Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3- Coraz więcej problemów.

Kolejna część, Zapraszam :D
~~~



-Wybierasz się gdzieś?- zapytał Bondevik, gdy zobaczył, że Matthias ubiera buty.

-Może- Duńczyk mruknął w odpowiedzi- Co cię to obchodzi?

-Dlaczego się z nią spotykasz?- zapytał Lukas ignorując ostatnie pytanie.

-Powtórzę jeszcze raz: Co cię to obchodzi? Ciesz się wolnością w swoim pokoju.

-W NASZYM pokoju- poprawił go Norweg.

Od czasu, gdy przyłapał swojego przyjaciela z Sesele na korytarzu, stał się w stosunku do niego łagodniejszy i zarazem zmartwiony całą sytuacją, którą potem opowiedział reszcie.

Kątem oka zauważył, że Berwald się wzdrygnął, kiedy im to mówił.

-Musimy coś zrobić- powiedział Leon, który trzymał się z Emilem.

Lukas mógł przysiąc, że jego kuzyn i Leon pochodzący z Hong Kongu bardzo się do siebie zbliżyli.

-Jak wolisz- rzucił Køhler i wyszedł z pokoju.

Lukas uznał, że nie może bezczynnie siedzieć i wyszedł za nim z pokoju kilka metrów dalej.

Chce tylko wiedzieć czy się z nią spotka czy nie. Jakież było jego zdziwienie, gdy widział, że do Duńczyka podchodzi Alfred, wysoki Amerykanin i niższy od nich o głowę Gilbert, któremu prawie każdy zazdrościł tak rzadkiej urody mianowicie czerwonych oczu i białych włosów.

-Hejka Matti- Lukas usłyszał, że Amerykanin przywitał Duńczyka.

-Siema. Idziemy gdzieś?

-Jasne- powiedział Gilbert- Niedawno widziałem tutaj zagilbisty-normalnie tak jak ja- pub. Co wy na to?

-Nie odmówię- odpowiedział Køhler, a Jones mu zawtórował.

-Prowadź.

Odeszli, a Lukas poszedł za nimi.

***

-Widzieliście gdzieś Arthura?!- głośna muzykę zaczął przekrzykiwać Al.

-Szukam Matthew. Boję się, że Francuz go dopadł. Jeśli tak, to mu nogi z dupy powyrywam!!

-Możesz się do cholery zamknąć Beilschmidt?!- krzyknęła Elizaveta, węgierka- Spłoszysz mi Rodericha.

-A ty znowu zaczynasz o nim gadać?!

Chwilę później Prusak pożałował swoich słów, ponieważ oberwał od Héderváry patelnią.

Nie wiedział nawet, gdzie dziewczyna je chowa.

Matthias zaś pił już czwartą szklankę trunku i śmiał się w niebogłosy.

-No proszę, proszę. Kogo my tu mamy?- usłyszał za swoimi plecami.

Sesele przysiadła się do chłopaka. Zbyt blisko.

Kiedy Lukas to zauważył, zacisnął pięści ze złości, o mało nie wychodząc z kryjówki.

-Ty też tu jesteś?- zapytał rozmarzony Duńczyk.

-Oczywiście. Jestem zawsze tam, gdzie ty.

Norweg obserwował, jak twarz Matthiasa powoli zbliża się do twarzy dziewczyny.

No nie- pomyślał- On to zrobi. Nie wierzę.

Sekundę później chłopak całował już dziewczynę.

Norwegowi szczęka opadła w dół.

Su*a-pomyślał- Owinęła go sobie wokół palca, ale to jeszcze nie koniec.

***

-CO TY MU ZROBIŁAŚ?!

-Nic takiego- odparła niewinnym głosem.

-CO SIĘ Z NIM DZIEJE?!

-Słyszałeś może o strychninie?

Chłopak zesztywniał. Wiedział, że to koniec.

***

Matthias obudził się zlany potem.

Mam już tego dosyć- pomyślał.

-Znowu zły sen?- zapytał sennie Norweg.

-Tak- odpowiedział wystraszony Duńczyk- Przepraszam, że cię obudziłem.

-Nic się nie stało. Chcesz o tym opowiedzieć?

-Nie... nie wiem.

-Może jak się wygadasz, to lżej zrobi ci się na sercu. Mi możesz zaufać- Lukas się uśmiechnął.

Duńczyk pierwszy raz widział uśmiechniętego Norwega.

Uznał, że ten jeden raz może mu w pełni zaufać i opowiedział mu swoje niepokoje.

Następnego dnia lekcje rozpoczynały się o godzinie 8.

Reszcie to nie przeszkadzało, ale Lukas i Matthias byli marudni i rozkojarzeni, ponieważ zeszłej nocy prawie w ogóle nie spali. Duńczyk zwierzał się Bondevikowi ze swojego snu i tym, że nie wie, co się dzieje. Lukas na ile tylko mógł, pomagał mu rozwiązać problem, czym teraz oboje przepłacali.

-Hej, chłopaki. Wyglądacie jak zombie- powiedział zaniepokojony Emil. Obok Islandczyka stał Leon, który potakiwał głową.

-On ma rację. Znowu nie spaliście?

-Nie- warknął Lukas- Matthias ma koszmary.

Norweg spojrzał wymownie na resztę Nordyków, którzy od razu zrozumieli o co mu chodzi. Sam Køhler nie zauważył jego wzroku.

Fin skinął lekko głową na znak zrozumienia.

-Pamiętasz coś z tych koszmarów?- zapytał Berwald.

-Mniej więcej- mruknął Matthias w odpowiedzi.

-Co się w nich znajduje?

To pytanie zaskoczyło dość już zszokowanego Duńczyka, ale chłopak milczał.

-Więc?- zapytał Szwed.

-Kiedy indziej wam powiem. Chodźmy na lekcje.

Weszli do klasy i zajęli swoje miejsca.

Do klasy wszedł nauczyciel i po sprawdzeniu obecności przeszedł od razu do prowadzenia lekcji.

Køhler po 10 minutach zasnął.

***

Stał w ciemnym pomieszczeniu. Nie miał pojęcia gdzie się znajduje.

-Jest tu ktoś?- zapytał, ale nie doczekał się odpowiedzi.

Próbował dostrzec coś w tej ciemności, ale im więcej się przyglądał, tym bardziej niewyraźnie się czuł.

Ktoś z nim tu musiał być... Nie... KTOŚ Z NIM TU BYŁ!!

-Kto tu jest?!- warknął.

Usłyszał tylko śmiech i poczuł, że traci przytomność.

***

-KØHLER!!!

Duńczyka obudził krzyk nauczyciela.

-Znowu lekceważysz moją lekcję!! Jeśli jest aż taka nudna dla ciebie, bo pewnie jesteś zbyt mądry na nią, to może poprowadzisz zajęcia za mnie. Może nie będziesz się wtedy nudził!!

-Z wielką chęcią- odparł pustym głosem Matthias. Wstał z krzesła i podszedł do tablicy.

Norweg zauważył zmianę w zachowaniu Duńczyka.

Szturchnął Emila, Tino i Berwalda i wskazał im dyskretnie ręką na chłopaka.

Wszyscy spojrzeli w wyznaczonym przez Lukasa kierunku. Zauważyli, że nie zachowywał się jak zawsze, ale był tylko pustą skorupą człowieka.

Reszta grupy patrzyła przerażonym wzrokiem na ich przyjaciela, który stał pod tablicą i rzekł tylko:

-A więc drogie dzieci, pora na przerwę i tak to wszyscy umiecie.

Zaraz po tym wyszedł z klasy chwiejąc się na nogach.

Wszyscy wstrzymali oddech i obserwowali reakcję nauczyciela, który nie do końca wiedział, co się dzieje.

Chwilę później on także wyszedł z klasy.

-On go zabije- powiedział Ludwig.

Feliciano i Kiku patrzyli na Niemca z niepokojem.

-Zaraz ja ciebie zabiję, jak nie odpieprzysz się od mojego brata- warknął Romano.

- To w końcu jest ta lekcja czy nie?- zapytał Wao.

- Lekcja widocznie się skończyła- odpowiedział mu Ivan.

-Pewnie poszedł do dyrektora i zaraz tu wróci- powiedział niepewnie Arthur.

-Oj daj już spokój Artie- śmiał się Alfred- Za bardzo panikujesz pod tym względem.

-Stwierdzam fakty ośle.

-Ej, widział ktoś Nordyków?

Wszyscy jak na komendę spojrzeli na miejsca, gdzie jeszcze kilka minut temu siedzieli Nordycy.

-Leona też nie ma.

***

-Gdzie on polazł?!- warknął Emil- Zaraz go Germania dorwie. A jeśli to zrobi, to już po nim.

-Uspokój się Emi- powiedział uspokajająco Leon- Znajdzie się. Prędzej czy później.

-Ale pocieszenie- mruknął sarkastycznie Lukas.

-Wy też macie wrażenie, że w tych jego snach, albo raczej koszmarach zaczyna sobie wszystko przypominać?- zapytał znienacka Tino.

-Wydaje mi się, że próbuje iść w tym kierunku, chociaż bardziej zbacza z drogi. Ktoś mu to komplikuje. I co się z nim w końcu do cholery dzieje? Spał na lekcji, a potem się budzi i jest bezduszną lalką.

-Wiecie dobrze, że mam swoje przypuszczenie co do tego i trzymam się swojego zdania...

-Lukas- przerwał mu w połowie Fin- Nie mamy co do tego pewności, więc nie osądzaj pochopnie.

Skręcili na korytarz, wijący się od klas aż do wyjścia prowadzącego na boisko. Kręciło się tu kilka osób, ale nie widzieli wśród nich Matthiasa.

Postanowili, że poszukają go jeszcze na zewnątrz, ponieważ chłopak najczęściej lubił tam przesiadywać. Rozejrzeli się dookoła.

- Tam jest- Berwald wskazał ręką balustradę na której opierał się Duńczyk. Podeszli do niego. Początkowo nie zwrócił na nich uwagi.

-Wszystko okej?- zapytał niepewnie Leon.

Widzieli, że Køhler trzyma się za głowę.

-Chyba tak- odpowiedział zdezorientowanym głosem- Co się stało?

-Nie pamiętasz?

-Nie.

-Zasnąłeś na lekcji, po jakimś czasie nauczyciel to zauważył, więc cię obudził. Stwierdził, że skoro lekcja jest dla ciebie jest taka nudna, to żebyś sam ją poprowadził. Zgodziłeś się. Wstałeś i podszedłeś do tablicy. Powiedziałeś, że i tak wiemy więcej niż się nauczymy, więc możemy iść na przerwę. Jak możesz tego nie pamiętać?

-Nie wiem co robiłem, ale nie chcę już się pokazywać na jego lekcjach.

- Daj spokój. Wyjaśnisz mu to jakoś i przeprosisz. Jest szansa, że ci daruje.

-Zapomnij.

-Nie pokazywanie się tylko pogorszy sprawę.

-On mnie zabije za taki występek. Nawet nie będzie chciał mnie słuchać.

-Na pewno nie.

-To niewystarczające pocieszenie.

-Zainterweniujemy jak będzie kopał leżącego- do Nordyków i Leona podszedł Alfred wraz z Matthew, Arthurem, Francisem i Gilbertem.

-Dzięki za pomoc- sarkastycznie odpowiedział Duńczyk.

-Zawsze do usług- Alfred się zaśmiał- Nie martw się stary. Nie dopuścimy do tego, abyś miał przez niego problemy. Siedzimy w tym wszyscy razem. Jesteśmy w końcu najlepszymi przyjaciółmi.

-Masz rację. Dzięki. Teraz rzeczywiście poprawiliście mi humor.

-To co?- zapytał Gilbert- Idziemy dzisiaj wszyscy na jakąś imprezę? Tylko nie wygadać się mojemu bratu, proszę. Bo to ja zostanę zabity. A Ludwig jest straszniejszy niż Germania.

-Przecież on jest młodszy od ciebie.

-Cicho. Jak się dowie, to mam przerąbane.

-Dobra. Uspokój się- Alfred położył mu rękę na ramieniu.

-W sumie nie zaszkodzi nam skoro i tak dzisiaj piątek- odezwał się Arthur.

Wszyscy odwrócili głowy zdezorientowani tym, co właśnie usłyszeli.

-Co?

-Nigdy bym nie przypuszczał, że usłyszę to z Twoich ust, mon ami.

-Mówiłem ci, że masz mnie tak nie nazywać.

-Bo?

-Bo jesteś na to za głupi.

-Przestańcie- zainterweniował Matthew wyczuwając zagrożenie wynikające z kłótni Anglika i Francuza- Zachowujecie się jak stare, dobre małżeństwo.

-CICHO!- Arthur i Francis odwrócili głowy w stronę Kanadyjczyka.

***

Wybiła godzina 21:00 i wszyscy, wliczając w to także Elizavetę wraz z Roderichem, który nie przyszedłby tutaj gdyby nie dziewczyna, stali przed wejściem do jednego z klubów.

-Ej- zagadał nieśmiało Gilbert do Węgierki- Ludwig nie wie, że tu jestem?

Elizaveta uniosła brew spoglądając na niego i odpowiadając:

-Nie. A mam mu powiedzieć?

-Nie, nie - zaczął machać rękoma Prusak.

-Ktoś jeszcze będzie?

-Antonio i Romano. Feli powiedział, że zostanie z Ludwigiem i oboje z Kiku będą go pilnować przez noc, kiedy ty będziesz się tu bawił.

-Żeby cię nie szukał i nie zbierał z podłogi i mam nadzieję, że my też tego nie będziemy robić.

-Chociaż pewnie i tak się to skończy- mruknęła Hedervary- Ciebie zawsze trzeba po imprezie zbierać z podłogi.

-Przesadzasz.

-Stwierdzam fakty.

-Czy Sesele będą?- odezwał się niespokojnie Norweg.

-Nie.

Tylko Nordycy, oprócz Duńczyka, zauważyli, że Lukas odetchnął z ulgą.

-Dobra- zakomenderował Alfred- Wchodzimy. Nie ma na co czekać.

Otworzyli drzwi i od wejścia poczuli mocny zapach alkoholu wypełniającego to miejsce. Z początku odrzuciła ich ta woń, a także głośność muzyki dobiegająca z głośników, ale po kilku minutach przyzwyczaili się do tego.

Matthias podszedł do baru.

-Poproszę mocnego shota- powiedział do barmana.

-Robi się.

W międzyczasie, gdy barman przygotowywał trunek, Duńczyk rozejrzał się po sali. Oprócz całej eskapady jego znajomych, zauważył także nieznane mu osoby, ani ze szkoły, ani z widzenia. Westchnął tylko i powrócił wzrokiem do barmana. Widział, że już kończy.

-Proszę- mężczyzna podał mu napój.

-Zapłacę później, bo i tak pewnie kupię jeszcze więcej.

-W porządku- barman się uśmiechnął.

Duńczyk jednym haustem wypił drink.

Piętnaście minut później z jednego zrobiło się pięć.

Pieniądze zostawił na ladzie i poszedł do Norwega, który siedział na jednej z kanap przy stole.

-Nie pijesz?-zapytał Lukasa.

- Niezbyt mam ochotę.

-Okej.

Duńczyk usiadł obok Norwega.

-Już jesteś nawalony?

-Tu będziesz zdziwiony- Køhler się uśmiechnął- Jestem absolutnie trzeźwy.

-Masz rację. Jestem zdziwiony, ale to w sumie dobrze, bo chciałbym z tobą porozmawiać. To jest takie trochę osobiste pytanie.

-Słucham.

-Czy ty lubisz Sesele?

-Spoko jest. Nic do niej nie mam. Czemu pytasz?

-Po prostu. A nie obrazisz się na to, o co cię teraz zapytam?

-Nie wiem. Postaram się- Matthias się zaśmiał.

-Czy ty chciałbyś z nią kiedyś być?

Duńczyka zszokowało to pytanie. Nigdy o tym nie myślał. Po chwili namysłu odpowiedział:

-Fajna z niej koleżanka, ale tylko tyle. Nic poza tym.

Matthias nie zauważył, że Norweg odetchnął z ulgą.

Chwilę siedzieli w ciszy. Norweg czuł się dziwnie obserwowany i to nie przez Køhlera ani żadnego z ich przyjaciół. Rozejrzał się dyskretnie.

Zobaczył kątem oka, że jakiś nieznajomy ciągle patrzy w jego kierunku.

Jakiś czas później tamten człowiek spojrzał na barmana, który lekko skinął mu głową. Po czym tamten wstał i wyszedł na zaplecze.

Lukas otworzył szeroko oczy, ze strachem przypuszczając o co może chodzić. Spojrzał zaniepokojony na swojego przyjaciela i zobaczył na jego czole powstające krople potu.

Duńczyk zaczął strasznie się pocić. Sięgnął ręką w stronę szyi, aby rozluźnić krawat.

-Gorąco się tu zrobiło- powiedział słabo, co chwilę przymykając oczy.

Lukas doskoczył dyskretnie do Køhlera i zaczął mówić szeptem.

-Ile wypiłeś?

-5- odrzekł słabo- 5 shotów chyba.

Dlatego nie byłeś pijany- pomyślał- Poczekaj tu. Zaraz przyjdę.

Poszedł szybko po Berwalda, Tino, Emila i Leona, którzy pobiegli do sofy, na której siedział Matthias i wcześniej Bondevik.

Lukas na szybko wyjaśnił im całą sytuację.

-Co jeśli to trucizna?- Fin miał już łzy w oczach.

-Trzeba go szybko stąd wyprowadzić.

Do Nordyków podeszła reszta:

-Tu jesteście. Szukaliśmy was- powiedział Arthur.

-Nie teraz- warknął Norweg.

-Musimy wyprowadzić stąd Matthiasa- powiedział szybko Leon.

-Co się stało?- Francuz był zaniepokojony.

-Barman musiał dosypać mu czegoś do drinków.

Elizaveta zakryła usta ręką.

-Wychodzimy. Szybko! - zakomunikował Berwald.

Szwed wziął pod ramię Køhlera.

-Nie mogę- wysapał ledwo chłopak- Boli.

-Gdzie cię boli?!- Bondevik był biały jak prześcieradło. Podobnie było z całą resztą.

-Klat...ka p...pier...siow...a, wsz...wszystko- wykrztusił.

Udało im się wyjść z klubu i zaczęli kierować się szybko w stronę Akademii.

Berwald poczuł, że Matthias próbuje złapać oddech. Chwilę później jedną rękę położył na klatce piersiowej, wysunął się z uścisku Szweda i osunął się na ziemię z płaczem, wciąż trzymając rękę przy klatce i próbując złapać oddech.

-Szybko do Akademii. Nie wytrzyma długo.

Norweg przyłożył rękę do jego czoła, które było całe rozpalone.

Duńczykowi wreszcie udało się złapać oddech po czym zdołał tylko wykrztusić:

-Niedobrze mi. Błagam zróbcie coś- mówił płacząc z bezsilności.

Reszta patrzyła ze zgrozą na zaistniałą sytuację.

-Wstań- Norweg polecił Duńczykowi.

Chłopak zrobił to, co mu kazano, chwiejąc się na nogach.

Bondevik poszedł z nim kawałek dalej od reszty, gdzie były większe krzaki. Poklepał go po plecach i powiedział uspokajająco:

-Wymiotuj wszystko, co masz. Nie krępuj się, tylko wymiotuj. Jest szansa, że pozbędziesz się w ten sposób trucizny. Wymiotuj!

Matthias, który do tej pory powstrzymywał się przed tym, zrobił to, co Norweg mu kazał.

Lukas pomimo tego, że próbował zachować zimną krew, w środku był mocno przerażony tym, co się stało, tak samo jak pozostali, którzy obserwowali poczynania Køhlera kilka metrów dalej.

- Wymiotuj- mówił dalej Bondevik- Wszystko!.

Po parunastu minutach Matthias zwrócił wszystko, co wypił dzisiejszego wieczora. Jego czoło dalej lepiło się od potu, a sam Duńczyk stracił przytomność z wyczerpania.

-Ber!- zawołał Lukas- Chodź tu, pomóż mi.

Szwed szybko podbiegł do Norwega.

-Co się dzieje?- zapytał ze strachem.

-Trzeba go przenieść, a ja nie dam rady go udźwignąć, a stracił przytomność.

-Rozumiem- Berwald skinął głową i wziął nieprzytomnego Matthiasa na ręce w stylu panny młodej.

Minął wszystkich i poszedł w stronę Akademii. Reszta grupy podążyła szybko za nimi.

-Co się tak w ogóle stało?

-Nie widziałem tego dokładnie, ale to musiało być przez te drinki, nic innego. Barman musiał coś mu dosypać, do każdego drinku jakie serwował Matthiasowi, zwłaszcza, że widziałem jak skinął porozumiewawczo głową w stronę jakiś typków, którzy z nami siedzieli. Potem jeden z nich poszedł na zaplecze.

-To okropne.

-Idziemy do skrzydła szpitalnego. Musimy się dowiedzieć czy już nie ma w sobie trucizny.

Gdy przekroczyli bramę wejścia do Akademii, wszyscy wraz z Nordykami od razu skierowali się do szpitala.

Pielęgniarka popatrzyła na nich i zapytała z niepokojem:

-Co się stało?

Lukas pokrótce wyjaśnił całą sytuację, a kobieta zakryła usta ręką.

-Szybko, połóżcie go na łóżku. Muszę go zbadać i sprawdzić, czy trucizna się nie rozprzestrzeniła. Wyjdźcie. Wszyscy- dodała, gdy zobaczyła, że Nordycy chcą zostać.

Skandynawowie wraz z innymi z niechęcią wyszli na korytarz i zamknęli za sobą drzwi.

Wszyscy byli zmęczeni.

-Ktoś chce go wykończyć- stwierdził Norweg- Dobrze znacie moje zdanie.

-Lukas- uciął mu w połowie Emil-Dosyć tego.

-Po co miałby to robić?- zapytał Hiszpan.

-Może po to, aby umarł zanim w ogóle dowie się wszystkiego, co próbujemy mu przekazać.

-Kto by czerpał z tego przyjemność?

-Lukas, zamknij się- warknął Islandczyk wiedząc, co jego kuzyn chce powiedzieć.

-Nic nie mówię. Ale i tak trzeba na nią uważać. Tak na wszelki wypadek.

***

Minęła może godzina lub dwie.

Nordycy stracili rachubę czasu, siedząc na krzesłach pod skrzydłem. Wraz z Nordykami zostali: Leon, który szeptem rozmawiał z Emilem, Alfred, który przysypiał tak samo jak i jego brat Matthew. Francis rozmawiał z Gilbertem, który pił już może z trzecią kawę, a także Antonio i Arthur, który czytał książkę oprawioną w bardzo starą okładkę, na której był jakiś napis w pradawnym, celtyckim języku. Anglik mówił, że dostał ją na urodziny od swoich starszych braci i nigdy nie pozwalał komukolwiek zaglądać do niej.

Wszyscy byli ciekawi, co jest w tej książce, że Arthur jej tak pilnuje.

Reszta rozeszła się do swoich pokoi w dormitorium.

-Jak coś, to informujcie nas, kiedy będzie już coś wiadomo- powiedział Toris i poszedł wraz z Feliksem do pokoju.

Po trzech godzinach pielęgniarka wyszła ze skrzydła i powiedziała:

-Wszystko z nim w porządku. W jego ciele znajdowały się resztki trucizny, ale spokojnie udało mi się ją wypłukać, co jest dla mnie wielkim zdziwieniem, bo nigdy bym nie przypuszczała, że komuś uda się w taki sposób przeżyć zatrucie.

-Czy możemy do niego wejść?

-Tak, ale bądźcie cicho. On teraz śpi.

Zastosowali się do polecenia pielęgniarki i po cichu, aby nie obudzić przyjaciela, weszli do pokoju.

Pomieszczenie było takie, jak w normalnych szpitalach.

Białe ściany, biały sufit i ten okropny, sterylny zapach urządzeń. Lukas nie lubił tego.

Duńczyk spokojnie spał, zmęczony dzisiejszym dniem.

-Przynajmniej widać, że nie ma dzisiaj koszmarów- szepnął Tino.

-Ponieważ jest na lekach uspokajających.

-Mam nadzieję, że jutro wyjdzie.

-Ja też.

-Chodźmy już. Dajmy mu odpocząć i sami chodźmy spać.

Wszyscy rozeszli się w stronę swoich pokoi.

Lukas wszedł do środka, poszedł się umyć i zaraz po tym wszedł do łóżka. Sprawdził jeszcze media społecznościowe.

Dzisiejsza noc była dla niego samotna, bo nie było z nim tego wesołego chłopaka, a im więcej Duńczyk trzyma się z nimi, tym bardziej Norweg zaczyna odczuwać jego brak, gdy go nie ma w pobliżu.

Zanim zasnął, rozmyślał nad kilkoma sprawami.

Mianowicie dzisiejsza próba otrucia Køhlera. Kim byli ci ludzie? Czy mieli z kimś powiązanie? Norweg mógł się domyślać, kto za tym stoi, ale nie miał wystarczających dowodów. Nic nie mógł więc zdziałać.

Po godzinie zasnął. Tyle, że tym razem on miał koszmary związane z dzisiejszym dniem.

***

-Dobrze się dzisiaj spisaliście- dziewczyna się zaśmiała-Myślałam, że to spieprzycie, ale udało wam się.

-Staraliśmy się, jak mogliśmy.

-Wkraczamy w fazę trzecią. Jak coś spartaczycie, to WY pożegnacie się z życiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro