3
Brunet ułożył swoje spocone dłonie na skórzanej kierownicy. Miał dosyć już po jednej lekcji. Co gorsza takowe odbywały się dwa razy w tygodniu, przez co był zmuszony przyjechać tu również za trzy dni w piątek.
Musiał teraz jakoś odreagować i nawet wiedział jak. Sprawnie włączył się do ruchu i włączywszy radio zaczął jechać przed siebie.
Na razie uczył tylko jego ucznia w ten prywatny sposób, ale na szczęście dostawał za tak duży wysiłek odpowiednie wynagrodzenie. Wystarczyło by poświęcił te dwie godziny w tygodniu przez max pół roku i będzie go już stać na nowy samochód. Miał już cel teraz tylko została realizacja.
Zaparkował auto przed skromnym budynkiem, jednak obdarzonym kolorowym neonem. Ten mienił się rażąc po oczach. Dallon bez zastanowienia wysiadł z samochody, następnie zamykając je i udając się do drzwi lokalu. Był tu kilka razy i doskonale znał to miejsce. Można by powiedzieć, że stał się dosyć rozpoznawalny wśród tutejszych pracowników.
— Dobry. — Przywitał się z skąpo odzianą, raczej młodą dziewczyną, która siedziała na drewnianym stołku i patrzyła coś w telefonie. Jej spódniczka była tak krótka, że bez większego wysiłku każdy mógł dostrzec jej bieliznę.
— Witam pana. — Uśmiechnęła się od razu ożywiając. -—Pan Weekes prawda? — Przypomniała sobie jego nazwisko, na co ten przytaknął. — Jest wolnych parę dziewczyn — oznajmiła po krotce podając mu jakiś katalog, w którym znajdowało się parę zdjęć prawie nagich kobiet.
— Angela. — Odczytał imię czarnowłosej, szczupłej piękności pod numerem 5.
— Idealnie. Na pewno nie będzie pan żałował. — Uśmiechnęła się po czym udała się na moment za kurtynę — Zapraszam za mną. — Machnęła do niego chcąc, by brunet zaczął za nią podążać.
Troszkę zaczęły go ruszać wyrzuty sumienia z powodu iż przyszedł to po raz kolejny. Nie powinien był. Przecież to było nie moralne. Starał się jak tylko mógł jakoś uciszyć swoje sumienie. Te na szczęście ustąpiło wraz z wejściem do ciemnego pomieszczenia, gdzie świeciło się tylko kilka czerwonych nastrojowych ledów.
Po kilku chwilach Weekes siedział już na skórzanej krwisto czerwonej kanapie. Wiedział jak będzie wyglądało następne 40 minut. Jego penis lekko drygnął z podniecenia. gdy całkiem atrakcyjna szatynka z włosami związanymi w dwa kucyki weszła do pomieszczenia.
Uśmiechnęła się zadziornie po czym stanęła przed nim w prowokacyjnej pozie. Jej piersi praktycznie wypadały z za ciasnej koszuli, z paroma rozpiętymi guziczkami na samej górze.
Mężczyzna przeleciał ją zadowolony wzrokiem, lustrując również granatową ciut przy krótką spódniczkę i białe pod kolanówki. Pierwsze skojarzenie oczywiście padło na uczennice szkoły. Wyglądała bardzo niewinnie, zupełnie jakby nie była jeszcze pełnoletnia. Jednak Dallona w najmniejszym stopniu to teraz nie obchodziło. Po prostu przyglądał się jak ta w rym muzyki , która zaczęła lecieć z głośników zaczęła najpierw powoli, a z czasem przyspieszając ruchy biodrami.
Brunet nie mógł się nacieszyć widokiem prawie nagiej nieznajomej. Ciągle wręcz zjadał ja wzrokiem. Czy robił źle? Bez dwóch zdań. Czy będzie żałował? Nigdy. W tym jeszcze bardziej utwierdzał go fakt, iż dziewczyna pozbyła się swojej bluzki wystawiając na światło dzienne swoje wielkie dwa nagie balony, wystające z klatki piersiowej. W pomieszczeniu można było teraz usłyszeć mimowolny gwizd z ust starszego, który z aprobatom się temu wszystkiemu przyglądał.
W końcu ta zaczęła zmierzać w stronę siedzącego, by zupełnie bez skrępowania usiąść w rozkroku na jego kolanach i również w rytm muzyki zacząć się seksownie poruszać. Tak, to było wystarczająco dużo dla dwudziestodziewięcio letniego nauczyciela matematyki. Przygryzł wargi zaczynając dotykać dorodnych piersi szatynki, napawając się ich fakturą. Tak rzadko to robił. Bardzo rzadko. Mówić, że był nie wyżyty seksualnie to duże nie domówienie. Potrzebował on kogoś, kto by go zaspokajał, tylko nie miał pomysłu kim ten ktoś mógłby być.
Po kolejnych parunastu minutach niestety jego towarzyszka ponownie się ubrała i wyszła, a Dallon został z potwornie pulsującym wzwodem w spodniach. Tak, nie przewidział tego. Teraz bez dwóch zdań potrzebował kogoś, kto z przyjemnością klęknął by przed nim i mu obciągnął, pozbywając się uciążliwego problemu.
Give me comments.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro