Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{ choices part 4 } Proch


{ 849 słów }

Otwieram oczy, jednak nie widzę złości na twarzy Domena, ma jedynie mocno zaciśnięte usta.

- Co było dalej? - pyta spokojnie.

- Nie jesteś zły? - nie potrafię się powstrzymać, jego reakcja mnie zaskoczyła.

- A mam powód żeby być? Proszę żebyś mi wyjaśnił.

- Zastygłem w szoku, a kiedy dotarło do mnie co się dzieję, odsunąłem się od Petera i powiedziałem żeby nigdy tego nie robił, że nie będę zdradzać ciebie. - mówię to na jednym wdechu, żeby Słoweniec nie miał żadnych wątpliwości.

Domen patrzy mi prosto w oczy i delikatny półuśmiech wkrada się na jego twarz.

- Wierzę ci, Kamil. Dziękuje, że jesteś ze mną szczery.

- Czuje się całkowicie skołowany. - Domen wyciąga rękę jakby chciał złapać moją, ale po chwili ją cofa i odwraca ode mnie wzrok.

- Kamil, ja... wiem, że kiedyś coś czułeś do Petera. - przełykam głośno ślinę.

Do jasnej cholery, skąd on to wie? To była moja największa tajemnica.

- Nie masz pojęcia jak ciężko jest mi to powiedzieć ale to zrobię. Jeżeli wciąż żywisz do niego jakieś uczucia, jeżeli myślisz, że to z nim będziesz szczęśliwszy... cholernie mnie to zaboli, bo cię kocham, ale zrozumiem. To twoje szczęście jest dla mnie najważniejsze. - kiedy Domen kończy podnosi wzrok i widzę łzy w jego oczach.

Wysila się na delikatny uśmiech.

A ja się zastanawiam, czemu nie przerwałem jego wypowiedzi w trakcie.

Może kiedyś czułem coś do Petera, ale to już przeszłość. To Domen na każdym kroku pokazuje mi czym jest prawdziwa miłość.

Zdaję sobie sprawę, że cisza między nami trwa zbyt długo.

- Domen, debilu, kocham cię najbardziej na świecie.

Widzę jak wyraz jego twarzy diametralnie się zmienia. Nadzieja, dotąd tłumiona, szczęście, jego oczy są dla mnie odpowiedzią.

Dom pochyla się i całuje mnie, aż do momentu kiedy brakuje nam tchu. Kiedy odrywamy się od siebie, Słoweniec splata nasze dłonie.

- Nawet nie wiesz jaką czuję ulgę. Chociaż wiem, że to nie jest koniec problemów. Przynajmniej nie z Peterem. - jego twarz znów pochmurnieje.

- Domen, proszę cię tyl- brunet przerywa mi.

- Nie, Kamil. Mam z nim chyba coś do załatwienia. - posyłam mu ostre spojrzenie.

Decyduje się zmienić podejście.

- Kochanie, kocham ciebie. A Peter to twoja rodzina, twój starszy brat, a mój najlepszy przyjaciel.

- I to ma niby go usprawiedliwić?

- Nie. Ale musisz zrozumieć, że on cierpi. - Domen prycha.

- I dlatego dobiera się do mojego chłopaka?

- Dom, proszę cię. To twój brat i musimy mu pomóc. Nie wiem jak często sięga po alkohol ale to wymyka się spod kontroli. Ja, nie chcę go stracić, nie chcę stracić przyjaciela. A cokolwiek by się nie działo to wciąż twój brat. - Słoweniec wzdycha głośno.

- Okej, Kamil. Masz rację.

Przypominam sobie, że nie powiedziałem mu nic o naszej dzisiejszej rozmowie.

- Właściwie muszę ci coś jeszcze powiedzieć. Dzisiaj, poszedłem do niego. Porozmawialiśmy chwilę i kazał mi odejść. Powiedział, że potrzebuje przerwy.

- Myślisz, że naprawdę ma to na myśli?

- Nie wiem, ale dam mu czas. Może faktycznie to pomoże. - mówię szczerze.

- Chciałbym. Może i jestem teraz na niego ostro wkurwiony, ale jednak to mój brat i nie chcę żeby przez nas cierpiał.

- I tu właśnie zaczyna się twoja rola, Dom. Ja dam mu przestrzeń ale to właśnie ciebie teraz potrzebuje. Musisz mu pokazać, że może szukać w tobie oparcia.

- Kamil. - Domen patrzy na mnie z lekkim zaskoczeniem.

- Dom, idź do niego. Wyciągnij go gdzieś na wieczór, nie wiem. Ale obiecaj mi jedno.

- Co mam ci obiecać?

- Że mu nie przywalisz. Ani nie będziesz krzyczał. - Dom lekko się śmieje.

- Nie za dużo ode mnie wymagasz?

- Od najlepszego chłopaka na świecie? Raczej nie. - Domen zbliża się do mnie na niebezpiecznie bliską odległość.

- Kochanie, chyba musisz mnie bardziej przekonać.

Przyciągam go do siebie i kiedy nasze języki toczą walkę o dominację, wkładam ręce pod jego koszulkę.

Po chwili odsuwam go od siebie, a Domen patrzy na mnie z niezadowoleniem.

- Nagrodę dostaniesz wieczorem. To znaczy, jeśli dobrze się spiszesz i nikogo nie pobijesz. - śmiejemy się cicho.

- Kocham cię, Kamil.

- Domen, jesteś jedyną miłością mojego życia. Proszę, pamiętaj o tym.

Kiedy Dom wychodzi do Petera, czuję jak zaczyna paraliżować mnie stres. Może to jednak nie był dobry pomysł? Ale ufam, że brunet zachowa się dojrzale.

Kiedy godzinę później dostaje smsa o treści ‚Jest OK, żyjemy. Nie musisz się martwić.' oddycham z ulgą.

Może jeszcze wszystko się ułoży. Bardzo chciałbym w to wierzyć. Posiadanie Domena jako chłopaka i Petera jako najlepszego przyjaciela jest czymś wyjątkowym. Bardzo zależy mi na moich relacjach z dwójką braci.

Kiedy rok później siedzimy przy ognisku, Domen trzyma mnie mocno przy sobie.
Śmiejemy się na widok dziwnego zachowania pijanych Norwegów, ci to zawsze mają kreatywne pomysły.

Kątem oka zerkam na Petera, widzę, że on też się śmieje. Słoweniec podłapuje mój wzrok i wystawia mi język. Nie pozostaje mu dłużny.

Po chwili przy jego boku pojawia się Maciek. Przynosi dla Petera piwo, a następnie delikatnie całuje go w policzek.

Ciesze się, że tak to się wszystko ułożyło. Czas pomógł nam wyleczyć rany, teraz i Peter, jest szczęśliwie zakochany.

A ja? Ja ciesze się, że mam w swoim życiu braci Prevc. Tak po prostu.

~~~~~~
The end.
W sumie to chyba mi się podoba ta mini seria. To już koniec ich historii, w końcu każdy odnalazł szczęście.
Do następnego,
Nikola

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro