Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{ winner's secret } Proch


{ 938 słów }

- Cześć kochanie, kolacja gotowa? - Kamil pochyla się i składa szybkiego całusa na moim policzku.

Uśmiecham się szeroko, stęskniłem się za nim.

- Tak, idź się przebrać, a ja już nakładam do stołu.

Kamil wyszedł dzisiaj z domu przed szóstą rano, a cały dzień spędził na treningach ze swoją kadrą. Horngacher dał im niezły wycisk, co było widać, po sposobie w jaki mój chłopak wlókł się po schodach na górę.

Z powodu zbyt dużej ilości czasu wolnego jaki dzisiaj miałem, zacząłem wchodzić w wszystkie linki, które powysyłał mi Domen. I to był błąd. Tak trafiłem w nieznane mi wcześniej zakamarki internetu. Między innymi - troll ski jumping. Dawno się tak nie śmiałem, a teraz, ledwo co udało mi się zachować powagę, tak aby nie rzucić żadnego głupiego tekstu. Z dumą mogę przyznać, że mój Kamil jest gwiazdą internetu, chociażby jako Łowca Szkieł.

Po obejrzeniu sporej ilości memów oraz wywiadów, no cóż, do głowy przychodziły mi same głupie pomysły. W taki więc sposób, kiedy planowałem jechać na zakupy spożywcze z powodu pustki w naszej lodówce, ostatecznie skończyłem w sklepie zoologicznym. W końcu, Kamil potrzebuje prawdziwej kolacji.

Ostatecznie przygotowałem wszystko na stole, a danie głównie zostawiłem zakryte. Nawet wyciągnąłem czerwone wino.

- No, Peter, widzę, że się przygotowałeś. A jestem tak głodny, że zjadłbym konia z kopytami. - Kamil przebrał się w ładną, niebieską koszulę.

Ah, ci Polacy i ich powiedzenia. Sam zagryzam lekko wargę żeby powstrzymać się od śmiechu.

- To siadaj i zabieramy się do jedzenia. - nawet odsuwam dla niego krzesło.

Kamil sięga po tacę i odkrywa danie główne.

Wpatruję się w niego z powagą i czerpię radość z reakcji.

Brunet wpatruje się w zawartość talerza z przerażeniem widocznym na twarzy, a ja z całych sił powstrzymuje się aby nie wybuchnąć śmiechem.

- Co to jest? Czy to ma być jakiś żart? - Kamil podnosi na mnie swój wzrok.

Próbuje zachować powagę i spokojnie odpowiedzieć.

- Nie, dowiedziałem się ostatnio, że to twoje ulubione danie. Także proszę bardzo, proso dla ptaków przygotowane specjalnie dla Kamila Stocha. - kiedy kończę, nie wytrzymuję i wybucham śmiechem.

- Poważnie?! Proso dla ptaków?! - Kamil potrzebuje chwili żeby dotarło do niego co ja właściwie zrobiłem.

Kręci głową, po czym kładzie się na stole.

Taki rodzaj załamania, to mój ulubiony w jego wykonaniu. A ja, dalej się śmieje.

- No już kochanie, doceń moje starania. Wybrałem nawet proso o najlepszej jakości i specjalnie o twoim ulubionym smaku.

Kamil dalej nie podnosi głowy ze stołu, a cały czas się śmieje.

- Boże dopomóż, z kim ja żyje.

- Facet chciał mi wcisnąć karmę dla gołębi. To mu powiedziałem, że ja potrzebuję dla takiego prawdziwego lotnika, a nie takiego szarego nielota.

Kamil podnosi głowę i wpatruje się we mnie z nutką niedowierzania i rozbawienia.

- Piłeś coś dzisiaj, kochanie? - wywracam na to oczami.

- Z tym to czekam na ciebie. - podnoszę butelkę czerwonego wina.

- To może brałeś? Jakieś prochy? - Polak sugestywnie podnosi brwi.

- Tylko ty jesteś moim prochem. - czekam, aż Kamil przywali sobie facepalma.

A on znów zanosi się śmiechem.

- Okej, a tak na poważnie, co jest na kolacje? Nie żartowałem z tym, że jestem głodny.

- Wszystko co masz na stole. - odpowiadam z uśmiechem.

Kamil podnosi kolejną przykrywkę, a pod nią znajduje słoik marynowanej papryki.

- Peter, proszę cię, nie spędzaj więcej czasu ani z Domenem ani z Piotrkiem.

- Oj, nie marudź tylko jedz paprykę. Doda ci mocy. Idealny dodatek do prosa.

Kamil krztusi się wodą, którą w tym momencie popijał. Delikatnie klepię go po plecach.

- Proso, papryka, a coś normalnego?

- Um, tak właściwie, jakby ci to powiedzieć. No tak się zająłem prosem, że nie zdążyłem wybrać się na resztę zakupów.

Polak energicznie podchodzi do lodówki i ją otwiera, po czym odwraca się do mnie z przerażeniem.

- Peter, zabije cię chyba!

Oboje zanosimy się śmiechem.

- Kochanie, może to proso nie jest takie złe.

Siadamy ponownie do stołu i Kamil podnosi łyżkę. Ja robię to samo.

- To co, po jednej łyżce?

- Nie wierzę w ciebie, debilu. - Kamil kręci głową.

- Kochanie chyba, a nie debilu. Wiesz jak powinno się mówić do miłości swojego życia. - Polak prycha w odpowiedzi.

Oboje zbieramy się na odwagę i próbujemy po łyżeczce. Stwierdzam, że chyba nie chciałbym być ptakiem. Trochę to jest za suche.

- Jezu, mam chociaż nadzieję, że faktycznie uda nam się dolecieć do 250 metrów, jak już się zdecydowaliśmy na taką kolację.

Sięgam w końcu po czerwone wino i nalewam nam do kieliszków.

- A to z jakiej okazji? - Kamil pyta już spokojnie.

- A takiej, że mój chłopak za kilka dni odbierze Kryształową Kulę. - wystawiam mu język.

- Oj no to faktycznie, musi być utalentowany. - Polak puszcza mi oczko.

- A do tego jaki skromny. Ale poczekaj, z tej okazji mam dla ciebie nawet prezent.

- Już się boję po tej wspaniałej kolacji. - Kamil krzyżuje ręce na piersi.

Idę do sypialni, po czym wręczam mu dosyć ciężkie opakowanie ładne zawinięte papierem.

Kiedy Kamil w końcu rozpakowuje prezent, przeżywa kolejne załamanie dnia.

- Wazon? Peter, naprawdę? Nigdy więcej nie korzystasz z internetu.

- No, a jak. W końcu brakowało ci dziesiątego do kolekcji. Bo dali ci jakiś talerz, zamiast porządnego wazonika.

- No w sumie racja. Wazon musi być. - po raz kolejny zanosimy się śmiechem.

- Peter proszę, powiedz mi, że to już koniec niespodzianek dnia.

- Już nic więcej na dzisiaj nie przygotowałem. Obiecuję. - łapię go za rękę. - Teraz już tylko siadamy i przy dobrym winku możemy świętować twoje wielkie zwycięstwo.

Kamil przez chwilę wpatruję się we mnie z uśmiechem, po czym sam nie może powstrzymać się od komentarza.

- Hura! Fanfary. Cześć prezesowi! - a przy tym wymachuje rękami, uroczo się śmiejąc.

~~~~
Napisałam 900 słów o prosie. Co jest ze mną nie tak XD
Stwierdziłam, że nie mogę nazwać shota ‚proso', a miałam wielką ochotę.
Zostawmy bez komentarza to co tutaj powstało😂
Kwalifikacje? Nie oglądałam ale jak zobaczyłam wyniki to szczęka mi opadła. Brak kwalifikacji dla Tande, Wellingera, Żyły. Nie wiem co się działo ale jedno jest pewne - Gregor jadł wczoraj proso na kolację ( 253,5 metra ).
Do następnego,
Nikola

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro