Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{ uncle Peter } Proch


{ 852 słów }

Otwieram drzwi, za którymi stoi, speszony Anźe.

- Hej, nie spodziewałem się ciebie dzisiaj, nie mieliście jechać z Nastją nad jezioro? - pytam lekko zdziwiony.

Młodszy macha lekko ręką.

- Zmiana planów, mogę wejść?

Wchodzimy do środka, gdzie przygotowuję dla nas herbatę, po czym siadamy na tarasie.

Kamila jeszcze nie ma, jeśli dobrze spojrzałem na zegarek, to do pół godziny, powinien wrócić do domu.

- Coś się dzieje? - Anźe często nas odwiedza, ale praktycznie nigdy, bez zapowiedzi.

Młodszy przeczesuje lekko włosy, po czym wzdycha.

- Wiesz, podejrzewam, że... Ivan nie czuje się dobrze, wsród swoich rówieśników, że nie spogląda z zainteresowaniem na dziewczyny. - Anźe patrzy na mnie przez chwilę, ze zrozumieniem. - Zastanawiałem się, czy nie mógłbyś może, z nim porozmawiać?

Milczę przez chwilę, zdziwiony. Anźe rzuca mi zmartwione spojrzenie.

- Nie chcę żebyś mnie źle zrozumiał, Peter. Jesteś moim przyjacielem i jestem z ciebie, cholernie dumny. Chcę, żeby mój syn, też wyrósł na takiego faceta, który nie boi się być sobą, który jest otwarty na innych, niezależnie od płci czy preferencji. - jego słowa trafiają prosto do mojego serca.

Opuszczam wzrok i mrugam kilkakrotnie, próbując pozbyć się łez zbierających się, w moich oczach.

- Dziękuje Anźe, to dużo dla mnie znaczy.

Milczymy chwilę, uśmiechając się do siebie.

- Wiesz, po prostu chcę, żeby mój syn był szczęśliwy, nieważne z kim.

- Najważniejsze, że ma tak wspierających rodziców. - Anźe wie, że u nas nie było tak prosto, że potrzebowaliśmy wiele czasu, zanim nasz związek został zaakceptowany.

- Tak dużo z Kamilem przeszliście...pomimo tylu lat, wciąż jesteście szczęśliwi, może nawet bardziej niż kiedyś. Cieszę się, przyjacielu, że tyle lat temu zaryzykowałeś, że nie bałeś się, zawalczyć o miłość, a przede wszystkim, zaakceptowałeś siebie.

Podnoszę się z krzesła i przytulam Anźe, mocno do siebie. Dzisiaj nie zniosę już więcej, tak emocjonujących przemówień.

Po chwili, z wnętrza domu, dobiega do mnie śmiech, najpiękniejszy dźwięk na świecie.

- Przeszkadzam? - mówi Kamil, wciąż się śmiejąc.

A kiedy widzę go, opierającego się o ścianę, z delikatnych uśmiechem na ustach i roztrzepanymi włosami, myślę, że pomimo upływu tylu lat, nic się nie zmieniło.

- Oczywiście, Kam. Ja i Peter, zdecydowaliśmy się na stworzenie związku, nie wiedziałeś? - rzuca Anźe, zupełnie poważnie.

- W takim razie, ja i Nastja, jedziemy na romantyczne wakacje. - rzuca Kamil, uśmiechając się słodko.

Pierwszy nie wytrzymuję i zaczynam się śmiać.

Kamil podchodzi i całuje mnie lekko, na powitanie.

- Stęskniłem się. - rzucam cicho.

Młodszy w odpowiedzi, ściska moją rękę.

- No dobrze, kochani. To ja wracam do swojej rodziny. A ty Peter, masz zadanie do wykonania. Proszę, wtajemnicz też, swoją drugą połowę.

Po wyjściu Anźe, streszczam Polakowi, naszą rozmowę.

Kam, ze śmiechem, podsumowuje to, jednym zdaniem.

- To teraz, wujek Pero, musi stanąć na wysokości zadania.

Spędzamy wieczór w domu Anźe, rodzice wyszli na romantyczną kolację, a dzieci zostały pod naszą opieką.

Kamil idzie uspać małą, kiedy ja, zabieram Ivana na spacer.

Nie wiem, jak zacząć rozmowę, w taki sposób, by chłopak nie czuł się speszony.

- Wujku?

- Tak?

- Powiedz mi...kiedy wiedziałeś, ze wujek Kamil, to ten? Że to on ci się podoba? - widzę rumieńce na jego policzkach.

Nie spodziewałem się, że sam rozpocznie rozmowę. Jest dużo dojrzalszy, niż ja byłem, w jego wieku.

- Ivan, wiesz, przez bardzo długi czas, bałem się tego uczucia. Bałem się przyznać, że podoba mi się chłopak.

- Bo myślałeś, że to coś złego? Że nie podobają ci się dziewczyny?

- Wtedy, trochę tak. Byłem inny, niż reszta moich kolegów i ciężko było mi się z tym pogodzić.

- Wiem coś o tym. - Ivan mówi cicho, po czym spuszcza wzrok.

- Ale wiesz, co zrozumiałem? Miłość zawsze wygra, niezależnie w jakiej formie. A to, kogo kochasz, nie ma żadnego znaczenia. Płeć, orientacja, kolor skóry, każdy z nas jest człowiekiem, a na końcu, tylko to się liczy.

Ivan uśmiecha się do mnie lekko.

- Mam się nie bać?

- Nigdy. Pamiętaj, że trzymając za rękę, ukochaną osobę, jesteś najlepszą i najsilniejszą formą siebie.

- Chciałbym kiedyś znaleźć taką miłość, jaką macie, ty i wujek Kamil.

Śmieję się lekko.

- Ivan, nawet nasze początki nie były łatwe, ale uwierzyliśmy się w siebie i wspieraliśmy się przez cały czas. Ty też kiedyś znajdziesz, taką osobę. Obiecuję ci.

- Dziękuje wujku, bardzo mi pomogłeś.

- Jeżeli będziesz mieć, jakiekolwiek pytania, wątpliwości albo po prostu będziesz chciał porozmawiać, jestem tutaj. Ja i Kamil.

- A...jak myślisz, jak zareagują moim rodzice? - chłopak marszczy brwi.

- Ivan, twoi rodzice kochają cię takiego, jakim jesteś. Nic tego nie zmieni, obiecuję ci to. Nie bój się z nimi porozmawiać.

Ivan przytula mnie lekko, po czym decydujemy się na powrót do domu. Robi się ciemno.

Kiedy później, kładziemy się w naszym łóżku, Kamil składa na mojej szyi jeden pocałunek.

- Jak poszła rozmowa z Ivanem?

Obejmuję go i przyciągam do siebie.

- Dobrze, nawet lepiej niż dobrze, myślę, że już...się tak nie boi.

Kamil śmieje się cicho.

- To dobrze, może nie będzie się zbierał w sobie, tyle, co nasza dwójka.

- Może, tak czy siak, Ivan chce znaleźć swojego Kamila. - Polak unosi lekko brwi.

- Kogoś, tak szalonego? - mówi cicho.

- Kogoś, tak perfekcyjnego. - rzucam, po czym odnajduję jego usta.

To będzie długa noc.

~~~~~~

Po takiej przerwie, dwa w dwa dni.
Miałam taki pomysł, może mało w nim Procha, tak czy siak, podoba mi się.
Teraz pozostawiam do oceny wam.
Do następnego,
Nikola

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro