Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Audre


Dopiero gdy opuściła zaciśnietą w pięść dłoń, czując lekki pulsujący ból w knykciach, zrozumiała, że pukanie do gabinetu księcia Erena o tej porze było głupotą. Mógł już być w swojej sypialni, a Audre nie wiedziała, gdzie ona jest. Zarumieniła się na myśl, że w ogóle powinna takie coś wiedzieć. Wzięła głęboki oddech. Nikt nie otwierał, a więc przyszła na marne, ale za to z czystym sumieniem i bez wstydu mogła zawrócić do siebie i uznać sprawę za niebyłą.

Już okręcała się na pięcie, gdy magiczna klamka opadła, a drzwi uchyliły się, ukazując Erena w dość dziwnym przyodzieniu. To znaczy, nie było szczególnie niezwykłe o tej porze, jednak i tak Audre była zaskoczona, bo na codzień widywała go dość odświętnie ubranego. Włosy miał w nieładzie, oczy półprzymknięte, lekko spierzchnięte wargi. Pokazał się jej w zsuwajacych się z bioder luźnych spodniach i rozchłestanym szlafroku. Oblał ją gorąc, wypływając na twarz, gdy ujrzała, że cały jego tors, wyrzeźbiony brzuch i mocno zaznaczone mięśnie skośne są pokryte tatuażami. Największy był na piersi i pokazywał zimowego smoka, ale poły szlafroka zasłaniały całość obrazu.

— Śpisz w gabinecie? — spytała szeptem.

— Audre, co ty tu robisz w nocy? — odpowiedział pytaniem na pytanie. — Przyszedłem tu poczytać raporty wywiadu i musiałem zasnąć.

Jej wzrok znów powędrował na klatkę piersiową księcia i zawstydzona odwróciła wzrok. Książe Eren przetarł pięściami oczy jak pięciolatek i otworzył drzwi na oścież. Przeciągnął się i zawiązał szlafrok.

— Wejdź, Audre. Nie będę z tobą rozmawiał w progu.

Zrobiła kilka kroków i znalazła się w pomieszczeniu, w którym kilka dni temu opowiedziała o wszystkim Raigowi i Erenowi. Prawie o wszystkim. Tym razem książe podszedł do stojącej w głębi pomieszczenia sofy, pstryknięciem palców zapalił żyrandol i opadł jak długi na mebel, roztrącając poduszki. Nie było to zbyt grzeczne zachowanie, ale wyrwała go ze snu, nie miała mu więc tego za złe. Podeszła bliżej i zajęła sofę stojącą po prawej stronie, prostopadle do tej, na której rozlał się Eren.

— Przepraszam, nie chciałam cię obudzić. Nie sądziłam, że tu będziesz...

— A jednak przyszłaś.

— Tak, przyszłam. — Przygryzła wargę i zacisnęła dłonie na materiale koszuli nocnej.

Pożałowała, że też nie miała ze sobą szlafroka. Długa, lecz cienka koszula nie chroniła jej przed chłodem murów pałacu po zmroku, a świadomość przebywania w obecności roznegliżowanego księcia wcale jej nie pomagała. Eren leżał na sofie, a oczy miał przymknięte.

— Przyszłam, bo pomyślałam, że... Nie wiedziałam, do kogo pójść z tym pytaniem. Chciałabym skorzystać ze Zwierciadła Mare. Wiem, że to nielegalne.

— Tu? Tu jest to jak najbardziej legalne, ale taka wróżba jest bardzo droga. A i kapłanki nieczęsto chcą jej udzielać, podobno niewiele daje i powoduje złe samopoczucie.

— Ja chce z niego skorzystać — powtórzyła, prostując się na sofie. — Nie chcę wróżby od kapłanki. Chcę w nie zajrzeć.

Eren otworzył oczy i spojrzał na nią. Podniósł się powoli i usiadł, podpierając łokcie na kolanach. Lustrował Audre, zdawał się też całkowicie rozbudzony. Podrapał się po brodzie, zanim przemówił:

— Wiesz, jak z niego korzystać? Przecież to wiedza tylko dla kapłanek Odrzuconych Bogów. I jak wspomniałaś, nielegalna w Serandanie.

— Nie tylko baśnie i zaklęcia przekazywano w mojej rodzinie z pokolenia na pokolenie. Z jakiegoś powodu magia przechodzi u nas jedynie po kądzieli, a i nie każda z nas doświadczała wizji od Mare. Moja mama tego nie umie... przepraszam, nie umiała.

Na dźwięk własnych słów posmutniała i poczuła, jak ledwie zabliźniona rana otwiera się w jej piersi. Książe wstał i podszedł bliżej, siadając obok dziewczyny. Westchnął ciężko.

— Mogę porozmawiać z Gertie, czy to w ogóle możliwe. Zazwyczaj tylko kapłanki mogą patrzeć z Zwierciadło Mare, ale może ze względu na starą znajomość...

— Z nią też sypiasz? — zapytała Audre i zakryła dłonią usta.

Oczywiście, że tak. Cały pałac szeptał między sobą, a ona spędzała dużo czasu w kuchni. Służące, szczególnie te młodsze, chichotały na samo wspomienie o księciu i plotkowały o jego licznych podbojach i różnych kochankach. Dowiedziała się o Dimie, a także o karczmarce Elli, nieco dojrzalszej kobiecie, oraz kapłance. Służki wymieniały się informacjami, doniesieniami wprost z alkowy i często po prostu o tym rozmawiały dla rozrywki. Podobno książe słynął z umiejętności oralnych, a na samo wspomnienie podsłyszanej plotki, Audre się zaczerwieniła.

— Jak to jest, że wszyscy wiedzą, z kim ja sypiam? — zapytał, przeczesując palcami włosy. — Myślałem, że utrzymuję to w tajemnicy.

— Tak to bywa z tajemnicami w przypadku rodzin arystokratycznych. Są sprawą publiczną.

Eren westchnął i zaśmiał się cicho. Odchylił się, wygodnie rozpierając na poduszkach. Szlafrok lekko się rozsunął znów odsłaniając kawałek tatuażu.

— Po co chcesz zajrzeć do Zwierciadła?

— Miewam... przeczucia. — Wtuliła się w narożnik sofy, ukrywając nieco w poduszkach. — Kiedy jakieś mnie dręczy, zaglądam do Zwierciadła żeby dowiedzieć się więcej. Czasem widzę dokładnie, co się wydarzy, a czasem tylko urywki przyszłości. Wszystko zależy od kaprysu bogini.

— Czyli teraz miałaś jakieś przeczucie? — spytał, obracając ku niej twarz. — Jakie?

— Bardzo niejasne. Ale dręczy mnie od środka, nie potrafię określić, czego dokładnie dotyczy oprócz tego, że jest związane z moją przyszłością. Tylko moją.

— Czy to... czy przez to, co pokazało ci Zwierciadło pojechałaś z Kobem?

Dziewczyna znów poczuła nieprzyjemne drapanie w piersi. Nikomu o tym nigdy nie mówiła, co pokazała jej bogini dzień przed wyjazdem. To było kilka tygodni temu, a przepowiednia okazała się być dość przewrotna.

— Tak — wyznała, splatając palce dłoni i zaciskając je. — Kiedy usłyszałam o jego wyjeździe, poczułam, że coś jest nie tak. Wiedziałam, że Audras pojedzie za nim, w końcu byli przyjaciółmi od dziecka, nierozłączni. — Głos się jej załamał. — Mare pokazała mi wtedy, że będę świadkiem śmierci kogoś bliskiego, że wydarzy się to dwukrotnie, jeśli Kobe pojedzie. Pojechałam z nim, żeby go powstrzymać. Nie udało mi się.

Eren podniósł się na swoim miejscu i przysunął bliżej dziewczyny. Rozplątał jej dłonie i ukrył w swoich. Siedzieli przez chwilę w ciszy, a słone łzy płynęły po jej twarzy.

— Dwukrotnie? — zapytał.

— Na Teiseh udało mi się przywrócić Audrasa, ale w Kalime... nie dałam rady.

Rozpłakała się, a ciepłe i silne ramiona Erena zamknęły ją w pocieszającym uścisku. Oparła głowę na jego ramieniu i znów płakała czując, że jemu może się wyżalić, wyrzucić to, co jej leży na sercu. Zacisnęła dłonie na połach szlafroka i wcisnęła twarz w jego pierś. Łkała głośno, nie krępując się. Tak bardzo tęskniła za bratem. Audras był jej bliźniakiem, byli jak jedna dusza w dwóch ciałach. Kłócili się i sprzeczali, ale kochali nad życie. Brat poświęcił swoje dla niej, a ona zrobiłaby to samo. Jego już nie było, a ona czuła, jakby ktoś oderwał od niej połowę duszy. Niekompletna.

— Przepraszam — szepnęła, odsuwając się od księcia i ocierając łzy rękawem koszuli. — Ciągle przy tobie płaczę.

— Nie szkodzi — odparł, gładząc dłonią włosy dziewczyny. — Jeśli tego właśnie potrzebujesz, jestem tu.

Spojrzała mu w oczy. Czuła się przy nim bezpiecznie, choć znała go tak krótko. Początkowo ją onieśmielił, obawiała się, że jest taki jak większość młodych mężczyzn jego pokroju - arogancki, zadufany w sobie, traktujący dziewczęta jak zabawki. Ale mimo plotek o bujnym życiu łóżkowym księcia Erena, nie miała go za takiego. Codziennie udowadniał jej, że jest odpowiedzialny i obowiązkowy na stanowisku szefa wywiadu i admirała floty powietrznej. Przy posiłkach widziała rodzinnego, wesołego starszego brata, który kochał swoje rodzeństwo i patrzył z miłością i szacunkiem na swoich rodziców. Wobec niej był delikatny, starał się być taktowny i czuły, ale nie nachalny. Był naprawdę dobry.

— Nie wiem... nie wiem, czy wciąż kocham Kobe — wyznała szeptem. — Kochałam tamtego złotowłosego chłopca, który skradł mi pocałunek w ogrodzie wierząc, że jestem mu przeznaczona. Kochałam tamtego Kobego, który po śmierci matki zaopiekował się siostrą i chciał przychylić jej nieba. Kochałam tamtego Kobego, który był gotów poświęcić się, by uratować mnie przed gwałtem. Ale ten Kobe, król Kobe... to zupełnie inny człowiek. Nie znam go. To nie on.

— Rozmawiałem z medykiem, który mu kiedyś pomógł, kiedy pierwszy raz miał takie załamanie — opowiadał Eren, wciąż trzymając dziewczynę w ramionach. — Już nie da się tego odwrócić. On nigdy się już nie zmieni. Tamten Kobe nie żyje, Audre.

— Wiem.

Usta Erena ucałowały czubek jej głowy. Zamknęła oczy, rozpływając się w jego objęciach, czując się dobrze i poraz pierwszy od kilku dni, spokojnie. Siłą woli powstrzymywała się przed zapytaniem, czy mogłaby tu zostać i spać wtulona w niego. Wzięła jednak głęboki oddech i odsunęła się od Erena. Wstała.

— Dziękuję za rozmowę, Erenie. Pójdę już spać, skoro będziemy latać na zimowych smokach.

— Nie ma za co. Pogadam z Gertie o Zwierciadle.

— Dziękuję. Mam nadzieję, że nie spotkam nikogo ze służby, bo będą plotkować. Wcale nie zamierzam być kolejną kochanką na twojej liście.

Eren wstał i odprowadził ją do drzwi. Słysząc jej wypowiedź, prychnął i przeczesał włosy. Poprawił szlafrok i wyprostował się.

— Nie miałabyś powodów do narzekania, to mogę zagwarantować — rzucił, niby od niechcenia, uśmiechając się łobuzersko.

— Właściwie, to...

— Jednak chcesz być moją kochanką?

— Nie — Audre zatrzymała się w drzwiach i obróciła twarzą do księcia. — Naucz mnie tak zapalać żyrandol i nakładać zaklęcie na drzwi.

Eren otworzył skrzydło drzwiowe i Audre przekroczyła próg prowadzący na korytarz. Książe posłał jej wesoły, rozbrajający uśmiech, od którego zrobiło się się ciepło. Uczucie to przyjemnie zalewało podrapane i pocharatane zakątki jej potrzaskanego serca, niczym gęsty miód.

— Dobrze, ale jutro. Dziś zimowe ptaki, a jutro zaklęcia. Ale chcę coś w zamian.

Audre wyprosrowała się jak struna. Nie spodziewała się tego. Skarciła się w duchu, że przyjęła za pewnik, że wszystko co tu dostaje, jest za nic.

— Tak? Co by to miało być?

— Nauczysz mnie robić tą obłędną konfiturę z pomarańczy!

Napięcie związane z możliwą ceną za naukę opuściło ramiona dziewczyny i wywołało na jej twarzy uśmiech. Myślała, że zażąda, by uczyła go zaklęć bojowych, lub... lub czegoś innego. A on chciał przepis na konfiturę.

— Spróbuję. Uprzedzam, że to nie jest łatwy przepis!

— Będę bardzo pilnym uczniem!

Chłopięcy urok potarganych włosów i roześmianej twarzy księcia sprawiły, że Audre poczuła chęć obdarowania go pocałunkiem. Zanim zdążyła się powstrzymać przed popełnieniem takiego głupstwa, zrobiła krok w kierunku Erena, wspięła na palce i chciała ucałować w policzek, ale książe lekko przekręcił głowę i jej wargi przycisnęły się do kącika jego ust. Ciepła, gładka i egzotycznie pachnąca skóra księcia była zbyt przyjemna, by mogła od razu się odsunąć, przeciągnęła więc ten gest jeszcze o chwilę.

Eren zdawał się nie tylko zaskoczony, ale i zadowolony. Poczuła, jak się rumieni, a chłodny powiew wiatru na korytarzy wywołał u niej dreszcz.

— Dobranoc — wyszeptała.

— Dobranoc. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro