4
Dallon jak najciszej potrafił wślizgnął się do mieszkania, które tak jak się spodziewał było otwarte. Zdjął buty, nawet ich nie rozsznurowując, a po prostu zsuwając ze stóp. Rozejrzał się i po omacku zaczął podążać wśród ciemności wprost do sypialni. Musiał przyznać, że nie była to łatwa droga, iż wszędzie mogły czyhać na niego zasadzki takie jak śmiercionośne dla stóp klocki lego czy jakieś lalki, które podczas spotkania z skórą mogłyby być zgubne.
Otworzył delikatnie drzwiczki, które jak na złość teraz skrzypiały niemiłosiernie. Z przerażeniem spojrzał, czy nie obudził postaci spoczywającej w łóżku i na całe szczęście nie. Ciemnowłosa wciąż spała jak zabita po swojej stronie materaca. Dłońmi obejmowała kołdrę, będąc jednocześnie przykrytą po uszy.
Widok śpiącej małżonki jakoś nie wzbudził w nim wyjątkowych emocji, więc po prostu wyjął piżamę z szafy, by następnie po omacku, nawet nie trudząc się, by wyjść do łazienki, przebrał się, rzucając swoje ciuchy na krzesło stojące obok.
Jakoś nie zrobiło to na nim wrażenia, że przed momentem, jakby nigdy nic zdradził swoją żonę. W sumie już po raz kolejny. Nie potrafił się oprzeć. Może to przez to, że nie czuł z nią żadnej więzi emocjonalnej? Tak, to bardzo prawdopodobne.
Kiedyś przed paroma latami, gdy jeszcze byli młodzi i głupi, nie chcieli się ustatkować i jarali zioło, na każdej możliwej imprezie, wtedy coś ich łączyło. Dziś Dallon nic nie czuł do Breezy. Ta kobieta śpiąca obok wydawała mu się być jakaś wyjątkowo obca. Przy sobie trzymały ich tylko obrączki i ziarno zasiane jedenaście lat temu i które do dziś rosło i obydwojgu przypominało tamtą noc, gdy brunet był na tyle najebany, że źle założył gumkę, a ta zsunęła się w czasie stosunku. Tak właśnie Amelie została poczęta, nie mając nawet tak naprawdę rodziców po ślubie. Przecież wtedy oni byli jeszcze gówniarzami, którzy nie skończyli nawet szkoły. Musieli wziąć natychmiastowy ślub. To było jedyne wyjście. W końcu rodzice Breezy nie pozwoliliby, aby ich córka urodziła nie mając męża i obrączki na palcu. Do dzisiaj musiał znosić konsekwencje tego jednego błędu. Głupiego, młodzieńczego błędu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro