Eren
Plac przy Oku Sokoła wyglądał jak mrowisko. Rekruci ze stolicy i innych miast przybywali codziennie, a Eren musiał ich rozdysponowywać na pozostałe fortyfikacje, tak by nie mieć całej armii w jednym miejscu. Poza tym, większość się już nawet nie mieściła w budynkach, a nocami w namiotach było zimno. Ze względów praktycznych przeprowadzali wstępne szkolenie, a potem odsyłali żołnierzy i żołnierki na inne posterunki graniczne.
Wsparcie musiało być wszędzie.
Co prawda w tej chwili armia Serandanu stała około trzydziestu kilometrów od ich granic, ale było to na tyle blisko, że mogliby ten dystans pokonać nocą i zaatakować o świcie, dlatego Eren osobiście dopilnowywał zmiany wart, sprawdzał i zbierał raporty z oblotów kontrolnych, pilnował wraz z kwatermistrzem wyposażenia i szkolenia nowych kadetów.
Był kurewsko zmęczony.
Posłał list do ojca z prośbą o to, by podesłał mu Borgasa na kilka dni. Potrzebował, by nauczył bezwzględności rekrutów, a także kogoś, z kim mógłby potrenować, by zrzucić na chwilę z barków ciężar obowiązków. I frustrację. O tak, był mocno sfrustrowany.
Nie tylko po stronie Marendonu przybywało wojsk. Według zwiadowców, obóz złotowłosego ciecia rozrastał się z każdym dniem. Eren zastanawiał się, jak będzie się finalnie prezentować zestawienie liczebności. Ich pewnie będzie więcej, mają zaciężną kawalerię konną. Marendon ma zimowe ptaki i magię. Będzie musiało wystarczyć.
Eren przyglądał się siedzącej na beczkach na środku placu Dimie. Ta z kolei z zachwytem wpatrywała się w Borgasa, który każdego rekruta kładł na łopatki nawet nie mrugając. Książe stwierdził, że jego by to nudziło, ale dziewczyna nie odrywała wzroku od wielkoluda. Domyślał się, co za tym stoi choć chyba przeoczył moment, gdy tych dwoje się tak nagle zaczęło... familiaryzować. Likwidator mógł sobie rekrutów przewracać na placu jak rozkapryszone dziecko pionki na planszy, ale Eren znał Dimę na tyle by wiedzieć, że ten olbrzym nawet nie piśnie, gdy ona go weźmie w obroty. Będzie jadł jej z ręki, o ile już tego nie robi, łakomie wylizując nawet okruszki łaski Jaśnie Zwiadowczyni.
Książę uśmiechnął się pod nosem. W ciągu ostatnich tygodni sporo się zmieniło, a nadciągały kolejne rewolucje. Te przy granicy były najbliższe zarówno pod względem czasu jak i odległości. To go frustrowało.
— Wasza Wysokość! — z zamyślenia wyrwał go głos potarganego, zdyszanego chłopaka. — Listy ze stolicy! Pilne!
Eren otrząsnął się i podszedł do gońca. Jeden zwitek miał pieczęć Raiga, drugi nie miał żadnej, był jedynie przewiązany zieloną wstążką. Serce zabiło mu szybciej na myśl, że to może być list od Audre.
Otworzył najpierw korespondencję od ojca. Jego twarz stężała.
— Wszystko dobrze? — Likwidator i Dima wyrośli obok niego zupełnie znikąd.
— Audre nielegalnie skorzystała ze Zwierciadła Mare.
— Ha! — zawołała Dima. — Wiedziałam, że za tymi ognistymi włosami jest i ognisty charakter!
— Dima — uciszył ją mruknięciem Borgas, kiwając głową księciu, by kontynuował.
— Podobno według jej wizji, Serandan nie będzie czekał do ślubu, zaatakuje wcześniej. Powinniśmy ewakuować wioski przy granicy i uważać na "pijanych żołnierzy".
— Ale naszych, czy ich? — spytała Dima. — Nasi mają zakaz picia, ale cholera wie, co robią po nocach...
— Ich żołnierzy, Dima. Nie wiem co to oznacza.
— A ja chyba wiem — mruknął Borgas. — Mnisi z pustyni często ćpają puder missański. Na osoby nieszkolone w magii działa on odurzająco. Podczas podróży Nashy na statku znalazł zapasy tego specyfiku i to ogromne, większe niż do użytku dla byle ćpuna. Wspomniał wówczas, że może on mieć też zastosowanie militarne.
— Myślisz, że Kobe naćpał żołnierzy?
— Myślę, że może im podawać puder i wmawiać im, że są niepokonani. Pchani odurzeniem będą nieprzewidywalni.
— I trudni do zatrzymania — skwitowała Dima.
— Kurwa!
Książę zaklął, a oczy wszystkich rekrutów na placu zwróciły się ku niemu. Naćpane oddziały nie będą czekać na sygnał, będą atakować, kiedy im się spodoba. Dlatego należy ewakuować wioski przy granicy.
— Zwiadowcy! Do mnie!
Najwyżsi stopniem żołnierze obecni w Oku Sokoła zebrali się wokół księcia, by wysłuchać ostrzeżenia oraz przyjąć rozkazy. Mieli jak najszybciej ewakuować wioski i wzmocnić patrole wzdłuż granicy. Dimie polecił coś innego.
— Mój ojciec przesłał listę zaklęć — wyjaśnił, pokazując niewielką kartkę. — To zaklęcia bojowe, które przetrwały w rodzinie Audre. Są skuteczne, ale często wymagają ofiary w postaci własnej energii życiowej. Mamy się ich nauczyć na wypadek, gdybyśmy nie radzili sobie w walce.
— Skopiować i rozdać? — spytała Dima, będąca już w swoim trybie zadaniowym.
Książę potaknął. Dopiero gdy wszyscy dostali właściwe rozkazy, Eren udał się do swojej kwatery, która teraz była niczym więcej jak niewielką skrytką na poddaszu. Oddał swoje komnaty rekrutom, bo mieli problem ich wszystkich zakwaterować. Usiadł na starym, małym skrzypiącym łóżku i zdjął zieloną wstążkę z drugiego listu. Ze środka wypadła jedwabna chusteczka.
Drogi Erenie,
Mam wielką nadzieję, że ten list zastanie cię w dobrym zdrowiu. Zdaję sobie sprawę, że książę Raig posłał ci już zapewne co nieco na temat mojej wizji i rozkazy. Wierzę, że wykorzystasz tą wiedzę mądrze, właściwie to nie wątpię w to. Jesteś doskonałym dowódcą i dobrym człowiekiem, będziesz zatem wiedział, co robić.
Wybacz, że nie poczekałam aż umówisz mi spotkanie z kapłanką, bym zajrzała do Zwierciadła, ale mój wewnętrzny niepokój rósł, musiałam więc sprawdzić, co się wydarzy. Namówiłam do udziału w tym "przestępstwie" Nashy'ego, ale jak się pewnie domyślasz, nie miał oporów, był zachwycony.
Odwiedziłam świątynię i poprosiłam tam różowowłosą kapłankę, by mi pomogła, ale odmówiła. Zdaje się, że poczuła się o ciebie zazdrosna. Sięgnęłam do Zwierciadła wbrew jej zakazowi, przepraszam Erenie. No i przepraszam od razu, gdyby doszły do ciebie jakieś plotki ze stolicy - trochę się pokłóciłam z tą kapłanką i nazwałam cię przy niej "moim księciem". Przepraszam i liczę, że nie będziesz miał mi tego za złe. Zazdrość to brzydkie uczucie, niegodne, ale nie potrafiłam go pohamować. Zresztą, ona też.
Nie wiem, kiedy znów się zobaczymy, bo tak wiele chciałabym ci powiedzieć - jakie wrażenie zrobiło na mnie miasto, albo te słodkości z Saar, które kupił Nashy na targu! Najważniejsze jednak, że mam już pewność: wygramy. Będzie trudno, bardzo trudno, ale wygramy wojnę z Serandanem. Widziałam to w Zwierciadle!
Być może nieco to zuchwałe i w Marendonie tak się nie robi, ale przesyłam ci w jedwabnej chusteczce kosmyk swoich włosów. W naszej tradycji panna obdarowuje nim kawalera, którego kocha lubi i na którego czeka. Ja czekam na nasze spotkanie. Wiem, że do Oka Sokoła nie jest daleko, ale nie powinnam zostawiać teraz Mei, a ty nie powinieneś zaniedbywać obowiązków. Może odpiszesz mi na list? Brzmię naiwnie, prawda? Lepiej już kończę tą pisaninę, bo zajmuję ci czas, a masz pełne ręce roboty.
Bądź zdrów, dbaj o siebie i... wróć do mnie.
Audre Kairys
Eren podniósł chusteczkę i rozchylił ją. W środku znajdował się krótki kosmyk, dosłownie trzy rude sprężynki. Pachniał Audre i książę zaciągnął się tym zapachem. Jego wzrok powędrował do listu, do słowa, które przekreśliła, i jego serce wpadło w szalony galop. Opadł na łóżko uśmiechając się szeroko, a przed oczami trzymał rudy kosmyk.
Słyszał o tym zwyczaju, który był równie stary jak kontynent, a o którym w Marendonie już dawno zapomniano. Znaczyło to, że Audre myśli o nim poważnie, że zapomina wreszcie o tym złotowłosym cieciu i wypycha go z pamięci i serca, robiąc miejsce dla Erena. Tylko to się teraz liczyło.
Ciężar ostatnich dni ułożył się na pościeli obok niego, odpoczywając wraz z nim i choć przez chwilę nie zalegał na jego barkach. Postanowił, że odpisze Audre, a może nie - lepiej będzie jutro polecieć choć na chwilę do pałacu. W końcu na Dreyi to będzie krótki lot, a zamiast skrawka papierka da jej pocałunek i siebie.
Walenie do drzwi rozbrzmiało w pokoiku na strychu wystarczająco głośno, by Eren zerwał się z łóżka, wyrzucając w powietrze list od Audre. Na szczęście kosmyk włosów zacisnął w pięści.
— Wasza Wysokość! Atakują! Atakują wieś dwadzieścia kilometrów na wschód!
Na wschód? W przeciwnym kierunku, niż jest obóz?
— Wasza Wysokość, prędko!
Eren szybko schował kosmyk z powrotem w chusteczkę i wcisnął w kieszeń skórzanej kurtki do latania. Jak wróci cały i zdrowy, poleci do Audre.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro