Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ღRozdział ósmyღ

JESS

- Leo, zabierasz cały koc, głupku - jęknęłam, ciągnąc za miękki materiał, którym Leo się zakokonował. Zaśmiał się i sturlał z kanapy, więc nasze ramiona dotykały się, gdy siedzieliśmy obok siebie.

- Proszę, moja pani - droczył się, podając mi resztę kocyka. Zaśmiałam się i uderzyłam go żartobliwie w czoło zanim przeniosłam moje ciało, abym mogła ułożył głowę na jego kolanach, a koc był dookoła mnie.

Była sobotnia noc i nocowałam u Leo. Zanim poszedł do Britain's Got Talent i stał się sławny, w każdą sobotę nocowaliśmy u siebie, tylko ja i on. Jedną sobotę on spał u mnie, a następną ja spałam u niego... To był mój ulubiony czas w tygodniu, ponieważ miałam mojego najlepszego przyjaciela tylko dla siebie.

Czułam się jak za starych czasów.

- Charlie przyjeżdża jutro - powiedział Leo, uśmiechając się do mnie z góry. - Nie mogę się doczekać aż go poznasz, pokochasz go.

- Na pewno. - Odwzajemniłam uśmiech, wrzucając do ust garść popcornu i odwracając twarz w stronę telewizora, żeby obejrzeć resztę Wyrośniętych Dzieci.

Kiedy oglądaliśmy film, czułam palce Leo gładzące moje włosy i uśmiechnęłam się do siebie w ciemności.

Bez Leo, czułam się jakby brakowała kawałka mnie, a teraz, kiedy wrócił, znów byłam kompletna.

Może teraz, kiedy on jest ostoją, wszystko znowu będzie dobrze?

Może.

Spojrzałam na jasnoróżowy gips na moim lewym ramieniu i ciężko westchnęłam.

Może nie.

LEONDRE

Zgasiłem światło w mojej sypialni i usłyszałem chichot Jay, kiedy dotknęła mojego dzieła sztuki.

Postanowiłem użyć koców i wieszaków, żeby skonstruować najlepszą atrapę namiotu, a moja mama pomogła mi rozwiesić lampki dookoła niego. Wyglądało dość ładnie i miałem nadzieję, że Jess też się to spodoba.

- Leo, uwielbiam to - zawołała, nurkując wgłąb i rozkładając się na materacu ze szczęśliwym westchnięciem.

- Tak myślałem. - Wyszczerzyłem się, wchodząc do niej i wbijając się w ogromną kołdrę.

- Jest tak przytulnie - powiedziała, przekopując się przez pościel i znajdując się obok mnie. - Chciałabym zostać tutaj na zawsze.

- Niee, nie chciałabyś - oznajmiłem, chichocząc. - Musisz iść do szkoły.

- Chciałabym nie musieć. - Westchnęła, opierając głowę na dłoni i spoglądając na mnie.

Delikatnie ścisnąłem jej rękę i posłałem jej uspakajający uśmiech.

- Nie pozwolę im cię więcej zranić, Jess - szepnąłem, przytykając usta do jej ucha, kiedy mówiłem. - Przyrzekam, księżniczko, teraz jesteś bezpieczna.

- Nie masz pojęcia - szepnęła, a jej oczy zaszły łzami. Mrugała nerwowo, aby się ich pozbyć, a ja obserwowałem jak przygryza wargę... Coś, co robiła zawsze, gdy była zdenerwowana.

- Jay, twój tata wie o zastraszaniu? - zapytałem ją.

- Nie i nie może się dowiedzieć! - powiedziała poważnie. - Nie możesz mu powiedzieć, Leo... Musisz przyrzec, że nic mu nie powiesz, okej?

Musiałem mu powiedzieć. Musiał wiedzieć, co się dzieje, tylko to było w porządku.

- Księżniczko, wiesz, że mu...

- LEO, NAWET SIĘ NIE WAŻ - przerwała mi, jej oczy się rozszerzyły, a łza spłynęła po jej policzku. Bez myślenia moja dłoń wysunęła się, aby ją wytrzeć. - Leo, ufałam ci - szepnęła, patrząc się na mnie intensywnie pięknymi zielonymi oczami. - Musisz przyrzec, że nikomu nie powiesz, a szczególnie mojemu tacie.

Wypuściłem długi oddech i westchnąłem, patrząc na lampki z frustracją.

- LEO?

Nie mogłem stracić zaufania mojej najlepszej przyjaciółki.

- Okej, okej! - krzyknąłem, podnosząc ręce w geście poddania. - Nie powiem nic twojemu tacie, Jay... Na razie. Ale jeśli to wciąż będzie się działo, musisz mu od razu powiedzieć, okej księżniczko?

Jess zatrzymała się i ponownie przygryzła wargę.

- Dobrze - odpowiedziała, wypuszczając westchnięcie.

Odwróciła się ode mnie plecami i nie powiedziała nawet słowa.

Leżała tak przez dziesięć minut w ciszy, udając że śpi.

Wiedziałem, że była obudzona. Jeśli by spała, chrapałaby cicho, czego nie robiła.

Znałem ją zbyt dobrze, żeby mogła mnie okłamywać.

Przysunąłem się o niej i oparłem policzek na jej ramieniu, a moja ręka otoczyła jej talię.

- Wiem, że nie śpisz, Jay - szepnąłem, delikatnie szturchając jej brzuch, powodując jej skręcenie się i krzyk. Była taka nietykalna.

- Przestań, Leo. Jestem na ciebie zła, nie widzisz? - zapytała, tłumiąc śmiech.

- Zła? - droczyłem się, ponownie ją łaskocząc. - Nie możemy mieć księżniczki złej na mnie, co nie?

Krzyknęła i zachichotała, kiedy połaskotałem ją w jej czułe miejsce, uderzając w moją rękę. Zaśmiałem się i przekręciłem na plecy, otaczając rękę dookoła jej ramion, kiedy oboje patrzyliśmy się na lampki, Jess wypuściła westchnienie.

- Jesteś idiotą - powiedziała, żartobliwie mnie szturchając.

- Ale mnie kochasz? - przypomniałem jej z szerokim uśmiechem.

Kochała mnie? Cóż, jasne.

Ale czy kochała mnie jak jej najlepszego przyjaciela?

Czy kochała mnie jak kogoś więcej?

Zamknąłem oczy i skrzyżowałem palce pod kołdrą, mając nadzieję, że to już ostatnie (?).

Jedna rzecz była pewna... Kochałem ją.

Bardziej niż wszystko i każdego.

Zawsze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro