Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Borgas


Atmosfera w pałacu była nie do wytrzymania, odkąd dotarły informacje o ślubie. Audre skoro świt trenowała z nimi, ale nie zamieniła z nikim słowa. Potem uciekała do kuchni lub królewicza Stellana, a czasem pomijała posiłki. Książę Eren z kolei manewrował między pałacem a Okiem Sokoła, potargany i spięty. Raig zezwolił jednak, by goście mogli wychodzić do miasta, dlatego Borgas nie wahał się ani chwili.

Nie musiał nikogo namawiać na wspólne wyjście. Kiril rzucił się ku bramie pierwszy, niczym dawno nie wyprowadzany na spacer pies. Mei wpakowała się na ramiona Likwidatora, a za nimi wyszedł Nashy i Cessy. Księżniczka postanowiła do nich dołączyć, jako że sama się nudziła i liczyła na odrobinę rozrywki.

Pierwszym punktem wycieczki był bank. Borgas, z racji specyfiki swojego zawodu, miał zwyczaj deponować niewielkie kwoty w bankach na całym świecie, w razie gdyby kiedyś znalazł się w trudnej sytuacji. Tym razem chciał podjąć pieniądze z zupełnie innego powodu.

Przemierzali targowisko, a Mei chłonęła wszystko co się działo wokół niej. Borgas, zabójcy i Cessy widywali to częściej, choć targowisko w Missanie wciąż robiło oszałamiające wrażenie. Nashy z wyrazem znawcy oglądał i wybierał materiały, z pewnością stęsknił się za swoimi tunikami. Kiril z kolei raczej rozglądał się za paniami, wzbudzając tym rozbawienie księżniczki. Czasem podchodziła do niego, mierzwiąc kasztanowe loki, drażniąc tym karła. Było między nimi coś przyjacielskiego. Trochę tak, jakby Cessy była bardziej psotną wersją Nashy'ego i świetnie dopasowała się do zespołu asasynów.

Borgas przekazał Mei w ręce księżniczki i rzucił się między stragany. Przeglądał dokładnie ofertę każdego z nich, nie chcąc przeoczyć przedmiotów, które szukał. Nie słuchał nagabywań przekupek i handlarzy wykrzykujących swoje oferty, a każdy z nich przekonywał o niskich cenach i najlepszej jakości produktach. Wreszcie znalazł obie rzeczy i kupił je bez targowania.

Pokręcili się po mieście, a następnie księżniczka, królewna i asasyni wrócili do pałacu, z kolei Likwidator wcale nie planował kończyć swojej przygody w Missanie tylko na zakupach. Jego ciężkie kroki poniosły się echem wąską uliczką prowadzącą do najlepszej karczmy w mieście. Pochylił się, by przekroczyć próg i jak to zwykle bywało, rozmowy umilkły. On jednak skupił swój wzrok za szynkwasem, gdzie krągła, apetyczna kobieta wycierała blat. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się.

— Borgas! Na bogów, wieki cię nie widziałam!

— Nie przesadzaj - odparł, podchodząc do kobiety. — Nie było mnie w Marendonie jakieś trzy lata.

—  Wystarczająco długo, bym zdążyła zatęsknić.

Puściła mu oczko i sięgnęła po największy kufel, jaki miała. Napełniła go ale, a Borgas zajął miejsce przy szynkwasie, ostrożnie siadając na drewnianym stołku z obawy, że pęknie pod jego ciężarem.

Ella podała mu kufel i z rozkoszą pociągnął pierwszy łyk napoju. Aż zamruczał czując chłodne, lekko goryczkowe piwo. Kobieta nachyliła się nad blatem i podparła się na łokciu, kładąc brodę na zaciśniętej w dłoń pięści. Zebrane gorsetem pełne piersi apetycznie przelewały się ponad dekolt.

—  Opowiadaj, co robisz w Marendonie?

Rozmowy wróciły na swój dawny tor, ale Likwidator nie miał zamiaru uzewnętrzniać się przed Ellą w sali karczmy.

—  To jest dość długa historia, ale doprowadził mnie tu nieszczęśliwy finał jednego ze zleceń.

—  Och, chciałbyś może opowiedzieć o tym w nieco bardziej kameralnych warunkach?

Ton jej głosu sugerował warunki zgoła inne, takie które znał ze swoich poprzednich wizyt w Marendonie. Uśmiechną się do niej i uniósł kufel do ust, a Ella zawołała swoją pomocnicę, by ta zajęła miejsce przy szynkwasie. Dopił trunek i podążył za karczmarką na zaplecze, a stamtąd do mieszkania Elli.

Kobieta prowadziła go do sypialni kołysząc biodrami. Usiadła na łóżku i wskazała mu głową obszerny fotel. Przekręciła głowę w oczekiwaniu na historię, a Likwidator chętnie się nią podzielił, pomijając co wrażliwsze szczegóły.

—  To by wyjaśniało, czemu Eren już do mnie nie zachodzi. Szkoda, młody książę ma niesamowite zdolności... oralne.

Na jej ustach wykwitł lubieżny uśmiech. Czyli książę nie tylko Dimę obracał. Właśnie, Dima. Napisała list do Borgasa, zdaje się że chciałaby powtórzyć ich wspólną noc z Oka Sokoła. Borgas nigdzie indziej nie mógł liczyć na takie zainteresowanie kobiet jak w Marendonie, dlatego z chęcią by tu osiadł. Pewnego dnia.

—  Ma na głowie wojnę — odpowiedział.

—  I chyba twoją przyjaciółkę. A przynajmniej takie chodzą słuchy.

—  Nie sądzę. Audre jest zbyt... zdruzgotana. Za dużo przeszła.

—  To nie ma znaczenia dla zainteresowania księcia. — Kiwnęła głową wskazując na pakunek, który przytargał ze sobą. — A co tam masz?

— Prezent dla królewny Mei.

—  Czekaj, czy Ty chcesz mi powiedzieć, że Likwidator Borgas kupuje zabawki dla małej królewny? Czyżby Twoje serce zmiękło?

—  Ello — mruknął, wstając z fotela i odpinając skórzaną kurtę. - Na całe szczęście tylko to mi zmiękło.



Po kolacji przywołał Mei do siebie, gdy wszyscy wstali ze swoich miejsc. Królewna była podekscytowana po wycieczce do miasta i wciąż opowiadała Zinaidowi swoje wrażenia, a młody książę słuchał jej cierpliwie. Podszedł za nią do Borgasa, niczym jej prywatny strażnik.

—  Mei, zobaczyłem to na targu i pomyślałem, że ci się spodoba.

Dziewczynka klasnęła w dłonie, choć jeszcze nic jej nie pokazał. Przebierała nóżkami w oczekiwaniu, a jej wielkie oczy błyszczały. Borgas nie potrafił dłużej utrzymać w tajemnicy upominków. Podał jej torbę, a ta zanurkowała w nią tak, że niemal nie było jej widać. Po chwili wynurzyła się z niej trzymając w jednej ręce ilustrowaną książkę o przygodach Księcia Brue, pra pra dziada Raiga Reoite i jego zimowego smoka, Khalie, a w drugiej wykonaną na szydełku dużą przytulankę przedstawiającą to niesamowite stworzenie.

— Hej, opowiadałem ci o Brue! —  wykrzyknął Zinny. — To mój przodek!

Dziewczynka jednak nic nie powiedziała, a tylko przyglądała się prezentowi. Jej maleńka buzia otwarła się w zachwycie, ale rzuciła przedmioty na podłogę i wpadła w ramiona Borgasa. Niewielkie ciałko całkowicie zniknęło otoczone siłą Likwidatora.

—  Dziękuję! — wyszeptała w jego szyję, nie przestając przebierać nóżkami. —  Kocham cię!

Borgas poczuł, jak jego serce zalała fala ciepła, której nie potrafił pohamować. On też ją chyba kochał, była jego oczkiem w głowie. Wchłonął jej słodki, dziecięcy zapach, cieszył się miękkością brązowych loków muskających jego pobliźnioną twarz. Audre patrzyła na nich oczami pełnymi ciepła i wzruszenia. Widział w nich wdzięczność za uczucia, jakimi darzył królewnę. Wiedziała, że gdyby cokolwiek się stało, zabrałby Mei na kraniec świata i chronił ją przed wszystkimi. I to była prawda.

Eren pochylił się nad ramieniem Audre i zerknął ku zabawkom, które wyłaniająca się z objęć Borgasa Mei podniosła. Wtuliła się w przytualnkę, a książkę obróciła w stronę Likwidatora.

—  Przeczytasz mi wieczorem? — spytała go.

— Oczywiście, że tak.

Wstał obserwując, jak królewna pędzi do stolika, chcąc przekartkować opowieść. Zinny poszedł za nią zachwycony pięknym, ilustrowanym wydaniem. Uśmiechnął się mimo woli. Zauważył, że Eren bardzo ostrożnie położył dłoń na talii Audre.

—  Skoro Mei tak lubi zimowe ptaki, to może zabiorę was na małą wycieczkę? — zaproponował, szukając aprobaty w oczach dziewczyny. — Niedaleko pałacu jest niewielkie gniazdowisko, gdzie przebywa Dreya. Mogłaby też zobaczyć pisklęta, bo niedawno się wykluły, a ja zabrałbym ją na krótki lot. Co ty na to?

Audre wbiła dwukolorowe oczy w księcia, a po chwili zerknęła na Borgasa. Likwidator uważał, że to doskonały pomysł. Przytaknął, a wtedy wróciła spojrzeniem do Erena.

—  Zgoda. Mei będzie zachwycona. Ja też chętnie poobserwuje khyjaaluru.

—  Khy... co? - Eren był skonsternowany.

— Khyjaaluru. Tak nazywają się przecież zimowe smoki.

Książe Eren uśmiechnął się do niej tak szeroko i promiennie, że Borgas niemal widział, jak dziewczyna się rozpływa i rumieni. Pomyślał, że może tutaj leczy się jej dusza, tak jak i oni odnaleźli tu spokój. On mógłby tu osiąść i wyglądało na to, że Kiril i Nashy też byli szczęśliwi w Marendonie. Borgas zastanawiał się, czy Eren wymaże z serca Audre tego pierdolniętego, pożalcie się bogowie, królaska, którym, obwołał się Kobe. Zasługiwała na prawdziwą miłość.

—  Nie wiedziałem, że tak się nazywają! Ich nazwa zaginęła dawno temu!

— Babcia mi o nich opowiadała. Tak jak i uczyła mnie zaklęć.

— To może jutro?— zaproponował Borgas.

Książe potaknął i jego roziskrzone, wesołe oczy przeniosły się na dzieci. Puścił Audre i podszedł do dzieci, informując ich o wycieczce. Mei klasnęła w dłonie z radości, zapiszczała i krzycząc "Tak, tak, tak!" tańczyła wokół własnej osi.

—  Myślę, że będzie tu szczęśliwa— wyszeptała do Likwidatora Audre.Wszyscy będziemy. Ty też.

Wtuliła się w jego bok, a potem uśmiechnęła się słabo, choć Borgas już tego nie widział.

—  Będę, ale coś czuję, że na krótko. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro