Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 32

Gavi

Strasznie stresowałem się rozmową z trenerem i naprawdę nadal nie wiedziałem, co chcę mu powiedzieć. Zapukałem dwa razy i, gdy usłyszałem jego głos westchnąłem i wszedłem do środka.

- Dzień dobry trenerze.

- Kogo moje oczy widzą? Pablo Gavi we własnej osobie. Co Cię tu sprowadza?

- Chciałem przeprosić.

- Za co? Za to, że nie pojawiłeś się na ostatnim treningu przed meczem? Zdajesz sobie sprawę jakie to było nieodpowiedzialne.

- Tak trenerze, przepraszam. Miałem gorszy moment i.

- Zdajesz sobie sprawę, że ja jestem bardzo wyrozumiały i nie musielibyśmy przeprowadzać tej rozmowy, gdybyś uprzedził wcześniej, że Cię nie będzie, a nie twój przyjaciel musiał do Ciebie dzwonić.

- Wiem trenerze, przepraszam. To się więcej nie powtórzy.

- Mam nadzieję. Siądziesz dzisiaj na ławce. To wszystko, co mam Ci do powiedzenia. Możesz iść.

- Tak, jeszcze raz przepraszam.

Wyszedłem i dopiero wziąłem głęboki wdech . Mogło być gorzej. Ostatecznie wytrzymam ten mecz na ławce i tak dopiero wracam po kontuzji. Wszedłem do szatni, gdzie już czekała część drużyny.

- I jak, spory opieprz zebrałeś?

- Daj spokój Casado.

- Pytam, wyglądasz mizernie.

- Bo nadal mam lekkiego kaca?

- O kurwa, nie wnikam dlaczego, naprawdę. Nawet chyba wolę nie wiedzieć.

Uwierz, że wolisz.

*

Chyba nie był, aż tak wściekły, skoro mnie wpuścił. Byłem totalnie rozstrojony emocjonalnie, ale gdy spojrzałem na Valerię nagle poczułem się lepiej. Jak ona to robiła?

*

Obydziłem się czując przytuloną do mnie Valerię. Jej bliskość robiła ze mną coś, czego jeszcze nikt nigdy nie robił. Korzystając z tego, że budzik jeszcze nie zadzwonił pozwoliłem sobie patrzeć na jej przepiękną twarz. Gdy dźwięk z jej telefonu rozbrzmiał w pokoju podniosła się i na mnie spojrzała.

- Gapisz się.

- Gapię. To coś złego?

- Właściwie to nie. Muszę wstawać, bo nie zdążę na uczelnię.

- Skoro musisz tam jechać.

- Nie zaczynaj.

Najchętniej zostałbym tu z nią do końca dnia, a nawet i dłużej. To było bardzo niepokojące jak bardzo wszystko się zmieniło, gdy wszedłem z nią w ten udawany związek. Chciała zejść z łóżka, ale zaplątała się w pościel i z niego spadła. Stłumiłem chichot. Jej niezdarność bywała taka urocza. Byłem pewien, że ktoś na górze tam nad nią czuwał. Inaczej już dawno, by się zabiła. Przeklęła pod nosem i wstała na równe nogi. Spojrzała na mnie z gniewem i pretensją.

- A książe, dlaczego nie wstaje?

Zamiast się przejąć ja po prostu szeroko się uśmiechnąłem. Do tego też przywykłem. Wstałem powoli i podszedłem do dziewczyny. Objąłem ją od tyłu.

- Kurwa.

- Coś się stało?

- Tak, chyba okres mi się zaczął. Masz tu jakies tabletki na ból brzucha?

- Coś powiniemem mieć.

- Daj, kurwa.

Okej, tego nie przewidziałem. Nie do końca wiedziałem jak powinienem się zachować. Wyjąłem tabletkę, nalałem wody do szklanki i jej to podałem.

- Uf, na szczęście mam w torebce podpaskę.

- Przecież jakbyś nie miała to poszedłbym i Ci kupił.

Popatrzyła na mnie jak na przybysza z innej planety. Nadal się krzywiła zapewne przez ból brzucha.

- Mówisz poważnie?

- Tak.

- Dziwne.

To były ostatnie słowa jakie do mnie skierowała zanim zamknęła się w łazience. Nie rozumiałem co było dziwnego w tym, że chciałem jej kupić podpaski, ale dobra. Nie wnikałem. Wyjąłem z szafki na słodycze czekoladę i, gdy tylko brunetka wyszła od razu jej ją podałem.

- Masz, słyszałem, że dziewczyny lubią jeść dużo słodyczy podczas okresu.

- Ale ja jestem na diecie.

- Jak zjesz kilka kostek to nic się nie stanie.

- Stanie, już i tak mój brzuch przypomina balon przez ten okres i będę musiała się pomalować, bo mi jakieś gówna powyskakiwały na twarzy.

- Valeria, przecież to nie twoja wina. To twój organizm i naprawdę nie musisz się odchudzać, bo nie masz z czego.

- Że ty się nie brzydzisz na mnie patrzeć.

- Uwierz mi z patrzenie na Ciebie stało się moją ulubioną czynnością w ostatnim czasie. Nawet jakbyś była uwalona smarem i cokolwiek innego, dla mnie i tak będziesz najpiękniejsza.

Nie sądziłem, że pod fasadą pewnej siebie dziewczyny z trochę wybujałym ego, kryje się dziewczyna, która ma jakiekolwiek kompleksy i uważa, że czegokolwiek jej brakuje.

- Chcesz zostać?

- Bo co? Mam okres to mam nie iść na uczelnię? To tak nie działa. Dobra, chodź, bo się naprawdę spóźnię.

Zawiozłem ją najpierw do jej mieszkania, gdzie się przebrała, a później na uczelnię i pojechałem do mieszkania Fermina. Później byliśmy umówieni z resztą w domu Pedriego, ale najpierw chciałem pogadać z nim. Jakimś cudem udało mi się znaleźć miejsce parkingowe. Już po chwili stałem pod drzwiami przyjaciela.

- Otwarte.- Krzyknął, więc wszedłem do środka.- To co było tak pilnego, że musiałeś do mnie przyjść i mi o tym opowiedzieć.

Nagle nie wiedziałem już co chcę mu powiedzieć.

- Eeee, przespałem się z nią.

- I?

- I powiedziałem jej, co czuję.

- I?

- I ona mnie nie wyśmiała.

Wszystkiego się spodziewałem, ale na pewno nie tego, że nagle zacznie się śmiać.

- Spodziewałem się tego już po tym jak do Ciebie zadzwoniłem, a odebrała ona.

- Wtedy jeszcze.

- To bez znaczenia. Zamierzasz powiedzieć Pedriemu?

- Oczywiście, że tak, ale jeszcze nie dzisiaj. To świeża sprawa.

- Dobra, pijemy tą herbatę i idziemy.

Zgodziłem się kiwnięciem głowy. Powody, przez które w ogóle doprowadziłem się do tego stanu zamierzałem zdradzić też reszcie, więc nie było sensu tłumaczyć tego dwa razy. Gdy dotarliśmy na miejsce wszyscy już na nas czekali.

- Kogo moje oczy widzą, kac już wyleczony?

- Bardzo zabawne Ansu.

- To teraz nam powiedz, dlaczego to zrobiłeś?- Powiedział Eric. Najchętniej znowu poszedłbym do klubu i się napierdolił. Miałem dość. Opadłem na jeden z foteli.

- Przez Nico i Isabellę. Wiecie, że tylko oni potrafią mnie doprowadzić na skraj mojej cierpliwości.- Okej, wszyscy spoważnieli, więc mówiłem dalej.- Byliśmy z Valerią w kawiarni, a później postanowiliśmy skorzystać z ładnej pogody i przeszliśmy się po okolicy.- Spojrzałem na Pedriego, żeby sprawdzić jego reakcję, ale nie wydawało się go to ruszać.- I wtedy ich zauważyłem. Zamurowało mnie, nie mogłem się ruszyć. Zanim zdążyło mi to minąć oni już przy nas byli.

- Co za bezczelni kretyni.- Stwierdził Pedri.

- Szczerze jakby nie twoja kuzynka, to pewnie dzisiaj odwiedzialibyście mnie w areszcie, chociaż po tym, co mówiła do niej Isabella odnosiłem wrażenie, że zaraz sama się na nią rzuci i wydłubie jej oczy.

- Co jej powiedziała?- Głos Pedriego stał się jeszcze bardziej nieprzyjemny.

- Próbowała jej wjechać na samoocenę.

- Suka.

- Wiem.

- I jak to się skończyło?- Odezwał się pierwszy raz Ferran.

- Nijak.- Odpowiedziałem pustym głosem.- Jeszcze chwila i naprawdę, bym się na niego rzucił, ale Valeria jakimś cudem pozostała opanowana i w końcu mnie odciągnęła. Wiecie to pewnie, dlatego że ja jej to tylko powiedziałem, nie była tu wtedyz kiedy to się działo. Tak jak Fermin.

- I to zdecydowanie jest atut.- Stwierdził wspomniany przeze mnie przyjaciel.- Bo pewnie, gdyby to któryś z was się wtedy na niego natknął, to naprawdę odwiedzialibyśmy go w areszcie.

- Co oni tu w ogóle robili?! Po tym wszystkim?- Oburzył się Ansu.- Naprawdę mam ochotę mu teraz wpierdolić.

- Nie powiedziałeś jeszcze, dlaczego znalazłeś się w takim stanie.

- Odwiozłem Valerię do domu i pojechałem do klubu. Napierdoliłem się i musiałem nie kontaktować na tyle, że przez przypadek do niej zadzwoniłem.

- To było strasznie głupie.- Stwierdził Pedri.

- Jest jeszcze jedna kwestia do wyjaśnienia.- Powiedział Fermin.- Dlaczego Valeria jak odebrała twój telefon następnego dnia, to powiedziała, że mogła na jej miejscu być inna dziewczyna.

I to był moment, w którym poczułem ogromne zażenowanie i skrzywilem się na własną głupotę.

- Jak już mówiłem nie za bardzo kontaktowałem i być może jakaś dziewczyna mnie obmacywała.- Skrzywiłem się.- A ja nic z tym nie zrobiłem.

- Idiota.- Stwierdził Pedri.- Masz szczęście, że po Ciebie pojechała, mimo że nie musiała tego robić.

- Wiem, zwłaszcza, że powiedziałem jej, żeby szła dalej spać.

- No imbecyl. Brak mi słów.- Dobra, zasłużyłem na to, żeby Pedri mnie tak nazywał.

- A teraz skoro już jesteśmy przy tematach ważnych, to czy łaskawie chcielibyście zaktualizować swoje statusy, że tak powiem.- Powiedział Fermin.

- A tak, wróciliśmy do siebie z Sirą.- Powiedział Ferran.

- To wiem.- Mruknął Fermin.- Osobiście brałem udział w tej farsie.

- Jakiej farsie?- Zdziwił się Ferran. Wzruszyłem ramionami i się uśmiechnąłem.

- To wszystko było specjalnie, żebyś zobaczył Sirę z innym chłopakiem i był zazdrosny.- Powiedziałem.

- Jesteś nienormalny?

- Ty jesteś, bo nie potrafiłeś przyznać, że jej przyjazd zrobił na Tobie o wiele większe wrażenie niż byś tego chciał.

- Więc to wszystko było po to, żebym był zazdrosny?

- Dokładnie, chyba całkiem nieźle nam to wyszło, bo się udało.

- Nam?- Zdziwił się Ferran.

- Tak, śmiesznie się złożyło, bo akurat mieliśmy iść na podwójną,, randkę " i Valeria do mnie zadzwoniła, żeby zamienić ją w potrójną. Oczywiście, że się zgodziłem, bo widziałem jaki wkurzony i bez życia chodziłeś ostatnio.

- Jesteście nienormalni.- Stwierdził Pedri.

- Wiem o tym.

- Ja z Nalą to świeża sprawa jak byście chcieli wiedzieć, więc na razie nie jesteśmy parą.

Przynajmniej jeden nic nie ukrywał. Teraz nie byłem lepszy, ale zamierzałem mu powiedzieć. Być może w weekend. Jak będę miał pewność, że to wszystko nie jest bez sensu i chwilowe.

- A ty Pedri?- Z zamyślenia wyrwało mnie pytanie Ferrana.

- Oj, ja się jej spytałem o związek i się zgodziła. Nie powiem wam. Nie bądźcie źli, już zrozumiałem, że źle zrobiłem nie mówiąc wam. Wystarczająco Pablo zepsuł moje bębenki.

- Czyli jakby nie było zostałem ostatnim singlem.

- Poniekąd tak.- Stwierdził Ansu.

Takiego dnia już dawno nie było. Wspólne spędzenie czasu na grze w Fifę i rozmowach oraz picie herbaty.

*

- Już lepiej?

- Tak, dziękuję.

- Za co?- Zdziwiłem się.

- Za czekoladę i przepraszam, jeśli byłam trochę wredna, ale tak już mam podczas okresu, że wszystko potrafi wyprowadzić mnie z równowagi.

- Spoko.

Zaparkowałem pod jej mieszkaniem.

- Zaprosiłabym Cię do środka, ale muszę się pouczyć.

- Nie będę Ci przeszkadzał.

- Jasne.

- Poważnie, siądę sobie grzecznie i.

- Będziesz mnie rozpraszał.

Sam nie wiem, które z nas było bardziej zdziwione tym co wyszło z jej ust.

- Mówisz?- Spytałem z bezczelnym uśmiechem.

- Chyba powinnam czasami się zamknąć.

- Jak chcesz to ja znam skuteczne metody na zamknięcie tych twoich ust.

- Idiota.- Chciała wyjść, ale jej na to nie pozwoliłem.

- Nie siedź za długo, cześć.

- Cześć.

*

Wyszedłem z treningu. Zamierzałem od razu jechać pod uczelnię Valerii, ale zatrzymał mnie czyjś głos.

- Jesteś chłopakiem Valerii, prawda?- Spojrzałem na chłopaka, który był chyba w moim wieku, chociaż równie dobrze mógł być starszy.

- Tak, a o co chodzi?

- Chciałem Cię tylko ostrzec.

- Niby przed czym?

- Przed nią. Wielu było przed Tobą i każdy myślał, że to on będzie tym chłopakiem, w którym ona się zakocha, każdy kończył ze złamanym sercem.

- Z tego, co mi mówiła, to dawała im jasno do rozumienia, że nic do nich nie czuje, a oni się na to godzili.

- A co miała Ci powiedzieć? Że ich wykorzystywała. Mówię Ci tylko, bo wydajesz się spoko gościem i nie chcę, żebyś slończył jak mój przyjaciel, który nadal nie może się z tym pogodzić.

Po tych słowach odszedł. Wolałem jeszcze za nim, ale nie zwracał na mnie uwagi. Jeśli myślał, że w to uwierzę to był w błędzie. Mój związek z Valerią trwał już miesiąc i akurat, gdy przestał być udawany, to ktoś mówi mi takie rzeczy? Śmierdziało przekrętem na kilometr.





Miłego dnia 😘 ❤️


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro