{ lay with me } Proch
{ 423 słów }
Moje życie zawsze było pełne nowych doświadczeń, przygód i mnóstwa znajomych. Rodzina, przyjaciele, dziewczyna, mogłem liczyć na ich wsparcie. Miałem wszystko żeby być szczęśliwy...dopóki go nie poznałem, nie rozumiałem, że czegoś i tak mi brakowało.
Z każdym dniem, kiedy moje serce zaczynało bić szybciej na jego widok, traciłem cząstkę dawnego siebie.
Wcześniej wszystko było takie łatwe, każdy uśmiech, zaproszenie dziewczyny na randkę czy zwykła możliwość wyjścia razem w publiczne miejsce.
Peter...wyciągał ze mnie wszystko inne, wszystko co wcześniej było mi nieznane.
Każdy dotyk rozpalał moje ciało, a pocałunek zabierał racjonalne myślenie.
Wystarczyło, że spojrzałem w jego oczy, a na pokaz szczęśliwa dziewczyna, rodzina czekająca na powrót przykładnego i wiernego syna...oni wszyscy odchodzi w niepamięć.
Na te kilka chwil nikt inny się nie liczył, czułem, że mógłbym oddać mu całe moje serce, całą moją duszę.
A kiedy na mnie patrzył, nigdy nie mogłem pojąć co kryje się w tych pięknych oczach. Pokerowa, wyćwiczona twarz, zupełnie bez emocji.
Oddałem wszystko, komfort, bezpieczeństwo i stabilność, dla tych kilku chwil z nim.
Nigdy nie rozmawialiśmy co to oznacza, kim się stajemy, czy jesteśmy sobie wierni?
Chciałem żeby był tylko mój...chociaż wiedziałem jak toksyczne jest wszystko co między nami się dzieje.
Kiedy moi przyjaciele się dowiedzieli, widziałem ich zawiedzione spojrzenia, słyszałem podniesione głosy.
Chcieli żebym się od niego uwolnił.
Nie potrafiłem.
Nie chciałem?
Czy może byłem zbyt słaby?
Straciłem wiele w oczach rodziców, bliskich, czy nie mogli zrozumieć, że nie każda miłość jest perfekcyjna?
Zawsze myślałem, że będę szczęśliwy, znajdę drobną, delikatną kobietę. Będziemy razem chodzić na spacery, trzymając się za ręce, jeździć do kina, odwiedzać nasze rodziny, aż w końcu założymy naszą własną.
Czy to coś złego, że stworzyłem relację, która tak mocno różni się od tego perfekcyjnego obrazka?
Nie wiem, nie byłem pewien, czego chcę od życia, czego od niego oczekuje.
A teraz, leżę na kanapie...ubrany jeszcze w czarną koszulę z pogrzebu, na moich policzkach zostały ślady po łzach, a głowę opieram na jego kolanach.
Peter lekko kreśli kółka na moich plecach i milczy, paląc papierosa.
I pierwszy raz w życiu nie mam wątpliwości. W takiej chwili, tuż po stracie kogoś bliskiego, nie chciałbym czegoś innego, nie chciałbym niczego innego niż naszej ciszy.
I może żaden z nas wcale nie wyciąga tego co najlepsze w tym drugim...może nigdy nie stworzymy tradycyjnego, normalnego związku.
To mój wybór i na to się decyzję. Na naszą tak popapraną relację.
~~~~~~~
Dzisiaj pierwszy raz napisałam shota podczas słuchania piosenki! I cała fabuła stworzona na podstawie uczuć podczas słuchania dlatego wstawiam wam ją ❤️
Do następnego,
Nikola
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro