Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ღRozdział dwudziesty siódmyღ

JESS

Moja głowa niemiłosiernie pulsowała, a każda część mojego ciała czuła się odrętwiała.

Słyszałam pikanie obok mnie i dźwięk mojego oddechu, który był głośniejszy niż zwykle.

Poczułam ból w nadgarstkach, które powoli pulsowały.

Gdzie byłam? Co się stało?

Umierałam?

Czy to tak czujesz się, gdy umierasz?

Desperacko próbowałam otworzyć oczy, ale były ciasno zaciśnięte.

Panika wstrząsnęła mną i ponownie spróbowałam otworzyć oczy, ale nie miałam siły. Czułam się jakby każda część mojego ciała zasnęła i tylko mój mózg był obudzony.

Strach narósł, a mój oddech gwałtownie przyspieszył.

Dlaczego nie mogłam otworzyć oczu?

Jeśli byłam martwa, dlaczego myślałam?

Pytania irytująco buzowały w mojej głowie, tylko pogarszając mój ból głowy.

Mogłam usłyszeć kroki stające się coraz głośniejszej i głębokie westchnięcie kogokolwiek, kto jest obok mnie.

- Księżniczko - powiedział głos - proszę, obudź się.

Moje serce się zatrzymało.

Znałam ten głos.

- Księżniczko, naprawdę chcę, żebyś się obudziła - powtarzał.

To był chłopak, z pewnością.

Brzmiał na zestresowanego i słabego, jakby wyparowała z niego każda iskierka nadziei.

Znałam ten głos... Więc dlaczego nie wiedziałam, kto to był?

No dalej - powiedziałam mózgowi, a frustracja budowała się we mnie. - Dlaczego nie wiesz?

Przez chwilę zapanowała cisza, po czym do moich uszu doleciał dźwięk płaczu.

- Potrzebuję mojej najlepszej przyjaciółki z powrotem. - Wyszlochał, pociągając nosem. - To wszystko moja wina. Nie wiedziałem, że wciąż cię ranią... Byłem idiotą. Jak mogłem nie zauważyć? Byłaś taka zraniona w środku... A ja nawet nie wiedziałem. Nie wiedziałem, że się tak czułaś... Powinienem codziennie przypominać ci jaka piękna jesteś... Może wtedy byś sobie tego nie zrobiła.

Czego nie zrobiła? O czym on mówił?

- Byłem kutasem... Ale księżniczko, jeśli się obudzisz, obiecuję, że już nigdy cię tak nie skrzywdzę. Przepraszam. Naprawdę.

Przerwał mu dźwięk otwierania drzwi i odezwał się głos, którego nie potrafiłam rozpoznać.

- Młodzieńcze, musisz wyjść.

- Ale...

- Możesz niedługo wrócić - powiedzieli mu.

Nagle poczułam ciepły oddech na mojej twarzy i usta przyciśnięte do mojego policzka.

- Kocham cię, Jay - szepnął.

Jay.

Nagle uderzyła we mnie świadomość, a serce głośno załomotało w piersi.

Leo.

CHARLIE

Leo posłał mi słaby uśmiech i pokazał kciuki w górę zanim opuścił pokój.

Jess leżała na łóżku, jej brązowe loki idealnie roztrzepane były po poduszce.

Jej powieki były szczelnie zamknięte, a ona delikatnie oddychała w maskę tlenową na jej ustach i nosie.

Wziąłem głęboki oddech i usiadłem na krześle obok jej łóżka.

- Moja piękna dziewczyna. - Odetchnąłem i przybliżyłem się do niej, żebym mógł szeptać jej do ucha. - To ja, Charlie.

Nie byłem siebie pewny. Miałem tyle do powiedzenia, ale teraz nie mogłem wykrztusić z siebie słowa.

Więc zamiast tego, wiedziałem co zrobić.

Zaśpiewałem jej.

Cicho śpiewałem pierwszą piosenkę, która pojawiła się w mojej głowie. Było to Bruno Mars - Just The Way You Are.

Położyłem jedną z dłoni na jej policzku, głaszcząc kciukiem każdy centymetr jej twarzy, gdy śpiewałem.

Jej urocze, małe uczy.

Jej filigranowe kości policzkowe.

Jej piękne, ciemne brwi.

Kiedy śpiewałem, mogłem myśleć tylko o jednym.

Jak ktoś mógł tak bardzo chcieć ją zranić?

Przy ostatniej zwrotce, płakałem tak bardzo, że słowa nawet nie wychodziły z moich ust.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro