Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 7

- Zdajesz sobie sprawę, że jak to będzie tak wyglądać, to nikt nam nie uwierzy?- Zapytałam.
- Wiem, pytanie teraz, w czym tkwi problem?
- W Tobie.
- Akurat z naszej dwójki to ja się bardziej staram. Proponowałaś mi chyba herbatę.
- Tak, oczywiście.- Uśmiechnęłam się fałszywie.- Jaką sobie życzysz?
- Jaką masz do wyboru?
- czarna w saszetkach, porzeczkowa, zwykła sypana, owocowa sypana, brzoskwiniowa, zielona i biała truskawkowa.

Pomrugał zdziwiony.

- Aż tyle?
- Tylko tyle. W domu mieliśmy więcej i tak głównie piję tylko czarną sypaną, a zielonej nienawidzę, ale mama się uparła, bo stwierdziła, że jak nie ja to goście na pewno się napiją i faktycznie Maria wypija zieloną herbatę, więc?
- Em, niech będzie zwykła.
- Sypana?
- Yhy, więc w czym jest problem?
- Nie potrafię wytrzymać w twoim towarzystwie tak długo udając, że super się razem bawimy.
- Więc masz do mnie problem?
- Właściwie to nie. Myślałam, że ty masz go do mnie.
- Nie, nie mam nic do Ciebie, poza tym, że mogłabyś być trochę mniej niezdarna.
- Taka się urodziłam. Nie każdy może grać w rozwiązanych sznurówkach przez cały mecz.- I być tak dobry.- I się nie wywalać.
- Och, a więc wiesz o mnie takie rzeczy.
- Błagam Cię. Każdy to wie, ta informacja jest powszechnie dostępna w internecie.

Woda w czajniku się zagotowała, więc zalałam oba kubki wrzątkiem.

- Czyli co dalej?
- Postaram się być trochę bardziej wiarygodna.
- Po tej szopce, co dziś odstawiłaś pod uczelnią, to myślę że Ci co to widzieli, to kupią.
- Bardzo zabawne.
- Tylko się nie wywal.- Powiedział, gdy wzięłam kubki do ręki i ruszyłam w jego stronę. Przewróciłam oczami i usiadłam obok niego na kanapie.
- Jak mamy udawać parę to powinniśmy się lepiej poznać. Wiesz takie pierdoły jak ulubiony kolor i te sprawy.
- Masz rację, więc jaki jest twój ulubiony kolor?
- Biały, a twój?
- Niebieski.
- Masz jakieś zwierzę, oprócz siebie oczywiście?- Uśmiechnęłam się uroczo.
- Rzeczywiście w ten sposób będziemy bardziej przekonywający. Nie, nie mam.
- Ja też.
- Oprócz siebie.
- Yhym, powiedzmy, że z grzeczności nie zaprzeczę.- Upiłam łyk kawy.
- Jakie masz zainteresowania?

Dobra, poruszył temat, którego wolałabym nie poruszać, ponieważ nie mam za bardzo zainteresowań.

- Lubię czytać książki.

To spore nagięcie, bo zdarza mi się to raz na kilka miesięcy, ale przynajmniej nie musiałam ściemniać.

- A ty poza piłką masz jakieś inne zainteresowania?
- Chyba nie, a ty lubisz oglądać piłkę.
- Yhy.
- Więc to jakby też twoje zainteresowanie.
- Można tak powiedzieć.
- Przynajmniej nie będziesz musiała udawać zainteresowania meczem.
- Tak, chociaż już czuję jak się nasłucham od mojej przyjaciółki, kiedy wreszcie stąd pójdziemy.

Zaśmiał się. Chyba jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby się śmiał. Co prawda trwało to bardzo krótko, ale i tak.

- Myślę, że jeśli chcemy, aby to wszystko wyszło powinniśmy poćwiczyć.- Wypalił nagle.
- Ale co konkretnie?
- No wiesz, te wszystkie rzeczy, które robią pary, przytulanie, trzymanie się za rękę, całowanie.- Na ostatnie słowo lekko się skrzywił. Spokojnie, nie przejmuj się, nie uraziłeś mnie, też nie mam ochoty tego robić.
- Chyba tak.
- Więęc... skoro już tu jestem,... możemy to zrobić teraz.
- Ale, że teraz,tu?
- A co ci nie pasuje w tym miejscu, wolałabyś nie wiem, przenieść się do sypialni?- Uniósł kącik ust w szyderczym uśmiechu, a ja się zagotowałam ze złości i uderzyłam go poduszką. Akurat wziął do ust kubek z herbatą, więc część jego zawartości wylądowała na jego dresie klubowym. Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- I kto tu jest niezdarny?- Zaśmiałam się i spojrzałam na niego bezczelnie. Uniósł brwi.
- Uderzyłaś mnie poduszką.
- Powinieneś się tego spodziewać.
- Nie, skąd mogłem wiedzieć, że jesteś, aż taką wariatką?
- Nie przesadzaj.
- Przez ciebie zalałem dres klubowy.
- Nie dramatyzuj, daj mi tą bluzę.- Urwałam na chwilę.- dresy też.
- Po co?
- Wstawię Ci na 15 minut do pralki.
- Tak i mam wracać do mieszkania półnagi?
- Myślisz, że jestem taka głupia? Mam tu jakieś ubrania twojego przyjaciela.
- Po co to?
- Mamy poćwiczyć w końcu, nie? A ja nie będę się całować z typem, który jest zalany herbatą.- Skrzywiłam się.- Pomijam szczegół, że w ogóle nie mam na to ochoty.
- Dobra, dobra.

Wstałam i podeszłam do szafki znajdującej się pod telewizorem. Schyliłam się i wyjęłam pierwsze lepsze ubrania. Gdy podniosłam głowę zauważyłam, że ten Idiota się na mnie patrzy.

- No i co się na mnie gapisz?
- A tak sobie podziwiam widoki. Powinnaś częściej wkładać spódniczki, a nie tylko te jeansy.
- Kretyn.- Rzuciłam w niego ubraniami.- Idź się przebrać, pierwsze drzwi w prawą stronę.

Bez dalszych dyskusji, chłopak wstał i poszedł do łazienki. Opadłam na sofę i dopiero wtedy wyjęłam telefon, by na siebie spojrzeć. Byłam cała czerwona. Kiedy wyszedł, od razu udałam się tam ja, by nastawić pranie.

- Możesz sobie zrobić herbatę jeśli chcesz.
- Nie musiałbym, gdybyś mi jej nie wylała.- Wymamrotał bardziej do siebie.- Chcesz też?
- Kawę, jak już jesteś taki miły. Rozpuszczalna z dwóch łyżeczek, bez cukru z mlekiem. Szukaj w górnych szafkach, bo nie chce mi się dokładnie tłumaczyć, gdzie co jest.

Weszłam do łazienki i wrzuciłam jego zalane ciuchy do pralki. Nastawiłam ją na szybkie pranie i wyszłam z powrotem.

- Znalazłeś?
- Tak, skosztuję tej białej.
- Okej.

Nie byłam pewna, co teraz zrobić, ale stwierdziłam, że jestem u siebie, więc po prostu stanę obok niego, by mi niczego nie rozwalił. To wcale nie tak, że ja byłam większym zagrożeniem dla tej kuchni.

- Wiesz, że możesz usiąść. Przyniosę Ci.
- Okej.

Tak, więc też zrobiłam i po chwili znowu piłam mój cudowny napój. Po jego wyjściu czekała mnie nauka, więc pewnie wypiję jeszcze ze trzy takie kawy. Pralka przestała wydawać dźwięki, więc wstałam, by ustawić ją na wirowanie.

- Zamierzasz mi oddać te ubrania dzisiaj?
- Na pewno nie zdążą wyschnąć do twojego wyjścia, jeśli o to Ci chodzi.
- A skąd wiesz, o której zamierzam wyjść?
- Stąd, że to moje mieszkanie i ja o tym decyduję.
- Milutka, jak zawsze.

Mordowałam go wzrokiem, a on zdawał się świetnie bawić.

- To co, ćwiczymy, czy wymiękasz.
- Bardzo śmieszne.-  Prychnęłam.- W końcu i tak musimy to zrobić.
- Wyjątkowo masz rację.
- Hahaha.

Tworzyliśmy teraz zupełny kontrast. Ja patrzyłam na niego z mordem w oczach i wściekłością, a on był rozbawiony. Przynajmniej do momentu, w którym nie przycisnął swoich ust do moich, a ja odwzajemniłam pocałunek. Był... inny niż moje poprzednie, ale to pewnie wynikało z faktu, że tego wcale nie chciałam. Ostatecznie jednak nie był taki zły i obrzydliwy jak sobie to wyobrażałam. Całkiem znośny. Nie był też jakiś szczególnie długi, bo bez przesady, ale i nie krótki, bo w końcu musimy poćwiczyć.  Kompletnie nie wiedziałam, jak się teraz zachować.

- Powinno być już lepiej.- Stwierdził.
- Tak, powinno, a teraz skoro twoje ubrania już się wywirowały, to możesz jechać. Trafisz sam pod ten sklep?
- A za kogo ty mnie masz i dlaczego mnie wyganiasz?

Westchnęłam.

- Mam trochę nauki, więc jakbyś mógł.
- Dobrze, jeśli chcesz, to mogę jutro po ciebie przyjechać i zawieźć cię na uczelnię.

Popatrzyłam na niego zdziwiona.

- I tak mam po drodze na trening, a powinniśmy stwarzać jak najlepsze pozory.
- Masz rację. Bądź o 8.
- Dobra.
- Potrzebne ci te dresy?
- Właściwie to mam drugie, a co?
- Jeśli chcesz, to mogę je rozwiesić u mnie i jutro rano ci oddam.
- Okej, to cześć.
- Cześć.

Gdy drzwi się z nim zatrzasnęły, nastawiłam wodę w czajniku i powiesiłam pranie, a później wypijając cztery kawy, uczyłam się, aż nie zasnęłam nad notatkami.



Miłego dnia 😘 ❤️























Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro