Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{ deep breath } Proch


{400 słów }

Kamil wciąga głośno oddech, a wyraz jego oczu, staje się niemal lodowaty.

- To tyle? Już nic do mnie nie czujesz? - przyjmuje maskę, ukrywając wszystkie swoje uczucia.

Opieram się mocniej o drzwi, przymykając oczy.

Nie jestem w stanie powstrzymać łez.

- Kocham cię. Dlatego muszę odejść. Muszę to zrobić dla siebie.

Kamil śmieje się głośno.

Robię kilka kroków w jego stronę, stając tuż przy nim.

- Nie rozumiesz, nie rozumiesz, Kamil. Jak mnie boli, za każdym razem, kiedy wybierasz ją. - ocieram ze złością, łzy z moich oczu. - Wracasz do swojego perfekcyjnego domu, idealnej żony.

- Zamknij się, Prevc. - krzyczy brunet.

- Podchodzisz do każdego innego skoczka, wychodzisz z każdym do baru. Tylko nie ze mną. - przechylam lekko głowę - Robisz wszystko, żeby zachować swój wizerunek heteroseksualnego mężczyzny.

Kiedy moje usta rozchylają się lekko w uśmiechu, Kamil milczy, wpatrując mi się w oczy.

- Nie chcę być już dłużej twoim drugim wyborem. Tylko, że zdałem sobie sprawę, że zawsze nim będę.

Stoch łapie mnie za rękę, pozwalam mu na to.

- Wiesz, że to jest cholernie trudne, Pero. - patrzy na mnie, swoimi pięknymi oczami, szukając zrozumienia.

Nie jestem w stanie mu jego dać, już nie.

- Dla mnie też, Kamil. Wiesz jak się czuję, za każdym razem, kiedy mnie upokarzasz? Kiedy odchodzisz?

Kamil przejeżdża ręką po włosach i kręci głową.

- Przepraszam, Peter. Tak bardzo cię przepraszam.

- To tylko puste słowa. - szepczę cicho, już mu nie wierzę.

- Rozwiodę się, rozwiodę się z Ewą, zrobię to dla ciebie. - Kamil mówi z przekonaniem w głosie.

Jeszcze kilka miesięcy temu, oddałbym wszystko, żeby usłyszeć takie zdanie, teraz to już nie wystarczy.

Unoszę rękę Kamila i składam na niej pocałunek.

- Przepraszam. - muszę wyjść zanim się poddam, zanim chęć zostania w jego ramionach, przejmie kontrolę.

Odwracam się i odchodzę.

Wiem, że nie mogę się odwrócić, nie mogę na niego spojrzeć. Jeżeli to zrobię, zostanę.

Kiedy otwieram drzwi, słyszę szept Kamila.

- Kocham cię. - jestem pewien, że serce zamiera w mojej piersi.

Stoję w miejscu i każdą cząstkę mojego ciała, powstrzymuję się od spojrzenia na niego. Nie mogę.

Biorę głęboki oddech i wychodzę, zamykając za sobą drzwi.

Tym razem, jest inaczej. I ja, i Kamil, wiemy, że już nie wrócę.

Muszę stać się silniejszy.

~~~~~~~~~

Skoki, skoki, już za moment początek sezonu. Kto się już nie może doczekać tak jak ja? Przyznam, że się mocno stęskniłam, za adrenaliną, kibicowaniem naszym i śpiewaniem Mazurka.
Wracałam dzisiaj pociągiem i jakoś naszła mnie ochota na pisanie. A więc jestem.
Do następnego,
Nikola

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro