{ confessions part 2 } Proch
Wieczorem, po spacerze, nawet nie zdążyłem wrócić do pokoju. Cene zmusił mnie do wyjścia na miasto... stwierdził, że ma dość mojego złego humoru. Że idziemy do baru, wypić po piwie i trochę się zrelaksować. Prawda była taka, że ja jedynie marzyłem o tym, żeby zaszyć się pod kołdrą, włączyć odcinek mojego serialu i nie wychodzić z pokoju do jutra. Jednak doceniałem fakt, że mój brat nie zorganizował wielkiej imprezy z udziałem całej kadry i będziemy mogli w spokoju sobie posiedzieć.
Moim bracia nie są głupi i widzą, że od kilku miesięcy coś się ze mną dzieje. Cene dał mi nawet jasno do zrozumienia, że wie, że chodzi o Kamila. A ja... myślałem, że będę wystarczająco silny. Wiedziałem, że muszę to zakończyć, że nie mogę być wiecznie w cieniu jego żony. Tylko, że to niczego nie zmienia. Wciąż go kocham, wciąż nie wyobrażam sobie życia bez jego uśmiechu. Tęsknie chociaż wiem, że podjąłem dobrą decyzję. A gdzieś, w głębi mnie, wciąż jest nadzieja, że Kamil się zmieni.
Cene wie, że czasami wolę pomilczeć. Dlatego przez całą drogę do baru nawet nie próbuje mnie zagadać. Dopiero kiedy z uśmiechem na ustach zamawia dla nas piwa, a ja parskam śmiechem gdy kelnerka prosi go o dowód, rozpoczyna rozmowę. Opowiada mi jak dobrze układa się teraz między nim, a Anze i jakie przygody mieli ostatnio. Cieszę się, że chociaż mój młodszy brat jest szczęśliwy. W gruncie rzeczy naprawdę przyjemnie spędzam wieczór, chociaż na kilka godzin, jestem w stanie zapomnieć o Kamilu. Nawet nie zauważam kiedy jedno piwo zamienia się w trzy kolejne. Kiedy wstawieni wracamy razem do hotelu, nie potrafię przestać się śmiać, dawno nie czułem się taki zrelaksowany. Cene jedynie mocno mnie trzyma, chociaż sam potrzebuje oparcia. Kładę się spać w pokoju brata... całkiem przyjemnie jest w końcu nie spać samemu, nawet jeśli to nie jest osoba, której potrzebuję.
- Cene! Peter! Jezu, ile wy wczoraj wypiliście? - podnoszę głowę i widzę Anze, który próbuje dobudzić mojego brata.
- Zresztą, nawet nie chcę wiedzieć. Jesteście spóźnieni, trening się przed chwilą zaczął i trener wyraźnie zaznaczył, że macie się pojawić w ciągu dziesięciu minut.
Jezu... nie. Za jakie grzechy? Podnoszę się z łóżka i sięgam do szafy Cene, szybko wkładam pierwszą lepszą koszulkę, a do tego dresy.
Trening zdecydowanie nie należy do najprzyjemniejszych, ale próbuję całkowicie wyłączyć myślenie. Na sam koniec decyduje się na bieg, przez las, w pobliżu skoczni. A kogo tam spotykam? Oczywiście, że jedyną osobę, której wolałbym teraz uniknąć. Kamil zatrzymuje się i intensywnie we mnie wpatruje, tak jakby na coś czekał... widzę dziwną mieszankę nadziei i strachu na jego twarzy. Tymczasem ja... jestem wyjątkowy zmęczony treningiem, a do tego skacowany. Nie mam siły na żadną rozmowę więc po prostu przyspieszam bieg i mijam go bez słowa.
W końcu wracam do swojego pokoju, odrobina ciszy i spokoju zdecydowanie mi się przyda. Czuje się dziwnie kiedy zauważam leżącą na łóżku białą kopertę. Jest na niej napisane moje imię, a ja od razu rozpoznaję pismo. Kamil. Co jest w środku? Odnajduję w niej list, kartka jest zapisana z obu stron. Boje się jej treści.
W trakcie czytania nie mogę powstrzymać łez wypływających z moich oczu. Kamil to zrobił, zakończył małżeństwo z Ewą, zapisał się do psychologa i wyznał kolegom prawdę... a teraz wciąż piszę o tym jak bardzo mnie kocha...i że, będzie czekał.
Kiedy czytam końcówkę tekstu coś do mnie dociera. Kamil musiał podrzucić list wczoraj...a później czekał na naszych schodach. A ja nawet nie wróciłem do pokoju, nie miałem szans przeczytać listu. To dlatego dzisiaj w lesie czekał na jakąkolwiek reakcję z mojej strony, a ja... po prostu go wyminąłem, bez żadnego słowa. Musiało go to cholernie zaboleć.
Długo się nie zastanawiam i dzwonię do Stefana, najlepszego przyjaciela Kamila. Proszę o numer jego pokoju, a ten bez żadnych pytań od razu mi go podaje. Waham się tylko przez ułamek sekundy.. ale pukam i wchodzę do pokoju Polaka. Kamil siedzi na łóżku i patrzy na mnie z lekkim szokiem na twarzy. Po jego oczach widzę, że płakał, przeze mnie.
- Pero... co ty tu robisz? - brunet mówi cicho, ton jego głosu wyraża głęboki smutek.
- Kamil. Dostałem twój list - Polak kiwa głową na znak, że zrozumiał - ale... jest inaczej niż myślisz. Przeczytałem go dopiero teraz, po powrocie z treningu - widzę zmieszanie, które pojawia się na jego twarzy.
- Ja... cieszę się, że go przeczytałeś. Nie chcę cię do niczego zmuszać Peter, daj sobie trochę czasu i wszystko przemyśl - widzę, że z trudem przychodzi mu powiedzenie tego wszystkiego.
- Kamil... czy ty naprawdę wszystko to zrobiłeś? Koniec z Ewą? Koledzy znają prawdę?
- Przepraszam, że tak długo musiałeś na mnie czekać, Peter. Wszystko jest już skończone. Nie chcę więcej się ukrywać - jestem dumny, że Kamil sam podjął takie decyzje.
- W takim razie, nie potrzebuję więcej czasu. Moje serce już wybrało, Kamil. Zrobiłeś wszystko na co tak długo czekałem. Chcę... dać nam szansę - kończę z przekonaniem... bo nie wyobrażam sobie życia bez niego.
Kamil wstaje, a w jego oczach widzę zbierające się łzy. Przytula mnie mocno do siebie, po czym szepcze
- Kocham cię Peter, przepraszam, że tak cię zawiodłem.
- Musimy się uczyć na naszych błędach kochanie... ciesze się, że napisałeś ten cholerny list.
- Muszę podziękować Stefanowi... to on zagroził, że sam do ciebie pójdzie jeżeli nic z tym nie zrobię - a więc muszę pamiętać żeby w najbliższej przyszłości postawić popularnemu Stefankowi duże piwo.
~~~~~
Drugą część. Miałam nie pisać kontynuacji ale wasze komentarze mnie do tego mocno zachęciły.
Także ten, podziękowania dla Stefanka.
Do następnego,
Nikola.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro