Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{ better tomorrow? } Proch


{ 485 słów }

- Pero, przyszedł do ciebie jakiś list...z Polski. - Domen mówi z lekkim zaciekawieniem, podając mi kopertę.

Jedyna osoba, której w przeszłości zdarzało się wysyłać listy to...Kamil, który jakiś czas zakończył nasz związek.

Otwieram kopertę i pierwsze co do mnie dociera to, że to nie jest jego pismo.

Dawid? Po co do mnie napisał?

Czytam list, a kiedy kończę, wciąż to do mnie nie dociera. Ponownie przejeżdżam wzrokiem po kartce.

„ Pewnie nie spodziewałeś się wiadomości ode mnie...nie mogłem tego tak zostawić."

„ Cały czas kłamał, ale widziałem, że jest co raz gorzej."

„ Peterze, on nie odszedł od ciebie dlatego, że cię nie kocha, a dlatego, że jest chory."

„ Nie chciał żebyś przy nim cierpiał."

Te zdania wciąż brzmią w mojej głowie, kiedy pakuję walizkę i zanoszę ja do samochodu.

Żegnam się z rodzinką i odjeżdżam w stronę Zakopanego.

Nie popełnię jeszcze raz tego samego błędu, nie pozwolę mu odejść.

Jak mogłem być taki głupi? Dlaczego nie widziałem, że dzieje się coś złego? Jak długo to trwa.

Pogłaśniam muzykę w samochodzie i dociskam gazu. Nie chcę zbyt dużo myśleć, muszę go po prostu zobaczyć.

Kiedy podjeżdżam pod jego dom, moje serce bije zbyt głośno. Energicznie pukam do drzwi, czekając, aż w końcu znów go ujrzę.

Kamil otwiera drzwi, a kiedy jego spojrzenie w końcu na mnie pada, uśmiech zamiera na jego twarzy.

Ma na sobie czapkę, jego skóra jest dużo bardziej blada, a cienie zauważalne pod oczami. Jednak nic nie ma teraz znaczenia.

Zanim zdąży się odezwać, robię trzy kroki do przodu i obejmuję go, tak mocno jak tylko potrafię.

Kamil zaczyna trząść się w moich ramionach.

- Nigdy więcej mnie tak nie zostawiaj...nie miałeś prawa, Kamil. Chcę cię wspierać i tylko ja mogę o tym zadecydować. - mój głos załamuje się w połowie, wyrywa się ze mnie szloch.

Kamil zaczyna płakać, wtulając się we mnie.

I stoimy tak, przed jego domem, jak dwójka, która znów się odnalazła.

Jakiś czas później siedzimy przy kuchennym stole, pijąc ciepłą herbatę.

- Jak się dowiedziałeś? - Kam pyta cicho.

Patrzę na jego wystające kości policzkowe, wciąż nie mogę uwierzyć, że tyle stracił na wadzę.

- Dostałem list od Dawida. - będę musiał pamiętać, żeby zadzwonić do niego z podziękowaniami.

Polak kręci lekko głową i mruczy pod nosem o niewiernych kolegach.

- Od teraz, to zdecydowanie mój drugi ulubiony człowiek na świecie. - uśmiecham się lekko i głaszcze Kamila po policzku. - Pierwszym oczywiście jesteś ty.

Starszy spuszcza lekko wzrok i się rumieni.
Wciąż nie mogę uwierzyć, że dalej mam na niego taki efekt.

- Dziękuję, Peter. - dalej na mnie nie patrzy.

Sięgam po jego rękę.

- Kam...pozwól mi pójść z tobą na kolejną wizytę do lekarza, zobaczyć wyniki, po prostu być z tobą, być przy tobie.

W jego oczach pojawiają się łzy, chce uciec wzrokiem ale nie pozwalam mu na to.

- Po prostu zgódź się.

Kamil kiwa głową i pozwala mi się przytulić.

I tkwimy tak, w tym uścisku, prosząc o lepsze jutro.

~~~~~~

Do następnego,
Nikola

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro