Eren
Niezmiernie bawiło go oburzenie, z jakim Cessy przegrywała kolejną rundę gry. Eren też zawsze przegrywał, bo Zinny odkąd nauczył się zasad, ogrywał dosłownie wszystkich, ale to siostrę najbardziej bolała przegrana. Gra była prosta, a przynajmniej na taką wyglądała osobom postronnym. Gracze otrzymywali karty, a na ich podstawie, nie wiedząc, co przeciwnicy mają na ręce, należało oszacować, jak wiele punktów będzie można zdobyć zgrywając. Kto uzbierał najwięcej, wygrywał.
Gra ta jednak wymagała skupienia, a także sporych umiejętności logicznych i matematycznych, przewidywania i strategii. Bo skąd masz wiedzieć, jakie kto ma karty? Zinny mając swój komplet w dłoni potrafił mniej więcej określić ile punktów bez zgrywania mają poszczególni przeciwnicy i na tej podstawie oszacować swoją potencjalną punktację po tym, jak wszyscy karty wyłożą. Eren zawsze grał „na pałę", nie chciało mu się szacować czy kombinować i czasem wychodził na tym lepiej niż Cessy, która ze wszystkich sił starała się dogonić młodszego brata. Za każdym razem nieskutecznie. Posuwała się nawet do kantowania.
— Ces, nawet w karczmie tak jawnie nie oszukują – skomentował Eren, widząc jak siostra czerwienieje ze złości.
— To nie jest możliwe, żeby dziewięciolatek nas zawsze ogrywał!
— Oczywiście, że jest możliwe – wtrącił Zinny, spokojnie podliczając punktację – jestem po prostu inteligentniejszy od was.
Eren parsknął i zakrył usta dłonią z obawy, że opluje rodzeństwo. Cessy była już czerwona jak maki w polu.
— Niewątpliwie bracie, skromniejszy także. Być może jak podrośniesz zastanowię się, czy nie przekazać ci tronu. Mógłbym wtedy dowodzić wojskiem i latać na zimowych ptakach ile chcę.
— I dupczyć co popadnie – wtrąciła gorzko Cessy.
Zinny zaczerwienił się ze wstydu słysząc, jak wulgarna jest jego siostra. Eren zgromił ją wzrokiem. Spuściła oczy, wyraźnie żałując tego, że się uniosła. Zinny pozbierał karty, ułożył równiutko i włożył do metalowego pudełka. Potem sięgnął po tabelę wyników i schował ją do kieszeni.
— Zagramy kiedy w końcu nauczycie się grać.
Młody książę wstał i opuścił gabinet Erena, nie patrząc na nikogo z rodzeństwa. Zamknął za sobą drzwi bardzo cicho, a stukot jego butów niósł się echem po korytarzu jeszcze chwilę.
Cessy uniosła głowę i spojrzała przez okno. Westchnęła. Księciu zdawało się, że siostra czuła się zawstydzona swoim zachowaniem i wybuchem złości. Eren przyglądał się jej ciekawie przez chwilę.
— Ces, czy ty masz jakiegoś chłopaka? No wiesz, tak... na boku? Albo dziewczynę?
Teraz to ona spiorunowała go wzrokiem. Wstała, obeszła wygodny fotel dookoła i położyła dłonie na oparciu, przechylając się lekko do przodu. Srebrzyste włosy spłynęły falą z jej pleców, zakrywając twarz.
— Nie, Eren. Nikt mnie dotąd nie zainteresował.
— A chciałabyś? Masz już szesnaście lat, rodzice mogliby właściwie zacząć rozglądać się za kandydatem dla ciebie.
— Nie chcę tak. Ty też tak nie chcesz, prawda? – spojrzała mu z nadzieją w oczy. – Jak każda dziewczyna, co by o mnie nie mówić, chciałabym się zakochać.
— Ja też – wyszeptał.
Zaległa między nimi cisza, ale nie była to ta z rodzaju tych niezręcznych. Nie, to był ten moment, kiedy brat i siostra rozumieli się bez słów. Mogli być księciem i księżniczką, ale tak jak większość ludzi mieli proste pragnienia – żyć w spokoju, w otoczeniu ludzi których kochają. Zakochać się. Tak prawdziwie i namiętnie, jak w książkach. Tak na całe życie, jak ich rodzice. Ale ile osób tak naprawdę to spotyka?
Cessy wyprostowała się i odrzuciła włosy w tył. Była piękna i inteligentna, ale samotna. Gdyby nie rodzina, oni wszyscy byliby samotni. Ale młoda dziewczyna, ciekawa świata, potrzebuje towarzystwa, łaknie uwagi i kogoś bliskiego w swoim wieku, z kim mogłaby dzielić sekrety i trudy dojrzewania. Eren wpadł na pewien pomysł.
— Ces, chcesz lecieć ze mną do Wieży?
Obróciła gwałtownie głowę w jego stronę, a jej brwi ściągnęły się ku sobie, jakby dziewczyna podejrzewała, że jej brat coś knuje.
— Masz na myśli Oko Sokoła? – spytała z rezerwą.
— Tak. Szkolą się tam najlepsi zwiadowcy i zwiadowczynie. Niektórzy są młodsi od ciebie.
— Nigdy tam nie byłam...
— To jak, lecisz czy nie?
Cessy potaknęła, a wesołość od razu rozświetliła jej twarz. Dreya rzadko zgadzała się zabrać kogoś poza Erenem na swój piękny grzbiet, ale jeśli ładnie ją poprosi, albo przyniesie jakiś smaczny kąsek, powinno obyć się bez większych problemów. Być może siostra pozna tam kogoś, z kim będzie mogła chociaż wymieniać się listami, na początek?
***
Oko Sokoła było najdalej wysunięta na północ strażnicą Marendonu. Służyła za punkt zborny i szkoleniowy zwiadowców, stamtąd też przychodziły wszystkie wieści dotyczące Serandanu i Aen'Ne. Czasem też wysyłano agentów na wyspy, ale oni raczej startowali z Missanu. Kadetów szkolono od momentu, gdy byli w stanie wsiąść na zimowego ptaka samodzielnie. Poźniej mogli zmienić dywizję, ze zwiadowców na flotę powietrzną.
Cessy początkowo czuła się dziwnie, widząc tak wiele młodych osób wśród mieszkańców Oka Sokoła. Obserwowała ich podczas szkolenia, a w tym czasie Eren sprawdzał meldunki, czytał raporty i podpisywał rozkazy. Mimo to kątem oka spoglądał od czasu do czasu na siostrę i nie mógł nie zauważyć, jak chłopcy strzelają oczami w jej kierunku. Hormony.
Królewicz Kobe zniknął na razie z radarów i Eren sam nie wiedział, co o tym myśleć. Kairysowie zostali skazani na śmierć i ścięci, za uprowadzenie królewny i zdradę. Nie przyznali się jednak, gdzie jest Mei do samego końca twierdząc, że nie mają pojęcia, gdzie się podziewa. Eren miał przeczucie, że poleciały niewłaściwe głowy.
Pewna scena na placu treningowym nie tylko przykuła jego uwagę, ale przede wszystkim rozbawiła. Jeden z chłopaków, z tego co kojarzył był to blisko dziewiętnastoletni Felix , pokazywał Cessy jak powinna strzelać z łuku. Poprawił jej postawę, oraz samemu zaprezentował właściwą. Eren od razu widział, że jego siostra jest wyraźnie zirytowana zachowaniem kadeta. Być może chłopak wpadł jej w oko, był wysoki, postawny, a ciemne włosy potargane wiatrem opadały na czoło. Nie lubiła być traktowana protekcjonalnie i pewnie dlatego tak mocno się zdenerwowała.
Strzała Felixa trafiła w tarczę, ale poniżej czerwonego punktu znaczącego środek. Ukłonił się jej, choć po chwili mina mu zrzedła widząc, jak wkurzona jest Cessy. Eren nie słyszał, co powiedziała, ale sięgnęła po kołczan pełen strzał i lekki łuk, przyjęła swoją ulubioną pozycję i zaczęła wypuszczać groty. Kiedy Felix zrozumiał, że dziewczyna wbiła dziesięć strzał, jedną przy drugiej w sam czerwony punkt, a ostrze żadnej nie wyszło poza to pole, zbladł. Ces nawet nie celowała. Odłożyła łuk i pusty kołczan na miejsce i ruszyła wściekła w kierunku Erena.
— Ależ mnie wkurzył...
— Chciał być miły, siostro. Spodobałaś mu się, chciał ci zaimponować. Nie mógł wiedzieć, że nie ma z tobą najmniejszych szans.
Cessy uniosła głowę i spojrzała na brata. Jego słowa dopiero po chwili do niej dotarły, wzięła więc kilka głębszych wdechów. Potaknęła, jakby przyznała mu rację. Wróciła więc do Felixa, coś mu powiedziała, a chłopak wyglądał na zakłopotanego. Podał jej jednak ramię i najwyraźniej zaproponował oprowadzenie po wieży. Dobrze. Eren miał kogoś do odwiedzenia.
Zapukał do drzwi, choć przecież nie musiał, jako dowódca. Aczkolwiek, bycie zwierzchnikiem sił powietrznych i wywiadu nie uprawnia do bycia gburem. Otwarła mu dziewczyna o blond włosach, z zielonymi pasemkami okalającymi jej twarz. Pasowały do jej oczu. Zmierzył ją wzrokiem, tak jak ona jego. Stęsknił się za Dimą.
— Czemuż zawdzięczam wizytę?
Zbędne były powitania, czy uprzejmości. Zanim zdążył odpowiedzieć, kobieta wciągnęła go za kurtkę od munduru do pokoju, zamknęła drzwi i przekręciła klucz. Rzuciła go od razu na łóżko.
— Wygodnie Waszej Wysokości? – zapytała, ściągając przez głowę koszulę i siadając na nim okrakiem.
Dima miała niewielkie piersi, których sutki zdobiły złote kolczyki, ale dla kontrastu, szerokie biodra i mocne uda. Twarde, wyrzeźbione latami treningów pośladki kusiły Erena za każdym razem, gdy odwiedzał Oko Sokoła. No i niebywałe umiejętności Dimy.
— Nad wyraz wygodnie, dziękuję – odparł, sięgając do troczków jej skórzanych spodni. Wsunął dłoń między jej uda. – Klimat dość wilgotny panuje w twojej komnacie.
— Och tak Wasza Wysokość – jęknęła, poruszając biodrami. – O tej porze dnia bywa tu naprawdę gorąco i parno.
Schyliła się ku niemu i pocałowała z wyrazem pożądliwości i tęsknoty. Eren chwycił ją w talii i sprawnie przerzucił tak, by znalazła się pod nim. Zaczął ściągać jej spodnie, kiedy rozległo się głośne łomotanie do drzwi.
— Wasza Wysokość! – to jeden ze zwiadowców. – Książe!
— Kurwa – wyszeptał do siebie, a potem podniósł głowę i się wydarł: - CZEGO?!
— To pilna sprawa! Przyszedł meldunek z Teiseh!
— Bogowie, starzy i nowi, od kiedy meldunki z tego pierdolnika są ważne?!
Westchnął i opadł na leżącą pod nim dziewczynę, w której oczach błyszczało rozczarowanie. No cóż, on też liczył na zgoła inny obrót wydarzeń.
— Od kiedy ktoś tam zabija ponad trzydzieści osób zakazanym zaklęciem bojowym, Erenie – usłyszał poważny głos Cessy.
Jak wiadomo, Eren ma problem z trzymaniem na wodzy swojego ptaka, tego zimowego jak i... ekhm :D
Kolejny rodział niebawem!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro