Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

— Mówię ci przecież, że on nie jest gejem.

— Mój gej-radar mówi co innego — brunet przewrócił oczami — Wejdźmy tu — wtrącił, skręcając do jakiegoś sklepu — Obczaiłem go i zachowuje się jak pedał — drążył, jednak Sarah na każdy jego argument jedynie marszczyła czoło i kręciła przecząco głową.

— On ma być moim mężem. — zaprzeczyła dalej przemierzając za młodszym kolejne metry między wieszakami. — Nazwisko Urie wyjątkowo dobrze będzie mi pasować.

—  Mówisz jak te wszystkie słabo zaplanowane postacie z fanfików na wattpadzie, które nie mają za grosz rozbudowanego charakteru czy chociaż wyznaczonej moralności. — skrytykował ją, zaczynając przyglądać się jakiejś różowej bluzie.

— Co? — dziewczyna zamrugała parę razy, jak gdyby coś jej wleciało do oczu i starała się pozbyć drażniącego pyłku.

— No wiesz, te puste laski, a czasem też i chłopcy, którzy osobowość mają rozbudowaną na poziomie kamienia. 

—  Porównujesz mnie do jakiś postaci z internetowych książek? —  wyszczerzyła oczy. To dalej wydawało się być dla niej nie pojęte.

—  Tak —  pokiwał głową, przykładając materiał do swojego ciała —  Pasuje mi? —  zapytał odwracając się w stronę Sarah.

—  Ej nie zmieniaj tematu — oburzyła się, iż chciała znać dalszą część jego teorii i światopoglądu.

— No ale co ja mam ci dużo mówić? —  skrzywił się lekko, gdyż wyjątkowo nie chciał gadać na ten temat. Może nie to, że jakoś bardzo przeszkadzał mu charakter przyjaciółki, a po prostu widział między nim, a typowymi zachowaniami pewne zależności. —  Nie wiem jak możesz czytać to gówno na Wattpadzie. —  przewrócił oczami —  to nic nie wnosi. Jeżeli serio chcesz coś dobrego to czytaj nie wiem Szekspira albo Kena Keseya —  mówił, przeglądając kolejne ubrania —  napisał świetną książkę "Lot nad kukułczym gniazdem" —  wtrącił —  o albo Orwella tylko on pisze dosyć poważną literaturę i czasem trochę nie zrozumiałą. —  odparł.

—  To ty nie czytasz tych wszystkich fanfików? —  zdziwiła się, starając się złapać z nim kontakt wzrokowy jednak na próżno iż ten zajęty był czym innym. — Myślałam, że geje szczególnie jarają się takimi rzeczami.

— Nie —  pokręcił głową —  może kiedyś, ale twierdze, że duża część pierwszych miejsc w rankingach wcale na to nie zasługuje —  tym razem wziął do ręki błękitny t-shirt —  Co to za książka, że relacja dwóch chłopaków zaczyna się od gwałtu. To chore. —  skwitował, niezauważalnie przewracając oczami.

— Może i masz racje... 

— Oczywiście, że mam. Takie rzeczy się nie dzieją — wreszcie odwrócił się do niej. —  Chodź muszę to przymierzyć —  miał w dłoniach już sporą kupkę ubrań. 

Brunetka uznała już ten temat za zakończony. Jakoś nie miała odwagi drugi raz poruszać go chociażby z powodu, że aż tak jej ulubiona książka została opluta. W sumie, kiedy teraz tak o tym myślała, to naprawdę dana historia wydawała się być bardzo nieprawdopodobna. Jakaś zbyt przerysowana, może trochę prześmiewcza. Zarys fabuły trochę jak szkicowany na kolanie. Nie była gotowa, by zderzyć się z rzeczywistością tak szybko... teraz już żadna Wattpadowska książka nie będzie taka sama. 

—  Znowu mnie nie słuchasz —  chłopiec przewrócił oczami przez ignorancje swojej przyjaciółki. Potrzebował zasięgnąć jej rady co do dosyć poważnej sprawy.

 — Myślisz, że Weekes na to poleci? — od razu odsłonił kotarę, ukazując się orzechowłosej w dosyć krótkiej jasno różowej spódniczce z dwoma białymi paskami u dołu. 

— I to niby ja mam płytki charakter —  przewróciła oczami —  dokładnie w takie rzeczy ubierają się dziewczyny z fanfików ala daddy kink. —  prychnęła. Teraz rzuciła mu porządną ripostą. Już nie podniesie się z powodu tego ciosu.  A przynajmniej nie powinien.

— Tym lepiej. W takim razie pan Dallon już jest mój.— ucieszył się zasłaniając kotarę z powrotem. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro