rozdział 3
Gavi
Siedzieliśmy w mieszkaniu Pedriego przeglądając media społecznościowe.
- Nieźle stary.- Rzucił po raz nie wiem, który już Pedri.- Jesteś tematem numer jeden.
- Ta, nie da się ukryć, że mój powrót był wyczekiwany.- Oczywiście rzuciłem to żartobliwie i oni doskonale o tym wiedzieli.
- Skromny jak zawsze.- Skomentował Ferran.
- Jak ty się w ogóle czujesz z z tym wszystkim?- Fermin jako jedyny postanowił mnie o to zapytać.
- Gdyby wokół ciebie było tyle szumu, nie byłbyś szczęśliwy?- Zapytał Pedri.
- Nie, raczej nie.
- Generalnie dobrze.- Zacząłem chcąc skończyć ich dyskusję. Byli moimi najlepszymi przyjaciółmi, ale różnili się w wielu kwestiach.- Ale to oznacza powrót jeszcze większej ilości psychofanek.
- Aż tak Ci to przeszkadza?- Spytał Ferran.
- A Tobie, by nie przeszkadzało? Musiałem wyciszyć powiadomienia ze wszystkich możliwych portali społecznościowych, a magicznie jeszcze dwa dni temu, nie musiałem tego robić.
- Dobra, dobra.
- Więc, dlaczego nie znajdziesz sobie po prostu dziewczyny?
- Rozmawialiśmy o tym z milion razy, Eric. Nie chcę. Nie potrzebuję, skupiam się na piłce. Poza tym, po co mam być z kimś na siłę tylko po to, żeby psychofanki się ode mnie odczepiły?
- O ile, by się odczepiły.- Wymamrotał Fermin. Powiedział dokładnie to, czego ja nie chciałem mówić.
- A jakby to nie był prawdziwy związek? Tylko udawany.- Wypalił nagle Pedri. Eric, Ferran i Ansu popatrzyli na niego jak na geniusza, Fermin jakby już całkiem postradał rozum, a ja nawet nie byłem pewien, na pewno w kompletnym osłupieniu. Jak mógł zasugerować coś takiego?
- Co?- Zapytał Fermin i byłem mu wdzięczny, bo to idealne słowo określające moją reakcję.
- Gdybyśmy znaleźli Ci dziewczynę, która udawała by z Tobą związek, to te wszystkie fanki zobaczyły by, że nie mają, czego szukać i dałyby ci spokój.
- Po pierwsze: to są psychofanki, nie wiem, czy dałyby mi spokój. Po drugie: Skąd weźmiesz dziewczynę, która nie będzie oczekiwała w zamian, że zwiążę się z nią na zawsze.
- Ależ ja już znalazłem kandydatkę. Moją kuzynkę Valerię.
- Em, pomysł generalnie jest świetny, ale uważam, że powinniśmy znaleźć inną dziewczynę.- Zaczął Ferran.- Ostatnio, kiedy ją widzieliśmy, trzeba było pomalować ściany w kuchni, bo wylała na nie sok z buraka. Nie wspominając o tym, że prawie zepsuła piekarnik, a i potknęła się o dywan, uderzyła głową o szafkę i zwaliła akwarium. Całe szczęście, że nie na siebie.
- Oj tam, gdzie niby zamierzacie znaleźć inną dziewczynę, która nie będzie chciała w zamian prawdziwego związku? Niedawno zerwała z chłopakiem i raczej z nikim nie kręci. Musiałbym ją tylko przekonać.
- Musiałbyś najpierw mnie przekonać.- Odrzekłem. Byłem pewien, że jeśli to doszłoby do skutku, byłoby ciekawie. - A na razie zastanawiam się, czy aby na pewno nie uderzyłeś się mocno w głowę jak twoja kuzynka.
- Nie ma któryś jakiejś siostry? To jest wariatka.- Rzekł Eric.- Widziałem ją raz i to mi wystarczy.
Czy to było głupie? Bardzo. Czy miałem dość, mimo że minął jeden dzień od powrotu na boisko? Tak. Czy będę tego żałował? Zdecydowanie tak. Czy miałem inny pomysł? Niestety nie. Nawet znalezienie innej dziewczyny graniczyłoby z cudem, a co mówić wymyślenie lepszego planu, bo ten był do niczego.
- Okej, niech będzie.- Odparłem, czym zszokowałem wszystkich, włącznie ze mną.
- Będziesz tego żałował.- Stwierdził Fermin.
- Wiem, ale niestety nie mam innego pomysłu.
Miłego dnia 😘 ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro