Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ღRozdział dziewiątyღ

JESS

Sprawdziłam zegarek na telefonie, który pokazywał godzinę 5:29. Leo miał być tutaj za około pół godziny, a ja nawet nie zaczęłam się szykować.

On i jego mama, Victoria, urządzili przyjęcie powitalne dla Charliego, a Leo zaprosił cały rocznik dziewiąty, dziesiąty i jedenasty ze szkoły, ponieważ chciał dać Charliemu szansę, żeby poznać ludzi i się zaprzyjaźnić. Nikt nie mógł zaprzeczyć, że Leondre Devries był uroczym przyjacielem.

Z jednej strony byłam naprawdę podekscytowana poznaniem innego najlepszego przyjaciela Leo, ale część mnie obawiała się, jak ta noc przebiegnie. Nigdy nie byłam na takiej imprezie, bo nigdy nie byłam nigdzie zapraszana, prawdopodobnie przez to, że Natasha mnie tam nie chciała. Była jakby królową naszego liceum i co chciała, to dostawała. Proste.

Niestety, nie chciała mnie na żadnych imprezach czy wydarzeniach, na które każdy inny był zapraszany, co sprawiło, że byłam naprawdę niedoświadczona w świecie imprez.

Pierwszy problem był spotykany... Co powinnam ubrać?

Czy dziewczyny zazwyczaj zakładają dżinsy i ładny top czy idą na całość i ubierają swoje urocze mini sukienki. Nie miałam pojęcia.

Przeglądałam moją garderobę w desperacji, rzucając rzeczy przez ramię z frustracją.

- Jak tam, kochanie? - zapytał tata, stając w drzwiach, kiedy ponownie jęknęłam.

- Okropnie... Tato, co powinnam ubrać na takie rzeczy? Ugh! - wykrzyknęłam, podnosząc starą dżinsową spódnicę z podłogi. W jakiś sposób nie pomyślałam o moich okazjach do Primarka, które miałam. Wiedzieliście Natashę?

Dlaczego nie mogłam tak wyglądać? Jej blond włosy, idealnie pomalowane paznokcie i makijaż wyglądający jak prosto od profesjonalisty. Duże cycki, duży tyłek, wąska talia i płaski brzuch z małym, uroczym kolczykiem... Była praktycznie modelką. To było niesprawiedliwe. Jeśli dawałam szansę na wyglądanie jak ona, zrzucam to na serce.

- Może to mogłoby pomóc? - Przyłączył się tata, wyciągając dużą torbę podróżną zza swoich pleców. Zmarszczyłam brwi w skupieniu i wzięłam przedmiot, ciekawa co jest w środku.

Przez chwilę przestałam oddychać.

Trzymałam w rękach białą koronkową, cienką krótką sukienkę. Kiedy podniosłam ją do światła, zobaczyłam fabryczny połysk.

- Nie kupiłem butów... Nie miałem pojęcia - powiedział tata z szerokim uśmiechem. - Ale zauważyłem, że od dawna nie kupiłem ci sukienki... Mam nadzieję, że to w porządku, kochanie. Mogę ją oddać, jeśli jej nie chcesz.

- Tato, jest piękna. - Odetchnęłam, uśmiechając się od ucha do ucha. Otoczyłam ramionami jego szyję i mocno go przytuliłam. - Dziękuję ci, bardzo, uwielbiam ją!

- Bardziej niż nie ma za co, skarbie. - Zaśmiał się tata, wypuszczając mnie z uścisku. - Teraz, jeśli byłbym tobą, pospieszył bym się i zaczął przygotowywać. Leo będzie tutaj za dwadzieścia minut.

Czekałam aż tata opuści pokój, abym mogła zamknąć za nim drzwi, po czym zrzuciłam poszarpane dżinsy i koszulkę z logiem 5SOS. Ostrożnie wsunęłam nogi w sukienkę i podciągnęłam ją. Rękawy były długości trzech czwartych. Sukienka była lekka i miękka na mojej skórze, koronka dosięgała dołu moich ud. Czułam się odkryta, ale kiedy przejrzałam się w lustrze, raz w życiu poczułam się bardziej szczęśliwa ze sposobem, w jaki wyglądałam.

Rozczesałam moje długie, kręcone brązowe włosy i nałożyłam trochę maskary na rzęsy przed nałożeniem czerwonego błyszczyku na usta. Otworzyłam moje stare pudełko z biżuterią i ostrożnie wyciągnęłam mój ulubiony naszyjnik.

Było to małe, srebrne serce na cienkim srebrnym łańcuszku... Należał do mojej mamy, kiedy żyła. Kiedy otworzyłeś serce, w środku znajdowała się mała fotografia wielkości paznokcia, mojej mamy i mnie, kiedy byłam mała.

Siedziałyśmy obok siebie na plaży, a ręce były owinięte wokół naszych szyj. Miałam trzy lata, założone duże okulary przeciwsłoneczne mamy i uśmiechałam się jak idiotka.

Mama wyglądała pięknie na zdjęciu. Jej włosy powiewały na wietrze, a twarz zdobił szczęśliwy uśmiech.

Delikatnie przejechałam po otwarciu palcem, zanim delikatnie założyłam naszyjnik. Prędko poszłam do łazienki i szybko pomalowałam paznokcie na ciemnoczerwono, aby pasowały do ust, zanim wróciłam do sypialni i założyłam moje białe conversy.

Usłyszałam pukanie do drzwi i głosy na dole. Leo przyszedł.

Po raz ostatni spojrzałam w lustro i nie mogłam nic poradzić na mały uśmiech pojawiający się na moich ustach.

Nigdy w życiu nie czułam się piękna, ale kiedy patrzyłam na moje odbicie, nie mogłam pozbyć się uczucia, że dziewczyna, która spogląda na mnie wygląda w pewien sposób ładnie.


LEONDRE

- JESS, LEO JUŻ TUTAJ JEST, KOCHANIE - zawołał pan Daisy w górę.

- Idę - odpowiedziała i zaczęła schodzić po schodach do korytarza. Szybko pocałowała tatę w policzek zanim odwróciła się do mnie z uśmiechem.

Mrugnąłem.

WOW.

Wyglądała NIESAMOWICIE i nie mogłem nic poradzić na to, że patrzyłem się na nią z otwartymi ustami. Nigdy nie widziałem jej w czymś takim... Nie mogłem w to uwierzyć.

Mała, biała, koronkowa sukienka powiewała, ukazując wszystkie niedoskonałości i doskonałości jej figury, których nigdy wcześniej nie zauważyłem.

Była piękniejsza, niż mi się wydawało.

- Woah. - Odetchnąłem. Oops, powiedziałem to na głos? - Uh, miałem na myśli... Wyglądasz niesamowicie, Jay.

Obserwowałem jak jej policzki pokrywają się rumieńcem, a ona uśmiecha się nieśmiało, spoglądając na swoje stopy.

- Oh, uh dzięki - odpowiedziała, podchodząc do drzwi. - Um, jesteś gotowy?

- Tak - odpowiedziałem, potrząsając głową i starając się skupić wzrok na czymś innym niż Jess. - Chodźmy.

Weszliśmy do samochodu, a ja otworzyłem dla niej drzwi, wsiadając na tylne siedzenie zaraz po mniej. Uśmiechnąłem się szeroko do mojej mamy, która siedziała na miejscu kierowcy i zaczęła zjeżdżać w dół ulicy, do miejsca, w którym miała odbyć się impreza. Odwróciłem się do Jess.

- Podekscytowana? - zapytałem.

- Ta - powiedziała, wyglądając na rozproszoną. - Tylko trochę zdenerwowana. Nigdy wcześniej nie byłam na takiej imprezie. Co jeśli upadnę podczas tańca. Albo będę wyglądać głupio w porównaniu do innych dziewczyn albo-

- Nie musisz się o to martwić - powiedziałem szczerze. - Mówię ci Jay, wyglądasz niesamowicie. Żadna dziewczyna na imprezie nie może się z tobą równać!

Ponownie się zarumieniła, ale mały uśmiech pojawił się na jej twarzy.

- Tak myślisz? - Cicho zachichotała.

- Wiem to. - Wyszczerzyłem się.

- Ale co jeśli upadnę podczas tańca? - zapytała, unosząc brwi.

- Wtedy będę tam, żeby cię złapać. - Mrugnąłem do niej bezczelnie, a ona żartobliwie dźgnęła moje ramię.

- Leo, prawdopodobnie skończysz sam upadając. - Zaśmiała się, powodując mój chichot. Miała rację... Znając mnie, tak będzie.

- Wtedy upadniemy razem - odgryzłem się z głupawym uśmiechem. Przyłapałem moją mamę na patrzeniu na nas w lusterku i przysunąłem się do Jess, aby tylko ona mogła to usłyszeć.

- Cokolwiek się stanie - zacząłem szeptem, zahaczając ustami o jej ucho. - To ja i ty, księżniczko. Zawsze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro