{ my arch-nemesis } Proch
{ 785 słów }
Gwałtownie otwieram drzwi, po czym rzucam się na łóżko. Nawet nie zerkam na współlokatora, zdając sobie sprawę, że Dawid pewnie czyta jedną ze swoich książek.
- Hej, Kam. Co ty w takim nastroju? - blondyn pyta lekko rozbawiony.
Kiedy zamiast odpowiedzieć, próbuję pozbyć się frustracji za pomocą nieokreślonych dźwięków, Dawid zaczyna się śmiać.
- Niech zgadnę, czy to znów robota naszego ulubieńca ze Słowenii? - trafił w punkt.
- Pieprzony Prevc. - mruczę głośno.
- Co tym razem zrobił?
-Hrabia myśli, że może wszystko. Nawet na zwykłe pytanie, jest mu ciężko odpowiedzieć. Największy arogant jakiego znam.
Dawid patrzy na mnie przez chwilę, po czym unosi jedną brew.
- Jesteś pewien, Kamil? Nigdy nie zrozumiem tej relacji między wami. - kręci lekko głową.
- Co masz na myśli?- opieram się wygodniej na poduszkach.
- No wiesz, ty jesteś lubiany właściwie przez wszystkich, w całym świecie skoków. Każdemu pomożesz, uśmiechniesz się i do tego zawsze jesteś miły.
Prycham cicho.
- Wychodzi na to, że pieprzony Prevc jest chyba wyjątkiem.
- Tak samo z nim, zawsze uprzejmy, spokojny, zwykle nie wdaje się w kłótnie słowne.
- Coś w tym jest. - przyznaję mu rację.
- Może czas to zmienić? Proponuję, żebyś zaczął od nieużywania określenia pieprzony Prevc, za każdym razem kiedy o nim wspominasz.
- Może. - uśmiecham się lekko.
Następnego dnia, podejmuję decyzję, że spróbuję dzisiaj zachować spokój, żadnych reakcji na zaczepki.
Kiedy ignoruję obecność Prevca na treningu, czuję na sobie jego wzrok. Kilka razy spotykamy się spojrzeniem, które szybko przerywam.
Cały tydzień, próbuję unikać jakichkolwiek kontaktów ze Słoweńcem. A w raz, z każdym kolejnym dniem, odczuwam, że brakuje mi tych naszych rozmów, nawet jeżeli polegały na obrażaniu siebie nawzajem. Brakuje mi też jego uśmiechu, obserwowania reakcji na mojego zaczepki. Co się ze mną dzieje?
Siedzimy w pokoju, kiedy Stefan wypala, mówiąc, że Prevc wpatruje się we mnie z tęsknotą.
Kiedy zaczynam się śmiać, Dawid i Stefek zachowują powagę.
- Wiesz, Kam...mam taką teorię, że te wasze nastawienie do siebie, całe to napięcie, ma inne źródło. Dokładniej mówiąc, widzę tutaj napięcie seksualne.
Zaciskam szczękę i wpatruję się w Dawida z niedowierzaniem.
- Tylko głupi, nie zauważyłby tej chemii między wami. - dodaje Stefek.
Milczę, próbując przyjąć do siebie te informacje.
Kolejne dni, spędzam na obserwacji Prevca, może czas zacząć nazywać go Peterem?
Na treningach, jeszcze bardziej nie mogę się powstrzymać od zerkania na niego. Mięśnie widoczne przez opinającą się koszulkę, spodnie idealnie podkreślające jego smukłe nogi.
Po skokach, nadchodzi czas na sobotnią imprezę.
W trakcie, wychodzę na dwór, zaczerpnąć świeżego powietrza i trochę wytrzeźwieć.
Oczywiście, na ławce, jest jedna osoba.
Pieprzony Prevc.
Na mój widok, unosi jedną brew i zaciąga się papierosem.
Siadam obok niego. Tak, że stykamy się kolanami.
- No Stoch, już myślałem, że znudziły ci się rozmowy z arcywrogiem. - mówi cicho.
Śmieję się cicho i kładę rękę na jego kolanie. Zdecydowanie nie jestem trzeźwy.
Widzę lekkie zaskoczenie na jego twarzy.
- Tym na ciebie jestem? Arcywrogiem? - pochylam się lekko w jego stronę.
- Ile wypiłeś, Kamil? - moje imię brzmi w jego ustach, tak miękko. To chyba pierwszy raz kiedy je wymawia.
- Mam lepsze pytanie, kim chciałbyś żebym dla ciebie był? - czuję, że mam odwagę.
Prevc zaczyna głośniej oddychać, nic nie mogę wyczytać z jego oczu.
- Umówisz się ze mną? - wypalam.
Słoweniec zrywa się z ławki.
- Przestać, przestać tak mówić, przestań robić mi nadzieję. - ucieka wzrokiem.
- Hej, hej, mówię zupełnie poważnie. - próbuję wstać ale tracę równowagę.
- Nie, to nie ma sensu, myślisz, że bylibyśmy w stanie być dla siebie dobrzy? Jedyne co potrafimy to ciągle się kłócić. - Prevc mówi głośno, po czym kręci głową.
Mija chwila, wciąż milczymy.
- Dobranoc, Stoch. - Prevc rzuca, po czym zostawia mnie samego na ławce.
Kiedy rano, budzę się z mocnym kacem, żałuje, że tyle powiedziałem. Mogłem nie opuszczać tego cholernego klubu. Żałuję, że nie mogę zrzucić całej winy na niego.
Robię sobie dzień wolny, nie mam siły na jakikolwiek kontakt z Peterem, po tym jak się upokorzyłem. Jeden opuszczony trening nie zniszczy mojej formy.
Kiedy następnego dnia, znów próbuję szybciej wrócić do hotelu, trener, za brak posłuszeństwa, każe mi przebiec trzy dodatkowe okrążenia.
Oczywiście w towarzystwie Prevca, który zwykle woli więcej pobiegać.
Biegamy w ciszy, a ja czekam, cały spięty, aż nawiąże to tamtego spotkania. Peter nie podejmuje żadnego tematu.
Zbieram się z boiska, kiedy podchodzi i kładzie mi rękę na ramieniu.
Niepewnie obracam się w jego stronę.
- Cześć, jestem Peter. Chyba nie mieliśmy okazji się wcześniej poznać.
Kiedy stoję przed nim, zszokowany, Prevc uśmiecha się szeroko i wyciąga do mnie rękę.
Po chwili, mocno łapię jego rękę.
- Hej, jestem Kamil. Mam już arcywroga, teraz szukam przyjaciela. A może kogoś więcej? - nie mogę powstrzymać swojego uśmiechu.
Stoimy tak przez chwilę, uśmiechając się do siebie.
Mam nadzieję, że to będzie dobry drugi początek.
~~~~~~
Taki shocik.
Opinie pozostawiam wam, oczywiście przypominam, że każda gwiazdka czy komentarz bardzo motywują do dalszego pisania.
Do następnego,
Nikola
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro