Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ღRozdział siódmyღ

LEONDRE

- Powiedziałeś Jess, że wracasz do domu? - zapytała mama, podczas mrużenia oczu przez gruby deszcz wolno spływający po szybach. Pokręciłem głową i wyszczerzyłem się do niej.

- Nie - odpowiedziałem. - Chciałem, żeby to była niespodzianka.

Mama zaśmiała się i skręciła, parkując na małej ulicy pełnej domów. Zanim zdążyła zgasić silnik, moje drzwi były szeroko otworzone, a ja biegłem po chodniku do domu Jess.

- LEONDRE DEVRIES! - zawołała mama. - Nie pomożesz mi najpierw rozpakować twoich rzeczy?

Odwróciłem się i uśmiechnąłem się do niej jak aniołek, kiedy obserwowałem jej śmiech i to jak zabiera moje bagaże.

- Kocham cię, mamo! - krzyknąłem do niej z szerokim uśmiechem zanim odwróciłem się i biegłem do domu Jess. Głośno zapukałem do drzwi, nie mogąc wytrzymać z podekscytowania. Nie mogłem się doczekać aż ją zobaczę! Tęskniłem za moją przyjaciółką. Potrzebowałem przytulasa Jay, jak lubiłem to nazywać. Sekundę później drzwi były otwarte na oścież, a w nich stanął pan Daisy z zaskoczeniem malującym się na jego twarzy.

- Leondre! - krzyknął, zamykając moje ciało w przyjaznym uścisku. - Nie spodziewałem się ciebie tutaj... Myślałem, że byłeś w trasie.

- Odwołaliśmy to... Wytłumaczę później. Jess jest w domu? - Paplałem, zaglądając przez jego ramię, szukając znanych mi brązowych loków.

- Tak, nawet nie wiedziałeś... Ostatnio cały czas zamyka się w swoim pokoju. Przepuszczam, że to rzecz nastolatków, jak ty. - Zaśmiał się, odsuwając i wpuszczając mnie do miejsca, w którym czułem się jak w drugim domu.

Uśmiechnąłem się łagodnie... On naprawdę nie miał pojęcia.

- Idź na górę, Jess będzie przeszczęśliwa - powiedział, kiedy zdejmowałem moje ubłocone trampki. - Myślę, że była samotna bez ciebie.

Przełknąłem poczucie winy, zanim wszedłem po schodach.

- Jest dobrze, Leo - szepnąłem do siebie. - Możesz to naprawić.

JESS

Przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej i pozwoliłam łzom spływać na moje jasne dżinsy. Czułam znajome, nieprzyjemne uczucie w brzuchu, kiedy ponownie czytałam wiadomość na Facebooku.

Nat Westfield: Nikt cię nie lubi. Dlaczego jeszcze się nie zabiłaś? Nie przejęlibyśmy się.

Te słowa uderzyły we mnie, a ja zaszlochałam cicho w dłonie.

Miała rację. Nikt mnie nie lubił... Włącznie ze mną. Byłam brzydka i bezwartościowa... Nikt nawet by nie zauważył, gdybym zniknęła. A gdyby zauważyli, nie obchodziłoby ich to... Nawet Leo.

Przyciągnąłem telefon do piersi i oparłam dłonie na policzkach, a głowa spoczywała na kolanach. Może jeśli skuliłabym się wystarczająco, mogłabym zniknąć?

To sprawiłoby, że wszyscy będą dużo szczęśliwsi.

Pomyślałam o tym i starałam się przyciągnąć nogi bliżej mojego ciała, zamykając oczy i marząc o zniknięciu.

Słowa Natashy przewijały się przez cały czas w mojej głowie, powodując łzy spływające po moich policzkach.

Miałam dość...

LEONDRE

Zatrzymałem się przed drzwiami do sypialni Jess i zapukałem, czekając aż jej głos zawoła w odpowiedzi.

Nic.

Zapukałem ponownie, ale znów otrzymałem ciszę.

Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka, zauważając moją najlepszą przyjaciółkę skuloną na podłodze.

Podszedłem bliżej i uklęknąłem obok niej, chichocząc lekko, kiedy usłyszałem ciche chrapanie. Jej małe kolana były przyciągnięte do klatki piersiowej, a włosy porozrzucane dookoła niej. Nie mogłem nic poradzić na to, że uśmiechnąłem się jak idiota.

Wyglądała pięknie, kiedy spała - tak uroczo i niewinnie.

Naprawdę była idealna.

Po cichu siadłem na podłodze obok niej i ostrożnie podniosłem jej ciało, przesuwając ją na moje kolana. Oparłem jej głowę na moim ramieniu i objąłem ją ręką w talii, a wolną dłonią gładziłem jej twarz. Jej różowe policzki były wilgotne, kiedy je dotknąłem, a gdy przyjrzałem się bliżej, zauważyłem łzy w jej oczach. Delikatnie odsunąłem jej palce od telefonu, który ściskała i odwróciłem ekran.

Chciałem płakać, kiedy zobaczyłem wiadomość.

Nat Westfield: Nikt cię nie lubi. Dlaczego jeszcze się nie zabiłaś? Nie przejęlibyśmy się.

Złość uderzyła we mnie, a ja zacisnąłem szczękę w furii.

Zacząłem przewijać wiadomości, kiedy smutne uczucie pojawiło się w moim brzuchu.

Umrzyj.

Każdy cię nienawidzi.

Jesteś takim dziwadłem... Biedny Leo musiał udawać twojego przyjaciela.

Zostaw Leo albo cię pobiję.

Widok ciebie płaczącej jest taki zabawny.

Gdzie dzisiaj byłaś? Zbyt przestraszona, żeby nas zobaczyć?

Jesteś najbrzydszą rzeczą, jaką kiedykolwiek widziałam.

Twoja mama była taka brzydka jak ty?

Przestałem. Nie mogłem więcej czytać. Kto może być taki nieczuły? Mama Jess umarła na raka, kiedy Jess miała cztery lata... Każdy to wiedział.

Zamknąłem oczy, próbując zatrzymał łzy, kiedy wyobraziłem sobie małą, przerażoną Jess czytającą te wiadomości.

Mogły ją załamać.

A mnie nie było tutaj, żeby to zatrzymać.

To wszystko moja wina.

JESS

Poczułam opuszek palca gładzący mój policzek i mogłam wyczuć znajomą wodę po goleniu... Którą znałam zbyt dobrze.

Powoli otworzyłam zmęczone i ciężkie oczy, żeby zobaczyć Leo patrzącego się na mnie.

CO?

- LEO? - krzyknęłam, zakrywając usta w zaskoczeniu. - Co... Co ty tutaj robisz?

- Przyjechałem do mojej księżniczki. - Uśmiechnął się, opierając swoje czoło o moje.

Tysiące słów nabiegło do mojego umysłu, ale nie mogłam zmusić się do powiedzenia czegokolwiek. Ulga wstrząsnęła moim ciałem i nie mogłam powstrzymać łez. Oparłam się o jego ramię i poczułam jego ciepłe ramiona obejmujące mnie. Był domem.

Leo był moim domem.

- Hej, nie płacz, księżniczko - szepnął. - Teraz jesteś bezpieczna... Wszystko będzie dobrze, obiecuję.

- Leo... Nie wiem, co powiedzieć... - zapłakałam, mocno go przytrzymując. Nie chciałam, żeby poszedł... Bałam się, że jeśli pozwolę mu się wyślizgnąć, znowu go stracę.

Nie mogłam go stracić... Nie ponownie.

- Więc nie mów nic, księżniczko - wyszeptał, przysuwając swoją twarz do mojej.

Ułożył dłonie po obu stronach mojej twarzy i patrzył się na mnie swoimi pięknymi brązowymi oczami. Zanim zdążyłam zarejestrować, co się dzieje, jego usta zderzyły się w moimi.

Moje serce zaczęło bić milion razy na sekundę, a mój umysł czuł się jakby miał eksplodować.

Jego usta smakowały jak nutella i lemoniada... Idealnie.

Zamknęłam oczy i bez myślenia, oddałam pocałunek.

Nasze usta idealnie do siebie pasowały... Jakby było im to przeznaczone.

Chciałam, żeby tym moment trwał już zawsze, ale Leo odsunął się z szerokim uśmiechem.

- Czekałem na ten pocałunek od trzech lat - szepnął, a jego usta delikatnie otarły się o moje, gdy się uśmiechał.

- To zabawne, bo ja też - odszepnęłam, rumieniąc się jak idiotka.

Przyciągnął mnie bliżej swojej klatki piersiowej i mocniej mnie przytulił.

- Jay... Kocham cię bardzo...

- Jak żelkowe brzdące, Leo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro