10
— Mówię ci przecież, że on nie jest gejem.
— Mój gej-radar mówi co innego — brunet przewrócił oczami — Wejdźmy tu — wtrącił, skręcając do jakiegoś sklepu — Obczaiłem go i zachowuje się jak pedał — drążył, jednak Sarah na każdy jego argument jedynie marszczyła czoło i kręciła przecząco głową.
— On ma być moim mężem. — zaprzeczyła dalej przemierzając za młodszym kolejne metry między wieszakami. — Nazwisko Urie wyjątkowo dobrze będzie mi pasować.
— Mówisz jak te wszystkie słabo zaplanowane postacie z fanfików na wattpadzie, które nie mają za grosz rozbudowanego charakteru czy chociaż wyznaczonej moralności. — skrytykował ją, zaczynając przyglądać się jakiejś różowej bluzie.
— Co? — dziewczyna zamrugała parę razy, jak gdyby coś jej wleciało do oczu i starała się pozbyć drażniącego pyłku.
— No wiesz, te puste laski, a czasem też i chłopcy, którzy osobowość mają rozbudowaną na poziomie kamienia.
— Porównujesz mnie do jakiś postaci z internetowych książek? — wyszczerzyła oczy. To dalej wydawało się być dla niej nie pojęte.
— Tak — pokiwał głową, przykładając materiał do swojego ciała — Pasuje mi? — zapytał odwracając się w stronę Sarah.
— Ej nie zmieniaj tematu — oburzyła się, iż chciała znać dalszą część jego teorii i światopoglądu.
— No ale co ja mam ci dużo mówić? — skrzywił się lekko, gdyż wyjątkowo nie chciał gadać na ten temat. Może nie to, że jakoś bardzo przeszkadzał mu charakter przyjaciółki, a po prostu widział między nim, a typowymi zachowaniami pewne zależności. — Nie wiem jak możesz czytać to gówno na Wattpadzie. — przewrócił oczami — to nic nie wnosi. Jeżeli serio chcesz coś dobrego to czytaj nie wiem Szekspira albo Kena Keseya — mówił, przeglądając kolejne ubrania — napisał świetną książkę "Lot nad kukułczym gniazdem" — wtrącił — o albo Orwella tylko on pisze dosyć poważną literaturę i czasem trochę nie zrozumiałą. — odparł.
— To ty nie czytasz tych wszystkich fanfików? — zdziwiła się, starając się złapać z nim kontakt wzrokowy jednak na próżno iż ten zajęty był czym innym. — Myślałam, że geje szczególnie jarają się takimi rzeczami.
— Nie — pokręcił głową — może kiedyś, ale twierdze, że duża część pierwszych miejsc w rankingach wcale na to nie zasługuje — tym razem wziął do ręki błękitny t-shirt — Co to za książka, że relacja dwóch chłopaków zaczyna się od gwałtu. To chore. — skwitował, niezauważalnie przewracając oczami.
— Może i masz racje...
— Oczywiście, że mam. Takie rzeczy się nie dzieją — wreszcie odwrócił się do niej. — Chodź muszę to przymierzyć — miał w dłoniach już sporą kupkę ubrań.
Brunetka uznała już ten temat za zakończony. Jakoś nie miała odwagi drugi raz poruszać go chociażby z powodu, że aż tak jej ulubiona książka została opluta. W sumie, kiedy teraz tak o tym myślała, to naprawdę dana historia wydawała się być bardzo nieprawdopodobna. Jakaś zbyt przerysowana, może trochę prześmiewcza. Zarys fabuły trochę jak szkicowany na kolanie. Nie była gotowa, by zderzyć się z rzeczywistością tak szybko... teraz już żadna Wattpadowska książka nie będzie taka sama.
— Znowu mnie nie słuchasz — chłopiec przewrócił oczami przez ignorancje swojej przyjaciółki. Potrzebował zasięgnąć jej rady co do dosyć poważnej sprawy.
— Myślisz, że Weekes na to poleci? — od razu odsłonił kotarę, ukazując się orzechowłosej w dosyć krótkiej jasno różowej spódniczce z dwoma białymi paskami u dołu.
— I to niby ja mam płytki charakter — przewróciła oczami — dokładnie w takie rzeczy ubierają się dziewczyny z fanfików ala daddy kink. — prychnęła. Teraz rzuciła mu porządną ripostą. Już nie podniesie się z powodu tego ciosu. A przynajmniej nie powinien.
— Tym lepiej. W takim razie pan Dallon już jest mój.— ucieszył się zasłaniając kotarę z powrotem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro