Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{ farewell } Proch

{ 455 słów }

- To już nie ma sensu. - samo powiedzenie tego sprawia mi ból.

Peter kręci głową i wyciąga rękę po butelkę. Podaję mu ją bez słowa. Słoweniec bierze łyk zimnej wódki i nawet się przy tym nie krzywi.

- Czyli co? Tak po prostu się poddajemy?

- Nasz związek dawno przestał działać.

Peter zaczyna się śmiać, jest to cholernie gorzki śmiech.

- Tak łatwo przychodzi ci powiedzenie tego? Rzucenie tego wszystkiego w cholerę?

- Kraja mi się serce. Ale wiesz, nadzieja umiera ostatnia, problem w tym, że nawet moja już umarła.

Biorę kolejny łyk. Palenie w gardle jest dla mnie niesamowicie przyjemne.

- Kochałem cię, Kamil. Cholernie mocno. - Słoweniec przymyka oczy.

- Ja ciebie też, zawsze, Peter.

Splatamy nasze dłonie i przez chwilę po prostu się w nie wpatrujemy.

Nas już nie da się uratować. Staliśmy się cholernie toksyczni. Kłótnie, zdrady, ranimy tylko siebie nawzajem.

Jeszcze chwila i skończymy całą butelkę wódki. Zastanawiam się gdzie znajdę drugą.

Czuję jak lekko szumi w głowie. Chcę o tym wszystkim zapomnieć, chociaż na chwilę. Przyjemnie spędzić kilka ostatnich godzin.

- Jutro rano wszystko się zmieni. Spakuję rzeczy i wyjadę. - mówię z grymasem na twarzy.

- Wiem. W takim razie, chyba musimy wykorzystać tą ostatnią noc, tak żeby nigdy nie zapomnieć. - Peter przenosi wzrok na moje usta, a ja nie mogę się z nim nie zgodzić.

- Stwórzmy ostatnie wspomnienia. Tak, żebyśmy zawsze pamiętali, ile daliśmy sobie szczęścia, miłości - zbliżam się do niego - i namiętności.

Nasze usta się spotykają i całujemy się, aż do momentu gdy brakuje nam tchu.

Peter łapie mnie za rękę i kierujemy się do łóżka. Słoweniec ściąga ze mnie ubrania i zaczyna całować każdy skrawek mojego ciała. A kiedy się kochamy, to przelewamy w to, wszystkie nasze uczucia. Po raz ostatni, oddaje się Peterowi w całości, moją duszę i moje ciało.

Nad ranem, leżymy przytuleni w łóżku, a po moich policzkach spływają łzy. Wiem, że muszę odejść, ale to tak cholernie boli.

Kiedy pakuję ostatnie rzeczy, Peter bez słowa mi pomaga. Składa wszystkie moje ubrania, a do tego, do walizki wrzuca swoją bluzę, moją ulubioną, o czym doskonale wie.

A kiedy zamykam bagażnik samochodu, po raz ostatni odwracam się w stronę domu. Peter stoi przy drzwiach i wpatruje się we mnie.

Podchodzę i patrzę mu w oczy. Widzę w nich głęboki smutek.

Peter całuje mnie, jak nigdy wcześniej. Wiem, że to już nasz ostatni taki pocałunek. Napawam się chwilą.

A kiedy się od siebie odrywamy, przytulam go i odchodzę. Nie odwracam się już za siebie, wsiadam do samochodu i po prostu odjeżdżam.

Dopiero po kilku godzinach jazdy, zjeżdżam na pobocze i pozwalam sobie na chwilę słabości. Ocieram łzy spływające po mojej twarzy. Wiem, że muszę być silny. Dla samego siebie, dla nas, dla naszego szczęścia.

~~~~~
Czasem tak bywa. Nic więcej nie muszę dodawać.
Do następnego,
Nikola

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro