Mei
Sama nie wiedziała, jak się czuć. Starała się nie myśleć i nie tęsknić za Kobem, ale było jej trudno. To on zawsze przy niej był, on się nią opiekował, a teraz...
Zinaid wyrwał ją z zamyślenia zbijając kolejnego piona z planszy. Nie wściekała się, wiedziała że szanse na wygranie z chłopakiem były niewielkie, ale lubiła z nim grać. Wtedy przynajmniej, gdy razem robili to co lubił Zinny, nie uciekał przed nią z książką do swojego pokoju.
— Znów przegram — zrobiła usteczkami podkówkę.
— To trudna gra, wymaga wiele czasu. Doskonale sobie radzisz, Mei.
Uniosła głowę i spojrzała na chłopca. To były chyba pierwsze miłe słowa jakie padły z jego ust pod jej adresem. Wciąż jej dogryzał, szukał okazji by nie spędzać z nią czasu, choć robił to z poczucia obowiązku. Miał jasnobłękitne włosy i takie oczy, pociągłą buzię i szczupłą sylwetkę.
— Nie chcę już grać — wyszeptała. — Możesz iść do siebie. Poszukam Audre.
Chłopak potaknął i posprzątał planszę. Mei z westchnieniem wstała i wyszła z bawialni, kierując się powoli do komnaty przydzielonej Stellanowi. Tam spodziewała się spotkać Audre.
Mały braciszek nabrał ciałka odkąd znaleźli się w domu Reoite. Księżna Lynn dbała o malca jak o swoje dziecko, poświęcając mu równie dużo uwagi. To właśnie ona trzymała królewicza na kolanach wpatrując się w jego uroczą buzię i śmiejąc się do niego. Bezbłędnie jednak zauważyła obecność królewny.
— Mei! Dobrze cię widzieć! Zinny już się ulotnił?
— Odprawiłam go. On nie chce się ze mną bawić.
Lynn odłożyła powoli zasypiającego Stellana do kołyski, podeszła do królewny i ją przytuliła. Dziewczynka objęła mocno księżną i wcisnęła nos w jedwabistą suknię, upajając się subtelnym lecz słodkim zapachem lawendy. Mei czuła zbierające się w jej oczach łzy. Lynn chwyciła dziecko pod ramiona, podniosła i przycisnęła do siebie. Zaniosła ją na kanapę, gdzie usadowiwszy się, posadziła sobie królewnę na kolanach. Gładziła błyszczące, miękkie brązowe włosy i nuciła kołysankę. Mei się rozpłakała.
W takim stanie zastał ich Borgas, szukający królewny. Dziewczynce było dobrze w ramionach księżnej, jak u mamy. U mamy, którą zabiła, przychodząc na ten świat.
To dlatego ojciec jej nienawidził.
Czy to dlatego Kobe chciał ją zabić?
Likwidator usiadł w kącie pokoju i pozwolił małej wypłakać się w ramionach księżnej.
Po obiedzie uciekła do ogrodu. Umknęła z sali, zanim Zinny zobowiązany poleceniem matki znów marudziłby, że jej zabawy są dziecinne i dziewczyńskie.
Usiadła pod jabłonią i wpatrywała się w opadające z niej białe, maleńkie kwiatki. Całe jej życie uległo zmianie i bała się. Kolejnego dnia, nocy, tygodnia czy miesiąca. Bała się nawet tego, co przyniosą kolejne minuty. Wszystkie stałe z jej życia uleciały bezpowrotnie w dniu, w którym uciekła.
Nagle czyjaś dłoń dotknęła jej ramienia, podskoczyła wyrwana z zamyślenia.
— Berek!
Audre już pędziła między drzewami strojąc głupie miny, by sprowokować królewnę do pościgu. Uśmiech wypłynął na twarz dziewczynki, zerwała się z miejsca i ruszyła przez ogród próbując dogonić Audre.
Wtem zza zakrętu wypadł Kiril i widząc pędzącą Mei krzyknął „berek" i zawrócił. Teraz królewna zmieniła kierunek stwierdziwszy, że karła będzie jej łatwiej złapać. Kiril wpadł pomiędzy krzaki róż, przed którymi Mei zahamowała. Po chwili zakryła dłonią usta chichocząc, gdy karzeł przeklinał na kolczaste krzewy różane.
— Mnie nie złapiesz! — zawołała księżniczka Cessy, stając pewnie krok za Mei.
Królewna obróciła się najszybciej jak mogła, ale białowłosa odskoczyła zwinnie w bok i przodem do dziewczynki truchtała. Mei próbowała ją dogonić, w czym pomógł jej Nashy, który podłożył nieświadomej Cessy nogę, a ta wyłożyła się jak długa na miękką trawę. Zdziwiona takim obrotem spraw, uderzyła z westchnieniem czterema literami w ziemię i roześmiała się, gdy Mei wpadła na nią i klepnęła w ramię z okrzykiem:
— Berek!
Bawili się tak długo, aż Mei nie usiadła zupełnie wycieńczona na trawie. Służba podała im wszystkim zimną wodę, by się schłodzili po wysiłku. Żartowali i śmiali się jeszcze przez jakiś czas, tym bardziej że nabijali się z poodzieranego w krzewach różanych Kirila. Karzeł udawał, że jest obrażony, ale nie wychodziło mu to i nawet jego zwykle ponury nastrój ustąpił ogólnemu rozbawieniu. Po raz pierwszy od dwóch tygodni uśmiechali się szczerze, bez śladu żałoby. Mei zaskoczyło to, że jeszcze potrafili to robić.
Na kolację udali się niosąc na zmianę zmęczoną królewnę na plecach. Kiedy to Kiril wziął ją na ramiona, Nashy nie mógł się powstrzymać i zakpił z przyjaciela, że ten wreszcie jest właściwego wzrostu, bo Mei na nim siedzi. Wiele kosztowało Kirila, by nie wyrazić swego oburzenia w niecenzuralnych słowach.
Rozweselone towarzystwo wlało się do sali, a na twarzy Zinny'ego zagościło zdziwienie, gdy ujrzał rozchichotaną grupkę. Wyglądał na lekko urażonego.
— Gdzie byłaś? — spytał Mei, gdy ta zajęła za stołem miejsce obok niego. — Szukałem cię, moim obowiązkiem jest opieka nad tobą.
— No właśnie — odparła z przekąsem królewna. — Obowiązkiem, a nie przyjemnością.
Zinny zaczerwienił się, ale nie skomentował. Reszta mieszkańców zamku przyszła na posiłek. Mei uważała to za niezwykle piękny zwyczaj, że rodzina jadała razem wszystkie posiłki, że spędzali czas ze sobą. Nie tak jak u niej. Jej ojciec nigdy nie spędzał z nią czasu, czasem Kobe czy Audre, ale najczęściej była sama albo z mamą Audre, panią Kairys. A tu? Tu wszyscy byli razem i nawet oni, zupełnie obcy ludzie byli traktowani jak członkowie rodziny.
Po zjedzeniu pierwszego dania i zrelacjonowania zabawy w ogrodzie, Zinny zmarkotniał. Nie chciał więcej jeść, co było do niego niepodobne, bo zawsze zjadał wielkie porcje i aż dziw, że był taki chudy jedząc tak dużo. Audre z kolei wyglądała na nieco bardziej rozluźnioną. Małą królewnę po ciepłej zupie zupełnie rozleniwiło i miała już ochotę się położyć. Wypłakanie się księżnej Lynn i dobra zabawa w ogrodzie pomogły jej, bardzo. Czuła się lżejsza i spokojniejsza.
Przy deserze, na który składał się wymyślny deser lodowy (książe Raig wyjaśnił mi, że lody nie palą się dzięki magii, a przez polanie ich alkoholem, cukrem i podpalenie, co nazwywało się flo... fla... Zapomniałam!), a także ciastka przypominające róże, przy stole znów rozbrzmiał śmiech. Kiril ponownie udawał, że wcale nie bawi go fakt poobdzierania się o kolce krzewów różanych.
Flambirowanie! To flambirowanie, pamiętam!
— Mei, przepraszam.
Błekitne oczy Zinny'ego wpatrywały się w królewnę z żalem. Dziewczynka była jednak w bardzo dobrym humorze i ujęła jego szczupłą dłoń ukrytą pod stołem.
— Ja też chciałbym się bawić z wami — wyznał, zaciskając palce na gładkiej skórze Mei.
— Oczywiście, byłoby wspaniale, gdybyś dołączył.
— Nie gniewasz się?
Mei pochyliła się i pocałowała księcia w policzek. Zwróciła tym uwagę całego towarzystwa, które jednak postanowiło oszczędzić dzieciom komentarzy. Księżna Lynn uśmiechnęła się ciepło.
— Nie — odparła Mei, uwalniając ich dłonie i sięgając po łyżeczkę, by nabrać lodów. — Ale musisz przestać marudzić!
Przyjemny wieczór przerwała dziewczyna, której zimowego smoka królewna poznała w Oku Sokoła. Dima. Weszła do jadalni i po ukłonieniu się, podała księciu Erenowi elegancką kopertę. Ten zmarszczył brwi, złamał pieczęć i zanurzył się w lekturze listu. Jego twarz nieco zbladła i Mei zaważyła, że jednak woli, gdy Eren nie blednie, bo traci ten swój ładny, lekko złoty kolor skóry.
— Co się stało, synu? — Książe Raig spoważniał, widząc reakcję Erena.
Ten zamiast przekazać list ojcu, podał go zdziwionej tym Audre. Dziewczyna przejęła kartkę, a gdy wczytała się w treść, dłonie zaczęły jej drżeć.
— Audre — wyszeptała Mei. — Co się dzieje?
Królewna wpatrywała się w przyjaciółkę wyczekująco, ale ta opuściła list na kolana, blednąc zupełnie. Chciała coś powiedzieć, ale broda jej drżała, a usta posiniały. Oczy Audre wypełniły łzy. Mei nie rozumiała, co się dzieje.
— Powiedz mi! — zażądała dziewczynka.
— Twój brat, Kobe, bierze ślub. — Książe Eren odezwał się. — Dostałem zaproszenie na wesele.
Mei opadła na krzesło. Cały świetny nastrój, który z takim wysiłkiem wypracowano dziś, prysł niczym mydlana bańka. Wszyscy przy stole spoważnieli, a tym razem to dłoń Zinny'ego ujęła chłodne palce królewny, która również pobladła i posmutniała.
To niesprawiedliwe! Dlaczego on sobie żyje jakby nic się nie stało, jakbym nie istniała? Przecież powinnam być na jego ślubie, to mój brat...
Nie. To jest inny Kobe. Mój Kobe by mnie zaprosił.
Mei rozpłakała się, a wtedy Lynn zerwała się ze swojego miejsca i przypadła do dziewczynki by objąć ją i ukoić. Eren przetarł twarz nerwowym ruchem.
— Z kim? — głos Cessy przerwał ciszę przy stole.
— Z Avaliną.
Księżniczka westchnęła głośno. Wstała z krzesła i podeszła do drzwi. Już miała wyjść, gdy zatrzymała się nagle z dłonią na klamce.
— Biedna dziewczyna.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro