{ moments } Proch
- Wciąż nie mogę się otrząsnąć po twoim drugim skoku. To była naprawdę petarda, Pero.
- Tak, tak, mój trzykrotny mistrzu olimpijski.. mów mi więcej o tych petardach - Peter przewraca oczami, po czym lekko się śmieje.
- Chciałbym chociaż raz w życiu tak ładnie się wybić i ułożyć w locie jak ty, także lepiej nie zaczynaj.
- A to akurat, niestety kochanie, musisz się pogodzić z tym, że raczej nigdy w życiu nie uda się ci się nie spóźnić na progu - Peter wystawia mi język - swoją drogą, zdradzisz mi jak to robisz, że odbijasz się z powietrza?
- Horngacher mi powiedział, żebym nawet może lepiej nie próbował trafić w próg bo jeszcze bym Letalnicę przeleciał - Pero parska śmiechem.
- Może i racja. Ale ważne, że w innych dziedzinach życia czasem uda ci się trafić - unoszę brwi i spoglądam na niego gniewnie
- Czasem, kochanie? Nie za dużo sobie pozwalasz? - Peter oblizuje swoje usta.
- To chodź tutaj i mi udowodnij, że jest inaczej.
~~
- Kamyk, rozpalisz w kominku? - leżę spokojnie na kanapie, a ten mnie już zmusza do takiej aktywności.
- Już ci zimno? - zamykam oczy bo powoli przysypiam.
- Tak, nawet twoja bluza mi już nie wystarcza - uwielbiam jak Pero zakłada moje ubrania... i staram się mu często o tym przypominać.
- To chodź tutaj. Ja cię ogrzeję. - nawet nie otwieram oczu ale wyciągam ręce przed siebie, czekając aż do mnie przyjdzie.
Słyszę jego prychnięcie ale po kilku minutach pojawia się przy mnie. Kładzie się, a ja mocno obejmuję go ramionami.
- Teraz już zadowolony?
- Mhm, całkiem mi tu przyjemnie.
Oboje zasypiamy, przytuleni do siebie na kanapie. Takie popołudnia, spędzone leniwie w domu, kiedy jesteśmy sami, lubię najbardziej. Jest to miły odpoczynek od mediów, tłumu kibiców i wiecznych treningów.
~~
- Kamil, odebrałem od fotografa wszystkie zdjęcia. I kupiłem kilka albumów - Pero wraca do domu i bierze się za rozłożenie wszystkiego w salonie.
Widzę, że wyciąga trzy wielkie albumy i zastanawiam się ile zdjęć on właściwie wywołał.
- Pero, ile ty właściwie wywołałeś tych zdjęć? Bo patrząc na ilość tych albumów to chyba zaczynam się martwić - nie mogę powstrzymać delikatnego uśmiechu.
- Mówiłem ci przecież, że musimy wszystko udokumentować. Zdjęcia z czasów kiedy jeszcze się nie znaliśmy, nasze pierwsze treningi. Zdjęcia z naszych debiutów w pucharze świata, pierwsze zwycięstwa. A potem już przechodzimy do wszystkich naszych wspomnień.
- Pero, nikt by mi chyba nie uwierzył na słowo, jakim ty jesteś romantykiem, a do tego jeszcze taki sentymentalny.
- Dobra, dobra, a teraz przestań gadać. Tylko zabieraj się do pracy, musimy wszystko ułożyć w kolejności, a każde zdjęcie podpisać.
Sięgam po pierwsze lepsze zdjęcie i wybucham śmiechem. Potrzebuję dłuższej chwili żeby się uspokoić.
- Co tam takiego znalazłeś? - Pero pyta zaciekawiony.
- Myślałem, że obiecaliśmy sobie, że zapominamy o tamtej nocy - podaję mu zdjęcie.
- Obiecaliśmy sobie, że nigdy więcej nie pijemy z Richim i Piotrkiem raczej - Peter sam zaczyna się śmiać.
- Nie wiem jak do tego doszło, że przefarbowaliśmy włosy... chyba dobrze, że tego nie pamiętam.
- Oj kochanie, jak dla mnie to dobrze ci było w niebieskim kolorze - Peter pochyla się i mierzwi moje włosy.
Resztę wieczoru spędzamy układając wszystkie zdjęcia i wspominając nasze ulubione momenty.
~~~~~
Taki luźny shocik napisany na spontanie. Bez głębszego przekazu.
Do następnego,
Nikola
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro