Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Heather

Stukot moich szpilek odbijał się echem po parkingu. Szumiało mi w uszach, zaschło w gardle. Chciałam coś powiedzieć, lecz nie byłam w stanie. Nie, gdy duża dłoń Dominica nadal spoczywała na moich plecach, paliła skórę.

– Zimno ci? – spytał.

– Trochę – skłamałam, nie chcąc przyznać, że to jego bliskość tak na mnie działała.

– Masz kurtkę?

– Tak, w samochodzie, ale Lucy ma moje klucze.

Bez wahania ściągnął z siebie skórzaną kurtkę i zarzucił mi na ramiona. Poprawił moje włosy i ponownie położył dłoń w dole moich pleców, prowadząc w stronę zaparkowanego na uboczu Forda pick–upa.

Milczałam, nie mogąc zebrać myśli. Otaczający mnie zewsząd intensywny zapach wody kolońskiej, nie ułatwiał sprawy. Odzyskałam głos dopiero gdy zatrzymaliśmy się przed samochodem.

– Dziękuję za pomoc, ale nie musisz mnie odwozić. Zamówię Ubera.

Dominic zacisnął usta w wąską linię, w jego oczach dostrzegłam złość.

– Nie puszczę cię samej – powiedział, otwierając mi drzwi pasażera. – Obiecałem twojej znajomej, że cię odwiozę, a ja zawsze dotrzymuję danego słowa. Nienawidzę niesłowności.

Jak przez mgłę przypomniałam sobie pierwsze zajęcia z socjologii i to, z jaką niechęcią profesor Masen wypowiadał się o czasach, w których żyjemy. Gdzie ważniejsze jest udawanie dobrego, niż czynienie dobra.

Wsunęłam się na miejsce pasażera i zapięłam pas. Serce biło mi jak oszalałe, gdy dotarło do mnie, że spędzę dziesięć minut sama na sam z Dominiciem.

– Jaki adres? – spytał, siadając za kierownicą.

– Brittany Drive 1123.

Jechaliśmy w zupełnej ciszy, która z każdą chwilą ciążyła mi coraz bardziej. Jak zapętlone odtwarzałam w głowie słowa blondyna: ... Sama się o to prosiła... To zwykła dziwka.

Dziwka.

Coś boleśnie ścisnęło mnie w klatce piersiowej. Wzięłam głęboki oddech, później kolejny. Nie pomogło. Nie byłam w stanie dłużej walczyć z płaczem. Łzy spływały mi po policzkach, wsiąkając w kurtkę Dominica. Wytarłam je szybko i odwróciłam twarz w stronę szyby, nie chcąc, aby mężczyzna zobaczył mnie w takim stanie.

Po kolejnych kilku minutach zatrzymaliśmy się przed moim domem. Mój wzrok odruchowo powędrował do okien salonu, oświetlonych słabym światłem lampki. Drżącymi dłońmi odpięłam pas, lecz nie poruszyłam się, żeby wysiąść. Byłam zbyt zmęczona, aby zmierzyć się z ciotką Trudy i jej długim kazaniem o moralności, szacunku i cnocie. O tym, jak zły przykład daję mojemu rodzeństwu.

Zwykła dziwka.

Dziwka.

Poczułam szczypanie łez. Otarłam szybko policzki, lecz tym razem nie udało mi się ukryć płaczu przed mężczyzną.

– Płaczesz? Dlaczego? – spytał, delikatnie odwracając moją twarz w swoją stronę.

Nie odpowiedziałam. Spuściłam wzrok na swoje ręce, ledwo widoczne spod szerokich rękawów kurtki.

– Chodzi o tego faceta? – dopytał, a gdy niechętnie skinęłam głową, dodał: – Boli cię coś? Zrobił ci krzywdę?

– N...nie.

– To przez to co powiedział?

Przytaknęłam, nadal patrząc wszędzie byle nie na niego. W końcu zebrałam się w sobie i podniosłam wzrok. Dominic przyglądał mi się z trudną do rozszyfrowania miną. Znajdował się tak blisko, że dzieliły nas zaledwie milimetry. Jego słodki oddech owiewał moją twarz.

– Wiem, że to głupie, że płaczę – wyszeptałam z trudem, cedząc słowa przez ściśnięte gardło. – Zwłaszcza że zdaję sobie sprawę z tego, jak moje zachowanie... – urwałam, nie chcąc powiedzieć tego na głos. – Nieważne.

– Dokończ – rozkazał cichym, autorytatywny tonem. Mimowolnie posłuchałam.

– Nie sądziłam, że tak bardzo dotkną mnie jego słowa. Że tak mocno mnie to zaboli... Zdawałam sobie sprawę z tego, jak moje zachowanie jest postrzegane przez innych... Jak są określane dziewczyny, które umawiają się z nieznajomymi na szybkie numerki... Lecz najwyraźniej świadomość tego, a usłyszenie tego na głos, to dwie różne rzeczy... A zresztą, nie muszę ci tego tłumaczyć. Sam dobrze wiesz, o co mi chodzi.

– Nie, nie wiem.

Westchnęłam, wyzywając siebie w myślach. Chciałam uniknąć wykładu ciotki, a tymczasem przypadkiem władowałam się w równie ciężką (o ile nie cięższą) rozmowę.

– Naprawdę muszę to powiedzieć na głos? – spytałam. – Przecież wiesz, o czym mówię.

– Nie, nie wiem – powtórzył.

– O to, że facet miał rację, nazywając mnie... tak. Umawiam się z nieznajomymi na szybkie numerki. Nie znam nawet ich imion... Nic dziwnego, że postrzegają mnie w ten sposób. Ty też pewnie tak o mnie pomyślałeś.

– Nie jestem pewien, czy dobrze zrozumiałem. Sądzisz, że uważam cię za dziwkę?

Wzdrygnęłam się, słysząc to słowo.

– Uhm... no tak.

– Czyli insynuujesz, że jestem hipokrytą?

– Nie. Dlaczego?

– Bo tylko hipokryta wyzywałby ciebie od dziwek za to, że umawiasz się na seks z nieznajomymi, samemu robiąc to samo.

– Och, proszę cię. Oboje dobrze wiemy, że istnieją podwójne standardy. Mężczyźni nie są oceniani tak surowo jak kobiety.

Dominic zmrużył oczy, usta zacisnął w cienką linię. Tym razem nie miałam problemów z odgadnięciem jego nastroju. Był zły. Wręcz wściekły.

– Oczywiście, że istnieją podwójne standardy. Jednakże odnoszą się one do całego społeczeństwa, a w tej chwili rozmawiamy konkretnie o mnie. Stąd wolałbym, abyś nie generalizowała.

– Jakoś ciężko mi uwierzyć, że nawet nie przeszło ci to przez myśl.

– Niestety, nie jestem w stanie w żaden sposób tego udowodnić. Mogę cię jedynie zapewnić, że jeszcze ciężej byłoby ci uwierzyć w to, co rzeczywiście chodzi mi po głowie, gdy ciebie widzę.

– Co? – spytałam, nie mogąc się powstrzymać.

Dominic uśmiechnął się, lecz było w tym coś niepokojącego. Złowieszczego.

Z trudem przełknęłam ślinę, uznając, że jednak wolę, aby nie odpowiadał. Za takim uśmiechem nie mogło kryć się nic dobrego.

– Dziękuję za pomoc – wydusiłam.

Zsunęłam z ramion jego kurtkę i złapałam za klamkę, lecz duża ciepła dłoń powstrzymała mnie przed jej naciśnięciem.

– Spójrz na mnie – powiedział, łapiąc mój podbródek i odwracając go delikatnie w swoją stronę. – Chcesz wiedzieć, co o tobie myślę? Uważam, że jesteś piękną, inteligentną, świadomą swojej seksualności kobietą, która dokładnie wie czego chce i ma odwagę po to sięgnąć... I tylko słabi, niepewni siebie mężczyźni będą próbowali wzbudzić w tobie poczucie winy. Podważali twoją samoocenę, chcąc w taki sposób siebie dowartościować. Nie możesz pozwolić, aby głos takich tchórzy zagłuszył ten najważniejszy, twój własny.

Zaschło mi w gardle, łzy ponownie napłynęły do oczu. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo pragnęłam to usłyszeć. Zapewnienie, że nie robię nic złego.

Wzięłam głęboki oddech.

– Dziękuję – wydusiłam słabym głosem.

– Nie masz za co. Powiedziałem prawdę.

– Nie chodzi mi tylko o to, a o wszystko, co dzisiaj dla mnie zrobiłeś... Za pomoc w klubie i podwiezienie do domu... Zwłaszcza że mieliśmy się trzymać od siebie z daleka.

– Gdyby to było takie proste – wyszeptał.

Odgarnął włosy z mojej twarzy, jego wzrok zatrzymał się na moich wargach. Mimowolnie je oblizałam. Nagle zrobiło mi się gorąco. Bardzo gorąco. Poczułam się, jakbym była pijana. Szumiało mi w głowie, nie mogłam zebrać myśli. Jedyne co do mnie docierało, to przyspieszony oddech Dominica i jego palce, delikatnie gładzące moje policzki.

Zapaliło się światło, a po chwili na ganku stanęła ciotka Trudy.

– Cholewka – mruknęłam, odpychając od siebie zdezorientowanego mężczyznę.

W pośpiechu zebrałam swoje rzeczy i rzucając kilka niezrozumiałych słów, wyskoczyłam z samochodu. Ostatnie czego potrzebowałam, to konfrontacji Dominica z ciotką Trudy.

– Kto to? – spytała ciotka, wchodząc za mną do domu.

– Znajomy.

– Znajomy?

– Tak, znajomy... ze studiów.

– Nie powinnaś tu przyprowadzać swoich... znajomych. Dobrze wiesz, że tylko namieszasz dzieciom w głowie, spraszając tu co chwilę innego mężczyznę.

Narastał we mnie gniew. Zamieniłyśmy dopiero kilka zdań, a ja już miałam dość tej rozmowy.

– Nie spraszam nikogo do domu – powiedziałam przez zaciśnięte zęby. – Jedynymi osobami, które nas odwiedzają to ty i Lucy. Tyle.

Ciotka zmrużyła oczy, wydymając przy tym wąskie usta w niezadowoleniu. Co razem z jej bladą twarzą, za dużym bordowym kardiganem i sięgającą ziemi bezkształtną spódnicą sprawiało wręcz karykaturalne wrażenie.

Ruszyłam w stronę kuchni, ciotka podążyła za mną, kontynuując swoje przesłuchanie:

– Gdzie twój samochód?

– Zostawiłam go Lucy.

– Po co?

– Bo go potrzebowała.

– Nie ma swojego?

– Ma w naprawie.

– Kiedy go odda?

– Dzisiaj w nocy.

Nalałam wody do szklanki i upiłam kilka łyków. Kątem oka dostrzegłam kolorowe opakowania płatków śniadaniowych, wystające ze śmietnika. Westchnęłam zrezygnowana. Najwyraźniej nawet ukryte w starym garnku, którego nikt nigdy nie używa, nie są wystarczająco bezpieczne przed ciotką.

– Musisz się tak mocno malować? – spytała, opierając dłonie na biodrach.

– Nie muszę, ale chcę.

Prychnęła.

– Chcesz dla siebie, czy dla tych twoich... znajomych?

Upiłam kolejny łyk wody, grając na zwłokę. W końcu zdecydowałam, że najlepszym sposobem będzie zmiana tematu.

– Dzieciaki już śpią?

– Oczywiście, że śpią. Jest prawie północ. Chociaż nie było łatwo, zaciągnąć je do łóżek. Na zbyt wiele im pozwalasz. Nie jesteś tylko ich siostrą, ale też opiekunką. Musisz być bardziej stanowcza, bo wejdą ci na głowę. Już wchodzą. Nic się nie słuchają, pyskują, przeklinają... Przydałoby im się porządne lanie. To nauczyłoby ich szacunku i ogłady.

Zacisnęłam dłonie na szklance, ledwo panując nad gniewem.

– Rozmawiałyśmy o tym – wycedziłam. – Nie wyrażam zgody, aby ktokolwiek... kiedykolwiek podniósł na nie rękę... Rodzice też nie uznawali przemocy jako rozwiązania problemu.

Ciotka zmierzyła mnie spojrzeniem, które mówiło: „I zobacz, jak to się dla ciebie skończyło", lecz na szczęście powstrzymała się przed powiedzeniem tego na głos.

– Jak uważasz – odparła. – Mówię tylko, że jak nie usiądą na tyłku przez parę dni, to zastanowią się kilka razy, nim znów zrobią coś głupiego.

– Nikt nie podniesie na nie ręki. Koniec kropka – powiedziałam stanowczo, chowając szklankę do zmywarki. – Dziękuję za popilnowanie dzieci. Idę spać. Dobranoc.

Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka.

– Cholewka – mruknęłam, widząc pięć wiadomości i dwa nieodebrane połączenia od Lucy.

11:27 Dojechaliście?

11:29 Heather!

11:33 Odpisz mi do cholery!

11:40 !!!

11:47 Jak nie odpiszesz do północy, to nie tylko nauczę dzieciaki przekleństw, ale i opowiem im o tym, jaką byłaś uczennicą.

Sprawdziłam godzinę. 11:58. Spanikowana szybko odpisałam:

Jestem.

Przepraszam.

Ciotka zrobiła mi kolejne kazanie.

11:59 Zdążyłaś. Masz szczęście. Już przygotowałam cały zestaw historyjek z tobą w roli głównej.

00:00 Idź spać. Jutro pogadamy.

00:00 Zostawię kluczyki tam gdzie zawsze.

Już miałam jej odpisać, gdy wyskoczyło mi powiadomienie z aplikacji randkowej.

DomMas123: Mam nadzieję, że dałaś znać znajomej, że dowiozłem cię w jednym kawałku. Może i nie znam jej zbyt dobrze, lecz coś mi podpowiada, że lepiej nie mieć jej za wroga. Zwłaszcza gdy jest wyposażona w te zabójcze (dosłownie!) różowe szpilki.

Serce biło mi jak oszalałe, dłonie drżały, gdy odpisywałam:

Spokojnie. Wszystko pod kontrolą. Jeszcze raz dziękuję za dzisiaj.

DomMas123: Nie ma za co.

Czekałam jeszcze kilkaminut, lecz Dominic nie napisał nic więcej. Odłożyłam telefon i zamknęłam oczy.Wierciłam się, przewracając z boku na bok, w kółko odtwarzając sytuację zsamochodu. Zasnęłam z myślą, że za kilka godzin znów go spotkam. 

*

Nowy rozdział 26 września!

ig: annasmol_autorka

JO <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro