Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nashy


Do Gurren zostało jeszcze dwa dni, ale chciał już znaleźć się na lądzie. Ze względu na Kirila, ale i po to, by jak najszybciej odstawić królewicza i odebrać nagrodę. Borgas odrzucił ich ofertę pieniężną, co z jednej strony go cieszyło, bo oczywiście mieli więcej dla siebie. Z drugiej podziwiał Likwidatora za to, że ten miał jeszcze jakieś ideały, po tylu latach w zawodzie.

Siedział w mesie i popijał herbatę. Zastanawiał się, jak to się dziwnie złożyło, że mieli tylko sprowadzić królewicza do domu, a tymczasem nie tylko eskortują stale ogłupianego chłopaka, ale też płyną we wręcz przyjacielskiej atmosferze z bliźniakami i Likwidatorem. Zabójcy na zlecenie, niezależnie od rodzaju, nie są swoimi naturalnymi wrogami, nie przyjmują też zleceń na siebie nawzajem. Jedyna sytuacja, gdzie mogłoby dojść do konfliktu, byłyby sprzeczne interesy, bądź przeciwnie, ten sam cel, a kto pierwszy ten lepszy. Teoretycznie oni i Borgas mieli zdecydowanie rozbieżne zadania, aczkolwiek olbrzym darzył Audre tak wielką estymą, że w dupie miał zlecenie od króla.

Ciekawił go Audras. Chłopak nie był gwałtowny, ale też nie opanowany, jak Nashy. Wysoki i smukły, choć sylwetka nosiła ślady intensywnych ćwiczeń fizycznych. Z przyjemnością przygądał się mięśniom przesuwającym się pod skórą, gdy nastawiał mu ramię. Ramiona jak i twarz obsypały piegi, łagodząc kanciaste rysy Audrasa. Ciemnobrązowe oczy były ciepłe, ale badawczo skanowały otoczenie.

Audras widział go nagiego i nie odniósł się do tego, choć królewicz raz próbował mu dogryźć. Bliźniak zachowywał się tak, jakby Nashy był najoczywistszą oczywistością i od razu go zaakceptował całego. Szanował jego granice, nie naciskał na żadne zwierzenia, głębokie rozmowy. Po prostu był.

Upił łyk naparu, który nie był już przyjemnie gorący i odstawił kubek na stół starając się nim nie puknąć. Tak po prostu dla zabawy. Niemal mu się udało, kiedy obiekt jego myśli wpadł do mesy.

O, tu jesteś - uśmiechnął się, siadając na przeciwko. Kiril znów wyrzyguje własne flaki.

Biedactwo - odparł Nashy, odwzajemniając uśmiech. Założę się, że już nigdy nie zgodzi się na żadne zlecenie, które będzie wymagało podróży statkiem.

Zagramy znowu w tę grę? Muszę się jej nauczyć, nie lubię nie rozumieć.

Pewnie. Przyniosę ją.

Nie ma potrzeby. Już ją mam.

Rozstawili piony na planszy i rozpoczęli rozgrywkę, w pełni skupieni. Nashy co jakiś czas zerkał na Audrasa, siląc się na poważną minę, gdy widział jak chłopak marszczy czoło próbując podjąć właściwą decyzję. Wciąż nie do końca chwytał zasady gry, ale nie bał się ryzykować posunięć, które mogły kosztować go pionek czy przegraną. Być może tak właśnie uczył się najlepiej - na błędach.

Widział, podczas napadu na Teiseh, jak wprawnym łucznikiem jest Audras, pozwolił więc sobie teraz podziwiać jego smukłe palce, z których wskazujący i środkowy nosiły ślady naciągania strzały na cięciwie.

Kiedy zbił kolejnego piona Audrasa, ten wsunął dłonie w kędzierzawe włosy i próbował zrozumieć, gdzie popełnił błąd.

W tej grze musisz wykonać ruch dopiero, kiedy w pełni przeanalizujesz możliwości twojego przeciwnika. Niezauważenie choćby jednej opcji grozi zbiciem. To się właśnie stało. Nie podejrzewałeś, że mogę użyć innego piona w tej rundzie.

Chyba jestem na to za głupi.

Skądże - uśmiechnął się Nashy. Niektórym pojęcie zasad "Pola bitwy" zajmuje lata. Ty grasz całkiem nieźle, jak na laika.

Dzięki - Audras potarł twarz. Nigdy się chyba tego nie nauczę.

Mimo to chłopak nie wyglądał na zasmuconego, a wręcz przeciwnie, lekko rozbawionego swoją nieudolną rozgrywką. Nashy pomyślał, że chciałby się z nim zaprzyjaźnić. A może już się zaprzyjaźnili?

Rozłożyli piony od nowa i zasiedli do kolejnej rozgrywki. Audras wciąż próbował zdobyć przewagę, ale nie szło mu zbyt dobrze. Ciskał obelgami w siebie samego i piony, wywołując na twarzy Nashy'ego uśmiech. Po kolejnej grze przygotował im świeżej herbaty, by umilić czas. Tym razem, choć naprzeciw siebie, usiedli bliżej, tak że ich kolana stykały się pod stołem.

Grali póki nie stwierdzili, że najwyższa pora dać sobie spokój, zanim zasną z twarzami w pionkach. Złożyli planszę i postanowili wyjść jeszcze na chwilę na pokład, poobserwować gwiazdy. Usiedli opierając się o poręcz na dziobie.

Ty i Kiril - zaczął Audras. Jak się zaprzyjaźniliście?

Nashy uniósł kącik ust w górę i zamknął na chwilę oczy. Nigdy nie krył się ze swoim pochodzeniem, ale też nie lubił wspominać tych lat. To nie było szczęśliwe dzieciństwo.

Przepraszam - krygował się chłopak. Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać, to...

Nie, w sumie, czemu nie. Czasem trzeba komuś opowiedzieć swoją historię.

Więc opowiedział. O dniu, gdy trafił do sierocińca, gdy rodzice zostawili go po prostu na progu, bo to "dziwadło". Od razu stał się obiektem kpin innych dzieci, które wytykały go palcami, zamieniali chłopięcą bieliznę na dziewczęcą, a kiedy był nastolatkiem zaczęli podrzucać także specjalne wkładki z płótna i gazy dla miesiączkujących dziewcząt. Sam zawsze bardziej czuł się mężczyzną. Przełożona sierocińca widziała w nim nie dziwoląga, a zysk. Od najmłodszych lat zabierano go na bankiety socjety i arystokracji, gdzie występował nago w charakterze ciekawostki. Wredna stara baba, imienia której nie wymawia, by się nie zatruć jej jadem, posłała go nawet do mistrza tańca. Przecież eteryczne ruchy białego ciała, które nie jest ani męskie, ani żeńskie, owiniętego w prawie przezorczysty, zwiewny materiał były atrakcją dodatkowo płatną i bardziej finezyjną.

To Kiril jako jedyny wyciągnął do niego dłoń w sierocińcu. Sam trafił tam jako kolejny "dziwoląg", ale przez to, że był ciągle goniony do różnych prac fizycznych, szybko zyskał siłę, której nikt nie podejrzewałby po tak niewielkim człowieku. Toporem wymachiwał jak nikt inny i to on wziął Nashy'ego pod swoje skrzydła. Choć był starszy od niego o dwa lata, bidula opuścili razem. Jak bracia. To Kiril pokazał, że ze swojej słabości może zrobić swój atut. Do swoich tanecznych ruchów dołączył więc ostrza, kreując własny styl. Swoją dziwaczność, nietypową urodę nauczył się wykorzystywać, dostosowywać do sytuacji. Uzupełniali się, mogąc w ten sposób znaleźć swój sposób na życie. Zostali zabójczym duetem.

Wspomnienia wspólnych pierwszych miesięcy poza bidulem mimo tego, że spali pod gołym niebem i głodowali, były jednymi z najszczęśliwszych w jego życiu. Teraz też byli dziwolągami, ale przynajmniej na własnych warunkach, akceptując siebie w pełni.

To niesprawiedliwe, że ludzie są traktowani gorzej bo są inni, ale świat zawsze jest niesprawiedliwy - westchnął Audras, zerkając na twarz Nashy'ego. - Moim zdaniem jesteś piękny.

Nashy odwrócił się ku chłopakowi i przyglądał mu się uważnie. Audras też był inny. Nie był dziwolągiem, o nie, był po prostu otwarty, na ludzi, na inność, na miłość. Tak jak Audre miał wielkie serce, choć nie przyznawał się do tego i aż tak tego okazywał.

Dziękuję - odpowiedział, uśmiechając się do Audrasa. Byłem już tak nazywany, ale wtedy, gdy pokazywałem się albo jako kobieta, albo jako mężczyzna. Rzadziej jako ja sam.

Widziałem cię jako mężczyznę i widzę cię teraz. Zawsze jesteś piękny.

Audras rumienił się, jak speszona nastolatka, ale Nashy skłamałby, gdyby zaprzeczył, że sam nie poczuł gorąca na policzkach. Chłopak był po prostu szczery i prawdziwy. Nie flirtował, nie zwodził, nie udawał. Serce Nashy'ego przyspieszyło.

Podniósł dłoń i chwycił za rude loki. Wyprostował jedną ze sprężynek i puścił ją, a ta skocznie wróciła na swoje miejsce. Audras zamrugał i uśmiechnął się.

Nie masz pojęcia ile kobiet dałoby się pociąć za twoje włosy. Sam też kiedyś chciałem takie mieć. Umyjesz i gotowe. A z tymi - przeciągnął dłonią po jasnej tafli - wciąż trudności. Długo schną i często się plączą... może powinienem ściąć, byłoby mi łatwiej.

Zwariowałeś?! - oburzył się Audras. Chciałbym mieć takie tak ty. Byle nie rude.

Zwariowałeś?! - powtórzył za nim Nashy. Pasują do ciebie. Nadają ci niewinnego wyglądu, a mam wrażenie, że wcale taki grzeczny nie jesteś.

Audras uśmiechnął się szeroko, odsłaniając rząd białych zębów. Nashy poczuł, że bardzo chciałby częściej widywać uśmiech na twarzy chłopaka. Rozświetlał całą jego buzię, rozciągał piegi, nadawał blasku oczom.

Nashy, weź się w garść.

Czas iść spać chyba - orzekł Nashy widząc, jak uśmiech Audrasa zmienił się w ziewnięcie.

Chyba tak, aczkolwiek sen w woniejącej oparami wymiocin Kirila kajucie nie należy do najbardziej luksusowych miejsc noclegowych.

Cóż, wybór mamy raczej ograniczony - westchnął asasyn wstając. Wyciągnął dłoń do Audrasa. Chodź, przyda się trochę odpoczynku, inaczej jutro znowu cię ogram.

Rudowłosy chłopak ujął delikatnie wyciągniętą dłoń i wstał. Ich palce splotły się ze sobą, wspólnie skierowali się ku zejściu pod pokład.

Ha, niedoczekanie! Jutro będę lepszy, zobaczysz. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro