak z drugiej strony, to maleństwo byłoby częścią Grega.

Następnego dnia po rozmowie, Louis zadzwonił umówić się na wizytę i dwa dni później, razem z Harrym, znalazł się w gabinecie lekarskim.

- A co z testem? – to pytanie zadał Harry.

- Widocznie musiał być wadliwy – odpowiedział lekarz, przenosząc swój wzrok na niego – Badania wskazują, że pan Tomlinson nie jest w ciąży.

Harry, chodź na początku był zaskoczony i nie do końca przekonany, czy ciąża Louisa pojawiła się w odpowiednim czasie, w ciągu tych trzech dni, przyzwyczaił się do tego, że za kilka miesięcy pojawi się maleństwo. I teraz poczuł lekki zawód słysząc, że to pomyłka. Musiał przyznać, że Louis w ciąży i zajmujący się dzieckiem, na pewno byłby niezwykle uroczym widokiem.

- Rozumiem, dziękuję – z zamyślenia wyrwał go głos szatyna. Pożegnali się z lekarzem i opuścili gabinet.

*****

To było tydzień po wizycie u lekarza, kiedy Harry zdecydował, że nadszedł czas, aby wrócił do pracy.

- Louis – oderwał wzrok od książki, którą właśnie czytał i spojrzał na Harry'ego. Stał w wejściu do salonu i niepewnie spoglądał na szatyna – Musimy porozmawiać – podszedł do kanapy, siadając na niej.

- Coś się stało? – w błękitnych oczach pojawił się niepokój.

- Nie – pokręcił głową – Chodzi o moją pracę – zrobił krótką przerwę, czekając na jakąś reakcję Louisa, ale nic takiego nie nadeszło – Możesz uważać, że to dla ciebie za szybko, że nie jesteś gotowy, ale ja muszę i chcę wrócić do pracy. Z tym wiąże się mój wyjazd na około 2 miesiące.

- Oh – Louis wiedział, że ten dzień w końcu nadejdzie, ale nie sądził, że tak szybko – Rozumiem. Możesz jechać, ja zostanę tutaj.

- Nie – pokręcił głowę – Chciałbym, abyś pojechał ze mną. W końcu obiecałem się tobą zająć i czułbym się pewniej, gdybyś był przy mnie.

- Harry – westchnął – Nie jestem dzieckiem, naprawdę. Mogę zostać sam w domu. Obiecuję, że jak wrócisz, nic mi nie będzie. Nie zrobię nic głupiego.

- Mimo wszystko wolałbym, abyś pojechał ze mną – Louis widział w zielonych tęczówkach, że zależy mu na tym – Przynajmniej ten jeden raz. Jeśli nie spodoba ci się, jeśli będziesz się męczyć, następnym razem zostaniesz. Tylko proszę, teraz pojedź ze mną.

- Gdzie się wybierasz?

- Najpierw do Manchesteru, tam mam niewielką sesję zdjęciową. Spędzę tam kilka dni, a później muszę wrócić do Brazyli, aby wznowić niedokończoną sesję. W następnej kolejności Nowy Jork, Los Angeles, Egipt i Japonia. Jestem jeszcze w trakcie negocjacji dwóch sesji zdjęciowych, które wymagałyby ode mnie wybrania się do Grecji i Chorwacji, ale to jeszcze nie jest pewne. Po tym planuję wrócić do Londynu na około miesiąc przerwy, ewentualnie zrobiłbym jakieś sesje tutaj na miejscu. Co ty na to?

Zapanowała cisza, podczas której Louis, nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w ścianę za loczkiem. Zastanawiał się nad odpowiedzią. Nie chciał wyjeżdżać z Londynu, uważał, że nie był jeszcze gotowy, aby opuścić dom, ale Harry'emu zależało, aby z nim pojechał. Przy okazji mógłby odwiedzić wiele, zapewne pięknych, miejsc. Jednak nie był pewny, czy Harry chce tego sam z siebie, czy tylko dlatego, że obiecał Gregowi.

- Ale nie chcę, być dla ciebie ciężarem, nie chcę, abyś mnie tam brał, tylko dlatego, że coś obiecałeś.

- Louis, robię to bo ja tego chcę. Gdybym uważał, że będziesz mi przeszkadzał, zgodziłbym się, abyś został w domu. Więc jak?

- Dobrze – odpowiedział, czym wywołał szeroki uśmiech na twarzy kędzierzawego.

- Świetnie – poderwał się z kanapy – Idę wykonać kilka telefonów. Za dwa dni wyjeżdżamy – poinformował chłopaka i wyszedł z salonu.

Louis nie wiedział, czy podjął dobrą decyzję zgadzając się na wyjazd z Harrym. Miał nadzieję, że nie będzie tego żałował, że oboje nie będą tego żałować.

*****

Ostatni podkoszulek wylądował w walizce. Obok leżała również spakowana torba podręczna i torba z laptopem. Zerknął na listę, leżącą na łóżku, która zawierała wszystko, co planował zabrać. Wyglądało na to, że wszystko jest. Na wszelki wypadek rozejrzał się jeszcze dookoła, a jego wzrok zatrzymał się na szafce nocnej. Stało tam zdjęcie ślubne jego i Grega, a obok leżał notatnik. Przez chwilę wpatrywał się w tamto miejsce, bijąc się z myślami, po czym sięgnął po ramkę. Wyjął z niej zdjęcie i chował do notatki, który po chwili wylądował w torbie.

*****

Czas w Manchesterze minął im dość szybko. Cała sesja trwała 3 dni. Louis pierwsze dwa spędził w hotelu, jednak ostatniego dał się namówić Harry'emu, aby przyszedł zobaczyć na sesję. Szatyn musiał przyznać, że był pod wrażeniem. Pierwszy raz uczestniczył w czymś takim. Styles podczas pracy był niezwykle skupiony. Można było dostrzec oddanie, pasję i miłość do tego co robi. Louis nie był w stanie oderwać wzroku od kędzierzawego. Nie potrafiąc się powstrzymać, wyciągnął z torby swój notes i zaczął szkicować Harry'ego, uważając, że taki obraz zdecydowanie powinien zostać uwieczniony.

*****

W Rio wylądowali w godzinach wieczornych. Louis drzemał w swoim fotelu i Harry'emu było szkoda budzić chłopaka, jednak wiedział, że muszą opuścić pokład. Razem z zaspanym szatynem odebrali swoje bagaże i wsiedli do podstawionej, specjalnie dla nich, taksówki. Po pół godzinie zatrzymali się pod hotelem.

Stali przy kontuarze recepcjonisty, czekając na klucz do apartamentu, kiedy zza ich pleców doszedł ich męski głos.

- A więc piękny nieznajomy, jest powodem, dla którego tak szybko wyjechałeś bez słowa i nie odpowiadałeś na moje wiadomości.

Oboje odwrócili się w kierunku, skąd dochodził głos. Kilka metrów dalej stał szczupły mulat. Jego ciemne włosy opadały mu na czoło, a brązowe tęczówki wpatrywały się w kędzierzawego. Louis nie miał wątpliwości, co do tego, że mężczyzna jest modelem. Idealnie się do tego nadawał, ze swoją smukłą twarzą, ciemnym zarostem, długimi rzęsami i idealnie wykrojonymi ustami.

- Zayn – Harry z uśmiechem podszedł do bruneta, witając się z nim.

- Więc jak Haroldzie, przedstawisz mi swojego chłopaka i wytłumaczysz swoje nagłe zniknięcie? – skierował słowa w kierunku Stylesa, jednak jego tęczówki bacznie przyglądały się szatynowi. Louis spuścił wzrok, nerwowo się kręcąc w miejscu. Chciał dostać klucz do pokoju i stąd zniknąć, czuł się niekomfortowo słysząc słowa nieznajomego. Harry najwidoczniej to zauważył.

- To nie jest mój chłopak – odpowiedział zgodnie z prawdą – Później ci wszystko wyjaśnię – dodał szybko, widząc, że mulat chce coś powiedzieć i zbliżył się z nim do Tomlinsona – A na razie...Zayn to Louis, Louis to Zayn. Jest modelem, którzy bierze udział w tutejszej sesji, i moim przyjacielem.

Przywitali się wymieniając uścisk dłoni. W tym momencie recepcjonista zwrócił na siebie uwagę, dając Louisowi i Harry'emu klucze do pokoju. Całą trójką skierowali się do windy i wyjechali na odpowiednie piętro.

Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły, szatyn od razu skierował się do jednej z sypialni, mówiąc, że jest zmęczony i życząc im dobrej nocy. Harry opadł na kanapę, odchylając głowę, wzdychając i przymykając oczy. Tak jak Louis był wykończony i jedyne o czym marzył w tym momencie to prysznic i wygodne łóżko. Wiedział jednak, że przez najbliższy czas nie będzie mu to dane.

Wyprostował się otwierając oczy i natrafiając na pytające spojrzenie mulata.

- Dobra – westchnął, prostując się na kanapie – Już mówię.

Na twarzy Zayna pojawił się zadowolony uśmiech.

- Wyjechałem na pogrzeb – zaczął i nim Malik zdążył zapytać, kontynuował – Greg, mój najlepszy przyjaciel, miał wypadek samochodowy i zginął. Louis to jego mąż.

- Stary, rozumiem, że Louis jest przystojny, ale może byś trochę odczekał, zanim, zaczniesz się do niego dobierać – powiedział, czym zarobił uderzenie w tył głowy.

- To nie jest śmieszne, durniu. Nie dobieram się do niego. To Greg...On, kiedyś chciał, abym mu obiecał, że zaopiekuję się Louisem, gdyby jemu coś się stało. Nie sądziłem, że naprawdę zajdzie taka potrzeba, plus cały czas myślałem, że to był tylko głupi pomysł, jego pijanego umysłu – zaśmiał się sucho – Jednak, jak się okazało mówił poważnie. Przez ostatnie kilka tygodnie byłem w Londynie. Na początku było ciężko się z Louisem dogadać, ale w końcu ruszyliśmy do przodu. Jednak widzę, że nie jest z nim jeszcze w porządku, więc następnym razem pomyśl, zanim coś głupiego palniesz – spojrzał surowo na przyjaciela.

- Jasne. Jednak, czemu nic nie powiedziałeś? Czemu nie odbierałeś moich telefonów?

- Po dostaniu informacji, spakowałem się i od razu pojechałem na lotnisko, aby kupić bilet na najbliższy lot do Londynu. A co do braku kontaktu...mnie też było ciężko, w końcu Greg był dla mnie jak brat. Po prostu potrzebowałem spokoju, jeszcze musiałem przypilnować Louisa. Nie miałem siły odbierać tych wszystkich wiadomości i się tłumaczyć.

- W porządku – poklepał Harry'ego po plecach – Zostawię cię już, abyś mógł odpocząć. Widzimy się jutro – podniósł się z kanapy i po chwili zniknął za drzwiami.

*****

Przekręcił się na drugi bok, mocniej zaciskając powieki, z nadzieję, że to coś pomoże i w końcu nadejdzie upragniony sen. Po kilku minutach, stwierdził, że nic z tego nie będzie. Nie mógł zasnąć, zresztą nic dziwnego. Zawsze miał problem ze snem pierwszej nocy, w nowym miejscu. Do tego po jego głowie, cały czas chodziło dzisiejsze spotkanie z Zaynem w holu. To jak myślał, że Louis umawia się z Harrym. Poczuł wtedy nieprzyjemne ukłucie w sercu. To nie była jego wina, nic złego przecież nie zrobił, ale nie chciał, aby ktokolwiek myślał, że Louis jest w związku. Wiedział, że niczym nie zawinił, ale czuł się, że to jest nie na miejscu.

Zrezygnowany wstał z łóżka i wyszedł z sypialni. Postanowił iść do kuchni, chcąc napić się soku. Zapalił światło przy ladzie i odwrócił się, lekko podskakując w miejscu.

- Matko – przyłożył dłoń w miejscu, gdzie mocniej biło jego serce – Harry, co ty tu robisz? Przestraszyłeś mnie.

- Przepraszam – uśmiechnął się lekko. Styles siedział przy niewielkiej wysepce, na barowym krześle. Jego tors był nagi, dzięki czemu Louis miał idealny widok na wyrzeźbioną sylwetkę i tatuaże, włosy miał spięte w kok – Chciałem się tylko napić wody – uniósł lekko szklankę z płynem – A ty?

- Um...nie mogę spać – wyjął sok i nalał do szklanki.

- Wszystko dobrze? – zaniepokojony, zmarszczył brwi.

- Tak – dla zapewnienia posłał mu lekki uśmiech - Zawsze tak mam, że pierwszą noc w nowym miejscu źle śpię – wzruszył ramionami i przyłożył szklankę do ust, robiąc kilka łyków.

Zapanowała cisza, podczas której każdy z nich powoli sączył swój napój. W końcu Harry odłożył szklankę do zlewu i skierował się do swojej sypialni, jednak zatrzymał się w połowie drogi odwracając się do Louisa.

- Pójdziesz jutro ze mną na sesję?

- Um...myślałem, aby trochę pozwiedzać – odpowiedział niepewnie, drapiąc się w kark.

- Och, w porządku. Planowałem w weekend zabrać cię i pokazać kilka miejsc, ale w porządku – starał się, aby w jego głosie nie był dosłyszalny zawód. Naprawdę myślał, że w weekend, kiedy ma przerwę w zdjęciach mógłby zabrać Louisa w kilka uroczych miejsc, które tu odkrył.

- Nie wiedziałem, nic nie wspominałeś – odpowiedział szczerze, lekko zaskoczony – Ale w porządku, chętnie wybiorę się z tobą. A jutro potowarzyszę ci podczas sesji – uśmiechnął się do kędzierzawego.

- Dobranoc Lou – odwzajemnił uśmiech i po chwili zniknął za drzwiami swojego pokoju. Położył się, przykrywając kołdrą. Próbował zasnąć, jednak po jego głowie cały czas krążył widok Louisa z roztrzepanymi włosami, w za dużej koszulce – która zapewne należała do Grega – i uśmiechem na twarzy, który tworzył dookoła jego oczu urocze zmarszczki. Od razu skarcił się za to, nie powinien w ten sposób myśleć o szatynie, ponieważ nic dobrego to nie przyniesie.

*****

Następnego dnia Louis, razem z Harry, wybrał się na sesję, gdzie ponownie spotkał Malika. Mężczyzna przeprosił za swoje, odrobinę niestosowne zachowanie, z poprzedniego dnia. Sesja odbywała się na obrzeżach miasta, w ruinach starego dworu. Szatyn ponownie zabrał ze sobą notes, w którym tworzył swoje dzieła. Tym razem za cel obrał sobie Zayna. Mulat był idealnym modelem i zasługiwał na to, aby być uwiecznianym w każdy możliwy sposób. W jego notatniku znalazł się również rysunek ruin i otaczających go gąszczy.

Tomlinson zaczął codziennie towarzyszyć Harry'emu w sesjach, a w weekend, tak jak obiecał mu kędzierzawy poświecili na zwiedzaniu Rio. Spędzili dwa naprawdę miłe dni. Harry po raz pierwszy widział, aby szatyn tyle się uśmiechał. Do jego błękitnych tęczówek wrócił ten błysk, który kędzierzawy zauważył, gdy po raz pierwszy go zobaczył. To wywoływało u zielonookiego przyspieszone bicie serca i lekkie trzepotanie w żołądku. Podczas wycieczki powstało wiele cudownych zdjęć, bo oczywiście nie było mowy, aby Styles zostawił aparat w hotelu. Na zdecydowanej większości, znajdował się Louis, zwłaszcza wtedy, gdy się uśmiechał. Na zakończenie bardzo przyjemnego weekendu, Harry zabrał Tomlinsona do niewielkiej restauracji, którą bardzo polubił, gdy był w Rio pierwszy raz.

Te dwa dni, oboje mogli uznać za bardzo udane, dodatkowo pozwoliło im to się lepiej poznać i bardziej zbliżyć do siebie.

*****

- Co tam skrobiesz? – Harry pochylił się, stojąc za plecami szatyna, który siedział na jednym z rozkładanych krzeseł, i zaglądając mu przez ramię.

Właśnie robili sobie małą przerwę w zdjęciach i kędzierzawy mógł w końcu trochę uwagi poświęcić szatynowi.

Louis odwrócił głowę, z uśmiechem spoglądając na loczka. Uniósł notes pokazując mu portret...

- Zayn? – musiał przyznać, że poczuł lekkie ukłucie, kiedy zobaczył, że Louis narysował jego przyjaciela.

- Tak, nie mogłem się powstrzymać. Idealnie nadaje się na modela – odwrócił głowę, spoglądając na mulata, który siedział na krześle, pijąc wodę i bawiąc się swoim telefonem – I zasługuje na to, aby być uwiecznionym.

- Taaa – mruknął – Chyba tak – odpowiedział, próbując zwalczyć w sobie to nieprzyjemne uczucie i nie pokazać swojego niezadowolenia. Nie udało się.

- Czyżbyś był zazdrosny, że narysowałem Zayna – zachichotał, wracając wzrokiem na kędzierzawego.

Zaczął kartkować swój notes, aż znalazł to czego szukał. Z szerokim uśmiechem podał zeszyt Stylesowi. Harry z zaciekawieniem przekartkował kilka stron, które były zapełnione rysunkami, które przedstawiały jego – podczas robienia zdjęć, kiedy siedział przed komputerem, uśmiechał się, było nawet jedno, przedstawiające go podczas snu. Louis prawdopodobnie zrobił je, kiedy Harry przysnął na kanapie w ich apartamencie.

- Zadowolony? – zaśmiał się Louis.

- Tak – odpowiedział, nie do końca świadomy tego, co powiedział – To znaczy - otrząsnął się szybko, patrząc na Louisa i oddając mu notes – Nie byłem zazdrosny, tylko zdziwiony – starał się być jak najbardziej przekonujący, jednak nie do końca mu wyszło.

Tomlinson tylko się zaśmiał, wracając do swojego aktualnego dzieła.

*****

To był ich ostatni dzień w Rio. Wieczorem mieli lot do Nowego Jorku. Harry siedział na tarasie, hotelowego baru i czekał na przybycie Louisa. Przed sobą miał otwarty laptop, planował zająć się obróbką zdjęć, jednak zamiast tego przeglądał wszystkie fotografie, na których pojawiał się Louis i podziwiał urodę chłopaka. Naprawdę nie potrafił oderwać oczu od jego szerokiego uśmiechu i błyszczących oczu. Już zawsze chciał go takiego widzieć.

- Ach ta miłość – Harry lekko podskoczył na swoim krześle, kiedy dobrze znany mu głos wyrwał go z zamyślenia. Zayn usiadł na krześle obok, spoglądając na przyjaciela wszystkowiedzącym wzrokiem.

- O czym mówisz? – spytał, czując się niekomfortowo, kiedy brunet wbijał w niego swoje czekoladowe tęczówki.

- O twoim zauroczeniu Louisem – odpowiedział wprost.

- Co? Wcale nie jestem nim zauroczony – zrobił oburzoną minę, zakładając ręce na piersi, aby oddać powagi swoim słowom.

- Twoja mina, kiedy oglądałeś jego zdjęcia mówiła co innego. Niewiele ci brakowało, abyś zaczął się ślinić.

- Wcale nie – mruknął, zamykając swojego laptopa – Nie kocham go.

- A czy mówiłem, że go kochasz? Powiedziałem tylko, że jesteś nim zauroczony – zaśmiał się Malik – To ty zacząłeś mówić o kochaniu.

- Nie kocham go! – powiedział to trochę głośniej niż powinien, ponieważ kilka osób obejrzało się na nich. Zayn miał już coś odpowiedzieć, ale ktoś mu przeszkodził.

- Kogo nie kochasz? – Louis zajął wolne miejsce, uśmiechając się do kędzierzawego i mulata.

- N-niko takiego – zająknął się, przestraszony, że Louis mógł usłyszeć coś więcej z ich rozmowy – Zayn ma jakieś urojenia – posłał przyjacielowi groźne spojrzenie, nakazując mu się zamknąć.

*****

Wyszedł ze swojej sypialni, starając się być cicho. Ostrożnie poruszał się po salonie, aby w tych ciemnościach przypadkiem o coś nie przepaść. Udało mu się dotrzeć do kuchni, gdzie zrobił sobie herbatę. Z parującym kubkiem zbliżył się do dużych okien, które prowadziły na balkon z widokiem na Central Park. Chętnie wyszedłby na zewnątrz, ale pogoda na to nie pozwalała. Widział jak zimny wiatr porusza gałęziami drzew, a duże krople deszczu zderzają się z szybą i tarasem.

Po krótkiej rozmowie z Zaynem, nie miał zbyt wiele czasu na myślenie o tym co jego przyjaciel powiedział. Pochłonięty przez inne sprawy, zapomniał o tym. Do czasu...

Przyszedł czas snu, a w jego głowie pojawiło się wspomnienie, które uniemożliwiło mu sen. Próbował sobie w mówić, że nie jest zakochany w Louisie, że to nie możliwe. Wiedział jednak, że tylko siebie oszukuje. Nawet nie wiedział, kiedy to się stało, kiedy zaczął inaczej patrzeć na szatyna, zresztą w tym momencie to nie było ważne. Był zakochany w Louisie Tomlinsonie i czuł, że nie jest to odpowiednie. Nie wiedział dlaczego, ale tak czuł. Przecież to nie miało sensu, szatyn ciągle kochał swojego zmarłego męża i nie wiedział, czy kiedykolwiek odwzajemni uczucia kędzierzawego. A co jeśli by się dowiedział? Jakby zareagował? Byłby zły, czy ucieszyłby się? A może grzecznie przeprosił i zaproponował bycie przyjaciółmi? To byłby chyba największy cios dla chłopaka.

- Harry? – podskoczył lekko przestraszony, na ciepły kontakt jego skóry z drobną dłonią i cichy głos Louisa. Szarpnął przy tym kubkiem, z którego odrobinę, na szczęście letnie już, herbaty wylało się na jego nagą klatkę – Przepraszam – spojrzał na szatyna, który miał na twarzy skruszony wyraz.

- Nic się nie stało, na szczęście nie była już gorąca – zapalił mała lamkę i usiadł na kanapie. Obserwował jak szaty kręci się po niewielkiej kuchni, również przygotowując sobie herbatę Czemu nie śpisz?

- Pierwsza noc – odpowiedział.

- Ach, no tak, zapomniałem – mruknął, biorąc łyk ze swojego kubka.

- A ty? – odwrócił się do kędzierzawego, podczas gdy woda na herbatę się gotowała.

- Jakoś nie mogę – wzruszył ramionami.

- Skoro oboje nie możemy spać, to może poszukamy czegoś w telewizji? – zaproponował szatyn.

- Jasne – Harry sięgnął po pilota, skacząc po kanałach i szukając czegoś ciekawego. Chwilę później Louis dołączył, siadając obok, w dłoniach trzymając kubek z gorącą herbatą. Po przeszukaniu wszystkich kanałów, ostatecznie postanowili obejrzeć maraton Przyjaciół.

*****

Harry obudził się, kiedy poczuł jak czyjś łokieć wbija się w jego żebro. Otworzył szeroko oczy, krzycząc ciche „Ał!". Pierwsze co dostrzegł to para pięknych, błękitnych tęczówek, które również wpatrywały się w niego.

- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić – widział zmieszanie na twarzy Louisa i dopiero teraz zauważył w jakiej pozycji się znajdują. Leżał na plecach, a szatyn na jego klatce piersiowej. Widocznie musieli tak zasnąć podczas oglądania serialu.

Louis szybko się podniósł, tym razem nie uszkadzając zielonookiego. Jego policzki przybrały różowy kolor. Unikał wzroku Harry'ego, podczas gdy ten się podnosił z kanapy. Był zawstydzony i zmieszany.

- J-ja, pójdę się ubrać – powiedział cicho i jak najszybciej zniknął za drzwiami. Zamknął za sobą drzwi, opierając się o nie. Jego serce biło mocniej niż zwykle, a do oczu cisnęły się łzy. Czuł się zagubiony. Z jednej strony podobało mu się to. Tak dawno nie budził się przy ciepłym ciele, kogoś innego. Mimo to miał wyrzuty sumienia, uważał, że nie powinno do tego dojść, nie powinno mu się to podobać. Przecież tak niewiele czasu minęło odkąd zmarł Greg – jego mąż, którego wciąż kochał. Spojrzał na swoją dłoń, gdzie na serdecznym palcu błyszczała złota obrączka. Nie mógł sobie pozwalać na takie rzeczy, jeszcze nie. Nie był gotowy i nie wiedział, czy kiedykolwiek będzie. Wiedział, że Greg tego chciał. Chciał, aby sobie ułożył na nowo życie, aby się zakochał. Nic jednak nie mógł poradzić na to, że dalej czuł się, jakby go zdradzał.

Poniósł się, ocierając łzy i podszedł do torby, wyciągając czyste ubrania. Postanowił wyjść stąd, zachowując się, jakby nic się nie stało. Pominięcie tego, co się stało i uznanie jakby to nie było nic takiego, jest najlepszym wyjściem.

*****

Sytuacja nigdy więcej nie została wspomniana. Louis tak jak sobie obiecał, po wyjściu z sypialni, zachowywał się jakby nic się nie stało, jakby ich wspólna noc na kanapie, nie była niczym wielkim. Na początku oboje czuli się odrobinę dziwnie i niezręcznie, w końcu Harry zauważył zachowanie szatyna tamtego ranka, jednak dość szybko wrócili do tego co było.

Podobnie jak było w Rio, Louis codziennie chodził z Harry na sesje, a weekend spędzili na zwiedzaniu, kończąc go w jednej z nowojorskich restauracji, z widokiem na miasto.

Louis większość czasu poświęcał na rysowaniu, jednak tym razem nie znalazł nikogo, kto by go zainspirował, więc w notatniku, głównie pojawiało się otoczenie, krajobrazy lub coś całkiem wymyślone przez niego.

Cały pobyt tam minął im dość szybko i bardzo przyjemni.

*****

Chłodny wiatr rozwiewał jego włosy, a stopy miał zakopane w piasku. Siedział na plaży, starając się jak najlepiej odwzorować, w swoim notesie, dzisiejszy ocean. Harry kręcił się po plaży, co chwilę robiąc zdjęcia.

To był ich trzeci dzień w Los Angeles. Z powodu jakichś komplikacji, dzisiejsza sesja została odwołana. Harry postanowił, że uda się na plażę. Niebo było przysłonięte grubymi, szarymi chmurami, a ocean lekko wzburzony. Styles uważał, że mogą wyjść świetne zdjęcia, dodatkowo pogoda sprawiła, że po za nimi nie było tu nikogo, więc nie musiał zwracać uwagi gdzie chodzi, by przypadkiem kogoś nie zdeptać, lub nie zniszczyć jakieś budowli, wywołując tym płacz dziecka.

- Lubisz to? – oderwał wzrok od kartek, na których powoli powstawał rysunek i spojrzał na Harry'ego, który usiadł obok.

- Tak, bardzo – na jego ustach pojawił się lekki uśmiech – Studiowałem na akademii sztuk pięknych i chodź tam musiałem posługiwać się wieloma stylami, to zdecydowanie jestem zwolennikiem rysunku – wyjaśnił na co Harry skinął głową.

- Notes też jest dla ciebie ważny, prawda? Zauważyłem, że zawsze masz go przy sobie i nie wszystko co rysujesz, robisz to w nim. Czasem korzystasz z innych kartek.

- Tak – uśmiech chłopaka zrobił się łagodniejszy, bardziej czuły – Dostałem go od Grega – wyjaśnił - Tutaj zawsze znajdują się coś, co mnie zafascynuje lub jest mi szczególnie bliskie. Z innych kartek korzystam, gdy po prostu chcę poćwiczyć, albo rysuję by zabić nudę.

- Dalej go kochasz, prawda? – wypalił, po czym szybko zasłonił sobie usta dłonią. Czuł, że to pytanie mogło być odrobinę nietaktowane – Przepraszam.

- W porządku – położył dłoń, na ramieniu Harry'ego, dając mu znać, że naprawdę nic złego się nie stało – I tak, kocham Grega i nie wiem, czy kiedykolwiek przestanę.

Błękitne tęczówki posmutniały, a ich blask przygasł. Harry w tym momencie tak bardzo chciał przytulić szatyna, ale nie wiedział jak na to zareaguje. Mimo to postanowił zaryzykować i objął go ramieniem. Po chwili poczuł jak chłopak kładzie głowę na jego ramieniu i wtula się w jego ciało.

Siedzieli w ciszy, obserwując wzburzony ocean, czując jak wiatr rozwiewa ich włosy i owiewa twarze. Jedynymi dźwiękami były fale zderzające się z brzegiem i kamieniami, oraz świst wiatru.

- Skończyłeś zdjęcia?

- Tak – spojrzał na szatyna i zauważył, że on również się w niego wpatruje.

- To możemy iść? Zimno mi i w każdej chwili może się rozpadać.

- Jasne – podniósł się z piasku, wyciągając rękę do Louisa i pomagając mu wstać.

*****

Z każdym dniem Harry'emu było coraz gorzej ukrywać swoje uczucia do szatyna. Kiedy widział go uśmiechniętego, bądź zaspanego, z roztrzepanymi włosami, albo zafascynowanego czymś...zresztą nie ważne jak Louis wyglądał, Harry zawsze musiał się powstrzymywać od podejścia do chłopaka, zgarnięcia w swoje ramiona i całowania, tak długo jak pozwoliłyby mu na to zapasy powietrza w płucach.

Widział jak Louis całkiem się przed nim otworzył, jak mu zaufał i traktował jak bliską osobę. Przekomarzania się, niewinne dotyki, czy przytulanie się podczas oglądania filmów, powoli stawały się normą. I chodź Harry bardzo to lubił, to jednak nie było to, to czego chciał. Chciał móc wyznawać codziennie Louisowi miłość, budzić się i zasypiać obok. Chciał móc go zawsze przytulać, w każdej sytuacji, nie tylko podczas filmów. Chciał móc trzymać jego dłoń, kiedy razem gdzieś wychodzili i chciał pokazać wszystkim, że Tomlinson jest jego.

Louis jednak traktował go jak przyjaciela, to bolało. Pomimo tego, jak bardzo chciał, aby szatyn dowiedział się o jego uczuciach, nie planował mu tego powiedzieć. Bał się, że to wszystko zniszczy i straci to co ma z Tommo.

*****

Nasze postanowienia i powściągliwość często są łamane, kiedy w grę wchodzi alkohol.

- Jestem zmęczony – Louis z głębokim westchnięciem opadł na kanapę, stojącą na balkonie. Po chwili Harry usiadł obok, obejmując go ramieniem.

Dookoła panowała ciemność, rozpraszane jedynie przez księżyc i gwiazdy, zawieszone wysoko nad LA.

Harry, jako dość znany fotograf, dostał zaproszenie na pokaz mody, po którym odbywał się bankiet. Uznał, że to może być przyjemna rozrywka i oderwanie się od codziennej rutyny pracy. Postanowił zabrać ze sobą Louisa, który chętnie na to przystał.

Na miejscu spotkali Zayna, który szedł w pokazie i praktycznie cały wieczór spędzili razem. Malik stwierdził, że rzadko kiedy ma okazję się z Harrym napić, więc muszą to nadrobić. W ten sposób Styles i Louis skończyli, pijąc drinki, które ciągle podsuwał im model.

Teraz siedzieli na balkonie ich hotelowego apartamentu, wtuleni w siebie i cieszyli się panującą dookoła ciszą. Ich oczy się szkliły, a na policzkach widoczne były rumieńce. Louis wpatrywał się w bezchmurne niebo, z kolei Harry nie potrafił oderwać wzroku od twarzy szatyna. Ciepło jego ciała również mu nie pomagało. Tommo czując na sobie wzrok fotografa, uniósł lekko głowę i także na niego spojrzał.

- Co? – zapytał z lekkim uśmiechem – Mam coś na twarzy?

- Jesteś piękny Lou – wypalił.

- Co? – uśmiech zniknął, a na jego miejscu pojawiło się zaskoczenie.

- Jesteś piękny – i z wypowiedzeniem tych słów pochylił się i złączył ich wargi w pocałunku. Na początku był one niepewny, lekkie muśnięcia. Jednak, kiedy Styles zauważył, że Louis nie protestuje, jego pocałunki stały się pewniejsze. Przechylił głowę, pogłębiając pocałunek.

Harry czuł jak jego serce wali, mocno obijając się o żebra, a w głowie pojawiły się zawirowania. Nareszcie, tyle o tym marzył i w końcu może zasmakować ust Louisa. Pchnął go, aby położył się na kanapie i pochylił się, składając teraz pocałunku na szyi i odsłoniętych obojczykach. Louis zanurzył swoje dłonie we włosach fotografa, lekko za nie pociągając co wywoływało jęki u niego.

- Lou – szeptał między pocałunkami – Jesteś piękny. Tak bardzo cię kocham.

- C... - Jego wypowiedź została przerwana, przez usta Stylesa. Te słowa otrzeźwiły szatyna. Umieścił dłonie na klatce piersiowej kędzierzawego, starając się go odepchnąć. Z zaskoczeniem uniósł się nad Tommo, wpatrując się w błękitne, przestraszone tęczówki.

- O boże – sapną, kiedy w jego oczach zaczęły pojawiać się łzy – Nie – mocniej pchnął fotografa i wstał z kanapy. Ostatni raz spojrzał na niego i uciekł do swojego pokoju. Jego serce waliło jak szalone, a w głowie panował chaos. Czuł się zagubiony, po raz kolejny. I tak jak za pierwszym razem, to Harry był tego powodem.

Nie ukrywał, że podobało mu się to. Bardzo mu się podobało. Co prawda było zupełnie inaczej niż z Gregiem, ale dalej uważał, że to było coś cudownego. I właśnie to było problemem. Nie mogło mu się to podobać, nie chciał tego. Przecież był Greg. Greg, którego nie było, który...który nie żył. Mimo to Louis nie potrafił, nie był gotowy. Pomimo tych kilku miesięcy, dalej się czuł, jakby dopuścił się zdrady. Chociaż, czy to rzeczywiście było to? Czy to był jedyny powód, dla którego Louis nie mógł dopuszczać do takich sytuacji?

Louis musiał przyznać się sam przed sobą, że bał się zakochać. Bał się oddać komuś swoje serce, bał się, że zostanie skrzywdzony, kiedy i ta osoba odejdzie. A on nie chciał ponownie tak cierpieć. Nie zniósł by tego.

Dlatego już nigdy więcej nie chciał się zakochać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro