{ the dream } Proch
{ 1666 słów }
Można powiedzieć, że skoki narciarskie od zawsze były czymś specjalnym w naszej rodzinie. W końcu mój ojciec przez wiele lat spisywał się jako sędzia, a ja, już mając kilka miesięcy zostałem po raz pierwszy zabrany na skocznię narciarską. Skoki od zawsze były moim głównym priorytetem. Kiedy inne dzieciaki bawiły się po zajęciach na placu zabaw i wspólnie spędzały czas, ja ćwiczyłem. Nie byłem wtedy rozumiany przez rówieśników. Jakby tego było mało z natury byłem dzieckiem dosyć nieśmiałym i raczej zamkniętym w sobie, wolałem milczenie od nawiązywania nowych znajomości. Całość sprawiła, że byłem wielokrotnie wyśmiewany i odtrącany, już nawet w przedszkolu. Ojciec nieustannie powtarzał, że jestem zbyt mały by zacząć już trenować skoki, a mama martwiła się, że nigdy nie widzi mnie z innymi dziećmi.
Kiedy tata w końcu oznajmił, że jestem wystarczająco duży aby zapoznać się z trenerem i spróbować swoich sił w tym wymagającym sporcie nie byłem w stanie spać w nocy. Czekałem tylko na moment, aż w końcu będę mógł skoczyć na profesjonalnej skoczni. Nie wiedziałem wtedy jeszcze co prawda jak dużo treningów siłowych i na równowagę będzie mnie czekać zanim oddam pierwszy skok.
Od tamtej pory trenowałem ciężko z myślą, że kiedy dorosnę będę w stanie wiele osiągnąć.
Chociaż skoki dawały mi dużo radości to jednak odczuwałem pustkę i samotność. Nie miałem żadnego przyjaciela czy kolegi, który rozumiałby jak wiele znaczy dla mnie ten sport. W szkole większość przerw spędzałem samotnie.
Któregoś dnia siedziałem sam w domu czekając na powrót mamy. W telewizji pokazywali jakiś dokument o polskich sportach. Zainteresowałem się tym co dzieje się na ekranie dopiero gdy usłyszałem, że mówią o skokach. Przy skoczni stał chłopak, który w skupieniu wpatrywał się w kamerę, na pytanie reportera zaczął odpowiadać w spokoju i nawet bez zająknięcia po chwili zastanowienia.
‚Chciałbym zdobyć medal na igrzyskach olimpijskich... ale spokojnie ja mam jeszcze czas... może za kilka lat jak będę dobrze skakał'
Kamil... bo tak brzmiało jego imię o ile dobrze odczytałem je z paska na telewizorze... oznajmił, że udało mu się skoczyć 128 metrów na Wielkiej Krokwii.
Co prawda nigdy tam nie byłem ale zdawałem sobie sprawę, że to dosyć daleka odległość. Byłem pod wrażeniem.
Na moment poczułem się jakbym nie był sam, gdzieś tam w Polsce żyje chlopiec, z którym dzielimy nasze marzenia. On wie jak to jest, wie jak dużo musimy z siebie dawać.
~~~~~~
Minęło parę lat. Pamiętam gdy po raz pierwszy usłyszałam o debiucie nowego polskiego skoczka, wystarczyła tylko chwila bym rozpoznał w nim tego dwunastolatka, który pozostał w mojej głowie. Miałem świadomość, że jeżeli dalej będę skakał wystarczająco dobrze to już wkrótce dostanę szansę dołączenia do słoweńskiej kadry A.
~~~~~~
Debiut w Pucharze Świata. W końcu, w końcu znalazłem się w czołówce skoczków świata. A wsród nich był on, Kamil, którego zapamiętałem jako dwunastoletniego chłopca marzącego o zdobyciu olimpijskiego złota. Dziwnie się czułem przed naszym pierwszym oficjalnym spotkaniem. Trochę miałem poczucie, że przecież już go znam, nawet jeśli działało to tak tylko w jedną stronę.
O samym Kamilu zawsze słyszałem same pozytywne rzeczy, wiecznie uśmiechnięty, z każdym pogada, pomoże w każdej sytuacji... sam się miałem szansę o tym przekonać.
Po moim pierwszym występie w Pucharze Świata, gdzie udało mi się dostać do drugiej serii Polak podszedł do mnie po zakończonych zawodach aby się przywitać i pogratulować. Podczas gdy Kamil stał przede mną z uśmiechem na twarzy i wyciągniętą ręką mnie uderzyło to jaki jest piękny, dotychczas mogłem go jedynie oglądać w telewizji. I znów poczułem się jak ten zagubiony dzieciak, który nie potrafił z nikim nawiązać kontaktu. Z opóźnieniem złapałem ciepłą dłoń Kamila i powiedziałem swoje imię. Chłopak jedynie zaśmiał się na moją opóźnioną reakcję, a ja czułem jak moje policzki stają się czerwone. Niech to szlag, czy nie mogłem się zachowywać poważnie, a nie jak przestraszony dzieciak?
- Emocje po konkursie nadal nie opadły?- przez głowę przemknęła mi jedynie myśl, że jego głosu mógłbym słuchać przez całą wieczność.
- Um, ja... sam uh nie wiem. Z jednej strony marzyłem o debiucie od dłuższego czasu, a z drugiej strony to czuję się tak jakby to wszystko było nierealne, a ja się zaraz obudzę z pięknego snu.... Przepraszam, zachowuję jak się jak kompletny idiota i nawet nie jestem w stanie złożyć składnie zdań - Kamil położył mi rękę na ramieniu i zmusił do kontaktu wzrokowego.
- Ej Peter... spokojnie. Każdy kiedyś zaczyna, rozumiem jakie to uczucie. Jak na debiut osiągnąłeś niesamowity rezultat. Wkrótce się do wszystkiego przyzwyczaisz i pokażesz nam na co cię stać.
Ledwo co się wtedy powstrzymałem żeby nie powiedzieć mu, że wierzę, że zdobędzie złoto na igrzyskach. Że pierwszy raz zobaczyłem go kiedy miał 12 lat. Że chyba stał się obiektem mojej adoracji od kiedy mogłem podziwiać jego skoki w telewizji. A przede wszystkim że teraz stojąc przy nim czuję się tak jak nigdy wcześniej.
Zamiast tego podziękowałem Kamilowi i pogratulowałem mu zdobytego miejsca.
~~~~~~
Myślałem, że moje drobne zauroczenie Polakiem przejdzie, że się przyzwyczaję. Nic bardziej mylnego. Właściwie jakby się tak zastanowić to było to do przewidzenia, skoro nie potrafiłem wyrzucić go ze swojej głowy od czasu kiedy chodziłem do szkoły podstawowej to ciężko żeby się to zmieniło kiedy miałem z nim stały kontakt.
Przyłapywałem się na zbyt długim wpatrywaniu się w Kamila, praktycznie na każdych zawodach. Były momenty kiedy obracałem się i podchwytywałem jego wzrok. Polak nigdy nie odwrócił pierwszy wzroku, to zawsze ja zmieszany i cały czerwony uciekałem gdzie się dało.
Z konkursu na konkurs moje relacje z Kamilem się polepszały, zawsze gratulowaliśmy sobie nawzajem wyników, a w przerwach na skoczni jeśli było trochę czasu, chłopak podchodził do mnie by porozmawiać. Sam wciąż miałem opory przed rozpoczynaniem rozmów gdyż bywały momenty gdy zachowywałem się przy nim jak zadurzony dzieciak. Kamil podczas jednej takiej sytuacji oznajmił mi, że jestem uroczy. Nie wiedziałem czy uznać to jako komplement czy raczej kompletne przeciwieństwo.
~~~~~~
Po zawodach w Innsbrucku Kamil przyszedł do mojego pokoju by zaprosić mnie na wyjście na piwo razem z jego kolegami. Było mi bardzo miło, że o mnie pomyślał. Miałem jednak świadomość, że będę musiał się pilnować z ilością alkoholu żeby nie palnąć żadnej głupoty przed nim i resztą Polaków. Poszliśmy do jakiegoś dobrego klubu, który polecił nam Eisenbichler, na szczęście był tylko dla osób pełnoletnich. Wypiliśmy po kilka piw i zabawa toczyła się w najlepsze. Przez większość czasu trzymałem się blisko Kamila, w pewnym momencie gdy rozmawiałem z Maćkiem poczułem rękę Stocha na moim udzie. Obróciłem się do niego, czekając na to co chcę mi zakomunikować.
- Zatańcz ze mną Prevc - to zdecydowanie nie było pytanie, zaskoczył mnie.
- Umm ja... - jak nie zrobić z siebie debila, przecież do cholery nie umiem tańczyć.
Kamil nawet nie czekał aż uda mi się skleić jakąś sensowną wypowiedź, złapał mnie za rękę i pociągnął na środek parkietu.
Piosenka zdecydowanie nie należała do najwolniejszych ale Kamil mocno mnie objął i zaczęliśmy się kołysać jakby we własnym rytmie. Czułem, że alkohol zaczyna uderzać mi do głowy. Jestem w klubie i tańczę z Kamilem Stochem, moim dziecięcym idolem. Zacząłem się śmiać.
- Z czego się tak śmiejesz Pero?
- Jestem po prostu szczęśliwy Kamyk - Kamil też zaczął się śmiać
- Jak mnie nazwałeś? Oj chyba za dużo już alkoholu na dziś.
- Ciesz się, że nie jesteś cegłą czy nawet głazem- Polak jedynie pokręcił głową i oparł swoją głowę na moim ramieniu.
~~~~~~
Zawody w Planicy, nie ma to jak w domu. Uwielbiam Letalnicę, co do tego nie mam wątpliwości. Loty niosą ze sobą wielką dawkę adrenaliny i niesamowite emocje. Postanowiłem, że jest to idealny moment by w końcu wykazać się odrobiną inicjatywy i zaprosić gdzieś Kamila. Polak z uśmiechem przystał na moją propozycję wspólnego spaceru i odwiedzeniu kilku moich ulubionych miejsc.
Po wypiciu gorącej czekolady przeszliśmy się pod skocznię, teoretycznie nie powinniśmy ale wdrapaliśmy się na samą górę. Usiedliśmy razem na schodkach i siedzieliśmy przez chwilę w ciszy, napawając się chwilą. Właśnie to uwielbiałem w naszej relacji z Kamilem, czasem wystarczała nam obecność tego drugiego, bez zbędnych słów.
Stwierdziłem, że być może to odpowiedni moment by wyjawić Stochowi o tym jak bardzo pomógł mi rozwinąć własne marzenia.
- Kamil, ja... czy wiesz kiedy po raz pierwszy cię zobaczyłem? - Polak spojrzał na mnie zaskoczony
- Co masz na myśli Pero? Zakładam, że pewnie oglądałeś jakieś zawody - odparł ze śmiechem.
- No tak, tylko nawet nie wiesz, jak dużą rolę odegrałeś w rozwoju mojej kariery. Ja... sprawiłeś, że poczułem, że nie jestem sam - Kamil w milczeniu wpatrywał się w moją twarz czekając aż rozwinę wypowiedź.
- Wróciłem do domu, wróciłem po szkole i miałem grzecznie czekać na mamę. Żeby się nie nudzić włączyłem telewizor gdzie akurat pokazywali program o sportach w Polsce. I wiesz kogo tam ujrzałem? Tak, dwunastolatka, który stał pod skocznią w Zakopanem i mówił o swoim wielkim marzeniu, zdobycia złota na Igrzyskach Olimpijskich.
- Pero, ja... niemożliwe, zapamiętałeś program z przed tylu lat?
- Kamil, w tamtym momencie poczułem, że gdzieś na świecie jest ktoś kto marzy o tym samym co ja. Już wtedy wiedziałem, że będziesz wielki.
I opowiedziałem, opowiedziałem mu całą historię. O tym jak czułem się samotny, wyśmiewany przez rówieśników, jak jego słowa dały mi nadzieję i motywację do dalszej walki.
W trakcie mojej przemowy Kamil złapał mnie za rękę i trzymał przez cały czas, delikatnie pocierając kciukiem o wierzch mojej dłoni.
- Peter, wiesz co w tobie uwielbiam? Że przywiązujesz uwagę do najdrobniejszych szczegółów, że zawsze wiem, że mnie wysłuchasz i poświęcisz mi całą swoją uwagę.
Wpatrywaliśmy się w siebie i nie mogłem powstrzymać delikatnego uśmiechu.
Kamil nachylił się nade mną i delikatnie mnie pocałował, a ja, w odpowiedzi tylko mocniej przyciągnąłem go do siebie.
~~~~~~
Ostatni skok. Wiem, że się uda. Kamil już na belce, w kasku z biało-czerwoną szachownicą czeka na sygnał od Łukasza Kruczka.
Jest zielone światło.
Czekam na dole, na miejscu dla lidera.
Kamil wybija się z progu i już wiem, że to będzie skok niemal perfekcyjny.
W locie nieruchomieje, a ląduje znów najdalej, z pięknym telemarkiem.
Nie potrzeba żadnych komputerowych przeliczeń, Kamil Stoch zostaje Mistrzem Olimpijskim.
Po gratulacjach od kolegów z drużyny, czas na mnie. Przytulam go mocno do siebie.
Udało się, razem stoimy na podium.
Myślę, że właśnie osiągnąłem pełnię szczęścia, z miłością mojego życia na podium olimpijskim w Sochi.
~~~~~~
Każda gwiazda czy komentarz bardzo motywują do dalszego pisania.
A tak, to w sumie podoba mi się ten shot, chociaż potrzebowałam dłuższego czasu by skleić coś sensowego.
Do następnego,
Nikola
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro