ღRozdział szóstyღ
CHARLIE
Sprawdziłem godzinę na telefonie, która pokazywała 6:02 pm. Leo rozmawiał przez Skype już przez dobrą godzinę, mój żołądek burczał, jakby w jego środku była orka, więc zdecydowałem nie czekać na jedzenie ani chwili dłużej. Wstałem z poduszki i wyłączyłem telewizor, zanim wszedłem do jego sypialni.
- Przepraszam, że przeszkadzam Leo, ale muszę iść do McDonalds... - zaczęłam, dramatycznie ściskając żołądek, wchodząc do pokoju. Zaprzestałem, widząc Leo. Siedział na łóżku, przyciskając kolana do klatki piersiowej i kiedy podszedłem bliżej, zauważyłem iż płakał. - Leo? - Usiadłem obok niego i objąłem go ramieniem. - Wszystko w porządku?
Zaszlochał i wyciągnął rękę, aby wytrzeć łzy, zanim spojrzał na swoje stopy.
- Muszę jechać do domu, Charlie - powiedział cicho, nerwowo bawiąc się się palcami. Do domu? Co się stało?
- Dlaczego? Coś nie tak? - zapytałem, delikatnie pocierając jego ramię. Czułem jak troska narasta we mnie. Przyjrzałem się bliżej jego twarzy i zauważyłem, że był blady jak prześcieradło. - Jesteś chory? Chcesz, żebym poszedł po Blair? BLAIR-
- Nie. - Zapłakał. - Wszystko dobrze... To nie ja, Charlie. To Jess.
- Jess? - Starałem się ukryć moje zdziwienie i wtedy przypomniałem sobie rozmowę telefoniczną, którą wcześniej odbywał. - Czekaj, jej ramię? Wszystko z nią dobrze, tak?
Pokręcił głową i zakrył twarz dłońmi, ale wciąż mogłem słyszeć jego szloch.
- Złamała je - mruknął.
Ulżyło mi i nie mogłem nic poradzić na śmiech.
- Leo, to dobrze - powiedziałem, żartobliwie dźgając jego ramię. - To tylko złamana kość, głuptasku... To przytrafia się wszystkim. Nie ma się czym martwić.
Zmienił swoją pozycję i popatrzył się na mnie z furią. Woah, co takiego powiedziałem?
- Nie jest dobrze! - krzyknął. - Nie jest, nie jest, nie jest. I to wszystko moja wina!
Podskoczyłem i stanąłem na przeciwko niego, kładąc dłonie na jego ramionach.
- Uspokój się, Leo - powiedziałem mu stanowczo. - I powiedz mi, co się dzieje.
- Wciąż ją zastraszają, Charlie - szepnął, a jego oczy powiększyły się i zaczerwieniły przez płacz. - Nigdy nie przestali... Przez cały czas ranili Jay... I nie było mnie tam, żeby ich powstrzymać.
Przełożyłem rękę dookoła jego ramion i westchnąłem. Nie miałem pojęcia... Żaden z nas nie miał. Biedny Leo!
- Muszę upewnić się, że wszystko z nią dobrze - powiedział. - Przepraszam... Ale muszę jechać do domu.
- Nie przepraszaj - powiedziałem, uśmiechając się pocieszająco. - Pójdę i porozmawiam z Blair, dobrze? Wszystko będzie dobrze, Leo.
Zamknąłem oczy i skrzyżowałem palce. Miałem nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
LEONDRE
Charlie jest niesamowitym przyjacielem. Myślałem, że będzie zły na mnie za rozproszenie podczas trasy... Ale był całkowicie wyrozumiały.
Poszedł porozmawiać z Blair zaraz po szybkim przytuleniu mnie i powiedzeniu, że wszystko będzie dobrze. Miałem nadzieję, że ma rację.
- Dobre wieści - powiedział, wchodząc do pokoju z zębami wyszczerzonymi w uśmiechu. - Rozmawiałem z Blair... I po przekonywaniach, w końcu zgodziła się, że może to czas, żebyśmy wrócili do szkoły na normalne nauczanie.
- A dobre wieści? - mruknąłem, powodując jego śmiech.
- Zgadnij, kto przeprowadza się do Walii i nawet lepiej, na twoją ulicę? - krzyknął. Skakał jak małe dziecko, szczerząc się od ucha do ucha. - Ja!
- Charlie, nie ma mowy. - Nie mogłem powstrzymać szerokiego uśmiechu. Czy naprawdę będę miał dwójkę moich przyjaciół żyjących na tej samej ulicy? - A co ze szkołą?
- Moja mama już zorganizowała mi miejsce w twojej szkole, zaczynam w poniedziałek - wytłumaczył. Posłałem mu uśmiech, pomimo wszystkiego, co wcześniej się wydarzyło. - Podobno moja mama planowała to od jakiegoś czasu. Victoria wszystko dla nas przygotowała.
Mentalnie zapisałem sobie, żeby następnym razem, kiedy zobaczę mamę, przytulić ją. Nie mogłem w to uwierzyć. Teraz będę mógł zobaczyć Charliego, kiedy tylko będę chciał!
Zawsze tęskniłem za nim, kiedy rozdzielaliśmy się podczas szkolnych tygodni. Ale już nie... Życie będzie idealne! Wtedy przypomniałem sobie o Jess oraz prześladowaniu i smutno westchnąłem. Okej, może nie całkiem idealne. Ale możemy to naprawić, prawda?
Mimo wszystko, będzie miała przy sobie mnie i Charliego. Co mogłoby pójść źle?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro