Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 27

- Na pewno nie chcesz żadnego syropu? Mogę pójść do apteki.

- Nie trzeba.

I tak mi to nie pomoże.

- Po prostu idźmy już spać.

- Dobra, nastawię budzik.

Położyłam się na plecach i oparłam głowę o jego klatkę piersiową. Zamknęłam oczy. Poczułam jego dłonie na swoim ciele, co mimowolnie wywołało dreszcz.

- Przepraszam.

- Nie, nie zabieraj ich. To nawet przyjemne.

Posłuchał się.

- Pachniesz kokosem.

- Yhy, to mój balsam do ciała.

- Dobranoc?

- Dobranoc.

*

Przeklęte budziki. Dlaczego one muszą dzwonić w najmniej odpowiednim momencie? Byłam w trakcie miłego snu. Nie pamiętałam, o czym on był, bo wszystko zlało mi się w jedną całość, ale na pewno był przyjemny.

- Muszę jechać.- Mruknął sennym głosem chłopak.

- Yhy, to ty jedź, a ja tu sobie jeszcze pośpię.

- Chyba naprawdę jest źle, skoro zamierzasz dalej spać.

- Odpocznę i mi przejdzie. Dziękuję.

- Za co?

- Za to, że przyjechałeś.

- Przecież mówiłem, że możesz na mnie liczyć.

- Yhy, dziękuję.

- Nie masz za co, dobra naprawdę muszę jechać.

Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale nie chciałam, żeby jechał. To było do mnie kompletnie niepodobne. Wiedziałam jednak, że nie może tu zostać. Ja też niedługo będę musiała wstać.

- Okej. Cześć.

- Wyśpij się, cześć.

Wstał, a ja musiałam powstrzymać jęknięcie, bo zrobiło mi się nagle zimno.

- Twoja klatka piersiowa jest zdecydowanie wygodniejszą poduszką.

- Zdecydowanie jest z Tobą źle.

- Mówię poważnie.

- Wyśpij się, cześć.

- Cześć.

*

Przebudziłam się słysząc dzwonek do drzwi i teraz to już na pewno były dziewczyny. Wstałam i bez wypowiadania słowa je wpuściłam. Przejrzałam się w lustrze i przeraziłam się. Zdecydowanie nie dziwiłam się, dlaczego Gavi bez problemu uwierzył w moją chorobę. Sama byłam w stanie uwierzyć, że się gdzieś przeziębiłam. Wyglądałam okropnie. Szara twarz, cienie pod oczami, roztrzepane włosy, zaczerwienione oczy. Rany, nie zdziwię się, jeśli po tym wszystkim będzie chciał skończyć ten układ. Wyglądałam jak zombie, a on to widział. Szybko chwyciłam szczotkę do włosów i je rozczesałam. Słysząc, że dziewczyny już są na schodach blendowałam korektor pod oczami. Nie miałam czasu, by nałożyć na to puder.

- Cześć.- Zawołała wesoło Sira.

- Hej.- Mój głos brzmiał jakbym była po kilkudniowym koncercie 1d. Ledwo mówiłam.

- O matko, ale cię coś wzięło. Może sobie jednak odpuść.- Zmartwiła się dziewczyna.

- Nie ma opcji. Muszę stąd wyjść, bo zwariuję. Zmiana otoczenia dobrze mi zrobi.

- Skoro tak uważasz.- Nie wydawała się przekonana i reszta dziewczyna również.

- Dajcie mi 15 minut.

Dokończyłam malowanie oczu. Umyłam zęby i się przebrałam. Wszystko robiłam chaotycznie, w niewłaściwej kolejności, ale udało mi się doprowadzić do względnej normy.

- Jedziemy?- Spytałam i chwyciłam swoją torbę. Czułam się już lepiej, ale one tego nie rozumiały.  Nie wiedziały, że wcale się nie przeziębiłam.

- Tak.- Odparła Sira.- Taksówki będą za jakieś 5 minut.

Ja z Sirą i Marią weszłyśmy do jednej taksówki, a Nala i Berta do drugiej.

- Jesteś pewna, że wszystko dobrze?- Spytała Sira.- Wyglądałaś jakbyś płakała.

- Nic mi nie jest.

- Gavi coś Ci zrobił?- Zmartwiła się Maria.

- Co? Nie.- Wręcz przeciwnie.- Wszystko dobrze. Przestańcie.

Nie dociekały dalej za co byłam im wdzięczna. W końcu przyjechałyśmy na lotnisko. Odnalazłyśmy pozostałe przyjaciółki i udałyśmy się na odprawę. Gdy byłam już w samolocie zaczęłam modlitwę, by nie zwymiotować w czasie startowania, a później lądowania. Było to prawdopodobne. Niestety. Ale to lepsze niż samochód. Samolot wystartował, a ja miałam już wrażenie, że znowu znajdę się w takim stanie jak wczoraj. Na szczęście udało mi się jakoś opanować.

- Nie lubisz latać?- Spytała siedząca obok Sira.

- Nie cierpię lądować i startować.- Sprecyzowałam.- Więc pozwolicie, że przez resztę lotu będę słuchać muzyki i spróbuję usnąć.

- Jasne.- Odparła Sira.- Nie miałam pojęcia.

- Bo to nieistotne.

Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam moją ulubioną playlistę. Następnie zasnęłam.

Miłego dnia ❤️ 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro