Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{ meaningful night } Proch



- Kam? Śpisz? - budzę się, słysząc głos mojego narzeczonego.

Czuję jak łóżko ugina się pod jego ciężarem.

- Kocham cię ale nie powinno cię tu być. - mamroczę cicho.

Peter lekko parska śmiechem.

- A to dlaczego, kochanie? - przeciąga ostatnie słowo.

- Sam wiesz, że ostatnią noc przed ślubem powinno się spędzić osobno, w innym przypadku to przynosi pecha.

Peter głaszcze mnie lekko po policzku.

- Nigdy nie byliśmy tradycyjni, a tym bardziej typowi.

Mężczyzna kładzie się przy moim boku, zajmując lewą połowę łóżka.

- Chociaż raz, moglibyśmy się postarać.

- Przestań marudzić, kochanie. Bo się jeszcze rozmyślę. - rzuca w odpowiedzi.

Tym razem to ja, parskam śmiechem.

- I co? Uciekniesz mi z przed ołtarza? Zrobisz dramatyczne wyjście?

Ręką zaczynam kreślić nieokreślone wzorki, na torsie Petera.

- Mhm, porzucę cię na pastwę losu, a może i nawet lepiej, Kraft będzie stał z tobą przy ołtarzu, będzie twoją jedyną opcją.

Kręcę lekko głową.

- Dobrze, tylko najpierw idź powiedz Michaelowi, że nastąpiła zmiana planów. Że to ja mam poślubić miłość jego życia.

Peter śmieje się głośno.

- Chciałbym zobaczyć jego minę.

Zapada między nami przyjemna cisza.

Peter przysuwa się bardziej, a swoimi rękami, obejmuje mnie w talii. Usta zbliża do mojej szyi i zaczyna składać na niej pocałunki.

Przymykam oczy i pozwalam sobie na tę chwilę przyjemności, jednak kiedy usta Petera zjeżdżają znacznie niżej, powstrzymuję go.

- Pero, pomyśl, że im dłuższej poczekasz, tym większą przyjemność będziesz czerpał z nocy poślubnej.

- Oj, Kam, jesteś nieugięty. - lekko się uśmiecham.

Przyciągam Petera do siebie i namiętnie go całuję.

- Jutro. - szepczę w jego usta.

Słoweniec delikatnie przeczesuje moje włosy, kiedy kładę głowę na jego torsie.

- Pero? Stresujesz się? - mówię cicho.

Mija chwila, zanim pada odpowiedź.

- Trochę.

- Masz wątpliwości?

Tym razem nie ma żadnej przerwy.

- Nie. Nigdy w życiu. W każdej rzeczywistości, w każdym wszechświecie i w każdej czasoprzestrzeni, poślubiłbym cię. - oboje uśmiechamy się jak głupi.

- Kocham cię.

- Kocham cię, Kam. A co do stresu...po prostu sam wiesz, że nie lubię tłumów, ani publicznych wystąpień, a tym bardziej przemówień.

- Pero...będziesz mówił tylko do mnie, tylko ja i ty, będziemy mieć tam znaczenie. To nasz dzień. Możesz zrobić z siebie największego pajaca, a i tak, będę dumny. Wiesz, dlaczego? Bo będziesz moim mężem.

Peter mocniej mnie obejmuje i całuje w czoło.

- Jesteś najlepszy.

- Wiem, dlatego się ze mną żenisz. - Słoweniec parska śmiechem.

Peter splata nasze dłonie, a kiedy mija dłuższa chwila, czuję, że zaczynam odpływać.

- Pero, nie powinniśmy spać razem. - mruczę cicho.

- Kochanie, nie potrzebujemy żadnego dodatkowego szczęścia. A poza tym, już nie umiem spać bez ciebie.

Uśmiecham się lekko.

- Wiesz, że dostaniemy opieprz od Krafta, jak przyjdzie mnie rano obudzić?

- Myślę, że zdołam opanować gniew, naszego małego skrzata, a jak nie, to Michael pomoże.

Zasypiamy, z uśmiechami na ustach, przed najważniejszym dniem naszego życia.

~~~~~

Takie słodkie coś tutaj powstało.
Do następnego.
Nikola

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro