2
Pierwszy dzień był kiepski, w końcu jak inaczej nazwać zepsuty samochód, plamę z soku i dwugodzinny trening chearlederek, jednego dnia. No...jeszcze wizyta tamtego chłopaka. Nie wiedziała co u nich robił, wiedziała tylko że w momencie gdy usłyszała wrzask Karen, zerwała się z łazienki, mimo swojej sytuacji. Porywając pierwszą lepszą broń, w tym wypadku jej ulubiony puchaty kapeć, wybiegła z łazienki jedną ręką podtrzymując ręcznik a w drugiej dzierżąc swój oręż. W drzwiach stał spanikowany blondyn o opalonej cerze, niebieskich oczach i piegach. Stał skamieniały z szeroko otwartymi oczami, a Karen i Viktoria wrzeszczały.
-To damskie dormitorium, idioto!-wrzasnęła i rzuciła w niego kapciem, a gdy przewrócił się do tyłu, zatrzasnęła drzwi i oparła się o nie ciężko dysząc.
Karen przyciskała do piersi koszulkę drużyny, cała czerwona na twarz ni to z zażenowania ni to z wściekłości. Vik oburzona wpatrywała się w drzwi jakby chciała przepalić je wzrokiem a potem to samo zrobić ze stojącym za nimi chłopakiem.
Cudne rozpoczęcie roku, nie ma co.
***
Od rana w pokoju numer trzydzieści dało się słyszeć, krzyki nastolatek.
Lindsey myła właśnie zęby słuchając o czym gadają jej współlokatorki.
-Co mam założyć w sobotę?!-dało się słyszeć pytanie jasnowłosej, no tak przecież tylko w wekendy można było opuścić pokoje w czymś innym niż mundurek. Była to strasznie głupia zasada, na tygodniu nawet po lekcjach trzeba było nosić oficjalne szkolne zestawy. Dlatego na trzy dni przed sobotą, trzeba było mądrze zdecydować w czym się pokazać.
Zielonooka wypluła pianę z ust.
-A jak się czeszesz?
-Na wróżkę!
Dziewczyna zastanowiła się chwilę.
-Czarny golf bez rękawów!
-A do tego dżinsowa kamizelka!-dodała Vik.
Tak to wyglądało co rano, wstawały o piątej by jak najlepiej przygotować się do wyjścia, zajęcia zaczynały się o ósmej więc była to najbardziej optymalna godzina, by ze wszystkim zdążyć, i jeszcze pięć razy przejrzeć plecak, by upewnić się że niczego nie brakuje.
Związała włosy w dwa warkocze i narzuciła na białą koszulę granatową marynarkę, dwa z pięciu elementów na które składał się ich mundurek. Poza nimi był jeszcze czerwony krawat w szkocką kratę czarne rajstopy i wyjątkowo krótka uciążliwa spódnica pod kolor marynarki. Pod tym względem zazdrościła facetom, ile by dała żeby założyć zamiast tego spodnie. Mniej by się wstydziła chodząc jedynie w spodniach i staniku, niż w pełnym mundurku, którego spódnicę nieustannie ciągnęła w dół, by niczego przypadkiem nie odsłoniła.
***
-Uuu, a tu jakie ciasteczko!-szeptała gorączkowo Karen przyglądając się przechodzącemu obok na stołówce pierwszoroczniakowi.
-No ciasteczko...-przytaknęła Lindsey.
-Ale nie zagadasz- dokończyła Viktoria na co Karen skuliła się na ławce.
-No nie zagadam- przytaknęła cicho, po czym naglę się ożywiła.- Jak z tobą i z Amel?-spytała z ognikami w oczach, Afroamerykankę.
Viktoria dziwnie się zmieszała, na co dwie pozostałe wymieniły zatroskane spojrzenia.
-Cóż... nic takiego, jesteśmy w okresie przejściowym. To...czasowa separacja. Dobrze nam zrobi.-Stwierdziła rozglądając się po sali, gdy nagle jej wzrok padł na coś za Lin i spuściła go z zalążkami łez. Dziewczyna gwałtownie odwróciła się za siebie by zobaczyć co doprowadziło jej zazwyczaj stoicką przyjaciółkę do łez i zdusiła warknięcie gdy dostrzegła rudowłosą trzecioklasistkę w towarzystwie Kevina. Wbiła naglący wzrok w czarnooką, licząc że zaprzeczy. -Zerwała zemną.
A jednak.
-Stwierdziła, że to był młodzieńczy bunt i tak naprawdę nie gustuje w dziewczynach.
-Co za zołza-krzyknęła szeptem zielonooka, nie chciała by reszta szkoły dowiedziała się o ich rozstaniu, by dziewczyny nie dobijały bardziej słowa pocieszenia od obcych lub kpiące docinki osób nietolerancyjnych.
Niestety nową parkę szybko wypatrzyła Heather, szkolna plotkara i głównodowodząca szkolnego bloga. Już po chwili Karen, poczuła wibracje w kieszeni i przejrzała nowy wpis na tymże blogu, jako jedyna go przeglądała. Po kilku linijkach tekstu mina jej zrzedła. Pochyliła się z komórką w stronę dziewczyny i pokazała nowy wpis.
"Nasza słodziutka parka się rozstała. Jedna z dziewczyn które bezwstydnie pokazywały swoją nienaturalną zażyłość innym, widziana była w towarzystwie jednego z popularnych uczniów naszej szkoły. Najwyraźniej Amel poszła po rozum do głowy, twoja kolej Viki." A pod spodem dwa zdjęcia. Jedno z parą w dość jednoznacznej sytuacji. A drugie, dosłownie z przed kilku sekund, gdy załamana Vik pochylała się nad swoim śniadaniem.
Czy wspominała że ów blogerka jest też najbardziej nietolerancyjnym szlauchem w całej szkolę?
Viktoria ponagliła szatynkę by i jej pokazała wpis co Karen niechętnie wykonała. W jej oczach jak na zawołanie pojawiło się jeszcze więcej łez a gdy zabrała aparat dziewczynie by przejrzeć także komentarze, jedynie cudem zdusiła głośny szloch.
Zirytowana Lindsey zebrała rzeczy do plecaka i razem z Karen wyprowadziły obiekt kpin z sali.
Wybór lokum, padł na rzadko uczęszczaną toaletę na pierwszym piętrze, mało kto jej używał bo trzy lata temu chłopaki rozsadzili w niej kibel petardami i zrobili dziurę w ścianie wychodzącą na jedną z męskich kabin by podglądać dziewczyny. Posadziły rozdygotaną dziewczynę na szerokim parapecie i zajęły się nią. Karen pobiegła do najbliższego automatu po ulubioną słodycz dziewczyny a w tym czasie zielonooka uspokajała przyjaciółkę, z doświadczenia wiedziała że rzeczy typu "będzie lepiej" i inne duperele nie zadziałają więc obrała inną taktykę.
Starała się rozbawić dziewczynę, nie szczędząc jej przy tym komplementów, przytulając do siebie, wyzywając byłą Viktorii i szykując zemstę.
-Mam- krzyknęła Karen na wstępie gdy weszła, przyniosła Colę i dwie paczki cukierków.
-Nigdzie w weekend nie wychodzimy-oświadczyła Lindsey gdy wszystkie były razem. Dwie pozostałe spojrzały na nią zdziwione- Zamawiamy jedzenie i robimy babski wieczór, dobrze nam to zrobi.
-W sumie...-wciąż lekko pochlipywała ale była o wiele weselsza-...już dawno chciałam zmienić coś w sobie.
Karen i Lindsey przytuliły Afroamerykankę i ogarniając ślady po łzach, wyszły na lekcję, zastanawiając się jak wyjaśnić spóźnienie.
Zielonooka miała szczęście, gdy dotarła do klasy, wszyscy jeszcze siedzieli na ławkach, czekając na profesora. Była ciekawa co go zatrzymało, ale darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, szybko usiadła na swoim miejscu i wyciągnęła książki, zdążyła na styk bo kilka sekund po odetkaniu długopisu do sali wszedł nauczyciel.
Nie był sam, a w niej zawrzało na widok tamtego blondyna.
Ignorując obecność chłopaka i jego historię, którą dzieli się każdy nowy uczeń, otworzyła zeszyt i zapisała temat. Cicho nuciła pod nosem, wypełniając pierwsze strony i rysując na marginesie. Zbiór lektur był taki sam, dla każdej klasy, więc widziała jakie książki będę jej potrzebne już pod koniec czerwca od Karen która powtarzała rok.
Podniosła wzrok dopiero gdy usłyszała swoje nazwisko, przestraszyła się że nauczyciel zauważył że nie słucha i już pierwszego dnia dostanie uwagę, ale skamieniała jeszcze bardziej gdy usłyszała słowa nauczyciela.
-Proszę zająć miejsce obok panny Sparrow, chłopcze.
Zdusiła warknięcie niezadowolenia i z cichym hukiem, uderzyła twarzą o ławkę.
***
Tak mniej więcej wygląda Karen
A to Wiktoria
Obie mają czarne oczy, zatem od razu dodam że Karen to ciemnooka a Vik czarnooka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro