Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY DRUGI

Heather

Ściągnij ją.

Dwa proste słowa. Tyle wystarczyło, żeby mój oddech znacząco przyspieszył, a ciało pokryła gęsia skórka.

Drżącymi dłońmi sięgnęłam do krawędzi sukienki i ściągnęłam ją przez głowę.

– Rajstopy i buty też – dodał.

Posłusznie wykonałam jego polecenie, a po chwili stałam przed nim ubrana jedynie w bieliznę.

Dominic oparł się o drzwi, ręce skrzyżował na piersi. Drobny uśmieszek błąkał się na jego twarzy, gdy powoli taksował mnie wzrokiem. Z jego ust wyrwał się dziwny dźwięk, coś pomiędzy jękiem, a warknięciem. Nim zorientowałam się, co się dzieje, mężczyzna w kilku krokach pokonał dzielący na dystans, przyparł mnie do ściany i pocałował.

Ostro. Gwałtownie.

Idealnie.

Całował mnie, jakby to był nasz pierwszy i ostatni raz. Jakby to była najważniejsza rzecz na świecie. Jakby potrzebował tego bardziej niż oddychania.

Moje ciało drżało z podekscytowania. Nic więcej się nie liczyło, tylko Dominic.

– Idź do mojego pokoju – wychrypiał, odrywając się od moich ust. – Na górze, drugie drzwi po lewej stronie. Rozbierz się, połóż na łóżku i zamknij oczy. Nie otwieraj ich, dopóki ci nie pozwolę.

Skinęłam głową, niezdolna wydusić z siebie słowa. Na miękkich nogach wspięłam się po schodach, świadoma tego, że Dominic obserwuje każdy mój krok. Czułam dziwną mieszaninę podniecenia i obawy, kiedy rozbierałam się do naga i kładłam na łóżku. Z trudem zdusiłam w sobie chęć rozejrzenia się po pokoju Dominica i posłusznie zamknęłam oczy.

Czekałam.

Czas zdawał się stanąć w miejscu. Minuty ciągnęły się w nieskończoność i... nic.

Cholerny Dominic i te jego gierki.

Wierciłam się, próbując znaleźć wygodną pozycję, która choć trochę zmniejszy pulsowanie między moimi udami. Bez skutku. Jak miałam ochłonąć, kiedy leżałam w łóżku Dominica? Kiedy zewsząd otaczał mnie jego zapach? Kiedy czekałam na kontynuację tego, co zaczęliśmy na dole? Samo wspomnienie jego ciemnych od pożądania oczu i zachrypniętego głosu sprawiły, że moja dłoń odruchowo powędrował w dół mojego ciała.

– Ugh – warknęłam wkurzona.

Z trudem odsunęłam rękę na bok i na wszelki wypadek zacisnęłam ją na kołdrze. Zdecydowanie nie chciałam się dowiedzieć, co tym razem wymyśliłby Dominic, gdyby przyłapał mnie na dotykaniu się. Coś mi mówiło, że i bez tego będę musiała się namęczyć, nim pozwoli mi na spełnienie.

Pieprzony egoista.

Mijały kolejne minuty, a po mężczyźnie nie było śladu. Napięłam się, wytężając słuch, starając się dosłyszeć odgłos kroków, skrzypienie schodów, cokolwiek. Niestety, mój rozszalały oddech i głośne bicie serca zagłuszały wszystko.

A może mężczyzna był już w pokoju? Stał oparty o ścianę ze skrzyżowanymi na piersi rękami w tym swoim cholernym sweterku, w którym nikt nie powinien wyglądać tak seksownie? Z zadowolonym uśmieszkiem obserwował moją wewnętrzną walkę i słuchał moich wyzwisk pod jego adresem?

Rozkoszował się władzą, jaką nade mną posiadał?

Pieprzony egoista.

– Taka piękna.

Podskoczyłam zaskoczona, kiedy jego głos rozległ się zaledwie centymetry od mojej twarzy.

– Nie masz pojęcia, od jak dawna wyobrażałem sobie ciebie tutaj, w moim łóżku – wyszeptał mi do ucha. – Lecz moja wyobraźnia nawet się nie umywa do tego, co teraz widzę.

Zadrżałam, ledwo nad sobą panując. Brak wzroku sprawił, że wyostrzyły się inne moje zmysły, doprowadzając mnie do szału. Bliskość Dominica, jego ciepły oddech łaskoczący mój policzek i otaczający mnie z każdej strony jego zapach. Tego było zbyt wiele.

– Dotknij się – polecił tym zachrypniętym głosem, który tak uwielbiałam. – Udawaj, że to ja ciebie dotykam.

Wciągnęłam gwałtownie powietrze, próbując uspokoić rozszalały oddech. Powoli puściłam kołdrę i przysunęłam dłonie do moich piersi, tak jak robiłam to już kilka razy wcześniej. Lecz tym razem było to o wiele intymniejsze. Dominic znajdował się tuż obok mnie, nie dzieliły nas kilometry ani ekran komórki. W każdej chwili mężczyzna mógł mnie dotknąć... przynajmniej taką miałam nadzieję.

– Mocniej – wychrypiał. – Dotykałbym ciebie o wiele mocniej.

Posłusznie zacisnęłam palce na piersiach, a z ust wyrwał mi się jęk. Wygięłam plecy w łuk, rozkoszując się obezwładniającą mieszanką bólu i przyjemności. Przesunęłam dłonie niżej, aż dotarłam do zbiegu ud. Niepewnie – przekonana, że jak zwykle Dominic zaraz każe mi przestać – poruszyłam palcami. Jęknęłam, od razu przyspieszając ruchy.

– Ręce na bok.

Nienawidzę go! – krzyczałam w myślach, odkładając dłonie na kołdrę. – Naprawdę go nienawidzę!

Leżałam, zaciskając z całej siły powieki. Moja klatka piersiowa gwałtownie unosiła się i opadała, z każdą chwilą pulsowanie między moimi nogami przybierało na sile.

– Jeszcze raz – wyszeptał tuż przy mojej twarzy. – Ale tym razem wolniej... Właśnie tak...

Wystarczyła chwila, abym znów znalazła się na krawędzi. Jedno mocniejsze dotknięcie i...

– Ręce na bok.

– Ugh – warknęłam, czując, jak łzy złości napływają mi do oczu.

Dominic zaśmiał się cicho, sprawiając, że tylko ostatkiem sił powstrzymałam się przed wykrzyczeniem, co o nim myślę. Coś mi mówiło, że przekleństwa cisnące mi się na język, zdecydowanie wzbogaciłyby jego słownictwo.

– Jeszcze raz... Wolniej... Nie przyspieszaj... Właśnie tak...

Poddałam się całkowicie moim zmysłom. Byłam już tak blisko spełnienia, że jak przez mgłę docierał do mnie głos Dominica. Nie posłuchałam go. Nie, kiedy wystarczyło, że...

– Ugh! – krzyknęłam, kiedy mężczyzna odsunął moje dłonie na bok.

– Jeszcze nie. Dojdziesz, kiedy ja tak zdecyduję.

Tym razem nie byłam w stanie się powstrzymać. Wyrzucałam z siebie jedną wiązankę przekleństw za drugą, wymyślając coraz to oryginalniejsze wyzwiska na Dominica.

– Jeszcze raz – polecił, gdy w końcu umilkłam.

Poruszałam delikatnie palcami, próbując zapanować nad łzami, cisnącymi mi się do oczu. Czułam na nowo budujące się przyjemne uczucie w dole mojego brzucha, ale wiedziałam, że Dominic nie pozwoli mi jeszcze dojść. Zbyt dobrze się bawił.

Niestety, miałam rację.

– Ręce na bok.

Przesunięcie dłoni na kołdrę, wydawało mi się najtrudniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobiłam. Wkurzona opadłam na poduszkę, nie mając nawet siły wyzywać mężczyzny. Jakiś głosik w mojej głowie krzyczał, że jestem zbyt słaba, że nie potrafię wykonać prostego polecenia.

Że jestem niewystarczająca.

Że wszystkich zawodzę.

Z całych sił próbowałam powstrzymać łzy, lecz na próżno.

– Płaczesz? – spytał Dominic.

Pokręciłam przecząco głową.

– Przesadziłem? Byłem zbyt ostry? – dopytał.

Znów pokręciłam głową.

– Spójrz na mnie.

Zacisnęłam mocno powieki. Ostatnie czego chciałam, to widzieć zawód na twarzy Dominica. Identyczny, jak na twarzach bliźniaków.

– Heather, mów do mnie – powiedział, łapiąc delikatnie moją brodę. – Czy zrobiłem coś złego?

– Nie... to ja jak zwykle... wszystko popsułam – wydusiłam w końcu.

– O czym ty mówisz? Niczego nie popsułaś.

Świeże łzy spłynęły mi po policzkach, wsiąkając w kołdrę, nasiąkniętą zapachem Dominica.

– Niepotrzebnie przyjeżdżałam... Nie powinnam była, ale miałam ciężki dzień i...

...potrzebowałam ciebie.

– Czy możesz na mnie spojrzeć?

Z trudem otworzyłam oczy. Dominic kucał tuż obok łóżka, jego twarz znajdowała się zaledwie centymetry od mojej. Pionowa zmarszczka przecinała jego czoło, zmartwienie malowało się w jego oczach.

Nagle zdałam sobie sprawę ze swojej nagości. Zeskoczyłam z łóżka i w popłochu zaczęłam zakładać majtki i stanik.

Dominic podszedł do mnie w kilku krokach i złapał za ramiona.

– Powiedz mi, co się stało – powiedział.

– Czy mogę się pierwsze ubrać?

Bez słowa otworzył szafę i podał mi biały T–shirt, który sięgał mi, aż do połowy ud.

– Teraz możemy porozmawiać? – spytał, siadając na łóżku i ciągnąc mnie na swoje kolana. – Co się stało? Byłem zbyt ostry?

Spuściłam wzrok na moje dłonie, bojąc się spojrzeć Dominicowi prosto w oczy.

– Nie... nie chodzi o ciebie. Miałam okropny dzień... uhm... bliźniaki powiedzieli mi... – urwałam, niezdolna powtórzyć ich słów. – Pokłóciłam się z bliźniakami i potrzebowałam trochę ochłonąć. Sądziłam, że seks pomoże mi na chwilę wyłączyć głowę, ale na to chyba zbyt wcześnie... Nie powinnam była przyjeżdżać. Przepraszam.

Dominic milczał. Niechętnie podniosłam głowę, napotykając jego spojrzenie. W jego oczach migotało coś, czego nie potrafiłam rozszyfrować.

– Kto został z dzieciakami? – spytał w końcu.

– Lucy.

– Kiedy musisz wrócić do domu?

– Jutro rano.

– Dobrze, poczekaj chwilę.

Zsunął mnie ze swoich kolan i wyszedł na korytarz.

Nie mogłam się powstrzymać i z zaciekawieniem rozejrzałam się dookoła. Niestety, pokój Dominica był zupełnie bezosobowy. Żadnych zdjęć, plakatów, pamiątek. Nic, tylko kremowe ściany, proste drewniane meble i wełniany dywan. Miałam wrażenie, że jestem w hotelu, a nie w kogoś domu.

Westchnęłam zawiedziona. Tak bardzo pragnęłam dowiedzieć się czegoś więcej o Dominicu, lecz ciągle napotykałam jakieś przeszkody. Nawet misja Spectre of Power w Heroes'ach była łatwiejszym zadaniem do wykonania.

– Chodź ze mną – polecił Dominic, stając w progu.

Poprowadził mnie do drzwi, znajdujących na końcu pogrążonego w półmroku korytarza, za którymi znajdowała się łazienka. Miałam dziwne wrażenie, że cofam się w czasie. Zarówno ściany jak i podłoga pokryte były małymi błękitnymi kafelkami. Pod wielkim lustrem stała umywalka na nodze, a obok niej wypełniona wodą wanna, częściowo zakryta niebieską zasłoną w stokrotki.

– Zrelaksuj się, a ja zrobię coś do jedzenia – powiedział, wlewając do wanny jakiś płyn o kwiatowym zapachu.

Skinęłam głową, nie mogąc wydusić z siebie słowa.

– Powiesiłem ci świeży ręcznik na kaloryferze. Jak się wykąpiesz, to zejdź na dół – dodał i wyszedł z łazienki.

Stałam nieruchomo, niezdolna się poruszyć. Łzy wzruszenia rozmazywały mi pole widzenia.

Dominic zrobił mi kąpiel. Zamiast mnie wyrzucić, po tym jak się rozbeczałam, on zrobił mi kąpiel, żebym się zrelaksowała.

Zdrętwiałymi dłońmi ściągnęłam z siebie ubranie i wsunęłam do ciepłej wody. Oparłam głowę o krawędź wanny i zapatrzyłam na zasłonę w stokrotki, przytłoczona własnymi uczuciami.

Strachem, szczęściem, niepewnością i... zauroczeniem.

Jak mogłam być tak lekkomyślna i zauroczyć się w Dominicu? Moim profesorze? Mężczyźnie, o którym nic, tak naprawdę nie wiedziałam?

Może to minie – próbowałam sobie wmówić. – A może to dziwne kłucie w piersi świadczy o czymś innym? Na przykład o zawale?

Przez moment rozważałam w głowie, co było gorsze: zawał serca, czy zauroczenie się Dominiciem.

Pokręciłam głową na własną głupotę i zanurzyłam się niżej w wodzie. Skupiłam myśli na czymś innym: na moich spiętych mięśniach, które powoli się rozluźniały. Na otaczającym mnie przyjemnym kwiatowym zapachu. Na Dominicu, przygotowującym jedzenie.

Jak na zawołanie kłucie w piersi przybrało na sile.

– Ugh! – jęknęłam i zanurzyłam się cała pod wodą.

Niestety, nawet gdy brakowało mi powietrza, jedyne, o czym mogłam myśleć, to Dominic.

*

Nowy rozdział 6 stycznia :) 

A ja korzystając z okazji, życzę Wam Szczęśliwego Nowego Roku! 

ig: annasmol_autorka

Powoli zbliżamy się do końca tej historii. Myślę, że zostało max 8 rozdziałów + epilog. 

JO <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro