Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 20

Tym razem wejście na stadion zajęło nam mniej czasu, bo miałyśmy miejsca w loży VIP.

- Naprawdę nie mogę uwierzyć, że się na to zgodziłam.- Jęczała mi nad uchem Sira. Opowiedziałyśmy dziewczynom o naszym planie.- Dopiero dziś jak wstałam doszło do mnie, co my odwalamy. Nie jesteśmy w przedszkolu.

- Przesadzasz.- Powiedziała Berta.- Jak się nie uda, to przynajmniej będzie śmiesznie.

- Zależy dla kogo. Nawet nie wiemy, czy on zobaczy te zdjęcia.

- Jak Gavi je wstawi to na pewno. O wychodzą się rozgrzewać.- Pomachałam do Pedriego i Gaviego, którzy jako jedyni spojrzeli w naszym kierunku. Odwzajemnili gest.

- Nie masz się czyj przejmować. W końcu możesz tylko zyskać.- Powiedziała Maria.

- A jak on stwierdzi, że sobie kogoś znalazłam i już go nie potrzebuję? Przecież.

Położyłam jej dłoń na ramieniu.

- To pomogę Ci to wtedy odkręcić. Spokojnie Sira.

Nie wydawała się być uspokojona i wcale jej się nie dziwiłam. Może jednak popełniłam błąd? Nawet jeśli, to było już za późno, by się wycofać.

*

Wygrali kolejny mecz. Gavi wszedł znowu na kilka minut. W końcu wracał po poważnej kontuzji. Zerwane więzadła to nie przelewki. Pojechałyśmy z Sirą do mnie, by się przyszykować i, gdy byłyśmy już gotowe czekałyśmy na Gaviego.

*

Siedzieliśmy w restauracji i gadaliśmy. Chłopak, którego wziął Gavi okazał się spoko ziomkiem. Zrobiliśmy już zdjęcia i miałam nadzieję, że to wszystko nie poszło na marne. Wyszliśmy na zewnątrz. Powietrze o tej godzinie nadal było ciepłe, ale dla mnie było ciut za zimno. Pożegnaliśmy się z Ferminem i Bertą oraz naszym nowym kumplem.

- Mimo wszystko dziękuję wam. To był bardzo miło spędzony czas. To ja też już pójdę.

- Odwieziemy Cię.- Zaproponował Gavi.

- Dzięki.

Powolnym krokiem skierowaliśmy się do samochodu, aż zza rogu wyszedł nie kto inny jak Ferran. Uśmiechnęłam się pod nosem.

- Cześć Ferran, co ty tu robisz?- Spytał Gavi, który ledwo powstrzymywał śmiech.

- Wyszedłem na spacer.

- Ale twój dom jest chyba jakieś 10 kilometrów stąd.- Stwierdziła Sira.

- A ty skąd niby wiesz, że się nie przeprowadziłem?

- Okej, skoro tak, to nieważne, Pablo odwieziesz mnie?

- Kim on był?

- Co?

- Ten facet, z którym siedziałaś.

- A co Cię to obchodzi? W końcu mam prawo wychodzić z kim chcę.

- Masz rację, po prostu jeszcze w czwartek siedziałaś ze mną, więc.

Sira nie dała mu dokończyć, bo po prostu go pocałowała. Widziałam, że po chwili jego usta również zaczęły się poruszać. Teraz już nie hamowałam uśmiechu. Odwróciłam głowę w kierunku Gaviego.

- Chyba całkiem niezłe z nas swatki.- Powiedział.

- Chyba tak.

Przybiliśmy sobie żółwika.

- Zostawmy ich.- Powiedział. Zgodziłam się z nim, więc po prostu zawróciliśmy i pokonaliśmy dłuższą drogę do samochodu. W czasie, której wywaliłam się na prostej drodze, ale tym razem tylko rozdzierałam sobie kolana.- Chyba będę cały czas trzymał Cię za rękę, by móc łapać.

- Prędzej wywaliłbyś się razem ze mną.

- Trudno, przynajmniej amortyzowałbym Ci upadek.

Zaśmiałam się.

- Tak, z pewnością.

- Dobra, wsiadaj. Mam dość tej całej szopki. Chcę kurwa odpocząć.

- To może ja wrócę taksówką.

- Zwariowałaś?

- E, nie.

- Tak. Wskakuj, tylko uważaj na głowę.

- Bardzo zabawne.

- A ja miałem nadzieję, że jako moja przyjaciółka zaprosisz mnie teraz na herbatkę do siebie byśmy mogli poplotkować.

- Chciałeś przecież odpocząć.

- Ale nie od Ciebie.

Okej, to było dziwne.

- Dobra, więc mogę cię zaprosić i tak trzeba dokończyć te puzzle, co walają mi się na podłodze. Dobrze, że Sira to moja przyjaciółka, bo inaczej musiałabym je zburzyć.

- Okej.

Więc zrobiłam nam herbatę i usiedliśmy do tych puzzli.

- Myślisz, że coś z tego będzie, czy to tylko tymczasowe?- Spytałam.

- Mam nadzieję, że im wyjdzie.

- Będę musiała napisać jutro do Siry.

- A ja się zapytam Ferrana.

- I później się tym podzielimy ze sobą, żeby znać dwie perspektywy.

- I najwyżej jeszcze im pomożemy.

- Może powinniśmy otworzyć biuro matrymonialne.

- Tak, jest to jakaś myśl. Po przejściu na emeryturę i tak będę miał dużo czasu, więc idealnie.

- Myślisz, że będziemy mieli wtedy ze sobą kontakt?

- A co planujesz wylecieć na inny kontynent?

- Nie wiem, tak pytam.
- Nikt tego nie wie. No z wyjątkiem tego tam na górze, ale nie sądzę, żeby zesłał na nas odpowiedź.

- Racja.

Spędziliśmy na układaniu kolejną godzinę.

- Zamierzasz tu dziś nocować?

- A mogę?

- No tak, ale nie masz rzeczy na zmianę.

- I tak jutro nie ma treningu, bo dziś był mecz. To bym dziś tu został, a jutro rano zawiózł Cię na uczelnię i od razu pojechał do domu albo Pedriego jak chłopaki będą chcieli się spotkać.

- No dobra, możesz zostać.

- To idziemy spać?

- Możesz już iść. Ja chcę już dokończyć. Mało ich zostało.

- Pomogę Ci.

Chciałam, żeby poszedł spać, bo powinnam się pouczyć. Zmarnowałam kilka dni na głupoty, więc powinnam była to teraz nadrobić. Naprawdę powinnam, ale zamiast tego układałam puzzle z chłopakiem, który stał się moim przyjacielem. Kiedy został już ostatni puzel oboje po niego sięgnęliśmy i nasze palce na chwilę się ze sobą zetknęły. Po chwili jednak zabrał swoją rękę i dał mi znać głową, bym to ja dołożyła ostatni element. Zrobiłam to.

- To, co idziemy spać?

- Tak, możesz spać znowu w moim pokoju.

- O nie moja droga.

- Co? Zamierzasz się znowu kłócić o to, kto będzie spał na kanapie, przecież.

- Nie, ale chyba chcesz się wyspać.

- No właśnie, więc kładźmy się już spać.

- No właśnie my. Nie będzie tak, że ja znowu pójdę spać, a ty tu będziesz się uczyć.

- Dobrze, możesz spać tutaj, a ja pójdę do swojego pokoju, wszystko mi jedno.

- Ty naprawdę masz mnie za jakiegoś matoła.

- Ale o co Ci teraz.

Nie dokończyłam, bo tak po prostu wziął mnie na ręce i zaczął kierować się w stronę mojego pokoju.

- Co ty?

- Zamierzam dopilnować byś się chociaż raz wyspała.

- I co przywiążesz mnie do łóżka?

- Nie pomyślałem o tym. Dzięki za sugestię.

Chciałam zapytać o coś jeszcze, ale w tym momencie dostałam odpowiedź. On po prostu położył się ze mną w moim łóżku i przykrył nas kołdrą. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co się wydarzyło.

- Czyś ty już do reszty oszalał?

- Nie.

- Nie wyśpię się, jeśli będziesz mnie trzymać.

- To kurczę mamy problem, bo nie zamierzam puszczać. Po prostu zaśnij. Choć raz o normalnej godzinie. Wiem, że dasz radę, bo twój organizm na pewno się przeciwko Tobie buntuje. Ten jeden raz, a później powrócisz sobie do spania po trzy godziny i tuszowania zmęczenia kawą.

Jakim cudem on tak łatwo mnie przeczytał? Sądziłam, że dobrze się z tym kryję. Pozwoliłam sobie jednak go posłuchać. Zamknęłam oczy i ułożyłam się wygodniej. Nie myślałam w tamtym momencie, bo byłam już pomiędzy jawą, a snem. Zdecydowanie miał rację. Tak po prostu się w niego wtuliłam i zasnęłam.

Miłego dnia 😘 ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro