Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 31

- Chyba trzeba się zbierać jak chcemy zdążyć na mecz.- Stwierdziłam.

- Chyba tak.- Westchnął.- Najchętniej, bym tu został.

- Ja chyba też, ale to był twój pomysł, żebym jechała na ten mecz. Musimy jeszcze pojechać do mojego mieszkania, żebym mogła się przebrać.

- To ja wezmę swoje rzeczy i też się przebiorę u Ciebie, żeby było szybciej.

Niechętnie podniosłam się z łóżka i zaczęłam się ubierać. Nie miałam ochoty iść na ten mecz ani gdziekolwiek. Nie poznawałam siebie.
Chłopak również się podniósł i podszedł do szafy. Musiałam zmusić siebie, żeby nie spojrzeć na jego nagie ciało. Wyszliśmy z jego mieszkania i usiadłam za kierownicą.

- Tylko nie wymiotuj.- Powiedziałam.

- Nie mam takiego zamiaru.

- Mam nadzieję, chociaż z drugiej strony to twój samochód.

- Bardzo zabawne.

Wzięłam szybki prysznic i się ubrałam. Zakryłam jebaną malinkę, którą miałam na szyi i wyszłam. Gavi już czekał ubrany w dres klubowy.

- Możemy jechać.- Powiedziałam.

Pogoda współgrała z moim nastrojem. Świeciło słońce. Nie rozmawialiśmy o tym, co się wydarzyło u niego, ale wiedziałam, że tym razem będziemy musieli. Przerażała mnie trochę ta wizja, ale starałam się być spokojna. Zaparkowałam i zgasiłam auto.

- Później będziesz już mógł kierować?

- Powiem Ci po meczu.

- Jak coś to nie ma problemu. Mogę prowadzić. Chyba powinieneś iść i wytłumaczyć się trenerowi.

- Wiem, na samą myśl chce mi się wymiotować, cześć.

- Cześć.

Zamknęłam auto i oddałam mu kluczyki. Nawet tak krótki kontakt z jego palcami spowodował u mnie dreszcz. Wyciągnęłam telefon i wystukałam wiadomości do Siry i Marii.

Ja: Za ile będziesz?

Sądziłam, że raczej sobie na nie chwilę poczekam.

Sira: Za jakieś 15 minut. Jedziemy już. Zająć kolejkę?

Ja: Ja już jestem. Jeszcze nikogo nie ma.

Maria: Będziesz się musiała ostro tłumaczyć suko. Pedri zgarnął mnie po drodze, bo Sira i Berta też już jadą, a założyłyśmy grupie na WhatsAppie. Weź wreszcie go zainstaluj, bo pisanie z Tobą na wiadomościach jest męczące.

Ja: Dobra, czekam na was. Okej, zainstaluję.

Pierwsza przyjechała Berta.

- Kogo moje oczy widzą, czy ten kretyn pijak też tu jest?

- Dość niemiłe epitety jak na opisywanie własnego przyjaciela. Jest, poszedł się tłumaczyć trenerowi.

- Oj, nie zazdroszczę.

- Hejka.- Poczułam ramiona oplatające mnie, więc się odwróciłam, by przytulić się do Siry.

- Dobra, my idziemy.- Powiedział Ferran. Gdy Maria również się pojawiła wszystkie trzy dziewczyny wbiły we mnie wzrok.

- Więc?- Spytała Maria.

- Wiem, że to może niepodobne do mnie, ale.- Wzięłam głęboki wdech.- Jak się czują zakochane osoby?

Maria pobladła, Sira rozdziawiła usta, a Berta z kolei zdziwiła się bardziej ich reakcją niż moimi słowami.

- Ktoś mi powie, co jest w tym dziwnego?- Spytała blondynka.

- Valeria się nie zakochuje.- Powiedziała Maria.- Podobno nigdy.

- Już naprawdę myślałam, że nigdy do tego nie dojdzie.- Stwierdziła Sira.- Powiedz mi, co czujesz, gdy jesteś obok niego, bo domyślam się, że chodzi o Gaviego.

- Tak i nie wiem wszystko na raz. Zazdrość na samą myśl, że mógłby być z jakąś inną dziewczyną, poczucie, że skoczyłabym za nim w ogień i ogromne szczęście. Czasami brzmienie jego głosu potrafi sprawić, że się uśmiecham.

- O kurwa, wpadłaś po uszy.- Stwierdziła Maria.

- On o tym wie?

- Poniekąd, sam zaczął. Pierwszy powiedział, że niby oszalał na moim punkcie, więc mu odpowiedziałam, że ja też.- Postanowiłam to nieco streścić.- A później się przespaliśmy i, dlatego nie pojawiłam się na uczelni.

Pomrugały jakby próbowały przetrawić wszystko, co usłyszały.

- Zabujałaś się w nim, mocno.- Stwierdziła Berta.- Ale czemu nie wyglądasz do końca na szczęśliwą skoro on ewidentnie też się w Tobie zakochał?

- Bo ja się nie zakochuję. Tak było od dawna i miało pozostać. To do mnie kompletnie niepodobne.

- Ale miałaś chłopaka.

- Chłopaków i żadnego z nich nie kochałam.

- Wiesz zakochania nie da się zaplanować. Miłość przychodzi do nas w najmniej oczekiwanym momencie i tylko od ciebie zależy, czy zechcesz ją chwycić.- Blondynka tłumaczyła mi jakby to nie było nic złego i może nie było, ale obiecałam sobie, że się nie zakocham, a w nim to już w ogóle.

- Dobra, nieważne chciałam wam powiedzieć i dziękuję za rady. Nie wiem, co zrobię, ale chyba zaryzykuję, a teraz chodźcie już się ustawić.

*

Nie wyszedł w pierwszym składzie. Siedział na ławce, mimo że w poprzednim meczu już grał. Chyba trener się na niego wkurzył. Bez problemu wygrali 3:0. Wszedł w 67 minucie, co wywołało znowu mnóstwo oklasków. Cieszyłam się, że mimo wszystko wyszedł na boisko chociaż na tych kilkadziesiąt minut.

- Zaproponowałbym jakąś imprezę, ale jest środek tygodnia.- Powiedział Pedri. Wszyscy staliśmy na parkingu przy stadionie i czekaliśmy. Na co? Nie wiedziałam.- To do zobaczenia za dwa dni na treningu i może gdzieś wyjdziemy w weekend?

- Dobry pomysł.- Stwierdziła Maria i większość pokiwała głowami. Nie byłam co do tego przekonana, ale mogłam się raz poświęcić. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i zostaliśmy sami.

- Kierować?- Spytałam.

- Jakbyś mogła.

Czułam się dziwnie. Jak jeszcze nigdy. Odpaliłam samochód i wyjechałam.

- Trener był bardzo zły?

- Eee, powiedzmy, że to cud, że wyszedłem w ogóle na boisko.

- Rozumiem.

- Przepraszam i Dziękuję.

- Za co?

- Dziękuję, że po mnie przyjechałaś. Przepraszam Cię za to, że musiałaś to robić.

- Nie musisz.

- Muszę.

Pokiwałam głową. Byłam kiepska w te klocki. Wreszcie podjechałam pod jego mieszkanie. Zamierzałam wrócić taksówką.

- Zostaniesz na noc?

Kurwa.

- Zostanę.

Nie byłam pewna, co chcę mu powiedzieć. Czy chcę mu coś mówić. Z jednej strony być może wreszcie znalazłam osobę, dla której byłabym w stanie zaryzykować i spróbować stworzyć coś bardziej trwałego, a z drugiej nie marzyłam o niczym innym jak cofnięcie czasu, by nigdy nie wchodzić w ten głupi układ. Weszliśmy do jego mieszkania i jeśli myślałam, że było niezręcznie, to byłam w grubym błędzie, bo dopiero teraz zrozumiałam, co to znaczy niezręczność.

- Chcę tylko powiedzieć, że zrozumiem jeśli to było działanie pod wpływem chwili i wcale tego nie chcesz.

Postanowił pierwszy przerwać niezręczną ciszę.

- To dla mnie nie jest łatwe, bo.- Westchnęłam i wzięłam dwa głębokie wdechy.- Nigdy wcześniej się tak nie czułam. Dla mnie to wszystko jest nowe.

- Rozumiem Cię.

- Nie chcę, żebyś myślał, że Cię wykorzystałam i zabawiłam się twoim kosztem, bo tak nie było.

- Nie myślę tak.

- Ale też nie wiem jak poskładać w rozsądną całość to wszystko.

- Więc przemyśl wszystko i powiedz mi jak już będziesz wiedziała, czego chcesz.

- A ty?

- Pytasz mnie o to, czego chcę?

Kiwnęłam głową.

- Chcę Ciebie. W każdej postaci, zawsze. Chcę się z Tobą zestarzeć.

O kurwa, to było poważne wyznanie i na pewno nie byłam gotowa, by zdeklarować się na to samo.

- Ja.- Kurwa odebrało mi mowę, dosłownie. Zapomniałam jak się mówi.- Nie powiem Ci, że chcę się z Tobą zestarzeć, bo nie wiem tego. Nie rozumiem siebie i swoich reakcji i nie wiem, czy nie stwierdzę, że jednak nie chcę budować poważnych relacji, ale.- Przerwałam na chwilę, by wziąć głębszy oddech. Tymi słowami mogłam wszystko przypieczętować.- Chcę spróbować. Być z Tobą, tak naprawdę i nie tylko po to, by uprawiać z Tobą seks, ale też, naprawdę chcę stworzyć z Tobą coś trwałego.

Chyba nie miałam nic więcej do powiedzenia. Wiedziałam, że to oznaczało, że będzie musiał mnie poznać całą kawałek po kawałku i zdecydować, czy na pewno tego chce, ale na to nie był jeszcze czas. Podniosłam głowę, by na niego spojrzeć i dostrzegłam najpiękniejszy uśmiech na świecie, który sprawił, że i kąciki moich ust poszybowały do góry, bo byłam pewna, że to jest osoba, dla której jestem w stanie zaryzykować.

- Jak ty to robisz?

- Ale co?

- Że przez Ciebie wariuję Valeria.

- Nie wiem, po prostu jestem zajebista.- Wzruszyłam ramionami i udałam pewność siebie, żeby ukryć jak wielkie wrażenie robi na mnie każde jego słowo.- Idziemy spać? Jutro rano musimy wstać i pojechać jeszcze do mojego mieszkania.

- Jasne, nie chcesz iść na żadną imprezę w weekend.

- Nie chcę, a co?

- Mi też się nie chce, ale chyba nie będziemy mieli innego wyboru.

- Pewnie nie.

Niech już przestanie być tak niezręcznie. Chcę tylko iść spać.

- Chodź się przytulić, bo widzę, że tego potrzebujesz.

Miał rację, potrzebowałam, dlatego bez zastanowienia podeszłam do niego i wtuliłam się w jego ciało, a później po prostu poszliśmy do jego sypialnii i zasnęliśmy wtuleni w siebie. Mogłoby być tak już zawsze.

Śmieszne jest to, że naprawdę tak mi się to złożyło, że w tym meczu wyszedł dopiero w 67 minucie 😂😂
Miłego dnia ❤️ 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro