Kobe
Dni na statku zdawały się płynąć szybciej, niż sam okręt. Nie odstępował Audre na krok, a kiedy tylko znalazła się okazja ku chwili zapomnienia z dala od wścibskich oczu, sięgał po nią. Miękkie, gorące ciało dziewczyny majaczyło mu wciąż przed oczami i nie mógł się opanować. Tak długo czekał na nią.
Audre była chyba trochę zawstydzona tym, jak bardzo spragniony jej ciała jest królewicz. Czy nigdy nikt jej nie adorował i nie podziwiał? Była przecież taka piękna!
Rozmawiali dużo. Nie tylko o przeszłości, ale przede wszystkim o przyszłości. Teorii na temat tego, co skłoniło króla do wysłania syna w te podróż mieli wiele, ale w żaden sposób nie mogli ich zweryfikować. W tych rozważaniach towarzyszył im Audras, który nieco przygasł, gdy Kobe przestał kryć się z tym, że jest z jego siostrą. Zdawał sobie sprawę z tego, że jego uczucia, które wyjawił królewiczowi, są w tej chwili zranione. Nie bardzo wiedział, jak się do tego odnieść, ponieważ nigdy nie odczuwał pociągu do mężczyzn, a Audrasa zawsze traktował jak przyjaciela i nie zauważył, by on zachowywał się inaczej. Wyznanie przyjaciela było dla niego zaskoczeniem, ale z szacunku dla jego uczuć, Kobe robił co mógł, by nie czuł się odrzucony. Wciąż mu zależało na przyjacielu.
Będąc na okręcie byli odcięci od wieści ze świata, więc Kobe miał nadzieję, że gdy zejdą na ląd w Huut, w lokalnym porcie zdobędą jakieś w miarę świeże informacje. Mogły okazać się kluczowe dla dalszej podróży.
Borgas większość czasu spędzał z dala od nich. Audre przesiadywała z nim czasem, a wtedy oblicze olbrzyma rozpogadzało się. Wyglądało na to, że coś go trapi, choć królewicz nie miał pojęcia, co by to mogło być. Bardziej niż na Likwidatorze skupiał się jednak na swojej lisiczce, której ruchy starał się dyskretnie obserwować. Nie chciał, by dała Borgasowi przez przypadek nadzieję na to, że mogłoby być coś więcej między nimi. Myśl ta wydawała się irracjonalna, a jednocześnie widząc jak gigant reaguje na jej obecność, nie dawała mu spokoju.
Zbliżali się do Teiseh i wiatr bywał naprawdę chłodny. Wyszedł właśnie z wygódki, szukając Audre. Stała oparta o sterburtę, wpatrując się w majaczący na horyzoncie ląd. Niedawno wstał nowy dzień i około południa mieli dotrzeć na miejsce. Splotła rude loki w luźny warkocz, a na ramiona narzuciła szal od Borgasa. Ku niezadowoleniu królewicza, dziewczyna bardzo go lubiła. On z kolei nie trawił faktu, że jego ukochaną obdarowywał inny mężczyzna.
Zwrócona twarzą ku dziobowi nie widziała, jak Kobe się do niej podkradł. Delikatnie podskoczyła wystraszona, nawyraźniej zatopiona we własnych myślach, gdy otoczył jej talię rękami i wtulił się w jej włosy. Chciał zadać jej pewne pytanie, które z nieznanego mu powodu go dręczyło. Znaczy się, znał powód, ale to nie zmieniało faktu, że nie dawało mu spokoju.
— Lisiczko moja, chciałbym o coś cię zapytać — wyszeptał, odnajdując wśród targanych wiatrem włosów ucho ukochanej i składając na nim czuły pocałunek.
— Słucham.
Jej głos był cichy, ale usłyszał ją. Ciepły i spokojny ton brzmiał jak dom. Bardzo chciał tam wrócić. Z nią.
— Nie byłem twoim pierwszym, ale...— nie bardzo wiedział, jak sformułować zdanie. — Kim on był?
Odwróciła się ku niemu i zmarszczyła brwi. Zdziwiło ją to pytanie. Czuł, że dziewczyna się zdenerwuje albo co gorsza, urządzi mu jakąś awanturę.
— A twoją pierwszą? Czy było ich tak wiele, że nie zliczysz? — ton jej wypowiedzi był kąśliwy, tak jak się spodziewał. — Nie interesuje mnie, ile dziewczyn miałeś przede mną, Kobe.
— Wiem, ale z jakiegoś powodu, być może z czystej, samolubnej zazdrości, chcę wiedzieć. Nie daje mi spokoju myśl, że moja ukochana była z innym.
Prychnęła. Rozeźlił ją. Miała do tego pełne prawo, zdawał sobie sprawę z tego, jak głupie było jego pytanie i zazdrość, która nim kierowała. Po wydarzeniach z przeszłości nie mógł rościć sobie do niej jakichkolwiek praw, tym bardziej, że on sam nie żałował sobie swobody w tej kwestii. Nadal, czuł przemożną potrzebę poznania prawdy.
— Nie rozumiem, po co ci ta wiedza, Kobe.
— Czuję, że muszę to wiedzieć, Audre. Chcę wiedzieć, kto zyskał to, co ja straciłem, gdy mój ojciec postanowił cię upokorzyć.
To gorzkie wspomnienie znów wróciło. Zrzucił winę na ojca, ale być może to on ją tak naprawdę ośmieszył? Mógł przecież nie przyznawać się publicznie, porozmawiać z rodzicami po balu. Wyjaśnić. To on naraził ją na wszystkie przykre konsekwencje własnej głupoty.
— Dwa lata temu — wyszeptała, a mimo to usłyszał. — Po przyjęciu z okazji Jedności Księżyców. Od jakiegoś czasu wymieniałam listy z...Leo.
Oczy Kobego otwarły się w szoku. Poczuł się trochę tak, jakby dostał obuchem w twarz.
— Była to korespondencja raczej przyjacielska, a zaczęło się od tego, że napisał z prośbą o radę w sprawie prezentu dla ciebie na urodziny. Zdziwiłam się, ale pisaliśmy kilka miesięcy, na dość przyjacielskiej stopie. Bez romansu czy flirtu. Kiedy przybył do miasta na obchody, spotkaliśmy się. Prawie go nie poznałam, tak dojrzał i wydoroślał. Ja też nie przypominałam już pyzatego rudzielca. Spacerowaliśmy i rozmawialiśmy, czując do siebie coraz większy pociąg. I stało się.
Kobe wypuścił trzymane w płucach powietrze. Jego kuzyn, w dodatku ten, z którym miał zdecydowanie nienajlepsze kontakty, był pierwszym mężczyzną Audre. Nigdy nic o tym nie mówił, a widzieli się wielokrotnie. Albo więc ukrywał to przed Kobem, albo z szacunku do Audre nie chciał tego ujawniać.
— Tak po prostu mu się oddałaś? — spytał, ale widząc minę lisiczki, pożałował tych słów.
— Tak, tak po prostu. Ufałam mu, szanował mnie. Wciąż utrzymujemy korespondencję, choć zrobiliśmy to raz. Był czuły i delikatny. Nie każda dziewczyna może dobrze wspominać swój pierwszy raz.
No tak. Pamiętał dobrze swój pierwszy, który był też pierwszym jego partnerki. Ona z pewnością nie mogła pochwalić się upojną nocą, a i Kobe rzadko wracał myślami do tego bądź co bądź, żenującego wydarzenia.
— Przepraszam — wyszeptał, nachylając się do jej warg. — Idiota ze mnie. Jestem samolubnym fiutem.
— Z grzeczności nie zaprzeczę, Wasza Wysokość.
Uśmiechnął się i pocałował ją. Smak jej miękkich warg sprawił, że znów zapragnął ją mieć. Szokowało go to, jak szybko jego ciało reagowało, że wystarczył delikatny pocałunek, by tracił panowanie nad sobą. Przeniósł dłonie z jej talii na twarz, którą ujął i odchyliwszy głowę Audre, pogłębił pocałunek.
Nie wie jak to zrobi gdy wrócą, ale nie pozwoli, by znów mu ją odebrano.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro