{ our little family } Proch
{ 587 słów }
- Tato, wstawaj! - wyrywam się z tak pięknego snu.
Mój syn skacze po łóżku, czekając na moją reakcję.
- Nik, która jest godzina? - rzucam poduszkę na swoją twarz.
Zdecydowanie zbyt wczesna godzina.
- Już po siódmej, możemy jechać. - oznajmia dumnie.
No tak. Dzisiaj wielki dzień. Mój mąż, a jego ukochany tata, w końcu wyjdzie ze szpitala.
Uśmiecham się na samą myśl i przytulam małego.
Nik właściwie nie jest już taki mały, w końcu w przyszłym tygodniu skończy 6 lat. Pomimo jeszcze młodego wieku, zbyt dużo krzywd i smutków go spotkało.
Jego matka po porodzie cierpiała na depresję poporodową, nie chciała zajmować się swoim synem. Nowa sytuacja rodzinna, zmiana miejsca zamieszkania i warunki, sprawiły, że zaczęły się pogłębiać jej wcześniej niewykryte zaburzenia psychiczne. Kiedy Nik skończył rok, było już tak źle, że została przyjęta do zamkniętego ośrodka psychiatrycznego.
Peter uzyskał pełna prawa do samodzielnej opieki nad synem i stał się jego jedynym opiekunem.
Jako jego przyjaciel, już wtedy zupełnie w nim zakochany, starałem się pomagać jak tylko mogłem. Zajmowałem się Nikiem, pomagałem Peterowi w prowadzeniu domu.
Z czasem nasze relacje uległy zmianie. Peter zaczął patrzeć na mnie inaczej niż na przyjaciela. Zbyt dużo uczuć, myśli i alkoholu i w końcu doszło do naszego pierwszego pocałunku. Później jedna randka zamieniła się w drugą, druga w trzecią, aż w końcu oficjalnie staliśmy się partnerami.
A Nik? Pokochałem go jak własnego syna, stał się moim własnym synem. Kiedy po raz pierwszy nazwał mnie tatą, łzy poleciały z moich oczu, nigdy wcześniej nie byłem aż tak wzruszony.
Na naszym ślubie pojawili się wszyscy najbliżsi, rodzina i przyjaciele. A kilka tygodni później stałem się oficjalnym opiekunem prawnym Nika.
W końcu nie było żadnych przeszkód na drodze naszego szczęścia. Mogliśmy po prostu cieszyć się ze wspólnych chwil.
Nik uwielbia przyjeżdżać do Polski, Zakopane uważa za swój drugi dom. Moi rodzice bardzo cieszą się, że mają wnuka, a mały łapie co raz więcej języka polskiego.
Oczywiście życie bywa przewrotne i po raz kolejny ukazało swoje gorsze oblicze. Peter zachorował. Ostatnie cztery miesiące spędził w szpitalu. Leczenie, operacja i w końcu rehabilitacja.
Odwiedzałem go codziennie i wspierałem jak tylko się dało, ale musiałem wracać do domu, do naszego syna, on też potrzebował wsparcia.
Ale dziś, Pero w końcu wróci do domu, w końcu do nas wróci. Nie dziwię się, że Nik jest tak podekscytowany, oboje się stęskniliśmy. Dom bez niego jest inny, taki pusty.
Obiecałem małemu, że razem pojedziemy do szpitala, a więc tak robimy. Oczywiście najpierw przekonuję Nika do zjedzenia śniadania i przygotowania laurki dla taty.
W końcu zbieramy się do samochodu i ruszamy w stronę szpitala.
- Tato, bardzo się cieszę, że tatuś wróci do domu. - na policzku Nika ukazuje się jeden uroczy dołeczek.
- Ja też, Nik. Przygotujemy dzisiaj dla taty nasz tajny deser?
- Tak! Dużo czekolady!
Śmiejemy się cicho, a ja zatrzymuję się na szpitalnym parkingu.
Kiedy kierujemy się pod pokój Petera, zarówno Nik jak i ja, już prawie podskakujemy z ekscytacji.
Na ustach Pero pojawia się jego najpiękniejszy uśmiech, kiedy mocno nas przytula. Całuję go w czoło i mocniej przyciągam do siebie.
Powrót do domu sprawia, że mam w sobie samą pozytywną energię. Widzę, że zarówno mój syn, jak i mąż, też odzyskali iskierki w swoich oczach.
A kiedy wieczorem, leżymy w trójkę na kanapie, oglądając jeden z klasyków Disneya, myślę o tym, że w końcu odzyskałem spokój, w końcu jestem szczęśliwym.
Nieważne na ile jeszcze przeszkód natrafimy w życiu, o naszą małą rodzinkę zawsze będzie warto walczyć.
~~~~
Podoba mi się ich historia, być może, na swój sposób, w zupełnie innej galaktyce jest prawdziwa.
Do następnego,
Nikola
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro