rozdział 28
- Hej Valeria, jesteśmy już na miejscu.
Ocknęłam się słysząc głos Siry i czując na sobie jej rękę.
- Co? Już?
- Spałaś jak zabita.- Roześmiała się Nala.- Nawet lądowanie Cię nie obudziło.
- Wow.- Naprawdę potrzebowałam snu.- To dobrze.
- Będziesz mogła odpocząć. Dziś już musimy się tylko zameldować i możemy siedzieć cały dzień w hotelu.- Oznajmiła Sira.- Chodź, musimy złapać albo zamówić taksówkę.
- Jutro po zawodach wracamy?- Zapytałam sennym głosem.
- Tak, wieczorem mamy lot powrotny.
Marzyłam tylko o długiej kąpieli
i zapadnięciu w długi sen. Byłam całkowicie rozładowana emocjonalnie i fizycznie. Z ulgą przyjęłam fakt, że każda miała swój pokój z łazienką. Kiedyś oddam Sirze te pieniądze. Jak już będę bogata. Zakomunikowano nam, że kolacja będzie za godzinę, ale wątpiłam, czy się na niej pojawię. Wyjęłam z torby piżamę, ręcznik i kosmetyki, i udałam się do łazienki. Napuściłam wody do wanny i zanurzyłam się wreszcie pozwalając moim mięśniom się zrelaksować. Nie wiem, ile czasu spędziłam w tej wannie, ale później od razu poszłam spać.
*
Gdy rozbrzmiał dźwięk mojego telefonu, byłam zdecydowanie bardziej wyspana i czułam się już znacznie lepiej. Sira poinformowała mnie, że śniadanie będzie za 15 minut. Od razu po tym mój żołądek wydał z siebie dźwięk. Nie pamiętam, kiedy ostatnio coś jadłam, ale chyba kilka dni temu. Przez to wszystko zapomniałam o jedzeniu i teraz z ulgą przyjęłam suto zastawiony stół szwedzki nawet jeśli później miałabym wyglądać jak napompowany balon, zamierzałam zjeść tyle jedzenia, ile będę w stanie. Dołączyłam do dziewczyn siedzących już przy stole.
- Hej.- Przywitałam się.
- Cześć. Chyba czujesz się już lepiej.- Stwierdziła Berta.
- Zdecydowanie tak.
- Czekałyśmy tylko na ciebie.- Powiedziała Sira.- Naszykujcie sobie jakieś kanapki na wynos, bo nie będzie nas cały dzień i tam co prawda można zjeść obiad, ale trzeba zapłacić, a tu macie już wszystko w cenie, więc trzeba skorzystać.
- Okej.- Odpowiedziałyśmy wszystkie i wstałyśmy. Wzięłam sobie trzy tosty z pomidorem i zrobiłam herbatę. Byłam wyspana, a kofeina mogłaby sprawić, że znowu źle się poczuję, więc wolałam nie ryzykować. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść moje śniadanie. Od razu czułam się jakbym jadła jakieś danie dla elity. Nic dziwnego, że się tak źle czułam, jak byłam taka głodna. Nala i Maria jadły churros na śniadanie, ale ja zdecydowanie nie byłam fanką jedzenia słodyczy z samego ranka. Sira i Berta jadły coś niezidentyfikowanego. Pewnie miały jakąś dietę, której musiały się trzymać. Po skończeniu jedzenia poszłyśmy, by zrobić sobie kanapki. Wzięłam dwie i wróciłam do pokoju. Nie zamierzałam się jakoś specjalnie stroić. Chciałam, żeby było mi wygodnie, więc zostałam w dresach i bluzie. Wzięłam ze sobą kurtkę i torebkę, do której spakowałam portfel i telefon. Wyszłam z pokoju. Sira czekała już przed hotelem i podniosła na mnie wzrok znad telefonu.
- Wypożyczyłam samochód. Będziemy musiały przejść się kilka minut do wypożyczalni, ale przynajmniej nie będziemy musiały jechać taksówką.
- I super.
- Poprowadzisz później?- Poprosiła.- Będę pewnie zmęczona po zawodach.
- Jasne.
- To może ja pójdę już po ten samochód, a ty tu poczekaj. Przyjadę po was.
- Dobra.
Przeglądałam Instagrama nie mając za bardzo innego pomysłu co ze sobą zrobić.
Najlepszy chłopak: Jak się czujesz?
Zdziwiła mnie ta wiadomość.
Ja: Zdecydowanie lepiej. Chyba naprawdę potrzebowałam się wyspać.
Najlepszy chłopak: To dobrze.
Ja: A ty jak tam? Gotowy na mecz?
Najlepszy chłopak: Tak, mam grać w podstawowym składzie pierwszy raz od powrotu.
Ja: To chyba dobrze.
Najlepszy chłopak: Tak.
Ja: Wiesz co, muszę kończyć, bo dziewczyny już przyszły. Jesteśmy w Bilbao na zawodach Siry. Odezwę się wieczorem, cześć.
Nie sprawdzałam, co napisał. Znając jego było to coś w stylu ,, Co? Powinnaś leżeć w łóżku." Miałam tylko nadzieję, że nie będzie zły, bo nie chciałoby mi się z nim kłócić. To odbierało mi siły. Wsiadłam na przednie siedzenie samochodu i ruszyłyśmy. Nigdy nie byłam w Bilbao. Nie ciągnęło mnie do tego miasta, ale chyba sporo traciłam, bo naprawdę było przepiękne. Muszę tu kiedyś wrócić i pozwiedzać. Sira się z nami pożegnała i poszła przygotowywać do zawodów, a my udałyśmy się na trybuny. Jazda konna zdecydowanie nie była popularnym sportem i w tym momencie się z tego cieszyłam, bo jakby było tylu ludzi, co na meczu piłki nożnej, to chyba bym tu wykitowała.
*
Sira zdobyła brązowy medal. Byłam z niej dumna, bo pamiętałam, że kiedyś nie udawało jej się zajmować nawet miejsca w top5. Zresztą nawet jakby zajęła ostatnie miejsce to i tak byłabym z niej dumna. Zawsze byłam, z każdej osoby, którą uznawałam za ważną w moim życiu. Teraz ta lista się trochę poszerzyła, czego się nie spodziewałam. Na szczęście wieczorem ruch nie był duży i szybko znalazłyśmy się z powrotem w wypożyczalni samochodów. Oddałyśmy go i po kolacji wymeldowałyśmy się z hotelu. Dopiero, gdy siedziałam już w samolocie to odczytałam wiadomości od Gaviego.
Najlepszy chłopak: Mam nadzieję, że chociaż dobrze się ubrałaś.
Najlepszy chłopak: Wiem, że pewnie tak.
Najlepszy chłopak: Ale.
Najlepszy chłopak: Nieważne. Jak się czujesz?
Najlepszy chłopak: Żyjesz?
Uśmiechnęłam się niekontrolowanie na te wiadomości.
- Co się tak szczerzysz do tego telefonu?- Spytała Maria.
- Nic.
- Ej, no Valeria. To Gavi?- Spytała znowu.
- Oj dobra, tak.
Zapiszczały.
- Czego tak piszczycie?
- Zakochałaś się.- Stwierdziła Sira na co prychnęłam.
- Przestańcie. Po prostu napisał mi kilka miłych rzeczy. Każdy, by się uśmiechnął. Nie szukajcie czegoś, czego nie ma.
Po tych słowach włożyłam do uszu słuchawki i przestałam słuchać tego, co one gadają.
Ja: Wszystko gra. Właśnie zaraz będziemy startować🤢. Nienawidzę tego.
*
Przeżyłam ten lot i od razu po powrocie do domciu udałam się na łóżko. Nie zadawałam sobie nawet trudu z przebraniem się.
Miłego dnia 😘 ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro