rozdział 31
- Chyba trzeba się zbierać jak chcemy zdążyć na mecz.- Stwierdziłam.
- Chyba tak.- Westchnął.- Najchętniej, bym tu został.
- Ja chyba też, ale to był twój pomysł, żebym jechała na ten mecz. Musimy jeszcze pojechać do mojego mieszkania, żebym mogła się przebrać.
- To ja wezmę swoje rzeczy i też się przebiorę u Ciebie, żeby było szybciej.
Niechętnie podniosłam się z łóżka i zaczęłam się ubierać. Nie miałam ochoty iść na ten mecz ani gdziekolwiek. Nie poznawałam siebie.
Chłopak również się podniósł i podszedł do szafy. Musiałam zmusić siebie, żeby nie spojrzeć na jego nagie ciało. Wyszliśmy z jego mieszkania i usiadłam za kierownicą.
- Tylko nie wymiotuj.- Powiedziałam.
- Nie mam takiego zamiaru.
- Mam nadzieję, chociaż z drugiej strony to twój samochód.
- Bardzo zabawne.
Wzięłam szybki prysznic i się ubrałam. Zakryłam jebaną malinkę, którą miałam na szyi i wyszłam. Gavi już czekał ubrany w dres klubowy.
- Możemy jechać.- Powiedziałam.
Pogoda współgrała z moim nastrojem. Świeciło słońce. Nie rozmawialiśmy o tym, co się wydarzyło u niego, ale wiedziałam, że tym razem będziemy musieli. Przerażała mnie trochę ta wizja, ale starałam się być spokojna. Zaparkowałam i zgasiłam auto.
- Później będziesz już mógł kierować?
- Powiem Ci po meczu.
- Jak coś to nie ma problemu. Mogę prowadzić. Chyba powinieneś iść i wytłumaczyć się trenerowi.
- Wiem, na samą myśl chce mi się wymiotować, cześć.
- Cześć.
Zamknęłam auto i oddałam mu kluczyki. Nawet tak krótki kontakt z jego palcami spowodował u mnie dreszcz. Wyciągnęłam telefon i wystukałam wiadomości do Siry i Marii.
Ja: Za ile będziesz?
Sądziłam, że raczej sobie na nie chwilę poczekam.
Sira: Za jakieś 15 minut. Jedziemy już. Zająć kolejkę?
Ja: Ja już jestem. Jeszcze nikogo nie ma.
Maria: Będziesz się musiała ostro tłumaczyć suko. Pedri zgarnął mnie po drodze, bo Sira i Berta też już jadą, a założyłyśmy grupie na WhatsAppie. Weź wreszcie go zainstaluj, bo pisanie z Tobą na wiadomościach jest męczące.
Ja: Dobra, czekam na was. Okej, zainstaluję.
Pierwsza przyjechała Berta.
- Kogo moje oczy widzą, czy ten kretyn pijak też tu jest?
- Dość niemiłe epitety jak na opisywanie własnego przyjaciela. Jest, poszedł się tłumaczyć trenerowi.
- Oj, nie zazdroszczę.
- Hejka.- Poczułam ramiona oplatające mnie, więc się odwróciłam, by przytulić się do Siry.
- Dobra, my idziemy.- Powiedział Ferran. Gdy Maria również się pojawiła wszystkie trzy dziewczyny wbiły we mnie wzrok.
- Więc?- Spytała Maria.
- Wiem, że to może niepodobne do mnie, ale.- Wzięłam głęboki wdech.- Jak się czują zakochane osoby?
Maria pobladła, Sira rozdziawiła usta, a Berta z kolei zdziwiła się bardziej ich reakcją niż moimi słowami.
- Ktoś mi powie, co jest w tym dziwnego?- Spytała blondynka.
- Valeria się nie zakochuje.- Powiedziała Maria.- Podobno nigdy.
- Już naprawdę myślałam, że nigdy do tego nie dojdzie.- Stwierdziła Sira.- Powiedz mi, co czujesz, gdy jesteś obok niego, bo domyślam się, że chodzi o Gaviego.
- Tak i nie wiem wszystko na raz. Zazdrość na samą myśl, że mógłby być z jakąś inną dziewczyną, poczucie, że skoczyłabym za nim w ogień i ogromne szczęście. Czasami brzmienie jego głosu potrafi sprawić, że się uśmiecham.
- O kurwa, wpadłaś po uszy.- Stwierdziła Maria.
- On o tym wie?
- Poniekąd, sam zaczął. Pierwszy powiedział, że niby oszalał na moim punkcie, więc mu odpowiedziałam, że ja też.- Postanowiłam to nieco streścić.- A później się przespaliśmy i, dlatego nie pojawiłam się na uczelni.
Pomrugały jakby próbowały przetrawić wszystko, co usłyszały.
- Zabujałaś się w nim, mocno.- Stwierdziła Berta.- Ale czemu nie wyglądasz do końca na szczęśliwą skoro on ewidentnie też się w Tobie zakochał?
- Bo ja się nie zakochuję. Tak było od dawna i miało pozostać. To do mnie kompletnie niepodobne.
- Ale miałaś chłopaka.
- Chłopaków i żadnego z nich nie kochałam.
- Wiesz zakochania nie da się zaplanować. Miłość przychodzi do nas w najmniej oczekiwanym momencie i tylko od ciebie zależy, czy zechcesz ją chwycić.- Blondynka tłumaczyła mi jakby to nie było nic złego i może nie było, ale obiecałam sobie, że się nie zakocham, a w nim to już w ogóle.
- Dobra, nieważne chciałam wam powiedzieć i dziękuję za rady. Nie wiem, co zrobię, ale chyba zaryzykuję, a teraz chodźcie już się ustawić.
*
Nie wyszedł w pierwszym składzie. Siedział na ławce, mimo że w poprzednim meczu już grał. Chyba trener się na niego wkurzył. Bez problemu wygrali 3:0. Wszedł w 67 minucie, co wywołało znowu mnóstwo oklasków. Cieszyłam się, że mimo wszystko wyszedł na boisko chociaż na tych kilkadziesiąt minut.
- Zaproponowałbym jakąś imprezę, ale jest środek tygodnia.- Powiedział Pedri. Wszyscy staliśmy na parkingu przy stadionie i czekaliśmy. Na co? Nie wiedziałam.- To do zobaczenia za dwa dni na treningu i może gdzieś wyjdziemy w weekend?
- Dobry pomysł.- Stwierdziła Maria i większość pokiwała głowami. Nie byłam co do tego przekonana, ale mogłam się raz poświęcić. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i zostaliśmy sami.
- Kierować?- Spytałam.
- Jakbyś mogła.
Czułam się dziwnie. Jak jeszcze nigdy. Odpaliłam samochód i wyjechałam.
- Trener był bardzo zły?
- Eee, powiedzmy, że to cud, że wyszedłem w ogóle na boisko.
- Rozumiem.
- Przepraszam i Dziękuję.
- Za co?
- Dziękuję, że po mnie przyjechałaś. Przepraszam Cię za to, że musiałaś to robić.
- Nie musisz.
- Muszę.
Pokiwałam głową. Byłam kiepska w te klocki. Wreszcie podjechałam pod jego mieszkanie. Zamierzałam wrócić taksówką.
- Zostaniesz na noc?
Kurwa.
- Zostanę.
Nie byłam pewna, co chcę mu powiedzieć. Czy chcę mu coś mówić. Z jednej strony być może wreszcie znalazłam osobę, dla której byłabym w stanie zaryzykować i spróbować stworzyć coś bardziej trwałego, a z drugiej nie marzyłam o niczym innym jak cofnięcie czasu, by nigdy nie wchodzić w ten głupi układ. Weszliśmy do jego mieszkania i jeśli myślałam, że było niezręcznie, to byłam w grubym błędzie, bo dopiero teraz zrozumiałam, co to znaczy niezręczność.
- Chcę tylko powiedzieć, że zrozumiem jeśli to było działanie pod wpływem chwili i wcale tego nie chcesz.
Postanowił pierwszy przerwać niezręczną ciszę.
- To dla mnie nie jest łatwe, bo.- Westchnęłam i wzięłam dwa głębokie wdechy.- Nigdy wcześniej się tak nie czułam. Dla mnie to wszystko jest nowe.
- Rozumiem Cię.
- Nie chcę, żebyś myślał, że Cię wykorzystałam i zabawiłam się twoim kosztem, bo tak nie było.
- Nie myślę tak.
- Ale też nie wiem jak poskładać w rozsądną całość to wszystko.
- Więc przemyśl wszystko i powiedz mi jak już będziesz wiedziała, czego chcesz.
- A ty?
- Pytasz mnie o to, czego chcę?
Kiwnęłam głową.
- Chcę Ciebie. W każdej postaci, zawsze. Chcę się z Tobą zestarzeć.
O kurwa, to było poważne wyznanie i na pewno nie byłam gotowa, by zdeklarować się na to samo.
- Ja.- Kurwa odebrało mi mowę, dosłownie. Zapomniałam jak się mówi.- Nie powiem Ci, że chcę się z Tobą zestarzeć, bo nie wiem tego. Nie rozumiem siebie i swoich reakcji i nie wiem, czy nie stwierdzę, że jednak nie chcę budować poważnych relacji, ale.- Przerwałam na chwilę, by wziąć głębszy oddech. Tymi słowami mogłam wszystko przypieczętować.- Chcę spróbować. Być z Tobą, tak naprawdę i nie tylko po to, by uprawiać z Tobą seks, ale też, naprawdę chcę stworzyć z Tobą coś trwałego.
Chyba nie miałam nic więcej do powiedzenia. Wiedziałam, że to oznaczało, że będzie musiał mnie poznać całą kawałek po kawałku i zdecydować, czy na pewno tego chce, ale na to nie był jeszcze czas. Podniosłam głowę, by na niego spojrzeć i dostrzegłam najpiękniejszy uśmiech na świecie, który sprawił, że i kąciki moich ust poszybowały do góry, bo byłam pewna, że to jest osoba, dla której jestem w stanie zaryzykować.
- Jak ty to robisz?
- Ale co?
- Że przez Ciebie wariuję Valeria.
- Nie wiem, po prostu jestem zajebista.- Wzruszyłam ramionami i udałam pewność siebie, żeby ukryć jak wielkie wrażenie robi na mnie każde jego słowo.- Idziemy spać? Jutro rano musimy wstać i pojechać jeszcze do mojego mieszkania.
- Jasne, nie chcesz iść na żadną imprezę w weekend.
- Nie chcę, a co?
- Mi też się nie chce, ale chyba nie będziemy mieli innego wyboru.
- Pewnie nie.
Niech już przestanie być tak niezręcznie. Chcę tylko iść spać.
- Chodź się przytulić, bo widzę, że tego potrzebujesz.
Miał rację, potrzebowałam, dlatego bez zastanowienia podeszłam do niego i wtuliłam się w jego ciało, a później po prostu poszliśmy do jego sypialnii i zasnęliśmy wtuleni w siebie. Mogłoby być tak już zawsze.
Śmieszne jest to, że naprawdę tak mi się to złożyło, że w tym meczu wyszedł dopiero w 67 minucie 😂😂
Miłego dnia ❤️ 😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro