5
— Tatusiu. — Dziecięcy głosik zaczął przedzierać się do umysłu mężczyzny. — Tatusiu wstawaj. — Drobne rączki zaczęły szarpać i tarmosić jego ramię, a gdy to nie poskutkowało mała istotka wpełzła na bruneta, siadając na jego brzuchu okrakiem. Dopiero teraz dwudziestoparolatek zaczął rozumieć, że coś nie tak i nie jest to jedna z jego erotycznych fantazji z uczniem i fetyszem daddy kink w roli głównej. Zaraz po otwarciu oczu dostrzegł małą dziewczynkę, która niebezpiecznie pośladkami zbliżała się do jego porannej erekcji.
— Cześć kochanie. — Wręcz od razu złapał ją pod pachy i zdjął z siebie, chcąc uniknąć niezręcznego momentu. — Czemu mnie budzisz tak wcześnie? — Skrzywił się widząc, że na budziku widniała dopiero godzina 6:10, więc on sam miał jeszcze te zasłużone 10 minut drzemki zanim będzie musiał obudzić się i zarabiać pieniądze.
Breezy w łóżku już nie było. Najpewniej szykowała się do pracy i robiła śniadanie dla siebie i córki.
— Chciałam gumki — mruknęła, zakładając ręce za siebie i czekając aż jej ukochany tata da jej to czego chce. Ale moment. Gumki? Przesłyszał się, czy jeszcze z rana nie kontaktował.
— W sensie gumę do żucia? — zapytał po chwili, a ta ochoczo pokiwała głową. Od razu wszystko zaczęło pasować. — Są w mojej torbie. — Wskazał na swój plecak, leżący parę metrów dalej na krześle. Tak oto Amelie w podskokach udała się do wskazanego miejsca, zanurzając swoje ciekawskie rączki w wnętrzu bagażu. Jakiś czas niczego nie mogła namacać, lecz po chwili udało jej się wyciągnąć z wnętrza pudełko, które najpewniej było tym które szukała.
— Tato co to? — zapytała w końcu gdyż opakowanie, które wyciągnęła w najmniejszym stopniu nie przypominało tego z gumami do żucia. Było za to całe niebieskie, a na samym środku widniał napis "Durex". Gdy tylko mężczyzna spostrzegł się co znalazła jego córka, wręcz od razu wyskoczył z ciepłego łóżeczka i wyrwał jej pudełeczko z prezerwatywami.
— Nie ważne. Idź szykuj się do szkoły. — Skrócił rozmowę, nie chcąc się tłumaczyć przed córką po co ten nosi do szkoły paczkę kondomów. Odetchnął z ulgą gdy dziewczynka postanowiła nie zadawać już więcej pytań, a po prostu wyszła z pokoju w celu dalszych przygotowań do szkoły.
***
— I on jest taki przystojny, i te mięśnie i czarne włosy agh. — orzechowo włosa zaczęła nawijać jak opętana. Rozmawiając z Ryanem, swoim najlepszym przyjacielem, czuła się zupełnie tak jakby rozmawiała z przyjaciółką. Mogli rozmawiać o chłopakach i.... no w sumie przeważnie o chłopakach, bo na modzie brunet nie znał się totalnie.
— Serio lecisz na naszego WFiste? — Zaśmiał się, nie dowierzając jak można mieć jakiekolwiek fantazje związane ze swoim nauczycielem. Przecież to było głupie i niedojrzałe . A nie czekaj... — Wiesz przynajmniej wiesz jak on się nazywa? — zapytał, iż to była totalna podstawa. No, on sam przynajmniej znał imię i nazwisko swojego cruscha. Co prawda nie mógł wiedzieć, że ten ma 29 lat, żonę i dziecko.
— Ma coś na B... — Zastanowiła się na moment — Be, Be... — Pstrykała palcami, jakby to miało coś pomóc. — No nie, przypomnę sobie. — Pokręciła głową — Ale ma Urie na nazwisko i jest wolny. — Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, wyszczerzając się w stronę przyjaciela.
— Sarah... — Zaśmiał się Ryan, widząc jej podnietę mężczyzną. Doskonale wiedział kim była tak zafascynowana. Otóż tajemniczy Urie był studentem, który tak właściwie przyszedł tu na praktyki i przez cały rok prowadzić ma dwa razy w tygodniu WF w klasie brunetki.
— Już nawet go obczaiłam na FB — wyznała. — Wysłałam mu zaproszenie do znajomych, ale nie zaakceptował. — Zrobiła smutną minkę — i chyba je też usunął. — Posmutniała jeszcze bardziej. — Szkoda, ale jakoś się zorientuje jak go poderwać. — Postawiła to sobie za cel. Głupia. Przecież nigdy jej się to nie uda. — A tobie? — zapytała, wreszcie zatrzymując się pod salą lekcyjną, gdzie obydwoje teraz mieli matematykę z nauczycielem Dallonem Jebanym Perfekcją Weekesem.
— Mi co? — Nie zrozumiał pytania, zdejmując plecak z ramion i siadając pod klasą. Szybko przeskanował dwudziestodziewięciolatka, który jeszcze przed dzwonkiem wszedł do klasy.
— No, kto ci się podoba. Wiesz... —Szturchnęła chuderlaka — może być nauczyciel — oznajmiła chichocząc.
— Nie powiem — mruknął stanowczo. — Ty wszystko wygadasz. — Prychnął, znając nierozwagę dziewczyny i to, iż ta nawet przez przypadek mogłaby coś komuś powiedzieć.
— No przestań. — Machnęła na to ręką. — przecież nikomu nie powiem. Przyrzekam. — Położyła dłoń na piersi. — Słowo harcerza. — Wypowiedziała te dwa magiczne słowa, przez co młodszy jedynie zmierzył ją wzrokiem.
— Byłaś harcerzem przez miesiąc, a potem cie wywalili. — Przypomniał, a ta wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem, przypominając sobie tamto wydarzenie.
— Co poradzę... —Chichotała — że... — Dalej nie potrafiła złożyć normalnego zdania, ba nawet jednego słowa. — Nie wiedziałam.. — Zaczęła gdy trochę się uspokoiła i już nikt na korytarzu nie patrzył się na nią jak na wariatkę. — że nie mogę wypuścić tego chomika na wolność. Przecież widziałeś jak smutno wyglądał. — Zaczęła się usprawiedliwiać i coś jeszcze chciała powiedzieć, lecz przerwał jej dzwonek na lekcje.
— Dobra. — Ryan zrezygnował i zaczął się podnosić, by ustawić się do wejścia do sali. — Pan Weekes. — Wręcz wyszeptał, gdy mężczyzna otworzył drzwi i pozwolił każdej parze wejść do środka.
— Nie pierdol. — Zachichotała, zaczynając od nowa się szczerzyć, przechodząc obok nauczyciela.
— Panno Orzechowski. — Dorosły brunet spojrzał na nią gniewnie — Słownictwo — upomniał ją, następnie zamykając drzwi na klamkę, by móc w spokoju przeprowadzić lekcje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro