Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Audras

Twoja kolej. Twój ruch.

Statek żeglował spokojnie, tak jakby morze za wszelką cenę zdecydowało się odesłać ich do domu. Nie do końca rozumiał zasady gry, której planszę Nashy rozłożył na beczce na pokładzie. Asasyn tłumaczył mu reguły, ale Audras był zbyt rozkojarzony. Chwycił pierwszy lepszy pion i przesunął go na inne pole.

Och młody - westchnął blondyn. Taki głupi błąd.

Nashy zbił jego piona swoim i przyjrzał się kompanowi. Audras czuł na sobie badawcze spojrzenie jego oczu. Poczuł, jak rumieniec wypływa na jego policzki.

Przepraszam - wyszeptał. Ta gra jest trudna, a ja nie mam za bardzo głowy do tego.

Nashy wyprostował się na swoim miejscu. W białej tunice wyglądał zupełnie inaczej, niż w czarnej bojowej zbroi, w której poruszał się przez ostatnich kilka dni. Był delikatniejszy, a zarazem bardziej eteryczny. Morski wiatr szarpał taflą jego jasnych włosów. Ciemne brwi kontrastowały z tą jasnością tym bardziej, gdy zeszły się bliżej, ściągnięte ni to zmartwieniem, ni to zainteresowaniem.

Chodzi o twoją siostrę, tak? Czy o królewicza? - kiedy odpowiedziało mu milczenie, dokończył wypowiedź sam. - To i to.

Tak. On... - Audras nie wiedział, co powiedzieć. Ona... nie powinna była się tak do niego zbliżać.

Nashy skrzyżował ręce na piersi i spojrzał na morze. Wziął kilka głębszych oddechów, a potem wrócił wzrokiem na pokład. Na rufie powiewała ognista czupryna Audre, która obserwowała zostające w tyle Teiseh.

Nie powiedziałeś jej - rzucił sucho asasyn, a Audras zadarł głowę, by na niego spojrzeć. Ty wiesz, co się z nim dzieje. Jesteś jego przyjacielem.

Audras poczuł ukłucie w piersi. Obrócił się, by spojrzeć na bliźniaczkę. Nie rozmawiał z nią zbyt wiele, od kiedy go uratowała. Obserwował, jak próbuje dotrzeć do Kobego, a on traktuje ją jak śmiecia. Nashy nie powiedział mu tego wprost, ale miał racje. To nie może dalej trwać.

Wstał od stolika, kiwnąszy głową Nashy'emu i skierował swe kroki ku bliźniaczce. Miał wrażenie, że jego nogi są z ołowiu, tak jak i serce i powietrze wypełniające jego płuca. Okłamywał ją tyle lat. Co jej teraz powie? Mógł ją przed tym uchronić, a nic nie zrobił. Raz uwolnił ją od tego król, ale wtedy odebrała to jako hańbę, a nie akt łaski.

Audre?

Dziewczyna obróciła się, a podmuch zasłonił jej twarz rudymi lokami. Uśmiechnęła się lekko do brata, choć widział w jej twarzy i oczach smutek.

Miło, że wreszcie ze mną rozmawiasz - powiedziała spokojnie. Mam wrażenie, że Nashy pochłania całą twoją uwagę.

Wybacz. Musiałem się zebrać... na odwagę.

Spojrzała na niego badawczo. Odepchnęła się od poręczy rufy i wyprostowała się. Ujęła jego dłoń i ścisnęła ją wspierająco. Poczuł, że cokolwiek jej powie, nie obwini go za nic. To nie w stylu Audre.

Nie pamiętasz już tego, bo wycofałaś się z dworu, ale po tej sytuacji z zaręczynami, a potem gdy zmarła królowa, a król odwrócił się się od Mei, Kobe... załamał się.

Siostra nie przerwała mu, gładziła kciukiem jego dłoń. Chciała dać mu czas na to, by sam zdecydował ile chce powiedzieć, jak chce to powiedzieć. Zawsze mógł na nią liczyć. Poczuł, jak jego serce pęka niemal na pół, bo czy ona mogła stwierdzić to samo o nim?

Był agresywny, ale i zimny. Zamykał się w sobie i wybuchał, posuwał się nawet do okrucieństw, znęcając się nad służbą i zwierzętami. Podpalił ogrody, które jego matka tak kochała. Próbował nawet... zabić ojca.

Oczy Audre rozszerzyły się w zdziwieniu, a wolną dłonią zakryła usta. Druga zacisnęła się mocniej na jego palcach. Musiał powiedzieć jej wszystko.

Byłem wtedy przy nim, a przynajmniej próbowałem być. Chciałem by miał jakieś oparcie. Król zamknął go w komnacie, zabezpieczonej strażami, z której usunięto wszystkie ostre przedmioty. Nie mogłem go nawet odwiedzać. - Przełknął ślinę. Medycy z Serandanu nie mieli pojęcia, co się dzieje z królewiczem. Ani mnisi z Piasków, ani szamani z Saar. W końcu wezwał magów z Marendonu.

Ale przecież czary są zakazane... - wyszeptała niedowierzając.

Król Yurgen próbował zrobić wszystko co w jego mocy, by ratować syna. Magowie orzekli, że... dusza Kobego, jego umysł, rozdzieliły się. Widziałem jak... jak...

Zamknął oczy i przywołał w pamięci obraz dwunastoletniego królewicza, leżącego na łóżku, podczas gdy magowie pochylali się nad nim. Kobe rzucał się wtedy wściekły, że ktokolwiek odważył się związać go i unieruchomić.

Jeden z magów trzymał głowę, a z jego dłoni sączyła się poświata. Drugi robił to samo z sercem. Trwało to kilka minut, może nawet krócej, a Kobe zasnął. Gdy się obudził... był sobą.

Audras poczuł ulgę, że wyrzucił z siebie to wspomnienie. Że teraz Audre już wiedziała. Znała prawdę o królewiczu, wiedziała, po co ta wyprawa, po co te zlecenia. Kogo chciała chronić i kogo kochała.

Medycy ostrzegali, że jeśli znów dojdzie do załamania nerwowego, to się powtórzy. A nawet może być gorzej.

Dlaczego nigdy mi tego nie powiedziałeś? - spytała łagodnie. Spojrzał na nią, a w jej oczach nie dostrzegł ani złości, ani rozczarowania.

Byłaś wtedy w rozsypce po tym balu... nie chciałem dokładać ci zmartwień. Uważałem, że lepiej byś nie znała takiego Kobego.

Milczała. Oboje milczeli. Trzymali się za dłonie, morska bryza smagała ich twarze, szarpała rude włosy, nadając im wygląd płomieni. Zrozumienie. Okazywała mu zrozumienie, na które tak długo czekał. Po dłużej chwili przygarnęła go do siebie i przytuliła.

Kocham cię, bracie - wyszeptała. Dziękuję, że mi powiedziałeś.

Mogłem wcześniej. A teraz już za późno.

Odsunęła się i uśmiechnęła się słabo. Znów ujęła jego dłoń i poprowadziła go pod pokład, gdzie wszyscy mieli wspólną kajutę. Kiedy znaleźli się w środku, Kobe siedział pod ścianą, wyglądając przez bulaj. W kącie przytulony do wiadra walczył z mdłościami Kiril.

Kobe - zaczęła łagodnie, ale królewicz nie zareagował. Kobe?

Chłopak odwrócił głowę i błędnym wzrokiem otaksował pomieszczenie. Kiedy jego oczy spoczęły na Audre, poważną twarz rozświetlił uśmiech.

Audre, lisiczko, o co chodzi?

Jego łagodny ton zaskoczył Audrasa. Zwracał się do niej tak, jakby nic się nie stało, jakby wcale się nie zmienił. Siostra puściła jego dłoń i podeszła do królewicza, klękając przed nim. Pogładziła twarz Kobego.

Wiesz, myślę że powinniśmy poszukać pomocy w Marendonie.

Wyraz jego twarzy zmienił się momentalnie, słysząc słowa bliźniaczki. Cień przemknął przez oblicze następcy tronu.

Jakiej pomocy, Audre? - wysyczał Kobe. Tych plugawych czarowników? Żeby znęcali się nade mną?

Nie, Kobe - dziewczyna nie straciła rezonu. Mógłbyś poprosić ich o wsparcie, jeśli planujesz... no wiesz... zemścić się na ojcu.

Nie - stanowczo odparł Kobe. - Mogę im jedynie odesłać czarownicę. Wydaje się, że jedną zgubili, prawda lisiczko?

Nim Audras zorientował się, co się dzieje, Kobe uderzył Audre, przewracając ją na podłogę. Rzucił się w stronę siostry, ale królewicz złapał ciężki worek i rzucił nim w Audrasa, a ten stracił równowagę i upadł. Kiril zaczął wymiotować i kląć. Audre próbowała wstać, ale Kobe uderzył ją w twarz raz jeszcze, a gdy ją zamroczyło, zaczął zadzierać jej spódnicę w górę. Oszołomiona, próbowała się bronić, ale jej ruchy były ospałe i słabe. Zapewne dostała w skroń.

Audras zrzucił z siebie wór, który go przygniatał. Śmierdział spleśniałym zbożem. Poczuł naraz ból w lewym ramieniu i dopiero teraz zdał sobie sprawę, że uderzył nim we framugę drzwi.

Może wyślę cię im w kawałkach, co? A może najpierw posmakuję znów twojej słodkiej, wiedźmiej cipki? Tak chętnie mi ją dawałaś, czemu się opierasz?

Audre zaczęła się wierzgać nieco żwawiej. Zamachnęła się i poczęstowała Kobego prawym sierpowym, ale był to jeszcze zbyt słaby cios. Audras podniósł się na nogi i całą masą swojego ciała rzucił się ku królewiczowi, ściągając go z siostry. Uderzyli o ścianę statku i odbili się od niej, ale Audras odzyskał rezon szybciej niż zaskoczony atakiem królewicz. Wykręcił mu ręce i przygwoździł go do podłogi.

Siostra w panice próbowała się zakryć spódnicą, kiedy do pomieszczenia wszedł Borgas, schylając się przechodząc przez drzwi. Kiedy zrozumiał na co patrzy, karzeł z pozieleniałą twarzą zastąpił mu drogę.

Już... po wszystkim - wystękał Kiril, błędnym wzrokiem wracając do wiadra.

Zabierz stąd Audre, proszę - błagalnym wręcz tonem zwrócił się do Likwidatora Audras.

Borgas potaknął i jedną ręką uniósł dziewczynę z podłogi. Audre objęła jego szyję ramionami, a jej ciałem wstrząsnął szloch. Gigant wyszedł, a w jego miejsce pojawił się Nashy. Kobe wciąż szarpał się pod Audrasem, któremu ramię doskwierało coraz bardziej. Blondwłosy asasyn trzymał w ręce kubek z parującym napojem. Rozejrzał sie skonsternowany po kajucie. Podszedł najpierw do Kirila, któremu podał kubek. Potem zrobił kilka kroków ku Audrasowi, ale przyklęknął w bezpiecznej odległości.

Co tu się stało? - spytał.

Powiedziałem Audre. Chciała mu pomóc i...

Odjebało mu - dokończył Kiril, siorbiąc łyk gorącego napoju.

Nashy wstał i znalazłszy w kącie swoją torbę, skierował się ku niej. Pogrzebał w niej chwilę, a potem podszedł z niewielką fiolką do królewicza. Odkorkował ją i podłożył ją pod nos Kobego.

Dobranoc, słodki królewiczu.

Kobe przestał się poruszać, ale oddychał, a więc zasnął. Audras puścił jego ramiona i stoczył się z niego, padając na podłogę. Rozmasował obolały bark. Nashy chwycił go ostrożnie pod ramiona i posadził, po czym odniósł fiolkę do plecaka.

Pośpi kilka godzin i złagodnieje. - asasyn popatrzył na królewicza, któremu po lewej stronie twarzy, gdzie uderzyła go Audre, wykwitł fioletowy siniak. A jednak uderzyła go całkiem mocno. Dobrze mu tak.

Chciała mu tylko pomóc - stęknął Audras.

Nashy widząc, że chłopak usilnie próbuje ulżyć swojemu obolałemu ramieniu, zbliżył się do niego. Chwycił koszulę i uniósł ją wyżej, na wysokość lewej łopatki. Przyglądał się chwilę.

Zsiniała ci łopatka. Pozwolisz?

Audras potaknął. Nashy ściągnął mu przez głowę koszulę i przyjrzał się dokładniej ramieniu. Kiedy jego chłodne palce musnęły skórę, poczuł chwilową ulgę. Chwilową, bo asasyn zaczął uciskać obolałą okolicę.

Auć! - syknął.

Spokojnie, twardzielu, zaboli tylko chwilę.

Nashy ułożył jego rękę za plecami, tak jak on przed chwilą krępował Kobego. Podniósł ją wyżej i przesunął do środka pleców.

Zwiń palce w pięść - polecił rzeczowo.

Zanim Audras zacisnął dłoń, Nashy naparł na jego ramię. Coś chrupnęło, a Audras krzyknął z bólu, gdy ramię wskoczyło na swoje miejsce. Asasyn puścił rękę chłopaka, a potem delikatnie zaczął rozmasowywać obolałą łopatkę.

Będzie lepiej. Chociaż sinak zejdzie dopiero za kilka dni.

Dziękuję - ulga rzeczywiście spłynęła na uszkodzone ramię.

Co teraz? - spytał Kiril, który zdaje się poczuł się nieco lepiej po napoju, który przyniósł mu Nashy.

Nie wiem - odpowiedział Audras zgodnie z prawdą.

Oddajmy szczyla tatuśkowi. Borgas nie dostanie kasy, ale my dostaniemy. I chuj.

Nashy potaknął, a karzeł chyba znów poczuł się nieco gorzej, bo przytulił się do wiadra i oddał do niego wypity przed chwilą napar. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro