rozdział 13
- Hejka.- Powiedziałam, gdy wsiadłam do auta.
- Hej, masz jakiś dobry humor.
- Em, tak, słuchaj, czy mógłbyś jutro jak będziesz mnie odbierać, wziąć też Marię i ją odwieźć?
- Nie ma problemu.
- Naprawdę?
- Poważnie.
- Dziękuję.
- Nie musisz mi dziękować za takie rzeczy. Słuchaj, gadałem z Ferminem i jego dziewczyną, i zgodzili się na podwójną randkę, trzeba tylko będzie wybrać dogodny termin.
- Byłam pewna, że się nie zgodzi.
Zdziwiło mnie to. Naprawdę byłam pewna, że Fermin nie będzie chciał spędzać ze mną czasu. W końcu on był najbardziej sceptycznie nastawiony do tego pomysłu.
- Ale się zgodził. Pewnie i tak, to nie będzie jakoś szybko, ale Cię informuję.
- Okej, cześć.
- Cześć.
Zdecydowanie jedna kawa to było za mało. Dobrze, że wreszcie wysiadłam, bo jeszcze chwilę i zasnęła bym w tym samochodzie. Dobrze, że dziś tylko do 14, bo chyba bym nie dała rady dłużej. Po przekroczeniu progu uczelni, pierwszym punktem stał się dla mnie automat z kawą. Było drogo jak cholera, ale była kawa i to najważniejsze. Dobra, może i nie była najwyższej jakości, ale piłam gorsze, a dziś zdecydowanie jej potrzebowałam.
*
Ziewając wyszłam z uczelni. Zapukałam w okno od strony kierowcy i Gavi wysiadł.
- Idziemy, czy się rozmyśliłeś?
- Idziemy. Mają tam herbatę?
- Tak, nawet dość spory wybór. Zarówno herbaty jak i kawy. Do tego ciasta.
- Okej i super. Potrzebuję dawki cukru.
- Męczący trening?
- Bardzo.
Podeszłam do lady.
- Poproszę karmelowe latte ii, co chcesz?
- Herbata malinowa i ciasto pistacjowe.
- Kartą będzie.
- Czekaj, chcesz za mnie płacić?
- Ty płaciłeś w restauracji, bo mnie zaprosiłeś, więc ja płacę tutaj, bo Cię zaprosiłam. Chodź, bo blokujemy ludziom kolejkę.
Usiadłam z nim przy moim ulubionym stoliku.
- Zaraz powinni nam przynieść.
- Okej, a ty jak się czujesz? Bardzo zmęczona?
- Dziś nie. Do 14 tylko, więc fajnie.
Gadaliśmy o niczym dopóki kelnerka nie przyniosła naszego zamówienia. Och, tego mi było trzeba. Nigdzie nie mają tak dobrej kawy.
- Dobre.- Pochwalił.
- Wiem, kocham tą kawiarnię.
- Możemy częściej tu przychodzić.
- Serio?
- Tak.
Myślałam, że ten dzień będzie do dupy, ale pobyt w tej kawiarnii umilił mi czas. No i też trudno to było przyznać, ale zaczynałam przyzwyczajać się do towarzystwa Gaviego, bo polubiłam je już jakiś czas temu.
- Czyli jutro odwozimy twoją przyjaciółkę. Daleko mieszka?
- Ode mnie trochę jest. To bardziej w kierunku domu Pedriego.
- Dobra, to najpierw odwieziemy ją, a.
- Musiałam upewnić się, że to prawda.- Przeniosłam spojrzenie na osobę, która powiedziała te słowa. Piękna czarnowłosa dziewczyna właśnie stała przed nami i się uśmiechała. Nie byłam tylko pewna, co ten uśmiech oznaczał. Na dźwięk jej głosu, chłopak, którego trzymałam za rękę się spiął. Ścisnęłam go mocniej.- I mam potwierdzenie. Naprawdę sobie kogoś znalazłeś. Ciekawe na jak długo. Ostrzegam Cię kochana, on nie jest zbyt stały w uczuciach, jedyne co kocha to piłkę i nigdy nie będziesz na pierwszym miejscu.
- A ty kim jesteś, żeby mi mówić takie rzeczy?- Odezwałam się, bo mnie wkurzyła. Co za bezczelna typiara.
- Isabella, idź sobie.
Jego głos był szorstki, nieprzyjemny.
- Myślę, że to on Powinien Ci powiedzieć, kim jestem. Ciao.
- Co za suka, nie? Gavi?- W ogóle nie zareagował na moje słowa, mimo że dziewczyna już dawno się oddaliła. Nie miałam pojęcia, kim była, ale nie mogła być nikim dobrym, jeśli on zareagował w ten sposób.
- Nie słuchaj jej.- W końcu się odezwał, a jego głos brzmiał już spokojnie.- Chodźmy.
Poszłam, więc za nim do samochodu i pokonaliśmy całą drogę w milczeniu.
- To ten, cześć?
- Przepraszam Cię za to wszystko. Musiałem się uspokoić, żeby nie powiedzieć niczego, czego bym żałował.
- No rozumiem, ale kto to był?
- Uch, nieważne.
- Okeeej.
- Tak jak powiedziałaś suka. Suka, która namieszała w moim życiu i już myślałem, że jej nie zobaczę. Satysfakcjonuje Cię taka odpowiedź?
- Tak w końcu, nie jestem nikim szczególnym byś miał mi się z czegokolwiek zwierzać, naprawdę. Nie musiałeś mówić. Tak spytałam.
- Musiałem, bo byłoby to wobec ciebie nie w porządku.
- Tak sobie pomyślałam, że skoro masz jutro odwozić też Marię, to może weźmiesz sobie jakieś ubrania na zmianę i przenocujesz u mnie. Rano i tak będziesz mnie odwoził, a zawsze trochę więcej pośpisz.
- Dziękuję.
- Za co?
- Za to, że nie będę musiał o tej godzinie wracać na drugi koniec miasta.
- To cześć.
- Cześć.
Dzisiejsza nauka w ogóle mi nie wyszła. Mimo wszystko zastanawiałam się, kim była ta dziewczyna, bo jego reakcja była naprawdę dziwna i niepokojąca.
Miłego dnia ❤️ 😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro