ღRozdział osiemnastyღ
LEONDRE
Powstrzymałem się od jęku, kiedy Charlie i Jess ponownie się pocałowali po drugiej stronie stołu.
- Możecie przestać jeść swoje twarze na pięć minut? - jęknąłem, zakrywając twarz dłońmi w frustracji.
Jess zachichotała, a jej policzki zarumieniły się na uroczy odcień czerwonego, a Charlie uśmiechnął się do mnie bezczelnie.
- Wybacz. - Zaśmiał się, odwracając się od Jess, która patrzyła na mnie.
Mniej niż minutę później skrzyżowali spojrzenia i mogłem zauważyć w jego oczach potrzebę pocałowania jej... Znowu.
Westchnęłam i zabrałem rzeczy ze stołu zanim zarzuciłem plecak na ramię.
- Gdzie idziesz? - zapytała Jess, kiedy ruszyłem.
Szczerze, nie wiedziałem, gdzie szedłem. Wiedziałem tylko, że nie mogłem znieść widoku ich razem jako szczęśliwej pary ani chwili dłużej. To mnie zabijało.
- Do jakiegoś miejsca, w którym nie ma dwójki moich najlepszych przyjaciół obłapiających się co minutę - powiedziałem, po czym odwróciłem się na pięcie i opuściłem stołówkę.
Miałem dużo przyjaciół, z którymi mogłem wyjść i zagrać w piłkę nożną, ale jakoś nie chciałem.
Starałam się z całych sił, aby przeżyć całą sytuację "Charlie i Jess", ale to nie było łatwe. Kochałem tę dziewczynę prawie od dnia, w którym ją spotkałem, a Charlie zna ją od kilku tygodni.
Teraz on był tym, który całował jej idealne usta i przytulał jej wąską talię... W jaki sposób to było w porządku?
Ale hej, kto chciał się skarżyć?
W końcu dwójka moich przyjaciół była szczęśliwa... Tylko to się liczyło, prawda?
Westchnąłem i rzuciłem torbę na ziemię, zanim opadłem na drewnianą ławkę w roku szkolnego podwórka.
Było tam ciszej, plus nie musiałem oglądać Charliego i Jess wkładających sobie języki do gardeł.
Widziałem tego wystarczająco.
Wyjąłem telefon z kieszeni i wsunąłem słuchawki do uszu, włączając muzykę tupaca.
Po około minucie poczułem, jak słuchawki wysuwają się z moich uszu oraz rękę na ramieniu.
- Hej - powiedział głos obok mnie, powodując moje wzdrygnięcie się. Odwróciłem się, żeby zobaczyć znajomą twarz, rozpoznając dziewczynę ze Starbucksa.
- Oh hej, przestraszyłaś - odpowiedziałem, lekko się śmiejąc.
- Wybacz. - Zachichotała. - Zobaczyłam jak tu siedzisz i pomyślałam, że się przywitam... Wiesz, bo tak naprawdę nigdy nie powiedziałam ci mojego imienia.
- Oh szlag, to było naprawdę niemiłe z mojej strony - powiedziałem, przypominając sobie wydarzenie ze Starbucksa sprzed kilku tygodni.
- Nie, nie, widziałam, że jesteś zajęty - uspokoiła mnie z uśmiechem.
Miała ładny uśmiech. Zauważyłem małe dołeczki w jej policzkach.
- Okej, cóż, miło cię znowu widzieć...
- Hollie - poinformowała mnie, zakładając kosmyk włosów za ucho nieśmiało.
- Hollie - powtórzyłem. - Ładne imię.
Zarumieniła się, a jej dołeczki pogłębiły się, gdy się uśmiechnęła i nie mogłem nic poradzić na zauważenie, iż jest ładna.
- Dzięki Leondre - odpowiedziała z nieśmiałym uśmiechem.
- Nazywaj mnie Leo - powiedziałem z szerokim uśmiechem.
- Okej, dzięki Leo. - Zaśmiała się z bezczelnym mrugnięciem.
- Lubisz Tupaca? - zapytałem, oferując jej jedną z moich słuchawek, którą wdzięcznie umieściła w swoim uchu. Przysunęła się bliżej do mnie na ławce, więc siedzieliśmy tuż obok siebie, a nasze ramiona się dotykały.
- Lubię tę piosenkę. - Skinęła głową, stukając stopą w rytm. Uroczy nawyk, jeśli mnie pytacie.
- Nie gadaj, poważnie? To moja ulubiona! - krzyknąłem, a my przybiliśmy piątkę.
Siedzieliśmy w ciszy przez minutę, tylko słuchając piosenki zanim zdecydowałem się odważyć ją zapytać.
- Jesteś wolna w sobotę? - spytałem cicho, a ona spojrzała na mnie w zaskoczeniem na twarzy.
- Ja? Uh, tak, jestem wolna... Dlaczego?
- Tylko pomyślałem, że może chciałabyś ze mną obejrzeć film czy coś... - Westchnąłem, trochę zdenerwowany, że odmówi.
- Jasne. - Posłała mi kolejny ładny uśmiech. - Chciałabym.
- Świetnie. - Wyszczerzyłem się, a westchnienie ulgi opuściło moje ciało.
- Napisz mi szczegóły czy coś - poprosiła, a ja skinąłem, podając jej mój telefon, aby wpisała tam swój numer.
Przez resztę lunchu tylko siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Po raz pierwszy od tygodni zapomniałem o Jess i Charliem...
Prawie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro