rozdział 6
Kiedy wróciłam do domu, nie miałam siły na nic i po prostu położyłam się spać. Stwierdziłam, że jak raz się nie pouczę, to nic się nie stanie. Pedri miał odwieźć Marię do jej mieszkania, więc nie musiałam czekać na wiadomość od przyjaciółki, czy dotarła bezpieczecznie do domu.
*
Byłam wyspana, co zdarzało się rzadko. Pewnie, dlatego że wreszcie przespałam 8 godzin, a nie trzy albo cztery. Ubrałam się, uczesałam włosy i wyszłam na zewnątrz. Niechętnie przeszłam na przystanek i wsiadłam do odpowiedniego autobusu. Jak ja nienawidzę tej komunikacji miejskiej. Dlaczego nie stać mnie na samochód?
Mój dobry humor szlag strzelił. Kto, by się tego spodziewał. Pogorszył się jeszcze bardziej, gdy przekroczyłam próg uczelni. Nie cierpię tego miejsca.
*
Cztery kawy i tysiąc załamań nerwowych później, wyszłam z uczelni i odczytałam SMS-a, którego dostałam jeszcze podczas ostatniego wykładu.
Pablo Martin Páez Gavira: Zgodnie z umową, czekam na parkingu przed twoją uczelnią.
Schowałam telefon do kieszeni. To na pewno będzie jeden z nielicznych plusów tego układu. Rozejrzałam się i dostrzegłam jego samochód i, gdy już przeszłam kilka kroków, dostrzegłam mojego byłego, który ruszył w moją stronę. Twoje niedoczekanie. Uniosłam dumnie głowę i pokazałam mu środkowego palca, a następnie skierowałam się do samochodu Gaviego. Mina mojego byłego chłopaka była bezcenna i z przyjemnością, bym to powtórzyła.
- Cześć.- Powiedziałam najbardziej entuzjastycznie jak się dało.
- Cześć.- Odpalił samochód i czekał na odpowiedni moment, by włączyć się do ruchu.- Powinienem zapytać?
- Raczej nie.
- I tak to zrobię, kto to był?
- Co Cię to interesuje?
- Ciekawi mnie to po prostu. To twój były chłopak?
- Skąd wiesz?
- Pedri coś wspominał.
No tak, ten Idiota zdecydowanie nie umie trzymać języka za zębami.
- Gdzie teraz?
- Skręć w lewo, a później jedź prosto, aż do pierwszego ronda, tam skręć w prawo.
- Okej.
Trwaliśmy w takiej beznadziejnej ciszy, ale nie za bardzo wiedziałam, co mogłabym do niego powiedzieć. Jedynymi dźwiękami były radio i moje komunikaty, gdzie ma jechać. Kazałam mu zatrzymać się pod sklepem, kawałek dalej od mojego mieszkania. Nie miałam ochoty, by wiedział, gdzie mieszkam.
- To dla ciebie.- Powiedział i wręczył mi kopertę.
- Co to?
- Otwórz, to się dowiesz.
Otworzyłam i to był bilet na ich następny mecz, ale kwota zwaliłaby mnie z nóg, gdyby nie to, że siedziałam.
- Ile?!
- W końcu to el clasico, w środku jest też drugi dla twojej przyjaciółki.
- W życiu nie znajdę tyle pieniędzy, żeby Ci to oddać.
- Nie musisz się tym martwić. Złożyliśmy się na ten bilet.
- Um, okej, to będę się zbierać, nie miło było, cześć.
- Czekaj, odprowadzę Cię.
- Po co?
- Musimy być przekonywujący.
Przewróciłam oczami, ale nie prostestowałam, gdy chłopak wyszedł za mną. Nie zrobiłam również tego, gdy złapał mnie za rękę. W sumie, nie miałam nic do gadania w tym temacie, bo coś ustaliliśmy.
- Daleko jeszcze?
- Nikt Ci nie kazał ze mną iść.
- Gdybym wiedział, że trzeba będzie, aż tyle iść, to z pewnością, bym wrócił do domu.
- Biegać po boisku potrafisz, ale przejście kilkuset metrów jest dla ciebie problemem.
- Wracam z treningu i chciałbym odpocząć.
- No to wracaj w pizdu do swojego domu.- Wykrzyknęłam, potknęłam się o jakiś kamień i wylądowaliśmy w jakichś krzakach. Całe szczęście, że nie na chodniku. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że on na mnie leżał.
- Ty się naprawdę kiedyś zabijesz.
- Tak, jest to prawdopodobne, a teraz z łaski swojej, czy mógłbyś zejść?
- Oczywiście.
Gdy on się podniósł podał mi rękę, którą niechętnie przyjęłam. Ach i kolejne spodnie do wywalenia, bo na pewno są zielone na dupie, o ile nie zrobiła się jakaś dziura. Nie wspominając o moim białym swetrze.
Już żadne z nas się nie odezwało, aż dotarliśmy pod mój blok.
- To, cześć?- To było bardziej pytanie niż stwierdzenie.
- Ta, cześć.
Jeśli będzie panowała między nami taka atmosfera, to nigdy w życiu nie uda nam się nikogo przekonać, że jesteśmy razem.
- Chyba, że masz ochotę na herbatę, to zapraszam.
Drgnął mu kącik ust.
- Jasne, w życiu, bym nie odrzucił takiego zaproszenia.
Miłego dnia ❤️ 😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro