{ let you down } Proch
Kolejny wieczór, który spędzam samotnie. Zawsze w takich momentach kieliszek, a raczej jego zawartość jest moim jedynym towarzyszem.
Wszystko się posypało.
Dwa lata temu miałem wszystko. W skokach nikt nie potrafił mi dorównać, zdobyłem wszystkie możliwe trofea, a w życiu prywatnym? Miałem wspaniałego partnera, który po każdych zawodach czekał na mnie w hotelu aby złożyć mi gratulacje, cieszył się z każdego mojego sukcesu, chociaż sam miał spadek formy.
A ja? Przestałem doceniać to co miałem. Czułem się jak wygrany, cieszyłem się z całej popularności. Zacząłem dostawać różne propozycje od innych skoczków, którzy byli w światowej czołówce. Najpierw wychodziłem z nimi wieczorami, kiedy Kamil czekał na mnie w pokoju, później przerodziło się to w coś więcej. Kiedy wracałem od nich nad ranem, nie myślałem o tym, że kładąc się znów w ramionach Kamila, wbijam mu nóż w serce, że zmuszam go tym do czucia ich zapachu na mojej skórze.
A Kamil? Był cierpliwy, czasami jedynie patrzył na mnie ze smutkiem, czekał, aż się obudzę.
Dał mi kilka szans, których ja nie potrafiłem wykorzystać. Znów wracałem do nich, nie zwracając na bruneta uwagi, nie słuchając jego słów.
Którejś nocy, kiedy wróciłem od Kennetha, Kamil siedział na łóżku. Był ubrany i wyglądał jakby nie spał przez całą noc. Jedynie spojrzał na mnie ze smutkiem i wyszeptał, że to koniec, że więcej już nie zniesie. Zabrał swoje rzeczy i wyszedł, nie patrząc już na mnie.
A ja stałem w miejscu i nie potrafiłem zareagować.
Na początku myślałem, że nic się nie zmieni, że nie odczuję zbytnio tej zmiany. Tylko, że z każdym dniem było co raz gorzej.
Seks, spotkania z innymi przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. To zwykłych rozmów, trzymania się za ręce, wspólnych spacerów czy nawet przytulania brakowało mi najbardziej.
Miałem wszystko co było mi potrzebne do szczęścia, a straciłem to przez własną głupotę.
A teraz?
Bez Kamila straciłem skrzydła, moje skoki w żaden sposób nie przypominają tych ze zwycięskiego sezonu.
Nie radzę sobie, ani w sporcie ani ze swoją psychiką.
A Kamil?
Stoch pomimo bólu, pomimo straty, znów jest na szczycie. Lider Pucharu Świata, Polak, który ciągle się uśmiecha.
Siedzę samotnie w pokoju, zapijając swoje smutki w alkoholu, każdego dnia, staczając się na dno.
Tęsknie i nie potrafię bez niego funkcjonować. Wiem, że żadne moje słowa już nic nie zmienią. Kamil dawał mi dużo szans, a ja nie byłem w stanie ich wykorzystać.
Zawiodłem, a teraz płacę za to konsekwencje.
Gorzki smak wódki oddaje moją rzeczywistość.
~~~~~
Szkoda, że nie zawsze jest szczęśliwe zakończenie.
Dzisiaj mam tak chu*owy nastrój, że aż się dziwię, że wszyscy w tym shocie przeżyli.
Chciałby ktoś może napisać dla mnie jakiegoś Procha z dedykacją? ❤️ najlepiej na poprawę nastroju albo w sumie żeby się bardziej zdołować.
Tak czy siak, podoba mi się.
Do następnego,
Nikola
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro