Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Ten weekend miałam spędzić u mojej najlepszej przyjaciółki Emily. Gdyby ktoś mi powiedział że wtedy moje życie diametralnie się zmieni, wyśmiałabym go. Z rana przyjechałam do przyjaciółki , z planami na następne dni pełne ciekawych zajęć. Od progu uściskała mnie serdecznie ze swoim charakterystycznym uśmiechem.

- Witaj, Emily.

- Nareszcie spędzimy ten weekend razem, Kate.

Czekałam na ten dzień  tydzień lub więcej, nie mogłyśmy się wcześniej spotkać, bo raz mnie a raz jej coś wypadało.
Wniosłam bagaże do przedpokoju, nagle przede mną wyrósł wysoki i dobrze zbudowany chłopak, ktory patrzył na mnie krytycznym wzrokiem.

- Koleś, masz jakiś problem? - Mówię,  wytrzymująć jego wzrok.

Spina się, pod koszulką widzę wyrzeźbione mięśnie, który wydają się być wynikiem naprawdę ciężkiej pracy.

- A ty jakiś masz? Kim jesteś? Co tu robisz?- mówi przez zaciśnięte zęby. Czy ja trafiłam na komisariat?

Prostuję się jak żołnierz, dwa palce przykładam do czoła, jak we wojsku.

- Szeregowa Kate McCourtney. Nie mam żadnego problemu. Przyjaciółka Emily Singt. Miałam spędzić ten weekend u Emily, sir. Może być?. — dodałam z widocznym sarkazmem

Rozluźnia się. Słyszę jak Emily tłumi chichoczw za jego plecami, obraca się i patrzy na nią wilkiem. Po chwili ciągnie ją do kuchni, a ja wzruszam ramionami i idę odnieść swoje bagaże do jej pokoju. Idąc słyszę stłumiony chichot dziewczyny. W pokoju Emily wszystko jest o wilkach, figurki, plakaty, książki itd. Ta fascynacja jest trochę przerażająca, ale i tak ją kocham. Słyszę pukanie, a po chwili wchodzi moja przyjaciółka i ten debil.

- Kate, to mój chłopak Tom. Tom to moja przyjaciółka.

- Miło mi. - Mówię, chociaż tak naprawdę mam ogromną ochotę wykopać go przez okno.

Tom kiwa głową i wychodzi. Do wieczora spędzamy czas na oglądaniu filmów w sieci, i obgadywaniu naszych wrogów, to są najlepsze wieczory. Emily nie chce za bardzo mówić o Tomie, co mocno mnie zdziwiło. O dziesiątej wieczorem, kładliśmy się spać, bo jak powiedziała moja przyjaciółka Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje. Po pół godzinie spania słyszę, jak wychodzi przez okno, dyskretnie wstaję, i podążam jej śladem. Niestety nie skoczyłam tak zwinnie jak ona. Chyba skręciłam kostkę, mruknęłam ruszając nogą..Utykając poszłam za Emily, nagle ni stąd, ni zowąd ktoś przygniata mnie do ziemi i zawiązuje oczy. Przerzuca mnie przez ramię i zwinnym krokiem niesie mnie w las. Przez głowę przechodzą mi najgorsze scenariusze o tym co mi  zrobi, ale staram się je odgonić. Po kilku minutach, które zdawały mi się wiecznością, zostaję wręcz rzucona na ziemię. Ręce mi związali a mój przyśpieszony oddech zdaje się być jedynym pośród tej ciemności. Nagle ktoś zdejmuje mi opaskę z oczu. Widzę, że leżę na kamiennej płycie w środku lasu, wokół mnie w okręgu stoją pochodnie. Rozglądam się wokoło za jakąś pomocą, ale widzę tylko mężczyzn nagich do pasa i kobiety w kusych ubraniach. Wszyscy mają srebrne tęczówki i patrzą na mnie jak na jakąś zwierzynę łowną.

- Kim jesteś? Czemu nas śledziłaś?

Zagrzmiał głos za mną, okazało się, że to atletyczny mężczyzna w średnim wieku. Gdzie ja się znalazłam? Co ma z tym wspólnego Emily? Sparaliżował mnie strach, z tłumu ludzi wychodzi, chyba najseksowniejszy chłopak jakiego widziałam, a było ich już kilku. Patrzy na mnie i przez chwilę widzę błysk w jego oku. W głowie słyszę cichy szept Spokojnie, nie bój się, mała lisico.

- Ojcze, możemy porozmawiać?

- Nie teraz, synu.- zwraca się spowrotem do mnie- niedaleko znajduje się domek, jeśli go miniesz, dopóki cię nie złapiemy, będziesz wolna.

A szeptem dodaje: jeszcze nikomu się to nie udało.

Ktoś rozcina mi ręce, a ja nie patrząc na nikogo biegnę w we wskazanym kierunku . Za mną ktoś krzyczy Stać!

-----------

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro