Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kobe




TW: rozdział zwiera brutalną scenę gwałtu. Jeśli jesteś wrażliwa/wrażliwy, pomiń ten rozdział.

Z obrzydzeniem patrzył ze swojego tronu na tego człowieka. Bałagan został posprzątany, plamy krwi usunięte i sala audiencyjna, jak i cały pałac wyglądały, jakby nic się nie wydarzyło blisko dwa tygodnie temu. Ledwie Kobe objął rządy, a już jedną z pierwszych wiadomości, jakie otrzymał, był list od tego oślizgłego, tłustego zdrajcy.

    Zgięty w pół w pełnym ukłonie wyglądał niczym wielka, pstrokata poducha. Gruby, rozlany jak rzeka w delcie Zwierzchnik Aen'Ne znów handlował, ale tym razem nie ekskluzywnym jedwabiem, a ciałem swojej córki.

    Avalina była jego narzeczoną odkąd skończył dwanaście lat. Nigdy wcześniej nie przywiązywał do tego większej uwagi, bo jako młody chłopak najpierw kochał się w Audre, potem stracił matkę, a wraz z nią pamięć kilku kolejnych miesięcy. Następnym co pamięta są miękkie ramiona i jędrne piersi wielu kobiet, z którymi bywał, do czego nie przywiązywał większej uwagi, gdyż jego młode serce wciąż tęskniło za pierwszą miłością.

Jaki był, kurwa, głupi.

Zdradziła go. Zdradziła go ta ruda wiedźma. Odwleka nieuniknione, ale to nastąpi.

Zabije ją. Ją i te bachory.

- Wasza Królewska Mość, to niezwykły zaszczyt, że znalazłeś czas by przyjąć nas w tym trudnym dla ciebie okresie.

Córka Zwierzchnika stała ze spuszczoną głową, jak jałówka nastawiana bykowi na zapłodnienie. Wystraszona, choć doskonale rozumiejąca, co się dzieje. Ten grubas przebrzydły bezwstydnie odział ją w sukienkę z tak cienkiego materiału, że mógł bez problemu, nawet z daleka, dostrzec słodkie, różowe brodawki jej niewielkich piersi.

- Obrażasz mnie, Zwierzchniku. Dlaczego moja narzeczona wygląda jak kurwa?

Grubas zatrząsł się i zakrztusił własną śliną. Widok w mniemaniu króla był żałosny, ale nie wiedział, czy żałośniej prezentował się obleśny handlarz, czy jego niemal roznegliżowana córka.

- Wasza Wysokość, ja...

    Kobe wstrzymał go gestem dłoni. Nie chciał więcej słuchać kłamstw, tłumaczeń czy jeszcze gorzej, pozwalać na wlewanie sobie na tyłek hektolitrów lukru i słodkiej posypki podlizującego się gada. Podniósł się z tronu.

    Złoty jak jego włosy i oczy dublet doskonale opinał umięśnioną sylwetkę młodego króla, podkreślając wyćwiczone mięśnie. Białe, proste spodnie z lekko zwężaną nogawką wydłużały jego i tak długie nogi, sprawiając że każdy krok Kobego zdawał się sprężysty i dostojny. Zszedł po dwóch stopniach, które oddzielały poziom sali od tronu. Podszedł prosto do Avaliny i zatrzymawszy się od niej zaledwie na krok, uważnie zmierzył ją wzrokiem. Na twarz dziewczyny wypłynął rumieniec.

Ona też się rumieniła.

Wyciągnął rękę i ujął jej podbródek, unosząc drobną twarz. Avalina bezsprzecznie była piękna. Kasztanowe włosy, fiołkowe oczy, kształtne usta. Smukła, biała szyja prowadziła do wąskich, szczupłych ramion, zbyt szczupłych jak na jego gust. Lubił podkreślone obojczyki, jednak dziewczyna była tak chuda, że kości klatki piersiowej były widoczne. Drobne piersi pokrywała gęsia skórka, a zapadnięty brzuch odsłaniał kości biodrowe.

- Zastanawiam się Zwierzchniku, czy nie powinieneś stanąć przed sądem.

- Ja? - mężczyzna dostał czkawki z szoku. - Jak-k? Za-a co?

- Za głodzenie swojej córki i handel ludźmi - Kobe spojrzał na Zwierzchnika z pogardą. - Myślisz, że nie doszły mnie słuchy o tym, że próbowałeś sprzedać córkę temu smokojebcy? O tak, doskonale o tym wiem. Król musi wiedzieć, kto spiskuje przeciwko niemu - dłoń Kobego opadła z brody Avaliny na kościste biodro. - A ty próbowałeś sprzedać ją komuś, kto teraz chroni zdrajców Serandanu.

- Ale-e, iik! - czkawka przeszkadzała grubasowi się wysłowić. - W-wasza Wy...

- Kilka dni temu rozesłałem zaproszenia na ślub - król wrócił wzrokiem do Avaliny. - Za sześć tygodni odbędzie się wesele. Ona zostanie tu ze mną, gdzie porządnie ją nakarmię, zadbam o nią tak, jak tobie się to nie udało. A ty wróć tu na ceremonię ślubną, ale nie chcę cię widzieć na weselu, zrozumiano?

Zwierzchnik Aen'Ne potaknął, a Kobe odprawił go gestem dłoni. Dopiero gdy ojciec jego przyszłej żony zniknął za ciężkimi drzwiami, odważyła się odezwać.

- Dziękuję, Wasza Wysokość.

- Podobał ci się? - zapytał nagle król.

Fiołkowe spojrzenie dziewczyny przez chwilę było pełne chłodnego niezrozumienia, ale gdy dotarł do niej sens jego słów, jej oczy otwarły się zdziwione.

- Wasza Wysokość, jeśli masz na myśli księcia Erena...

- Smokojebcę...

- ... to jeśli mam być szczera, jest bardzo przystojny i szarmancki. W porównaniu jednak z Waszą Wysokością jego uroda blednie.

Mała kłamczuszka. Jak pięknie łże. Oczywiście, że Eren podobał się jej bardziej, że podejrzewa, w jaki sposób zostałem królem. Ale nie ma wyboru prawda? Nigdy nie mogła go dokonać.

- Jesteś nietknięta? - spytał znów, stojąc przed Avaliną.

Zarumieniła się momentalnie i potaknęła. W tym przypadku był pewien, że nie kłamała. Skoro Zwierzchnik Aen'Ne włożył tak wiele wysiłku w to, by zgodnie z panującą w Serandanie modą, dziewczyna była chrobliwie chuda, na pewno grubas wpierdalał swoje porcje i jej porcje, świnia nienażarta, to raczej dopilnował, by pozostała dziewicą do ślubu obojętnie czy z królem, czy kimkolwiek innym, z kim małżeństwo zagwarantowałoby wpływy.

Chwycił ramiączko cienkiej sukienki i szarpnął, rozrywając materiał. Avalina pisnęła, ale nie zakryła się, był to więc raczej odgłos zaskoczenia aniżeli wstydu. Gdy jedwab opadł, przycisnął dłonie do drobnych piersi.

Wolał tamte. Były większe, przyjemnie ciężkie, słodkie.

Ale należą do tej pierdolonej wiedźmy, która teraz pewnie rozkłada nogi przed smokojebcą.

- Podobam ci się? - spytała cicho. - Choć trochę?

W jej głosie pobrzmiewała niepewność. Gdyby tylko nabrała trochę ciała, jego pożądanie mogłoby nie mieć końca. Potrzebował więcej jędrnego ciała, w które mógłby wbić palce, dać klapsa w przypływie erotycznej fantazji, wtulić się w nie gdy osiągnie szczyt.

Tak jak z nią.

Przestań myśleć o tej suce.

Zsunął dłonie z małych piersi i stając obok dziewczyny, popychając ją lekko poprowadził ją w kierunku tronu. Avalina nie bardzo rozumiała, co się dzieje, ale posłusznie stanęła przed drewnianym krzesłem obłożonym złotymi płytkami i ozdobionym klejnotami. Popchnął ją mocniej, by weszła kolanami na siedzisko, twarzą do oparcia.

- Możesz mi się podobać - odpowiedział na jej pytanie. Jedną ręką chwycił ją za włosy, a drugą już rozwiązywał troczki spodni. - Ale to nie należy do twoich obowiązków. Masz mi służyć i dać następcę, rozumiesz?

- Tak.

Słowo było ledwie słyszalne, ale to wystarczyło. Puścił jej włosy, a potem kilka razu uderzył boleśnie w niewielkie pośladki. Kiedy stwardniał, nie czekał na pozwolenie Avaliny, tylko pewnie chwycił jej biodra i naprowadził je na siebie, jednym sprawnym ruchem pozbawiając dziewczynę niewinności. Krzyknęła z bólu, chciała się zsunąć, ale trzymał ją mocno, nie pozwalając jej na to. Zakryła dłońmi twarz, by stłumić szloch. Wysunął się z niej i pchnął znowu, równie mocno. Ciałem Avaliny wstrząsnął dreszcz, ponownie krzyknęła.

- Będziesz mi służyć, suko - wyszeptał jej na ucho, gdy pochylił się nieco, by głębiej zanurzyć się w narzeczonej. - Bo takie suki jak ty, tylko do tego są hodowane.

A gdy ciebie dopadnę, wiedźmo, zanim cię zabiję, posiądę cię. Bo jesteś moja. Tylko moja.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro