{ wedding bells } Proch + Kraftböck
{ 691 }
- Krafti, proszę cię, przestań się tak stresować bo przez ciebie sam zaczynam. A do tego, jak ci się spocą ręce to nawet Michi nie da rady założyć ci obrączki. - wyłapuje zabójcze spojrzenie Stefana w lustrze.
- No jasne Kamil, zobaczymy czy ty będziesz taki spokojny jak będziesz szedł do ołtarza by pobrać się z Peterem. - lekko się śmieje.
Przewracam tylko oczami, ale nie mogę ukryć delikatnego uśmiechu.
Chłopak obraca się do mnie.
- No to jak? Jestem już gotowy? - dokładnie lustruję go wzrokiem.
Cicho śmieję się pod nosem i kręcę głową. Już widzę przerażenie w oczach Stefana.
- Coś jest nie tak? - jego głos jest wyższy niż zazwyczaj.
- Podejdź tu, Stef. Muszkę masz krzywo założoną.
Szybko i sprawnie poprawiam mu muchę, po czym ostatecznie stwierdzam, że prezentuje coś odpowiednio. No całkiem, całkiem, patrząc na to, że już za moment ma poślubić miłość swojego życia.
Stefan zaczyna nerwowo chodzić po pokoju, a ja wyciągam telefon. Widzę tylko jedną wiadomość od Pero, potwierdza, że Michael jest już gotowy.
Kiedy niecały rok temu, do naszego domu w górskiej stolicy Polski, w odwiedziny przyjechała austriacka para, nie spodziewałem się o co nas poproszą. Co prawda, przyjaźniliśmy się już długo, ale i tak, zarówno ja, jak i Peter, poczuliśmy się zaszczyceni, że to nas poprosili o bycie świadkami na ich ślubie. Słoweniec miał pomagać Michaelowi, a za to ja, Stefanowi. Od samego początku, przygotowania do tego wydarzenia były dosyć nietypowe. Na szczęście udało nam się jakoś wszystko zorganizować i takim sposobem dotarliśmy, aż tutaj. Teraz tylko, musiałem dopilnować, żeby Kraft nie wpadł na jakiś głupi pomysł, aby uciec z własnego ślubu przez stres.
- Myślisz, że wszystko się uda? Nie wywrócę się zanim dojdę do ołtarza? Co jeśli Michael się przestraszy?
- Stefan, stój. - kładę mu ręce na ramionach. - A teraz głęboki wdech.
Kraft wypełnia moje polecenie, bez żadnego komentarza.
- Michael Hayböck jest w tobie beznadziejnie zakochany i nigdy w życiu by się z tego nie wycofał. Nic złego się nie stanie, a jeśli się potkniesz to będę tuż obok, żeby cię złapać. To twój ślub i to wy jesteście tu najważniejszy. Skup się na swoim ukochanym i wszystko będzie dobrze.
Stefan uśmiecha się szeroko i widzę, że jest lekko wzruszony.
- Dziękuje Kamil, dobrze jest mieć takiego przyjaciela. Nie mogę się doczekać, aż to ty i Peter złożycie przysięgi wiecznej miłości.
- Ja też, Krafti, uwierz mi, że ja też. A teraz chodź, wychodzimy. Nasi panowie już na nas czekają.
Biorę Stefana pod rękę i wychodzimy z pomieszczenia. Czas odprowadzić go do ołtarza i symbolicznie przekazać Michaelowi.
Wiem, że podczas ich ceremonii powinienem się skupić na nich, a jednak co jakiś czas odpływam w oczach mojego narzeczonego.
Peter stoi naprzeciwko mnie, a delikatny uśmiech nie opuszcza jego twarzy. Już niedługo to my, staniemy na ślubnym kobiercu.
Kiedy Stefan i Michael mówią swoje przemowy, czuję jak łzy wzruszenia zbierają się w moich oczach. Kiedy napotykam spojrzenie Petera, widzę w jego oczach odbicie własnych.
Już po wszystkim, Słoweniec podchodzi do mnie i delikatnie całuje mnie w policzek. Ręką zbiera łzy, które zdążyły wypłynąć z moich oczu, po czym pochyla się i szepcze wprost do mojego ucha.
- Kocham cię.
A ja mocno ściskam jego rękę, to wystarczająca odpowiedź.
Kiedy Michael i Stefan wychodzą razem z kościoła, wszyscy zebrani obsypują ich ryżem i rzucają kwiatami. A małżeństwo? Patrzą na siebie, jakby nie widzieli poza sobą świata.
Na weselu, wszyscy doskonale się bawią. Na liście zaproszonych znalazło się większość skoczków, a więc praktycznie każdy się zna i jest całkowicie swobodnie.
Kiedy tańczę już kolejną piosenkę z panem młodym, Michaelem, nagle koło nas pojawia się Stefan, w towarzystwie Petera.
Jednocześnie krzyczą tylko odbijany, po czym przejmują nas w swoje ramiona.
Kiedy Peter zmusza mnie do wykonania obrotu, śmieje się głośno.
- Kocham cię, wariacie. - Słoweniec przyciąga mnie mocno do siebie i zaczynamy się kołysać w rytm muzyki.
- Ja ciebie też, najmocniej. Nie mogę się doczekać naszego ślubu.
- Mhm, a teraz, to mamy już wprawę w organizacji ślubów, to chyba i z naszym powinno się udać. - prycham cicho.
- Chyba? To będzie najlepszy ślub wszech czasów, panie Prevc. - widzę iskierki w oczach Petera.
- Trzymam pana na słowo, przyszły panie Prevc.
~~~~~~
Dwa klasyczne połączenia i żadnych dram.
Całkiem przyjemnie.
Do następnego,
Nikola
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro